Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

48 To ostatnie porwanie

pov: Noemi

Zostałam podniesiona i mimo iż wyginałam się na tyle, na ile pozwalała moja pozycja, nie udało mi się w żaden sposób oswobodzić. Przez to, że na głowie miałam ciemny worek, nie mogłam nic zobaczyć. Napastnicy położyli mnie w dość szerokim bagażniku, bo nic się o mnie nie obijało i nawet mogłam wyprostować nogi.

Nie mogłam w to uwierzyć. Ja i porwana???

To ja zajmowałam się porywaniem innych, nigdy na odwrót. Próbowałam machać głową tak, żeby zrzucić worek, ale nic mi z tego nie wyszło, a tylko zakręciło mi się w głowie.

Zastanawiało mnie, jak to możliwe, że na dość intensywnie uczęszczanej szosie nagle przestały jeździć auta i nikt nie zauważył ataku na mnie? Czyżby była aż tak wielka znieczulica, że ludzie bali się pomóc kobiecie, którą porywali obcy mężczyźni?

Do tego martwiłam się o Puszka. Nie widziałam, co się z nim działo.

Zostawili go w tym transporterze przy szosie? Wypuścili go i teraz błąka się biedny po tych cholernych lasach?

Raczej nie porwali jak i mnie, bo nie słyszałam jego miauczenia. Nie mógł być ze mną...

Nie miałam pojęcia, w jakim celu ktoś miałby mnie porywać. Nie byłam nikim ważnym. Nie miałam pieniędzy na okup...

W tym momencie aż się mocniej wyprostowałam.

W zasadzie to miałam pieniądze... Spadek po Mitchellu. W poniedziałek byłam z Nicole na odczytaniu testamentu byłego burmistrza. Nie rozumiałam, dlaczego, ale Brenon zostawił nam naprawdę ładne sumki, a do tego biżuterię, jakieś dzieła sztuki i udziały w firmie transportowej, którą założył po tym, gdy zakończył swoją polityczną karierę.

Na odczytaniu testamentu był też jego starszy syn. Doskonale pamiętałam, jak nieprzyjemnie się nam przyglądał, gdy okazało się, że nie został jedynym spadkobiercą majątku ojca i matki. Istniało duże prawdopodobieństwo, że to właśnie on...

Auto zatrzymało się, więc wzięłam kilka oddechów przez nos i starałam maksymalnie skupić na tym, co planowałam.

Wiedziałam jedno: nie poddam się tak łatwo.

Gdy tylko poczułam, iż ktoś wyciąga mnie z samochodu, wykonałam gwałtowny zamach głową, żeby zranić napastnika, jednak w nic nie trafiłam. Musiałam trafić na profesjonalistów, którzy znali te sztuczki. Facet przerzucił mnie przez ramię i zaczął gdzieś nieść.

Nie czułam smrodu stęchlizny ani pleśni, dlatego też obstawiałam, że nie transportują mnie do piwnicy. W zasadzie miałam takie uczucie „wnoszenia", jakbyśmy szli po schodach w górę, nie w dół. Oprócz kroków osoby, która mnie niosła, nie słyszałam nic.

- Położę cię teraz na łóżku. Nie wyrywaj się, albo zostawię cię tak, rozumiesz? - obcy głos zadał mi pytanie, więc posłusznie kiwnęłam głową. Poczułam, że zostałam posadzona na czymś miękkim. Po chwili porywacz zdjął mi worek z głowy.

Od razu rozejrzałam się po pomieszczeniu. Musiałam przyznać, że nie tego się spodziewałam. Byłam... w bardzo ładnej sypialni. Eleganckiej i dość nowoczesnej. Dominowały w niej różne odcienie szarości i bieli, a do tego jej właściciel musiał być miłośnikiem sztuki nowoczesnej, bo na ścianach wisiały dość oryginalne obrazy.

Na jednym z nich postać... nie miała głowy. Przerażające.

Facet odwiązał sznur okalający moje ramiona. Zawahał się przed rozwiązaniem rąk, które miałam uwięzione za plecami.

- Jak cię całkiem rozwiążę, to masz nie robić nic głupiego, rozumiesz? Mamy twojego kota i nie zawahamy się go skrzywdzić – poinformował mnie groźnym tonem. Spięłam się na to wyznanie i obrzuciłam go pogardliwym spojrzeniem. No co, jak co, ale grozić kotu? Ci porywacze nie mieli za krzty honoru...

Gdy tylko oswobodził moje ręce od razu zdjęłam knebel z ust i zaatakowałam całą masą pytań.

- Gdzie jestem?

- W pokoju, jak widać.

Pokręciłam głową.

- W czyim pokoju?

- Zleceniodawcy. Masz tu zostać i poczekać, aż ktoś do ciebie przyjdzie. Nic nie ruszaj i nic nie rób, bo...

- Tak, wiem – przewróciłam oczami – skrzywdzicie mojego kota. To słabe jest i to cholernie. Mścić się na niewinnym zwierzęciu – starałam się posłać mu najbardziej wredne spojrzenie, jakie tylko potrafiłam.

- Zostań tu i się nie ruszaj. Za chwilę wszystkiego się dowiesz – rzucił napastnik i wyszedł z pokoju.

Nie ruszaj, nie ruszaj... no na pewno.

Wstałam, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi i zaczęłam rozglądać za czymś, czego mogłabym użyć do zaatakowania tego całego zleceniodawcy, jak tylko przekroczy próg sypialni.

Ku mojemu zdziwieniu, nic nie znalazłam, a zaglądałam chyba wszędzie. Pokój posiadał trzy pary drzwi: te, którymi wyszedł porywacz i jeszcze dwie inne. Skorzystałam z okazji, iż nie słyszałam, aby ktoś się do mnie zbliżał i podeszłam do jednych drzwi, po czym otworzyłam je.

Okazało się, że za nimi ukryta była garderoba. Otworzyłam szerzej drzwi i powoli do niej weszłam.

Zdecydowanie była to męska garderoba, a do tego...

Drgnęłam, gdy kolejny raz tego dnia ktoś zaszedł mnie od tyłu i otoczył ramieniem tak, że nie mogłam wyrwać rąk, a do tego zakrył moje usta. Napastnik przyciągnął mnie do siebie, wręcz przycisnął do swojego ciała.

Na początku się spięłam i szarpnęłam do przodu, jednak był silniejszy i na nic mi się to zdało.

Po chwili coś sobie uświadomiłam i przestałam się szarpać.

Znałam ten zapach. Facet pachniał, jak...

To niemożliwe. To nie mogła być prawda...

Puścił mnie powoli, ale nie odsunął się ode mnie. Cały czas opierałam się plecami o jego tors. Chyba po prostu bałam się ruszyć. Ręka mężczyzny objęła mnie w pasie. 

Zostałam delikatnie obrócona i stanęłam twarzą w twarz z Alexem.

Spoglądał na mnie z takim pragnieniem, że jego gorący wzrok momentalnie spowodował, iż moje serce puściło się do galopu.

- Jak to...

Nie dał mi dokończyć. Przyciągnął mnie do siebie i jednym, zaborczym gestem wziął moje usta w posiadanie. Westchnęłam, gdy nasze wargi złączyły się i zaczęły na siebie napierać z tęsknotą i pożądaniem. Alex wsunął dłoń w moje włosy, a drugą złapał za moje biodro i przycisnął moje ciało do siebie.

Czas stanął w miejscu. W tym momencie byliśmy tylko my i nasze pragnienia. Rozchyliłam usta, gdy tylko poczułam, jak mężczyzna subtelnie przygryza moją dolną wargę. Tylko na to czekał, gdyż od razu pogłębił pocałunek. Nie mogłam się powstrzymać od szaleńczego rozkoszowania się tym, za czym tęskniłam całe tygodnie. Bliskość Alexa: jego zapach, smak i dotyk, upajała mnie tak bardzo, iż w pewnej chwili musiałam zacisnąć dłoń na jego ramieniu, bo czułam, że euforia płynąca w moich żyłach wręcz zwalała mnie z nóg.

Nie myślałam o niczym. Oddałam mu się cała i nie chciałam tego przerywać. On był mój, tak, jak i ja jego. Oboje o tym wiedzieliśmy.

- Nie mogłem się dłużej powstrzymywać – wyszeptał tuż przy moich ustach, kiedy zaczęliśmy się powoli od siebie odsuwać.

- Po co się w ogóle powstrzymywać? - zapytałam cicho. Przesunęłam dłoń z ramienia mężczyzny na jego szyję, a następnie wsunęłam we włosy – nie powstrzymuj się. Kochaj mnie – moje serce nie mogło odnaleźć swojego rytmu po tym szaleńczym pocałunku, a spojrzenie, jakim w tej chwili obdarzył mnie Alex sprawiło, że po raz kolejny galopowało.

- Kocham cię, Noemi. Całym sercem. Zrobię wszystko, żebyś i ty pokochała mnie.

Mogłam się domyślić, że porwanie było zbyt podejrzane, a porywacze za delikatni. Ani razu mocniej mną nie szarpnęli i żeby tego było mało: pamiętali o moim kocie...

- To ty to zaplanowałeś?

Uśmiechnął się lekko, a ja prawie podskoczyłam z radości. Tak bardzo za tym tęskniłam... Uwielbiałam, gdy mój Alex był wesoły i zadowolony. Nie chciałam, żeby więcej spoglądał na mnie z obojętnością, bo to było okropne.

- Tak, kochanie. Deacon podsunął mi pomysł.

- Deacon? - zdziwiłam się.

- Dokładnie. Mówił, że czytaliście książki w których bohaterki zawsze były porywane, następnie przetrzymywane tak długo, aż zakochiwały się w swoich porywaczach. Zamierzałem zrobić z tobą to samo. Kazałem cię porwać i przynieść do mojej sypialni. Zamierzam każdym możliwym sposobem rozkochać cię w sobie i sprawić, że nie będziesz chciała odejść ode mnie na zawsze. Mam wiele pomysłów, a i Polly podrzuciła mi kilka – mrugnął i zaśmiał się szczerze, gdy zobaczył przerażenie na mojej minie, ale to tylko dlatego, że znałam fantazję mojej pracownicy i obawiałam się, do czego mogła namawiać Alexa.

- Więc... chcesz mnie trzymać cały czas w swojej sypialni...

- Zgadza się, kochanie.

- I co zamierzasz ze mną robić?

Nachylił się i pocałował mnie lekko w czoło.

- Wszystko, króliczku. Zamierzam robić z tobą wszystko. Spełniać każdy fetysz i perwersyjną zachciankę. Sprawić, że będziesz krzyczała moje imię i drżała z rozkoszy, aż w końcu stwierdzisz, że nie wyobrażasz sobie życia beze mnie i zgodzisz się zostać moją żoną.

Mężczyzna, jakby na potwierdzenie swoich słów, nachylił się i mnie podniósł, a następnie zaniósł do łóżka, gdzie obdarzył mnie kolejnym, długim pocałunkiem.

- Myślałam, że już mnie nie chcesz – wyznałam szczerze – cały ten tydzień unikałeś mnie i byłeś taki obojętny.

- Chcę cię cały czas. Miałem chwilowe zawahanie po tym, jak wróciłaś ze szpitala i rzeczywiście zamierzałem postąpić z twoją wolą i dać ci spokój, ale te kilka dni później, gdy tak usilnie próbowałaś mnie zwabić do swojego mieszkania, odzyskałem wiarę w to, że jednak nie chcesz pozbyć się mnie ze swojego życia. - Nachylił się i pocałował mnie w skroń – Uwierz, że trzymanie się na dystans było najtrudniejszym, co robiłem w życiu, bo praktycznie cały czas wyrywałem się do ciebie. Nocami, gdy spałaś, obserwowałem cię i myślałem, jaka jesteś idealna i wspaniała. Dzisiejszy dzień z kolei sprawił, że prawie się złamałem. Gdy przytuliłaś się do mnie... Miałem ochotę zrezygnować z całego planu i po prostu cię pocałować.

- Po co to wszystko zrobiłeś? Po co katowałeś siebie i mnie cały ten tydzień?

Zamknął moje usta pocałunkiem na krótką chwilę. Miałam wrażenie, że nie mógł się ode mnie oderwać: cały czas mnie przytulał, gładził i całował.

- Chciałem, żebyś zastanowiła się nad swoimi uczuciami. Żebyś uświadomiła sobie, że to, co jest między nami, jest naprawdę poważne i dopuściła do siebie możliwość, iż kiedyś pokochasz mnie tak, jak ja kocham ciebie.

- Alex... - zaczęłam, kiedy delikatnie się odsunął i zaczął gładzić mnie po włosach. Zauważyłam, że był szczęśliwy, bo jego oczy błyszczały z taką mocą, jakiej dawno u niego nie widziałam. - Chyba nie będziesz musiał zbyt długo mnie przetrzymywać w sypialni...

- Dlaczego?

Sięgnęłam dłonią do jego twarzy i przesuwałam powoli opuszkami palców po jego policzku.

- Bo już nie chcę wyobrażać sobie życia bez ciebie – wyjaśniłam. Nie spodziewałam się, że jego oczy mogłyby wyrażać jeszcze większą radość, a jednak okazało się inaczej. Mogły.

Moje słowa spowodowały kolejną serię pocałunków. Alex całował mnie po włosach, czole, skroniach, policzkach... co chwilę wracał do ust i namiętnie do nich przywierał.

- Kochasz mnie? - zapytał pomiędzy pocałunkami.

- Kocham cię – odpowiedziałam szczerze. Nie wiedziałam, jak to działało, ale gdy tylko się do tego przyznałam, poczułam... spokój. Spokój i pewność.

Kochałam Alexa. Naprawdę go kochałam.

- Wyjdziesz za mnie? - drążył.

Zmarszczyłam na chwilę czoło.

- A nie jesteś przypadkiem zaręczony?

Zaśmiał się tak, że czułam wibrowanie jego klatki piersiowej na moim biuście, w końcu leżeliśmy bardzo mocno przytuleni do siebie.

- Tak się składa, że teoretycznie znów jestem wolny.

- Teoretycznie? - teraz to ja dopytywałam.

- Tak. Teoretycznie. Praktycznie moje serce od dawna jest zajęte. Dosłownie zostało porwane kilkanaście tygodni temu przez taką jedną, świetną laskę, która czasami wyskakuje z tortu, a do tego lubi zabawy z gazem i paralizatorem. Kocham ją do szaleństwa i tylko ona może zostać moją żoną.

Wydawało mi się, że podczas tej rozmowy cały czas się śmiałam. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wcześniej była tak szczęśliwa, jak teraz.

- W takim razie ta laska zostanie twoją żoną – odparłam.

- Chcę się ożenić jak najszybciej, czy moja kobieta jest na to gotowa?

Przez chwilę przyglądałam się mu w skupieniu. Przez moją głowę przebiegały różne myśli, ale wszystkie łączyły się w jedno: nie wyobrażałam sobie życia bez Alexa.

- Jestem gotowa na wszystko – wyznałam.

Ucieszyła go moja odpowiedź.

- Dobrze, to w takim razie, czas na plan A.

- Plan A? - zdziwiłam się – a to porwanie mnie to nie był plan A?

Potrząsnął głową i obdarzył mnie kolejnym, radosnym uśmiechem.

- Porwanie i przetrzymywanie cię w sypialni, to był plan B, tak gdybyś była niezdecydowana. Gdybyś od razu wyznała mi uczucia, miałem plan A.

- A co to za plan?

- Bardzo prosty – odparł z pewnością w głosie – skoro mnie kochasz i nie chcesz beze mnie żyć, a do tego zgodziłaś się za mnie wyjść, to plan A zakładał szybki ślub.

Rzuciłam mu podejrzliwe spojrzenie.

- Jak bardzo szybki ma być ten ślub?

Mężczyzna ostentacyjnie podniósł rękę i spojrzał na zegarek.

- W zasadzie to wszyscy już na nas czekają.

Podniosłam się tak gwałtownie, że Alex spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Ale że dzisiaj??? Teraz??? - nie mogłam otrząsnąć się z szoku.

- Tak, kochanie. Deacon od rana osobiście pilnuje pastora. Zarezerwował u niego cały dzisiejszy dzień tylko dla nas.

Potrząsnęłam głową, bo wydawało mi się, że bredził.

- Jak ty to sobie wyobrażasz?! Nic nie jest gotowe, ja nie jestem...

- Wszystko jest gotowe, kochanie – przerwał mi wesoło – twoja rodzina czeka w kaplicy. Siostra wybrała dla ciebie suknię, a Polly pomogła przy organizacji przyjęcia. Przyjechali nawet jacyś kuzyni z Cincinatti. Jeden z wujków przywiózł zapas domowej roboty alkoholu, ale oprócz niego i Polly, nikt nie chciał tego próbować.

Od razu przypomniał mi się wujek Archie i ten jego podejrzany bimber. Czemu nie dziwiło mnie, że akurat w Polly znajdzie sobie kompana do picia?

Po chwili zaczęłam łączyć kropeczki. Dlaczego biuro było dziś zamknięte? Dlaczego u Nicole była tylko Nicky i mała Britt? Gdzie reszta rodziny? Dlaczego siostra kazała mi jechać objazdem, gdzie dziwnym trafem zostałam porwana? I dlaczego moje auto dymiło, skoro było jeszcze w dobrym stanie? Nie dalej jak wczoraj mąż Nicky wymieniał mi oleje i te inne płyny i wszystko było dobrze...

- Wszystko zaplanowaliście... - powiedziałam cicho. - Nie mam nic do powiedzenia...

- Wręcz przeciwnie, kochanie. Masz najwięcej do powiedzenia. Bez ciebie nic nie będzie.

Alex zsunął się z łóżka i klęknął na podłodze. Z kieszeni marynarki wyjął małe, czerwone pudełeczko.

- Noemi Nolan-Davies, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał z pełną powagą.

- Wiesz, że lubię Alexa na kolanach, ale wtedy, gdy jego głowa znajduje się bliżej pewnej części mojego ciała – uśmiechnęłam się nieśmiało – ale taki Alex też mi się podoba. Chcę być zawsze z tobą i wyjdę za ciebie, choć to wszystko jest najbardziej szaloną rzeczą, jaką kiedykolwiek robiłam.

Mężczyzna wyjął pierścionek i powoli wsunął mi go na palec. Nie wnikałam jak to zrobił, że trafił z rozmiarem i wzorem, bo pierścionek był idealny: elegancki i taki bardzo w moim guście. Mężczyzna po chwili wstał i porwał mnie w ramiona, żeby namiętnie pocałować.

- Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć, czy powinnam już się szykować na nasz błyskawiczny ślub? - spytałam wtulając twarz w jego szyję. Rozkoszowałam się znajomym zapachem jego wody kolońskiej i ciepłem jego ciała. Ramiona Alexandra były moim miejscem na Ziemi.

- W zasadzie może tylko coś dodać, żebyś się nie stresowała w następnych dniach. - Zaczął Alex – jakiś czas temu obiecałem Polly, że Deacon ją porwie i przewiezie do swojej piwnicy na cały tydzień. Tak się składa, że dziś po weselu zamierza to zrobić, więc nie zdziw się, że przez najbliższych kilka dni jej nie zobaczysz. Tak właśnie ma być.

Dobra. Ta wiadomość była bardziej szokująca niż oświadczyny i szybki ślub...

Deacon i Polly???

- Deacon wie, co robi? Jest tego świadomy? - zapytałam ostrożnie.

- Powiedzmy, że został dożywotnim pracownikiem miesiąca z ekstra premią na poczet leczenia traumy po tygodniu z Polly. Zgodził się na takie warunki.

Chciałam zachować powagę, ale nie potrafiłam. Parsknęłam śmiechem, gdy przypomniały mi się te podchody, jakie robiła moja pracownica do ochroniarza Alexa.

Biedny Deacon.

- Podejrzewam, że będzie spełniał te jej chore fantazje... raz opowiadała, że trzy dni nie mogła siedzieć, bo tak zaszalała, to co będzie teraz? - zastanawiałam się na głos.

Blake objął dłońmi moją twarz i lekko mnie pocałował.

- Nie martw się o siedzenie Polly tylko o siebie, kochanie. Obiecuję ci, że po nocy poślubnej nie usiądziesz przez tydzień – puścił do mnie oczko, a kciukiem lewej dłoni pogładził mój policzek.

- To wyzwanie, Panie Blake? - zapytałam z udawaną powagą.

- Obietnica, przyszła pani Blake – odpowiedział od razu. - Gotowa wyjść za mnie?

Przygryzłam wargę i spojrzałam w jego oczy, które nie wyrażały nic innego, prócz nieograniczonej miłości i uwielbienia.

- Gotowa. Zróbmy to.

Zróbmy to dzisiaj.

***

Zrobiliśmy to. Było pięknie.

Alex zgromadził wszystkich moich bliskich. Kościół tonął w kwiatach, a moja Betty szła z dumą przede mną i moją mamą (tak dokładnie, chciałam, żeby mama Rose zaprowadziła mnie do ołtarza) i sypała płatkami jasnych róż z koszyczka, który trzymała w ręku.

Rodzina Alexandra przyjęła mnie bardzo miło. Od razu dogadałam się z siostrami, a ojciec zachowywał uprzejmy dystans.

Nie spodziewałam się, że jeszcze raz spotkam tego pseudo adwokata, który zajmował się moją mamą, ale i on się pojawił.

- Mówiłem, że zobaczymy się na ślubie – odezwał się do mnie, gdy tańczyłam z nim jeden z tańców. Całą noc nadskakiwał nad swoją żoną. Musiałam przyznać, że Amelia była bardzo piękna i miła, a ten jej Oliver świata poza nią nie widział. Myślałam, że gorzej zareaguję na widok kobiety w ciąży, jednak pani Lee ujęła mnie życzliwą osobowością tak szybko, że smuciłam się tylko trochę. Nawet zebrałam się na odwagę, żeby zapytać o płeć dziecka.

Podobno miał być chłopiec.

Udawałam, iż nie widziałam, jak w połowie imprezy Polly i Deacon zniknęli. Życzyłam im w duchu dużo szczęścia i dobrej zabawy. Na pewno nie będą się nudzić.

Tej samej nocy wylecieliśmy w podróż poślubną. Puszek został pod opieką pracowników w domu Alexa, do którego miałam się wprowadzić zaraz po naszym powrocie.

- To było szalone, wiesz? - odezwałam się do mojego mężczyzny, gdy znajdowaliśmy się wysoko w chmurach i lecieliśmy w nieznanym mi kierunku. Mój... mąż (jak to brzmiało!) nie chciał zdradzić mi, gdzie mnie porywał. Swoją drogą, coś za bardzo polubił te porwania...

- Jak cała nasza znajomość, kochanie. To wszystko było szalone już od pierwszej chwili – potwierdził delikatnie całując mnie po włosach.

 - Zobacz, że wszystko jest tak naprawdę wynikiem pomyłki Polly, bo to ona wysłała mi złe zdjęcie. Gdyby nie to, to nie porwałabym ciebie z tego motelu...

- A ja pewnie zostałbym ofiarą zamachowców, bo przecież byłbym w tym cholernym pokoju – przytaknął.

- Za to ja zapewne w tym momencie nie siedziałabym w samolocie tylko w więzieniu, bo nigdy nie pozwoliłabym Curtisowi skrzywdzić moją Betty i sama próbowałabym ją ochronić. Za wszelką cenę – zamilkłam na chwilę. - To wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdyby nie ta jedna pomyłka...

– Wiesz co?

- Co?

- Jest wspaniale. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. To była najlepsza pomyłka w całym moim życiu – uścisnął mnie mocniej.  

Musiałam przyznać mu rację.

Od samego początku było oryginalnie, ale to nie znaczyło, że gorzej. Było po naszemu.

Byłam pewna, że teraz będzie jeszcze lepiej, bo mamy siebie.

Będzie idealnie.

KONIEC

Dobry wieczór :) Mamy to! Koniec historii Alexa i Emi :)  341 stron, 137502 słowa, 858291 znaków :) Uff... 

Mam nadzieję, że mimo trudnych tematów ta historia przyniosła Wam choć trochę radości :) 

Teraz... skupię się na Ayleen i bliźniaczkach :) Do zobaczenia pod innymi opowiadaniami 😁

* "W jego rękach" - historia w klimacie mafijnym :) 18+

* "Hope and Holly" - totalnie high school vibe w tomie 1 i 2 (16+), w 3 kategoria wiekowa zmienia się na 18+, bo dziewczyny szaleją 😁

Jeśli jeszcze ktoś nie czytał, to zachęcam do zapoznania się z "Kim jesteś?", póki jeszcze jest w całości na moim profilu :) W kwietniu książka wyjdzie drukiem :D 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro