•Rozdział 6•
•Pov: Timothee•
Po lekcji wychowawczej była matematyka. To mój ulubiony przedmiot więc nie stresowałem się tak jak inni. Pani od matematyki była dla mnie bardzo miła i zawsze miałem dobre oceny z matematyki.
Usiadłem do ławki i wyciągnąłem książki i zeszyt.
Pani zapisała temat.
-Dzień dobry dzieci, jak pamiętacie dziś będziemy robić zadania z cyrklem, więc mam nadzieje, że wszyscy go mają.- powiedziała pani Bożenka.
Dobrze, że pamiętałem o tym co mówiła pani i mam cyrkiel. Zacząłem pisać temat gdy odezwał się do mnie Karl.
-Ej, masz drugi cyrkiel, bo zapomniałem swojego..- powiedział z lekkim stresem.
-Yyy, tak m-mam.
Gdy wyciągnąłem cyrkiel Karl mi się uważnie przyglądał.
-Proszę...- podałem mu cyrkiel. Gdy brał go ode mnie delikatnie dotknął mojej ręki. Lecz jednak szybko zabrał rękę i zarumienił się tak samo jak ja.
-Y, dzięki.- rzucił szybko a ja wróciłem do przepisywania tematu.
Lekcja minęła nam spokojnie poza tym że, Karl co jakiś czas na mnie zerkał. Wszyscy wyszliśmy na przerwę.
-O Tim, co do wycieczki to może będziemy mieć pokój we czwórkę ja,ty,Osmund i Peter.- powiedział do mnie Olaf gdy byliśmy już na korytarzu.
-No bardzo chętnie.- uśmiechnąłem się do przyjaciela.
-No nie wiem, pani mówiła że po ostatniej wycieczce nie chce żebyśmy mieli razem pokój.- odezwał się Peter.
-O Jezu, już nie będziemy wyrzucać petard przez okno.- powiedział Osmund.
-No właśnie.- potwierdził Olaf.
-Może uda nam się ją wyprosić o to jak myślicie?- zapytał Peter.
-Tak zapytamy się jej.
Gdy moi przyjaciele rozmawiali o wycieczce ja myślałem o tylko jednej osobie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro