jebut z nieba B)
( ja )
Minęło parę dni od kiedy Lucy i Kira poznały Roda i Erie. Udało się jej nawet z nimi zaprzyjaźnić. Lucy zaprzestała pracy w gazecie i zaczęła pracować w barze w gildii Tartaoeus.
Jak się potem okazało Eria i Rode uczęszczali do tej GILDII
Dołączamy do Lucy gdy jest jej 2 dzień w nowej pracy
( Pr Lucy )
Stałam przy barze czyszcząc jedną ze szklanek i rozmyślając nad tym co się ostatnio wydarzyło.
≈Perspektywa≈
Szłam właśnie do domu po męczącym dniu w nowej gildii
Oficjalnie do niej nie dołączyłam ale miałam to w planach.
Obawiałam się jednak tego z powodu tego co się działo w fairy Tail.
Zatrzymałam się słysząc za sobą jakiś szmer
Wzdrygnełam się na samą myśl że ktoś może za mną iść..
Syknęłam zaciskając zęby i się odwróciłam. Nikogo tam nie było
A przynajmniej tak mi się zdawało.
Poczułam silny uścisk na swoim prawym ramieniu. Bez namysłu chwyciłam za swój bicz.- KIM JESTEŚ?!?
Wżasnęłam do mojego napastnika.
Na co on się lekko uśmiechnął.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- A jak myślisz?
- huh?
Wyprostowałam się nadal trzymając bicz w ręku i rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie przygrywając wargę.
Widocznie go tym wkurzył bo zacisnoł zęby aż mała strużka krwi spłynęła z jego wargi.
Zaczął biec w moją strona a ja uruchomiłam mój " gwiezdny bicz„ ( zapomniałam jak to się nazywało a nie mam internetu. Jak coś to w następnej części to poprawie)
Przeciwnik rzucił we mnie jakimś nożem który na moje nieszczęście trafił mnie w prawe udo
-TSAAAA!!!
Napastnik się na mnie rzucił przewracając nas na ziemię przez co znalazłam się w jeszcze gorszej pozycji.
Poczułam silne uderzenie z tyłu mojej głowy i zdałam sobie sprawę z tego że uderzyłam głową o ziemię.
Nagle poczułam niewiarygodną ulgę bo coś przestało naciskać na moją klatkę piersiową.
Kątem oka zobaczyłam Erie trzymającego mojego napastnika w powietrzu za kołnierz.
- Lucy...
Obruciłam głowę i zobaczyłam Roda biegnącego w moją stronę
- Lucy...
Podniósł moją głowę na co nie prostestowałam. Miałam za mało siły żeby nawet coś powiedzieć...
≈ Teraźniejszość ≈
Po moim ciele przebiegł dreszcz który nie dawał mi spokoju od paru dni.
Chciałam stać się samodzielna..móc się sama obronić. Nawet nie chciałam myśleć co by się stało gdyby nie pojawił się Eria..
Postanowiłam że bendę próbować uczyć się nowej magii. Ale nie wiem jakiej... Chciała bym żeby była orginalna..nie przewidywalna...inna...
(???) - LUCY!!!
Lucy - o witaj Asi mogę ci jakoś pomóc?
To jest Ejsi :3 mała blondynka z tatuażem na ręku w kształcie skrzydeł. Posługiwała się magią przemiany materii...czy coś tenteges.. działała ona tak że może dowolną rzecz zmienić w broń. Jest odrobinę wyższa od Wendy . I ma przenikliwe brylantowe oczy.
Ma na sobie żółtą sukienkę do kolan i czarny bezrękawnik. Bardzo ją lubię pomimo że potrafi być złośliwa
Ejsi - dawaj mi jakąś misję
Lucy - misje?
Ejsi - aha
Lucy - coś kąkretnego?
Ejsi - nic ale chcę rzebym mogła coś na spokojnie rozwalić - powiedziała z łobuzerskim uśmieszkiem puszczając mi oczko. Westchnęłam odkładając szklankę i podchodząc do tablicy ogłoszeń. Wydawało mi się to dziwne..
W Fairy Tail każdy mógł sobie misję wybierać samemu a tu może to robić tylko jedna osoba czyli ja...i Kira
Spojrzałam z ukosa na stolik przy którym siedziała. Uśmiechała się i rozmawiała z innymi członkami gildii. Od razu podbiła ich serca i stała się ich maskotką.
Odwróciłam głowę patrząc na tablice ogłoszeń i zwróciłam uwagę na ogłoszenie z prośbą o zabicie demona.
Zerknęłam na Ejsi która była widocznie podekscytowana i uśmiechnęłam się pod nosem skierowując się w stronę blatu.
Lucy - to dla ciebie.
Powiedziałam podając jej kartkę na którą spojrzała z determinacją. W jej oczach pojawiły się charakterystyczne iskierki.
Ejsi - DZIĘKI LUCY!!!
Krzyknęła wstając z krzszesła.
Ejsi - POWODZENIA W NAUCE NOWEJ MAGII
przyjęła przy drzwiach idąc tyłem..
Czekaj...ERIA JEJ POWIEDZIAŁ?!?!
Posłałam mu mordercze spojrzenie a on odwzajemnił to tylko jednym z jego najszczerszych uśmiechów na co na mojej twarzy natychmiastowo pojawiły się rumieńce.
Co nie mogło obejść się bez jego uwagi
Położyłam ręce na blacie się uśmiechając.
≈ nie jestem pewna czy jej moc będzie wystarczająca żeby zabić demona....
Lucy - TO JEST TO!!
Wszyscy obecni w gildii się dziwnie na mnie spojrzeli a na moich ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
Chwiciłam kurtkę która leżała na krześle i zaczęłam ją ubierać w biegu.
Lucy - CHODŹ KIRA!!!
Krzyknęłam z radością w głośnie przez co na jej pyszczku pojawiła się determinacja.
Kira - AYEEE
Odkrzykneła mi wznosząc się w powietrze i dolatując do mojego tępa.
Otworzyłam z kopniaka drzwi gildii wychodząc na zewnątrz.
Kira - co się stało Lucy?
Zapytała mnie kotka gdy przebiegliśmy właśnie koło naszego mieszkania
Lucy - już wiem jakiej magi będę się uczyć.
Powiedziałam z widoczną radością na mojej twarzy i posłałam jej jeden z najcieplejszych uśmiechów jakie umiałam. Kira tylko
Zrobiła zrezygnowaną minke i razem z buta wbiłyśmy do biblioteki.
Weszłam do środka i zaczęłam biec w kierunku ksiąg magicznych.
Wbiegłam do alejki od A - G i zaczęłam szukać po półkach. Szukałam w 24 książkach.
I nic B)
Nagle poczułam silne uderzenie z tyłu głowy.
Syknełam chwytając się za miejsce bólu.
Obruciłam się żeby zobaczyć kto jest moim napastnikiem.
Gdy zobaczyłam że to książka zrobiło mi się trochę głupio.
Podniosłam ja patrząc na tył
" Demoniczna magia „
Czy to przypadek że książka której szukałam dosłownie spadła mi z nieba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro