JEBANI STALKERZY!!
obudziłam sie rano cała przymulona. otworzyłam lekko powieke i zobaczyłam erie leżącego do mnie przodem ale tradycyjnie tulącego sie do mnie. Uśmiechnełam sie mimo wolnie i położyłam mu ręke na głowie i zaczełam głaskać te jego puchate czarne kudły. głaskałam go tak kilka pare ładnych minut zanim łaskawie otworzył lekko te granatowe oczy. uśmiehcnełam sie do niego a on zrobił zadziorną mine. wzdrugnełam sie lekko.
złapał mnie za talie i przeżucił tak że na nim leżałam pod nim. od razu zaczełam sie cała rumienić .
- dzień dobry kochanie~
- CZŁOWIEKU ILE TY WAŻYSZ?!? - chwyt powietrza - ODDYCHAĆ NIE MOGE!!-
Chlopak nadioł policzki i znowu nas obrócił tak że to ja leżałam na nim
- POWIETRZE STĄSKNIŁAM SIE!! - nabierałam go łapczywie
- nie przesadzaj - pocałował mnie w czoło
- PŁUCA MI ZMIAŻGZYŁEŚ!! ( jak kolwiek to sie pisze XD )
- popułaś nastrój - naburmuszył sie
- a ty mi płuca - zaśmiałam sie
od mnie tylko pocałował i wtólił sie we mnie.. a bradziej w moje ramie. zarumieniłam sie lekko .
- kocham cie..- szepnełam wtulając sie w niego
- ja ciebie też - odszepną
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- A MYŚLAŁAM ŻE DO CZEGOŚ DOJDZIE!!
tak sie przestraszyłam że spadłam z Eri uderzjąc o dno namiotu. spojrzłam wkurwion, zarumieniona i zmartwiona za razem. zobaczyłam Erze Roda i Kire wychylających sie za wejścia do namiotu
- JEBANI STALKERZY!!- pojawiła sie kołomnie aura wkórwu a oni powoli i roztropnie sie ulotnili. spojrzałam biorąc chwyt powietrza i patrząc już spokojniej na Erie.
.
.
.
.
.
.
- NIECH ERLU SIE SPEŁNI!! -
do namiotu wbiła Erza i złapała mnie za kark wbijając w usta chłopaka. po czym sobie jagby nigdy nic wybiegła z namiotu krzycząc nazwe naszego shipu.
.
.
.
.
.
- erza...SZYKUJ SWÓJ GRUB!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro