Śpiąca królewna (26 lipca 2020)
Obudziła się w obcym pokoju, obolała i z poczuciem, że w głowie ma mnóstwo rozbitego szkła. Kiedy usiadła na łóżku, usłyszała, jak strzelają jej kości. Rozejrzała się po nieznanym pomieszczeniu, czując, jak ogarnia ją coraz większe przerażenie.
Była w ślubnej sukience, miała niezmyty makijaż i rozczochrane włosy, a raczej to, co pozostało ze starannie ułożonej fryzury. Część loków uwolniła się z koka i zwisała smętnie, połyskując dekoracyjnymi kamyczkami. Z lustra na drzwiach szafy patrzyła na nią kobieta, która miała za sobą trudną noc. Wyglądała jak skacowana imprezowiczka marząca o tym, żeby wejść pod prysznic.
Siedziała i zastanawiała się, co powinna zrobić. Nie miała pojęcia, gdzie jest ani jak się tu znalazła. Nie wiedziała, co czeka za drzwiami i jak powinna zareagować, kiedy spotka... kogokolwiek. Nie wiedziała nawet, która jest godzina.
Podciągnęła sukienkę i z ulgą zobaczyła, że ma na sobie majtki. Nie pamiętała nic od momentu powrotu do koleżanek oraz Koteckiego. Ze wszystkich sił próbowała się skupić i przywołać ostatnie wspomnienie. Ujrzała twarz Maksa, a później w jej myślach była już tylko biała plama.
Przypomniały jej się wszystkie dokumenty o seryjnych zabójcach, włącznie z tymi, którzy lubili dręczyć ofiary przed odebraniem im życia. Przełknęła ślinę, sięgając do klamki, głęboko odetchnęła i otworzyła drzwi.
Nie była w mieszkaniu, lecz w domu. Kiedy wyszła z sypialni, ujrzała schody prowadzące na dół. Powoli nimi zeszła, a wtedy znowu się rozejrzała. Stała przed salonem, obok znajdowała się duża kuchnia, drzwi do łazienki i jakiegoś pomieszczenia. Po drugiej stronie ciągnął się korytarz, ale jej uwagę przykuło coś innego.
W salonie, wygodnie rozłożony na kanapie, siedział mężczyzna, którego rozpoznała od razu. Na jej widok zatrzymał grę i zsunął z głowy słuchawki.
– Śpiąca królewna w końcu się obudziła – rzekł pogodnie. – Myślałem, że będę musiał ci pomóc. A wiesz, jak się budzi śpiącą królewnę.
– W oryginalnej baśni książę wcale jej nie pocałował! – palnęła, zanim zdążyła pomyśleć. – Obudziły ją bóle porodowe.
– To ja znam inną wersję – odparł zaskoczony. – No ale nic, mam nadzieję, że się wyspałaś.
Zachęcił ją gestem, żeby usiadła koło niego, ale zrobiła tylko kilka kroków.
– Maks, jak się tu znalazłam?
– Zgarnąłem cię i jesteś. – Zrobiła taką minę, że spoważniał. – A tak naprawdę to cię uratowałem.
– Nic nie pamiętam – wyznała z przestrachem. – Tylko to, że z tobą rozmawiam, potem już nic.
– Wygląda na to, że ktoś ci czegoś dosypał. Gadałaś ze mną i nagle cię rąbnęło, a jak się do mnie przyssałaś, nie mogłem cię odkleić.
Osłupiała otworzyła usta, ale nie była w stanie nic wydusić.
– Serio – ciągnął niewzruszony. – Nikt mnie tak nie wymacał. Obciągnęłabyś mi na środku sali, gdybym cię nie powstrzymał.
– Nie wierzę. – Pokręciła głową. – Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Pigułka tak nie działa!
– Serio? – powtórzył kpiąco. – Nie słyszałaś, że może podkręcić libido? Będziesz taka mokra, że nikomu nie wmówisz, że tego nie chciałaś.
Już miała zapytać, skąd to wie, ale ugryzła się w język. Zdała sobie sprawę, w jakim jest położeniu – w obcym domu, u mężczyzny, który poświęcił sporo czasu, żeby zdobyć informacje na jej temat. Pojawiał się w tych samych miejscach co ona i to jego twarz zapamiętała jako ostatnią, zanim zaczęło działać GHB. Nie miała pojęcia, czy może mu ufać, a jej podejrzliwość rosła z każdym zdaniem, które wypowiadał.
„Nikomu nie wmówisz, że tego nie chciałaś."
– Opowiesz, jak to się stało? – starała się brzmieć neutralnie.
– Kiedy cię złapało, zaczęłaś się lepić, gadać, że pięknie pachnę, a ręce tak ci latały... Uwiesiłaś mi się na szyi i wtedy przyszła ta babka od Koteckiego czy jak mu tam. Rozzłościła się, bo mnie całowałaś, a on na to patrzył. Zawołała jakichś typów i obiecała, że się tobą zajmą. No ale wtedy wkraczam ja! – Uśmiechnął się zwycięsko. – Mówię, że zabieram cię do domu, bo widzę, co się dzieje. Próbowała przestraszyć mnie tymi karkami, ale powiedziałem, kim jestem i jakie mam zasięgi. Ostrzegłem, że narobię tyle szumu, że się zesrają. Wezwę policję, wezmą cię na badania, wykryją pigułkę, a wtedy pogadamy inaczej. Odpuściła, ale widać było, że chuj ją strzela! Zadzwoniłem po taksówkę i pojechaliśmy do mnie.
Jagoda słuchała wstrząśnięta. Oddychała płytko, jakby nie mogła nabrać więcej powietrza. Głowa rozbolała ją jeszcze bardziej i czuła, jak drżą jej nogi. Chciała usiąść, ale dalej nie ufała Maksowi, więc oparła się o pokrytą cegłami ścianę.
– Co potem? – zapytała zrozpaczona. – Co było potem, kiedy tu dotarliśmy?
– Nie zapytasz, co było przedtem? – Podniosła na niego oczy, a wtedy uniósł wymownie kącik ust. – W taksówce? Musiałem przy złotówie obiecać, że w domu porządnie cię zerżnę, bobyś nie odpuściła. Wiem, że mam fajnego, ale to już była przesada!
„Stalker, manipulant, a do tego gwałciciel!"
– Cokolwiek robiłam, nie byłam świadoma – oznajmiła ostrożnie. – To były reakcje mojego ciała.
– Mówiłaś, że nie spałaś z nikim, odkąd wróciłaś do Polski. Trzy lata! Nie dziwne, że tak cię ciągnie do fiuta. – Przyjrzał się jej wnikliwie. – Nie wydaje mi się, żebyś miała problem ze znalezieniem faceta. No to czemu tyle czasu bez seksu?
Popatrzyła na niego spanikowana.
– Co jeszcze ci mówiłam?
– W sumie tyle. Byłaś za granicą, a odkąd tu jesteś, nie poszłaś z nikim do łóżka. Mówiłaś, że od razu ci się spodobałem i często o mnie myślisz. – Urwał na moment, zaatakowany pewną myślą. – Za granicą kogoś miałaś? Bo w to, że nie lubisz penisów, w życiu nie uwierzę.
– Może jestem dziewicą konsekrowaną i oddałam się Jezusowi – burknęła.
– Jak na dziewicę konsekrowaną masz zadziwiająco zręczne paluszki. Jeszcze jedno... W życiu się tyle nie nacałowałem!
„Gwałciciel!", pomyślała, coraz bardziej przerażona. „Jestem w domu gwałciciela!"
– Co mi zrobiłeś, kiedy tu przyjechaliśmy?
– Pytasz, czy cię przeleciałem?
– To ma inną nazwę.
– Nie przeleciałem... ani nie zrobiłem nic innego. W taksówce ostro się całowaliśmy, pakowałaś mi rękę do spodni, a ja chciałem, żebyś to robiła. Żebyś robiła dużo więcej!
– Skoro po pigułce rośnie libido, pewnie robiłabym tak każdemu – wtrąciła słabym głosem.
Wpatrywał się w nią zdumiony.
– Tam było pełno ludzi, a kleiłaś się tylko do mnie... – Zmarszczył brwi. – Skoro ci się podobam i chciałaś seksu, to też byłby gwałt?
– Moje ciało chciało, ale ja nie. Pamiętasz, co mówiłam na tarasie?
– Aż za dobrze! – prychnął.
– A jednak skorzystałeś z okazji.
– Nie, bo w domu zobaczyłem, jakie masz oczy i to mnie otrzeźwiło. Nie byłaś sobą. Zaprowadziłem cię do sypialni, przykryłem kocem, a kiedy zajrzałem, już spałaś.
– Zajrzałeś... po co?
– Żeby zobaczyć, czy wszystko w porządku. A wcześniej... – Zarumienił się i uciekł spojrzeniem w bok. – W każdym razie cię nie dotknąłem. Spałaś bezpieczna, z dala ode mnie.
– A wcześniej co?
– Musiałem sobie zwalić – wyznał prosto z mostu. – Bobym nie zasnął.
– A gdybym nie spała? – ciągnęła czerwona jak burak. – Co by wtedy było?
– Nic by nie było! Nie po to zwaliłem, żeby dobierać się do naćpanej laski. Chcę, żebyś pamiętała, jaki jestem w łóżku.
– No to teraz... Bardzo ci dziękuję za pomoc, ale... pozwolisz mi wyjść?
Maks osłupiał. Podszedł do niej, a kiedy wyraźnie się spięła, zatrzymał się w pół kroku.
– Ty mi w ogóle nie wierzysz! – oburzył się. – Myślisz, że ci to zrobiłem!
– Nie twierdzę, że nie wierzę, po prostu... chciałabym już iść do domu. Nie chcę ci przeszkadzać, poza tym mam sporo pracy... i w ogóle.
Zauważył, jak zerka w stronę stojącego na stole kubka, więc przeszedł do kuchni i przyniósł pełną szklankę. Odebrała ją z nieśmiałym uśmiechem, ale nie podniosła do ust, tylko przekręcała ją w dłoniach.
– Ja pierdolę! – warknął.
Wyjął z lodówki sok, podszedł do Jagody i na jej oczach, ostentacyjnie, otwieraczem pozbył się kapsla.
– Mam się napić pierwszy? – rzucił prowokacyjnie.
– Już nigdy nie wypiję niczego, co nie było otwierane przy mnie. – Zignorowała jego ton, oddała mu szklankę, po czym z błogością upiła duży łyk. – Dziękuję – mruknęła zawstydzona. Znowu się napiła, a potem odezwała: – Naprawdę będę się już zbierać.
Patrzył na nią w taki sposób, że poczuła się nieswojo.
– Masz klucze? Pieniądze na taksówkę? Zamierzasz iść z buta przez miasto w tym stroju?
Uświadomiła sobie, że nie ma torebki. I rzeczywiście wygląda dziwnie w swojej kreacji, może o prostym kroju, lecz bez wątpienia ślubnej.
– Moja torebka! – zawołała, ale zaraz odetchnęła z ulgą. – Musi być w hotelu. Miałyśmy specjalne pomieszczenie, żeby się przebrać i zostawić ciuchy. Na pewno dalej tam jest.
– Dlatego nie odwiozłem cię do twojego mieszkania – mruknął. – Musiałbym zostawić cię pod blokiem, a wtedy... Każdy by skorzystał z takiej okazji.
Wyszedł z salonu, a kiedy wrócił, podał jej swój telefon.
– Może się upewnisz, czy mają twoje rzeczy?
Zaskoczona odłożyła sok i zrobiła to, co proponował. Pracownica recepcji wyjaśniła, że wszystko na nią czeka, więc rozłączyła się nieco spokojniejsza. Nieco, bo wciąż przebywała w domu mężczyzny, którego intencji nie umiała rozszyfrować. Ból głowy nie ustawał, podobnie jak ból mięśni, ale zdecydowanie gorsza była amnezja.
Twarz Maksa, następnie pustka.
Wielka biała plama.
– Zejdziesz do mnie?
Kiedy rozmawiała z recepcjonistką, zszedł do piwnicy i teraz wołał do niej z miejsca, którego nie mogła dojrzeć ze szczytu schodów.
„Stalker, manipulant, gwałciciel, a do tego psychopata!"
– Nie wątpię, że masz tam pudełko pełne szczeniaków, ale zostanę tutaj.
Po chwili ciszy odezwał się urażonym głosem:
– Mam tu resztki niesprzedanych serii z mojego sklepu. Chodź i wybierz sobie coś na przebranie.
– Dziękuję, wybierz za mnie – odparła uprzejmie.
Pojawił się przy schodach i zadarł głowę.
– Myślisz, że czemu chcę, żebyś tu zeszła?
– Nic nie myślę. Noszę rozmiar M.
Parsknął coś pod nosem i zniknął. Kiedy wszedł na górę, wręczył jej dwie zafoliowane paczki.
– Tam jest łazienka. – Wskazał ręką drzwi. – Możesz się przebrać, wykąpać... cokolwiek.
Podziękowała cicho i zamknęła się w pomieszczeniu. Zdziwił się, gdy wyszła po paru minutach, a ją zdziwiło, że cały czas stał obok drzwi. Nerwowo ściskała w ręku zapakowaną w folię sukienkę. Szare dresowe spodnie i czarna bluzka z krótkim rękawem leżały na niej całkiem dobrze. Poza małym logo widocznym na lewej piersi oraz nogawce ubranie nie miało innych wzorów.
– Pasuje – skwitowała, nie patrząc na niego. – Zapłacę ci za to... kiedy odzyskam kartę.
Przyglądał się kamyczkom, które połyskiwały w długich rozpuszczonych włosach. Zrobił krok w jej stronę, a wtedy drgnęła. Oderwał oczy od ozdób i wbił je w pobladłą twarz Jagody.
– Ty się mnie boisz?
– Nie! – zawołała szybko. – Ale... chciałabym już wyjść. Wypuścisz mnie?
Podszedł bliżej, na co zareagowała przylgnięciem do ściany. Zamarła, kiedy podniósł rękę, żeby delikatnie wyplątać z jej włosów jeden kamyczek. Podrzucił go w dłoni, wycofał się i przeszedł do salonu. Usłyszała, jak zamawia przez telefon taksówkę.
– Jak myślisz? – spytał, kiedy skończył. – Zdążę cię zamordować i zawlec do piwnicy, zanim przyjedzie, czy to za duże ryzyko?
– Za duże ryzyko – odpowiedziała spod drzwi wyjściowych. – Poza tym zachlapałbyś sobie te drogie mebelki.
– Będziesz tam stała, dopóki nie zadzwoni?
– Jeśli nie masz nic przeciwko.
Tak właśnie spędzili kilka minut do momentu, aż zadzwonił domofon. Maks wstał, podszedł do Jagody i wręczył jej stuzłotowy banknot.
– To za dużo – bąknęła.
– A może za mało? – W brązowych oczach był lód. – Sorry, nie mam w domu więcej gotówki.
Otworzył drzwi i stanął z wyczekującą miną. Pomyślała, że właśnie próbował ją obrazić, ale nie miała zamiaru analizować, czy mu się udało. Powoli prześlizgnęła się obok, nie spuszczając z niego wzroku, pożegnała się i prawie pędem pobiegła do bramki. Popatrzyła na Maksa dopiero, kiedy znalazła się w taksówce. Podała kierowcy adres hotelu i opadła na siedzenie.
Wciąż stał w drzwiach. Czuła na sobie jego rozczarowane spojrzenie, dopóki samochód nie zniknął spod domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro