Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śpiąca królewna (26 lipca 2020)

Obudziła się w obcym pokoju, obolała i z poczuciem, że w głowie ma mnóstwo rozbitego szkła. Kiedy usiadła na łóżku, usłyszała, jak strzelają jej kości. Rozejrzała się po nieznanym pomieszczeniu, czując, jak ogarnia ją coraz większe przerażenie.

Była w ślubnej sukience, miała niezmyty makijaż i rozczochrane włosy, a raczej to, co pozostało ze starannie ułożonej fryzury. Część loków uwolniła się z koka i zwisała smętnie, połyskując dekoracyjnymi kamyczkami. Z lustra na drzwiach szafy patrzyła na nią kobieta, która miała za sobą trudną noc. Wyglądała jak skacowana imprezowiczka marząca o tym, żeby wejść pod prysznic.

Siedziała i zastanawiała się, co powinna zrobić. Nie miała pojęcia, gdzie jest ani jak się tu znalazła. Nie wiedziała, co czeka za drzwiami i jak powinna zareagować, kiedy spotka... kogokolwiek. Nie wiedziała nawet, która jest godzina.

Podciągnęła sukienkę i z ulgą zobaczyła, że ma na sobie majtki. Nie pamiętała nic od momentu powrotu do koleżanek oraz Koteckiego. Ze wszystkich sił próbowała się skupić i przywołać ostatnie wspomnienie. Ujrzała twarz Maksa, a później w jej myślach była już tylko biała plama.

Przypomniały jej się wszystkie dokumenty o seryjnych zabójcach, włącznie z tymi, którzy lubili dręczyć ofiary przed odebraniem im życia. Przełknęła ślinę, sięgając do klamki, głęboko odetchnęła i otworzyła drzwi.

Nie była w mieszkaniu, lecz w domu. Kiedy wyszła z sypialni, ujrzała schody prowadzące na dół. Powoli nimi zeszła, a wtedy znowu się rozejrzała. Stała przed salonem, obok znajdowała się duża kuchnia, drzwi do łazienki i jakiegoś pomieszczenia. Po drugiej stronie ciągnął się korytarz, ale jej uwagę przykuło coś innego.

W salonie, wygodnie rozłożony na kanapie, siedział mężczyzna, którego rozpoznała od razu. Na jej widok zatrzymał grę i zsunął z głowy słuchawki.

– Śpiąca królewna w końcu się obudziła – rzekł pogodnie. – Myślałem, że będę musiał ci pomóc. A wiesz, jak się budzi śpiącą królewnę.

– W oryginalnej baśni książę wcale jej nie pocałował! – palnęła, zanim zdążyła pomyśleć. – Obudziły ją bóle porodowe.

– To ja znam inną wersję – odparł zaskoczony. – No ale nic, mam nadzieję, że się wyspałaś.

Zachęcił ją gestem, żeby usiadła koło niego, ale zrobiła tylko kilka kroków.

– Maks, jak się tu znalazłam?

– Zgarnąłem cię i jesteś. – Zrobiła taką minę, że spoważniał. – A tak naprawdę to cię uratowałem.

– Nic nie pamiętam – wyznała z przestrachem. – Tylko to, że z tobą rozmawiam, potem już nic.

– Wygląda na to, że ktoś ci czegoś dosypał. Gadałaś ze mną i nagle cię rąbnęło, a jak się do mnie przyssałaś, nie mogłem cię odkleić.

Osłupiała otworzyła usta, ale nie była w stanie nic wydusić.

– Serio – ciągnął niewzruszony. – Nikt mnie tak nie wymacał. Obciągnęłabyś mi na środku sali, gdybym cię nie powstrzymał.

– Nie wierzę. – Pokręciła głową. – Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Pigułka tak nie działa!

– Serio? – powtórzył kpiąco. – Nie słyszałaś, że może podkręcić libido? Będziesz taka mokra, że nikomu nie wmówisz, że tego nie chciałaś.

Już miała zapytać, skąd to wie, ale ugryzła się w język. Zdała sobie sprawę, w jakim jest położeniu – w obcym domu, u mężczyzny, który poświęcił sporo czasu, żeby zdobyć informacje na jej temat. Pojawiał się w tych samych miejscach co ona i to jego twarz zapamiętała jako ostatnią, zanim zaczęło działać GHB. Nie miała pojęcia, czy może mu ufać, a jej podejrzliwość rosła z każdym zdaniem, które wypowiadał.

„Nikomu nie wmówisz, że tego nie chciałaś."

– Opowiesz, jak to się stało? – starała się brzmieć neutralnie.

– Kiedy cię złapało, zaczęłaś się lepić, gadać, że pięknie pachnę, a ręce tak ci latały... Uwiesiłaś mi się na szyi i wtedy przyszła ta babka od Koteckiego czy jak mu tam. Rozzłościła się, bo mnie całowałaś, a on na to patrzył. Zawołała jakichś typów i obiecała, że się tobą zajmą. No ale wtedy wkraczam ja! – Uśmiechnął się zwycięsko. – Mówię, że zabieram cię do domu, bo widzę, co się dzieje. Próbowała przestraszyć mnie tymi karkami, ale powiedziałem, kim jestem i jakie mam zasięgi. Ostrzegłem, że narobię tyle szumu, że się zesrają. Wezwę policję, wezmą cię na badania, wykryją pigułkę, a wtedy pogadamy inaczej. Odpuściła, ale widać było, że chuj ją strzela! Zadzwoniłem po taksówkę i pojechaliśmy do mnie.

Jagoda słuchała wstrząśnięta. Oddychała płytko, jakby nie mogła nabrać więcej powietrza. Głowa rozbolała ją jeszcze bardziej i czuła, jak drżą jej nogi. Chciała usiąść, ale dalej nie ufała Maksowi, więc oparła się o pokrytą cegłami ścianę.

– Co potem? – zapytała zrozpaczona. – Co było potem, kiedy tu dotarliśmy?

– Nie zapytasz, co było przedtem? – Podniosła na niego oczy, a wtedy uniósł wymownie kącik ust. – W taksówce? Musiałem przy złotówie obiecać, że w domu porządnie cię zerżnę, bobyś nie odpuściła. Wiem, że mam fajnego, ale to już była przesada!

„Stalker, manipulant, a do tego gwałciciel!"

– Cokolwiek robiłam, nie byłam świadoma – oznajmiła ostrożnie. – To były reakcje mojego ciała.

– Mówiłaś, że nie spałaś z nikim, odkąd wróciłaś do Polski. Trzy lata! Nie dziwne, że tak cię ciągnie do fiuta. – Przyjrzał się jej wnikliwie. – Nie wydaje mi się, żebyś miała problem ze znalezieniem faceta. No to czemu tyle czasu bez seksu?

Popatrzyła na niego spanikowana.

– Co jeszcze ci mówiłam?

– W sumie tyle. Byłaś za granicą, a odkąd tu jesteś, nie poszłaś z nikim do łóżka. Mówiłaś, że od razu ci się spodobałem i często o mnie myślisz. – Urwał na moment, zaatakowany pewną myślą. – Za granicą kogoś miałaś? Bo w to, że nie lubisz penisów, w życiu nie uwierzę.

– Może jestem dziewicą konsekrowaną i oddałam się Jezusowi – burknęła.

– Jak na dziewicę konsekrowaną masz zadziwiająco zręczne paluszki. Jeszcze jedno... W życiu się tyle nie nacałowałem!

„Gwałciciel!", pomyślała, coraz bardziej przerażona. „Jestem w domu gwałciciela!"

– Co mi zrobiłeś, kiedy tu przyjechaliśmy?

– Pytasz, czy cię przeleciałem?

– To ma inną nazwę.

– Nie przeleciałem... ani nie zrobiłem nic innego. W taksówce ostro się całowaliśmy, pakowałaś mi rękę do spodni, a ja chciałem, żebyś to robiła. Żebyś robiła dużo więcej!

– Skoro po pigułce rośnie libido, pewnie robiłabym tak każdemu – wtrąciła słabym głosem.

Wpatrywał się w nią zdumiony.

– Tam było pełno ludzi, a kleiłaś się tylko do mnie... – Zmarszczył brwi. – Skoro ci się podobam i chciałaś seksu, to też byłby gwałt?

– Moje ciało chciało, ale ja nie. Pamiętasz, co mówiłam na tarasie?

– Aż za dobrze! – prychnął.

– A jednak skorzystałeś z okazji.

– Nie, bo w domu zobaczyłem, jakie masz oczy i to mnie otrzeźwiło. Nie byłaś sobą. Zaprowadziłem cię do sypialni, przykryłem kocem, a kiedy zajrzałem, już spałaś.

– Zajrzałeś... po co?

– Żeby zobaczyć, czy wszystko w porządku. A wcześniej... – Zarumienił się i uciekł spojrzeniem w bok. – W każdym razie cię nie dotknąłem. Spałaś bezpieczna, z dala ode mnie.

– A wcześniej co?

– Musiałem sobie zwalić – wyznał prosto z mostu. – Bobym nie zasnął.

– A gdybym nie spała? – ciągnęła czerwona jak burak. – Co by wtedy było?

– Nic by nie było! Nie po to zwaliłem, żeby dobierać się do naćpanej laski. Chcę, żebyś pamiętała, jaki jestem w łóżku.

– No to teraz... Bardzo ci dziękuję za pomoc, ale... pozwolisz mi wyjść?

Maks osłupiał. Podszedł do niej, a kiedy wyraźnie się spięła, zatrzymał się w pół kroku.

– Ty mi w ogóle nie wierzysz! – oburzył się. – Myślisz, że ci to zrobiłem!

– Nie twierdzę, że nie wierzę, po prostu... chciałabym już iść do domu. Nie chcę ci przeszkadzać, poza tym mam sporo pracy... i w ogóle.

Zauważył, jak zerka w stronę stojącego na stole kubka, więc przeszedł do kuchni i przyniósł pełną szklankę. Odebrała ją z nieśmiałym uśmiechem, ale nie podniosła do ust, tylko przekręcała ją w dłoniach.

– Ja pierdolę! – warknął.

Wyjął z lodówki sok, podszedł do Jagody i na jej oczach, ostentacyjnie, otwieraczem pozbył się kapsla.

– Mam się napić pierwszy? – rzucił prowokacyjnie.

– Już nigdy nie wypiję niczego, co nie było otwierane przy mnie. – Zignorowała jego ton, oddała mu szklankę, po czym z błogością upiła duży łyk. – Dziękuję – mruknęła zawstydzona. Znowu się napiła, a potem odezwała: – Naprawdę będę się już zbierać.

Patrzył na nią w taki sposób, że poczuła się nieswojo.

– Masz klucze? Pieniądze na taksówkę? Zamierzasz iść z buta przez miasto w tym stroju?

Uświadomiła sobie, że nie ma torebki. I rzeczywiście wygląda dziwnie w swojej kreacji, może o prostym kroju, lecz bez wątpienia ślubnej.

– Moja torebka! – zawołała, ale zaraz odetchnęła z ulgą. – Musi być w hotelu. Miałyśmy specjalne pomieszczenie, żeby się przebrać i zostawić ciuchy. Na pewno dalej tam jest.

– Dlatego nie odwiozłem cię do twojego mieszkania – mruknął. – Musiałbym zostawić cię pod blokiem, a wtedy... Każdy by skorzystał z takiej okazji.

Wyszedł z salonu, a kiedy wrócił, podał jej swój telefon.

– Może się upewnisz, czy mają twoje rzeczy?

Zaskoczona odłożyła sok i zrobiła to, co proponował. Pracownica recepcji wyjaśniła, że wszystko na nią czeka, więc rozłączyła się nieco spokojniejsza. Nieco, bo wciąż przebywała w domu mężczyzny, którego intencji nie umiała rozszyfrować. Ból głowy nie ustawał, podobnie jak ból mięśni, ale zdecydowanie gorsza była amnezja.

Twarz Maksa, następnie pustka.

Wielka biała plama.

– Zejdziesz do mnie?

Kiedy rozmawiała z recepcjonistką, zszedł do piwnicy i teraz wołał do niej z miejsca, którego nie mogła dojrzeć ze szczytu schodów.

„Stalker, manipulant, gwałciciel, a do tego psychopata!"

– Nie wątpię, że masz tam pudełko pełne szczeniaków, ale zostanę tutaj.

Po chwili ciszy odezwał się urażonym głosem:

– Mam tu resztki niesprzedanych serii z mojego sklepu. Chodź i wybierz sobie coś na przebranie.

– Dziękuję, wybierz za mnie – odparła uprzejmie.

Pojawił się przy schodach i zadarł głowę.

– Myślisz, że czemu chcę, żebyś tu zeszła?

– Nic nie myślę. Noszę rozmiar M.

Parsknął coś pod nosem i zniknął. Kiedy wszedł na górę, wręczył jej dwie zafoliowane paczki.

– Tam jest łazienka. – Wskazał ręką drzwi. – Możesz się przebrać, wykąpać... cokolwiek.

Podziękowała cicho i zamknęła się w pomieszczeniu. Zdziwił się, gdy wyszła po paru minutach, a ją zdziwiło, że cały czas stał obok drzwi. Nerwowo ściskała w ręku zapakowaną w folię sukienkę. Szare dresowe spodnie i czarna bluzka z krótkim rękawem leżały na niej całkiem dobrze. Poza małym logo widocznym na lewej piersi oraz nogawce ubranie nie miało innych wzorów.

– Pasuje – skwitowała, nie patrząc na niego. – Zapłacę ci za to... kiedy odzyskam kartę.

Przyglądał się kamyczkom, które połyskiwały w długich rozpuszczonych włosach. Zrobił krok w jej stronę, a wtedy drgnęła. Oderwał oczy od ozdób i wbił je w pobladłą twarz Jagody.

– Ty się mnie boisz?

– Nie! – zawołała szybko. – Ale... chciałabym już wyjść. Wypuścisz mnie?

Podszedł bliżej, na co zareagowała przylgnięciem do ściany. Zamarła, kiedy podniósł rękę, żeby delikatnie wyplątać z jej włosów jeden kamyczek. Podrzucił go w dłoni, wycofał się i przeszedł do salonu. Usłyszała, jak zamawia przez telefon taksówkę.

– Jak myślisz? – spytał, kiedy skończył. – Zdążę cię zamordować i zawlec do piwnicy, zanim przyjedzie, czy to za duże ryzyko?

– Za duże ryzyko – odpowiedziała spod drzwi wyjściowych. – Poza tym zachlapałbyś sobie te drogie mebelki.

– Będziesz tam stała, dopóki nie zadzwoni?

– Jeśli nie masz nic przeciwko.

Tak właśnie spędzili kilka minut do momentu, aż zadzwonił domofon. Maks wstał, podszedł do Jagody i wręczył jej stuzłotowy banknot.

– To za dużo – bąknęła.

– A może za mało? – W brązowych oczach był lód. – Sorry, nie mam w domu więcej gotówki.

Otworzył drzwi i stanął z wyczekującą miną. Pomyślała, że właśnie próbował ją obrazić, ale nie miała zamiaru analizować, czy mu się udało. Powoli prześlizgnęła się obok, nie spuszczając z niego wzroku, pożegnała się i prawie pędem pobiegła do bramki. Popatrzyła na Maksa dopiero, kiedy znalazła się w taksówce. Podała kierowcy adres hotelu i opadła na siedzenie.

Wciąż stał w drzwiach. Czuła na sobie jego rozczarowane spojrzenie, dopóki samochód nie zniknął spod domu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro