Randka (1 sierpnia 2020)
Stała w drzwiach i zafascynowana gapiła się na niego.
– Tak, wiem. – Uśmiechnął się wyrozumiale. – Ty też ładnie wyglądasz.
Skrzywiła się z niesmakiem.
– Jak ty to robisz, że co byś nie powiedział, psujesz cały efekt?
– O co ci chodzi? – Zrobił niewinną minę. – Przecież cię pochwaliłem. Wpuścisz mnie w końcu? Głodny jestem.
Zaprosiła go gestem do środka i zamknęła drzwi. Wszedł, rozejrzał się po wnętrzu, a kiedy pokierowała go do salonu, rzucił ze zdziwieniem w głosie:
– Nie wiem, czego się spodziewałem, ale czegoś innego.
– Nie odpowiadam za gust właściciela – mruknęła i przeszła do aneksu kuchennego.
– To nie twoje? – Pokręciła głową, a wtedy dodał: – Byłaś za granicą, myślałem...
– Nie wyjechałam do pracy, po prostu żyłam tam.
– Miałaś kogoś? – Kiedy potwierdziła, ciągnął: – A teraz...
– A teraz jestem tutaj. – Pokazała pomieszczenie. – W wynajmowanym mieszkaniu urządzonym nie w twoim guście. Jak określiła to moja siostra, sama jak kołek w obcym mieście. Anyway... – Otworzyła piekarnik, wydobyła z gorącego wnętrza szklane naczynie z apetycznie pachnącą zawartością i ustawiła je na blacie wyspy. – Dawno nikogo nie karmiłam, nie wiem, ile się nakłada... – wykonała kilka nerwowych ruchów, jakby obrysowywała jego sylwetkę – takiemu facetowi.
– Nałóż mi tyle co tobie. Nie wiem, czy to dobre, a nie chcę być nieuprzejmy.
Sapnęła nad potrawą.
– W pewnym sensie chyba doceniam twoją szczerość. Chociaż nazwałabym ją inaczej.
– Jasne – odparł pogodnie. – Co to w ogóle jest?
– Wegetariańska lazania.
Nałożyła porcje na talerze, zaniosła do salonu, a potem wróciła po napoje. Już miała zachęcić go do zajęcia miejsca przy stoliku, gdy zauważyła, że mężczyzna trzyma coś w ręku. Osłupiała wpatrywała się w przedmiot, który jej podał.
– Gdzie to znalazłeś?
– Zapytaj raczej, gdzie to znaleźliśmy. Szukaliśmy z Choumem, chłopaki też pomagali, bo faktycznie ciężko było kupić. Wygrzebaliśmy ją w piątym antykwariacie.
– Nie musiałeś! – Zdumiona obracała w dłoniach egzemplarz Niesamowitej Słowiańszczyzny. – Nie sądziłam, że w ogóle zwrócisz uwagę na tytuł.
– Nie chciałem podpadać jeszcze bardziej, w końcu zniszczyłem własność biblioteki. Ale ją odkupiłem, więc... – popatrzył na nią tak, że z zachwytu przestała na chwilę oddychać – może będziesz dla mnie chociaż trochę milsza.
– Chociaż trochę. – Zakłopotana odłożyła książkę na stolik. – Zawsze jestem miła, chyba że akurat ktoś mnie stalkuje.
Zamiast odpowiedzieć, sięgnął po widelec i spróbował lazanii.
– Całkiem dobre!
– Dziękuję, sama kupowałam.
– Myślałem, że skoro ci zależy, będziesz chciała zrobić na mnie wrażenie i specjalnie coś ugotujesz.
– Właśnie dlatego to kupiłam.
– Bo ci nie zależy?
– Żeby zrobić wrażenie. Kiepsko gotuję.
Przesunęła wzrokiem z ust Maksa na klatkę piersiową, a potem niżej. Zanim zorientowała się, że wpatruje się w jego krocze zdecydowanie zbyt długo, było już za późno.
– Wiem, o czym myślisz – usłyszała kpiący głos. – Jeśli będziesz niegrzeczna, może ci na to pozwolę.
Prychnęła, ale nie miała pojęcia, jak miałaby się bronić, skoro została przyłapana na gorącym uczynku. Zjadła kawałek lazanii, marząc o tym, żeby nie wracał do tematu.
– Zanim przejdziemy do ciekawszych rzeczy – zrobił wymowną minę – możemy trochę pogadać.
– Jestem za! – wtrąciła szybko, żeby go ubiec. – O mnie wiesz już chyba wszystko, chętnie posłucham czegoś o tobie.
Przyjrzał się jej z boku, cały czas z tą samą miną, która ją peszyła. W końcu uśmiechnął się i zaczął opowiadać o swoim kanale na YouTubie, o siedzibie Hunter House, w której nagrywa i montuje filmy razem z chłopakami. Przeszedł do najnowszego projektu, gdy zauważył, że Jagoda je i słucha go uprzejmie, ale bez zbytniego zainteresowania.
– Nudzę cię? – zapytał urażony.
– Nie... – Zawahała się, ale zdecydowała na szczerość: – Może trochę. Wtedy na tarasie byłam zła, ale mówiłam prawdę. Hunter mnie nie obchodzi, ani jego sława, ani tym bardziej kasa. – Zobaczyła, jak tężeje mu twarz. – Ale chętnie poznam Maksa.
– Wtedy w hotelu uratował cię Hunter! – Chłodny ton sprawił, że odruchowo się wyprostowała. – Zwykły facet pewnie dostałby łomot od tych karków. Maksa by wywalili, ale Hunter się nie dał.
– Doceniam twoje zasięgi, co nie zmienia faktu, że mi to nie imponuje. Nie dam ci suba na YouTubie ani nie zaobserwuję cię na fejsie.
– A na Instagramie i TikToku? – mruknął. – Mam jeszcze Twittera i streamuję w paru miejscach.
– To nie dla mnie. Wchodzę na Facebooka raz na kilka tygodni, a wrzucam coś jeszcze rzadziej. Fajne fotki mam w portfolio i to mi wystarczy. – Spochmurniała. – Teraz i tak żadna agencja ich nie zechce. Szefowa obiecała mi to po imprezie.
Maks spojrzał na nią zaintrygowany, więc streściła mu ostatnią rozmowę z Iloną. Nie przerywał, jedynie co jakiś czas dopytywał o jakiś szczegół.
– Nikt nic nie zrobi, ja też nic nie zrobię, ona wygrała – podsumowała. – Na szczęście uratowałam cnotę i dostałam pieniądze. Aż dziwne, że nie kombinowali, a bałam się, że nie zapłacą.
– Twoją cnotę ja uratowałem, nie zapominaj o tym.
– To prawda. – Popatrzyła na niego poważnie, aż przestał jeść. – To prawda, Maks. Gdyby nie ty, obudziłabym się bez ubrania u Koteckiego, zgwałcona przez dwóch facetów tak jak Sylwia. Ona twierdzi, że to nie był gwałt, bo sama tam poszła. I wiedziała, po co. Cytując za tobą, nikomu nie wmówi, że tego nie chciała.
– Nie o to mi chodziło! – burknął. – Czemu nie pójdzie na policję?
– Na policję? – Roześmiała się gorzko. – Policja już pokazała, jak pomaga obywatelom. Pamiętam relacje ze strajku przedsiębiorców, trzymanie ludzi w kordonie i niepozwalanie wyjść, traktowanie gazem i rozwożenie po komisariatach pod Warszawą. Sylwia pytała, czy dam jej gwarancję, że zostanie przez tych ludzi potraktowana z szacunkiem, nie jak dziwka. Że nie będą jej pytać, w co była ubrana albo czy piła. Jak się zachowywała. Czy nie prowokowała. Czy faktycznie nie chciała, a skoro nie, czemu z nim wyszła. Czy wie, że może zniszczyć mu życie. A później to samo w sądzie. Pytała, czy mogę jej to zagwarantować. – Westchnęła ciężko. – A ja nie mogłam.
W milczeniu dziobał widelcem w resztkach lazanii. Nie wiedziała, czy analizuje jej słowa, czy buja w obłokach, ale kiedy zamilkła, odłożył widelec i delikatnie ujął ją za rękę.
– Nie wiem, co powiedzieć poza tym, że mi przykro. – Gładził kciukiem jej dłoń. – Cholernie mi przykro.
Posiedzieli w milczeniu, trzymając się za ręce, aż oprzytomniała i poprosiła:
– Zmieńmy temat na przyjemniejszy. Opowiedz coś o Maksie. O Maksie, nie o Hunterze.
Zastanowił się uczciwie, po czym zaczął, nieco onieśmielony:
– Jestem jedynakiem. Przeprowadziłem się tu z Katowic. Lubię pływać. Lubię podróżować, grać na komputerze... i lubię głaskanie po głowie.
Zamilkł zakłopotany, co ją rozczuliło. Teraz ona pogładziła go po dłoni, a wtedy odezwał się pewniejszym głosem:
– Teraz ty powiedz coś wstydliwego.
– Ja jestem nudna i mam nudne życie. – Uśmiechnęła się. – Pracuję w klubie fitness jako instruktorka tańca. Siedzę tu od trzech lat. Mam dwie siostry, jedna mieszka w Krakowie, a druga we Włoszech. Chciałabym kiedyś mieć psa. Lubię czytać. I to chyba tyle. Nie mam ciekawego hobby, wieczorami oglądam filmy albo seriale. Mówiłam, jestem nudna i mam nudne życie.
– Nie wydajesz się nudna. – Posłał jej dziwne spojrzenie. – Nieźle pokręcona, ale na pewno nie nudna. – Kiedy prychnęła, zlustrował ją wzrokiem z góry na dół. – Sporo jeszcze nie wiem, przynajmniej dwóch rzeczy.
– Hm?
– Po pierwsze, czy te guziczki to prawdziwe zatrzaski, czy dekoracje?
Zarumieniona zerknęła na rząd zatrzasków, który biegł od dekoltu aż po sam dół jej kwiecistej czerwonej sukienki.
– Po drugie, dlaczego nie spałaś z nikim od trzech lat?
– Nie pytasz o to, czy byłam w związku, czy się z kimś spotykałam, tylko o seks – zauważyła z przekąsem. – To jest najważniejsze?
– Nie brakuje ci tego?
– Nie brakuje mi orgazmów. – Uniosła dłoń i pomachała palcami. – Ktoś niedawno mówił, że mam zręczne paluszki.
Wyraz twarzy Maksa zmienił się tak gwałtownie, że wstrzymała oddech. Głód w brązowych oczach wywołał u niej podskórne mrowienie i szybsze bicie serca. Ten mężczyzna działał na nią w sposób, który jednocześnie ją niepokoił i bardzo, ale to bardzo się jej podobał.
– Często się tak bawisz? – spytał cicho.
– Kiedy tylko mam ochotę. – Sięgnęła po sok i wypiła kilka dużych łyków, przypatrując mu się spod rzęs. – I jak mam ochotę.
– Nie wolałabyś z facetem?
– To dla was seks równa się orgazm, u nas jest inaczej. Z facetem byłoby miło, ale nie mam żadnej gwarancji, że mnie zadowoli. A sama ze sobą zawsze mam frajdę, więc... – Wzruszyła ramionami. – Fajnie byłoby się do kogoś przytulić, ale nie poznałam nikogo, z kim chciałabym to robić. Masz Tindera? – Kiwnął głową, więc ciągnęła: – Jak filtrujesz wyszukiwanie? – Patrzyła, jak Maks otwiera ze zdziwienia usta. – Widzisz, w życiu byśmy się tam nie spotkali.
– Nigdy wcześniej o tym nie myślałem! – stwierdził zaskoczony. – Widełki mam ustawione do dwudziestu dwóch lat. Nie trafiłbym na ciebie, a byłaś pod nosem.
– Skasowałam konto, bo wyskakiwały mi same dziadki. I to roszczeniowe, tak jak ci w realu. Zaczęłam mówić, że jestem mężatką, a nie noszę obrączki, bo przeszkadza przy ćwiczeniach. Singielka, która nie chce się umówić, zasługuje na zwyzywanie od dziwek, ale mężatka to co innego. Inny facet zaznaczył mnie jak pies latarnię.
Maks słuchał jej z coraz bardziej zmarszczonym czołem.
– Serio przez trzy lata nie spotkałaś nikogo, kto by ci się spodobał?
– Spodobało mi się paru facetów, ale albo byli zajęci, albo niezainteresowani. A ci, co coś chcieli... byli dziwni. Poznaję mnóstwo ludzi, ale co z tego? Powinnam być zdesperowana i brać, co bozia daje, przynajmniej według mojej matki. Ale nie jestem. Całkiem dobrze żyje mi się samej.
– Ja nie jestem zajęty, za to bardzo zainteresowany – zauważył z uśmiechem. – I podobam ci się! – Kiedy nie reagowała, spoważniał. – Ciągle myślę o tym, co mi robiłaś. Podejrzewałem, że jesteś lesbijką albo oziębła, ale w taksówce pokazałaś, że daleko ci do oziębłości.
– Jeśli przed tobą nie klękam, muszę być lesbijką? – burknęła. – Nie bierzesz pod uwagę, że możesz się komuś nie spodobać?
– Popatrz na mnie – odparł ironicznie. – I pomyśl o tym, co było w taksówce.
– Nie pamiętam!
– Racja. – Zafrasował się. – W każdym razie wyszło szydło z worka. Teraz siedzisz i udajesz niewinną, ale wiem, co ci chodzi po głowie.
Poirytowana wstała i podeszła do biurka zmienić muzykę, ale bardziej zależało jej na zwiększeniu między nimi dystansu. Poszedł za nią, odsunął nadąsaną Jagodę od laptopa i sam wpisał tytuł. Rozległy się pierwsze nuty piosenki, którą dobrze znała.
– Rolling Stonesi? – zapytała, wciąż naburmuszona.
– Leciało w radiu, kiedy mnie całowałaś.
– A włączyłeś to po to, żeby...
Przyciągnął ją do siebie i pocałował tak, że kompletnie straciła głowę. Kiedy odzyskała rozum, odsunęła się od niego, z trudem łapiąc oddech. Drżały jej nogi, a serce waliło tak mocno, że była pewna, że Maks je słyszy.
– Strasznie wbijasz mi się w brzuch!
– Taaak... – Uśmiechnął się dwuznacznie. – Mam wiele zalet, w tym jedną bardzo dużą.
– Nigdy nie spotkałam równie próżnego faceta – wymamrotała gniewnie.
Znowu chciał ją pocałować, ale go powstrzymała.
– Ja tak nie chcę – oznajmiła. – Chciałabym cię najpierw poznać.
– Ja też chcę cię poznać. Ale najpierw od tej strony.
– A ja tak nie chcę!
Odeszła od Maksa i przycupnęła na kanapie. Oboje ciężko oddychali, a on dodatkowo miał erekcję, wyraźnie odznaczającą się pod materiałem spodni. Starała się na nią nie patrzeć, choć nie było to łatwe.
– Myślę tylko o tym – wyznał. – Moglibyśmy się pospotykać, zjeść parę kolacji, pójść do kina albo gdzieś pojechać. Ale jestem szczery, myślę tylko o tym, żeby się z tobą przespać. Nie dałbym rady czekać, strasznie bym się przy tobie męczył.
„Zaliczy i kopnie w dupę", pomyślała z rozgoryczeniem.
– Trzeba to przyznać, jesteś szczery.
– Oferuję ci seks. Sporo dobrego seksu.
– Raczej nie ty oceniasz, czy seks z tobą jest dobry – wycedziła. – Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam.
– Robisz to samo co wtedy, a nie jesteś na prochach. Chcesz, żebym cię tak dotykał i całował. Dlaczego się opierasz?
– Jak to się kiedyś mawiało, ze mną trzeba chodzić. – Nie patrzyła na niego. – Szybkie numerki na pierwszej randce to nie dla mnie.
– Oferuję drugą i trzecią. I kolejne. Fajne towarzystwo i sporo przygód, a do tego mnóstwo seksu.
– Nie, dziękuję – powtórzyła, wciąż nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego.
Targały nią uczucia, których nie rozumiała. Spodziewała się rozczarowania postawą Maksa, tak otwarcie przyznającego, na co liczy, a ogarnął ją smutek. Była przekonana, że zaraz wyjdzie z mieszkania, pewien, że zmarnował czas. Zostanie sama, z płonącym podbrzuszem i świadomością, że nigdy więcej nie spojrzy w te piękne brązowe oczy. Nie poczuje miękkich ust, upartego języka oraz rąk, tak chętnie eksplorujących jej ciało. Podniecającego zapachu jego perfum. Dotyk Maksa obudził w niej coś, co spało przez lata. A może przez całe życie?
Rzeczywiście patrzył w stronę drzwi.
– Żałujesz? – Była coraz bardziej przygnębiona. – Że przyjechałeś na darmo?
– Nie na darmo – sprostował. – W końcu mogłem cię przytulić. I pocałować. Chcesz więcej tak samo jak ja, ale musisz zrobić ten jeden krok w moją stronę. Do niczego nie będę cię zmuszał.
– Ja tak nie chcę.
– Jasne! – Oderwał się od biurka. – Trudno mi się przy tobie skupić, zwłaszcza kiedy tak cię dotykałem. Wracam do domu, a ty żyj sobie dalej swoim nudnym, bezpiecznym życiem. Broń się przed uczuciami jak mimoza.
W ułamku sekundy przygnębienie zastąpiła złość. Jagoda podniosła się z kanapy z gniewną miną i podeszła za nim do drzwi.
– Nic o mnie nie wiesz! – warknęła, zanim podniosła rękę do zamka. – Nic nie wiesz, pretty boyu!
Nie zdążyła postawić kropki, gdy poczuła w ustach jego język, a na ciele gorące dłonie. Chciała go odepchnąć, a zamiast tego zanurzyła palce we włosach Maksa i przylgnęła do niego bardziej. Całowali się, jakby to był ostatni dzień przed upadkiem komety. To on pierwszy przerwał pieszczoty.
– Ten pocałunek zapamiętasz. – Pogładził ją po policzku. – Zrób krok w moją stronę albo zamknij za mną drzwi.
Kolana jej drżały, a w uszach dudniło pożądanie.
– Wybieram bramkę numer dwa – wydusiła w końcu.
W brązowych oczach pogasły iskierki.
– Nudne, bezpieczne życie i samotne wieczory z filmami? Skoro tak wolisz.
Wyszedł, a ona stała przy drzwiach, coraz bardziej zrozpaczona. Tak bardzo chciała, żeby został, żeby dalej całował ją tak zachłannie i patrzył na nią z takim żarem w źrenicach.
„Pozwól sobie na szczęście, nawet jeśli miałoby trwać tylko chwilę", przypomniała sobie własne słowa.
„Zaliczy i kopnie w dupę", odezwał się drugi głos.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro