Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przeprosiny (30 lipca 2020)

– Przepraszam bardzo, co pani tu robi?

Zaskoczona podniosła głowę znad książki. Czytanie pochłonęło ją do tego stopnia, że nie zauważyła, gdy brama, przy której siedziała, zaczęła się otwierać przed niebieskim volvo. Zanim auto wjechało na posesję, od strony pasażera wysiadła z niego elegancko ubrana kobieta. Podeszła do Jagody i wpatrzyła się w nią z marsem na czole.

– Co pani tu robi? – powtórzyła.

Jagoda zamknęła książkę i podniosła się z murku.

– Czekam właśnie... – urwała, bo dostrzegła piękny brązowy kolor oczu pod zmarszczonymi brwiami nieznajomej.

– Na mojego syna? – usłyszała. – Czy to nie przesada? Nie możecie dać mu spokoju nawet we własnym domu? Cały czas ktoś tu łazi!

– To nie tak! Ja nie jestem jego fanką. Chciałam tylko...

– Kto to jest? – Obok kobiety stanął kierowca volvo. – Czego pani chce?

„O proszę, siwy Maks", przemknęło przez głowę Jagody w przerwie między oburzeniem a rosnącą chęcią ucieczki.

– To jedna z tych – matka Maksa zwróciła się do męża, okraszając wypowiedź lekceważącym machnięciem ręki. – Waruje jak pies przy budzie. A raczej suka!

– Pani taka trochę starsza, nie? – zagaił. – Nie lepiej poszukać sobie towarzystwa w swoim wieku?

– Nie jestem fanką waszego syna! Nie jestem – Jagoda zrobiła palcami cudzysłów – jedną z tych.

– To po co pani tu przyszła?

„Chciałam zapytać, czy ma chwilę, żeby porozmawiać o Jezusie", w ostatnim momencie ugryzła się w język. Odpowiedziała, starając się zachować spokój:

– Moja siostrzenica jest jego fanką. Byłam w okolicy, pomyślałam, że załatwię jej autograf... Nieważne, teraz widzę, że to był błąd. Przepraszam, już mnie nie ma. Miłego dnia!

– I bardzo dobrze. Proszę się tu nie plątać!

Zacisnęła zęby i przyspieszyła. Czerwona z upokorzenia, z każdym krokiem coraz bardziej żałowała, że poszła za radą Marleny. Chciała jak najszybciej zniknąć z pola widzenia kobiety, której spojrzenie cały czas czuła na plecach.

Już miała przejść na drugą stronę ulicy, gdy usłyszała, że ktoś za nią biegnie. Odwróciła się i zdumiona zobaczyła Maksa. Zatrzymał się, odetchnął, a potem zapytał:

– Po co tu przyszłaś?

– Żeby cię przeprosić – bąknęła. – Przebadałam się i wyszło, że nic mi nie zrobiłeś... Że nikt mi nic nie zrobił.

– Powiedz coś, czego nie wiem – rzucił oschle.

Ze stresu spociły jej się dłonie, ale miała nadzieję, że nie widać po niej zdenerwowania. Przeniosła wzrok za Maksa, na chodnik przed bramą, gdzie wciąż stała nieruchoma figura w eleganckiej garsonce. Kobieta założyła ręce na piersi, co upodobniło ją do rzeźby przed starożytną świątynią. Brakowało tylko miecza, na którym mogłaby się opierać.

– Nasze mamusie by się dogadały – skwitowała cierpko Jagoda. – Ten sam vibe. – Spojrzała w oczy Maksa i porównała w myślach ich odcień z kolorem oczu jego matki. – Jak się z tego wytłumaczysz?

– Nie będę musiał. – Odebrał jej książkę, przekartkował pierwsze strony, a po znalezieniu wolnego miejsca zapisał coś wyjętym z kieszeni cienkopisem. Oddał ją z ironicznym uśmieszkiem i mruknął: – Nie ma zbyt dobrego wzroku, ale tyle dojrzy.

– Za bazgranie po kartkach powinien być osobny krąg w piekle. – Popatrzyła smętnie na numer telefonu, który jej zanotował. – Chciałam ją mieć, ale niekoniecznie za trzy stówy. Strasznie trudno to dostać nie za miliony monet. No nic, będę musiała odkupić egzemplarz bibliotece. – Wsunęła książkę pod pachę. – Przyszłam przeprosić za to, że tak cię wtedy potraktowałam. Ale nie miałam żadnego powodu, żeby ci wierzyć. Obudziłam się w obcym domu, na obcym łóżku i nic nie pamiętałam. Okazało się, że to twój dom, a wcześniej co rusz natykałam się albo na ciebie, albo na twoich kumpli. Śledzisz moją lokalizację, sprawdzasz, gdzie mieszkam, a po imprezie budzę się i jestem u ciebie... Wnioski nasunęły się same. – Milczał, więc ciągnęła, choć coraz bardziej niepewnie: – W każdym razie bardzo cię przepraszam. I jeszcze raz bardzo, ale to bardzo dziękuję za pomoc, naprawdę uratowałeś mi skórę. Nigdy ci tego nie zapomnę!

Wciąż milczał, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Atmosfera gęstniała, a gdy stała się nie do zniesienia, Jagoda odchrząknęła i odezwała się drżącym głosem:

– No, w sumie to tyle. Chciałam cię przeprosić i podziękować. Trzymaj się... i ten, cześć!

Ledwo uszła kilka kroków, usłyszała za sobą:

– To wszystko?

Czekała zdziwiona, aż Maks pokona dzielący ich dystans.

– Najpierw potraktowałaś mnie jak śmiecia, później jak gwałciciela. Teraz przychodzisz z przeprosinami i uciekasz.

– Nie uciekam! – obruszyła się. – Co mam jeszcze zrobić?

– Umów się ze mną.

– Co?

– Słyszałaś – odparł spokojnie. – Umów się ze mną i przeproś mnie lepiej. Coś wymyślisz.

– Za dużo sobie wyobrażasz, pretty boyu! – burknęła. – Nie jestem taka!

– Nie moja wina, że fantazjujesz o ściąganiu ze mnie ubrań. Możesz mi coś ugotować, poczytać, choćby tę książkę albo zrobić masaż stóp. Nie jestem taki łatwy, jak ci się wydaje.

Nie był pewien, czy zarumieniła się ze wstydu, czy złości, ale spodobało mu się, jak roziskrzyły się jej oczy.

– Bezczelny! – wymamrotała, bo nic lepszego nie przyszło jej do głowy. – Jesteś zwyczajnie bezczelny!

Wzruszył ramionami.

– Podaję na tacy rozwiązanie problemu. Na razie nie przyjmuję przeprosin, bo się nie postarałaś.

– Nie umówię się z tobą, bo jesteś za młody – powiedziała. – Albo, jak wolisz, ja jestem dla ciebie za stara.

– Uważam inaczej i wiem, że ty też. Kiedy namawiałaś laskę z Falli, żeby spotkała się z tym gościem od deskorolki, byłaś bardzo przekonująca.

– To co innego! – zawołała.

– Bo?

– Booo... – Gorączkowo szukała odpowiedniego argumentu. – Ona jest starsza od niego tylko osiem lat, a ja od ciebie trzynaście.

– Dwanaście!

– Poza tym on jest zwykłym chłopakiem, a ty gwiazdą. Śledzą każdy twój krok i... – posłała mu wymowne spojrzenie – ciągle podchodzą, żeby poprosić o fotkę. Nawet kiedy jesz. Na pewno nie umknie im takie spotkanie.

– Ano tak, ludzie będą gadali. – Podszedł bliżej i spojrzał na nią z góry. – Ona ma się nie przejmować, ale ciebie to nie dotyczy? Hipokrytka!

– To zupełnie inna sytuacja! – wybuchnęła. – U niej chodzi tylko o różnicę wieku, a ty jesteś na świeczniku. Ja się nie pcham na Pudelka, a pewnie bym tam trafiła. „Hm, kim jest tajemnicza dojrzała dama, którą przyłapaliśmy na kolacji z jednym z największym youtuberów w Polsce?" Ocenialiby nie tylko ciebie, ale i mnie. Nie wiem, czy mam na tyle silny charakter – dokończyła z goryczą.

– Aha. – Odsunął się od niej. – Wszystko jasne. Jesteś nie tylko hipokrytką, ale i tchórzem!

Poczuła się, jakby ją spoliczkował. Zamarła, jedynie wpatrywała się w niego z otwartymi ustami.

– Dlaczego mówisz mi takie rzeczy? – wydukała w końcu. – Nie rozumiesz, o co chodzi?

– Jesteś odważna tylko w gębie. Doradzasz innym, żeby cieszyli się chwilą, a sama bezpiecznie z boku i na dystans. Hipokrytka! – wycedził, mrużąc oczy. – I tchórz!

Odszedł, a ona patrzyła na jego plecy, zaciskając pięści. Otworzyła książkę i wyszarpała z torebki telefon, żeby szybko wystukać na nim kilka słów. Schowała urządzenie i czekała.

Maks dochodził już do bramy swojej posesji. Wyjął smartfon z kieszeni spodni, zatrzymał się po paru krokach, a potem spojrzał w stronę Jagody. Po chwili, która ciągnęła się jej w nieskończoność, kiwnął głową, po czym zniknął w bramie.

„Sobota o 18 u mnie. Znasz adres."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro