Czarna koszulka (11 września 2020)
Zaparkował przy ogródkach działkowych, opuścił fotele, a później ściągnął koszulkę i zaczął rozpinać pasek spodni. Wygodnie ułożona, przyglądała się z uśmieszkiem, jak zsuwa dżinsy oraz bokserki. Zdecydowanie był gotowy do dalszych działań.
– Jestem ci tutaj w ogóle potrzebna?
– Zastanawiam się, dlaczego wciąż masz na sobie majtki – odparł spokojnie i rozerwał opakowanie z prezerwatywą. Kiedy ją nałożył, spojrzał na Jagodę surowo. – Czekasz na coś?
– Sama nie wiem... – Udała, że się zastanawia. – Na grę wstępną? Parę czułych słówek? Chociaż jednego buziaka?
– Nie teraz – uciął. – W domu zrobię, co tylko będziesz chciała, ale teraz chcę ci wreszcie włożyć. Myślę o tym, odkąd wsiadłaś.
– Krótka piłka. – Uniosła biodra, żeby zdjąć bieliznę i rozchyliła uda, bo już się na niej układał. – Szczery do bólu!
– Żebyś wiedziała, że będzie krótka. – Zanim dokończył zdanie, poczuła go w środku. – Obstawiam góra pięć minut. Wieczorem ci to wynagrodzę, obiecuję!
– No ja myślę!
Przeliczył swoje siły. Ciężko oddychając, opadł na nią trzy minuty później.
– Naprawdę ci się chciało – mruknęła żartobliwie. – Nawet szyby nie zdążyły zaparować, a planowałam zrobić to, co Rose w Titaniku. – Przesunęła palcami po szkle.
– Będą zamazy! – Oderwał się od całowania jej szyi.
Powstrzymała prychnięcie, zamiast tego powtórzyła gest, ignorując oburzone mamrotanie tuż pod brodą.
– Przypomniała mi się scena z filmu Agent i pół. Taka komedia, durna, ale śmieszna. Facet chce zrobić na złość pewnemu dupkowi i „palcuje" mu szklane drzwi. Odbija te palce i odbija, ślini szyby, ociera się o nie pośladkami, a tamtego o mało krew nie zalewa. – Otuliła Maksa ramionami. – Tak mi się przypomniało, zupełnie bez powodu.
– Od palcowania ja tu jestem – podkreślił z naciskiem. – I nie chodzi o szyby. A tak w ogóle – podniósł głowę z obruszoną miną – to te nie zaparują. To jest mustang!
– Przepraszam, że śmiałam tak w ogóle pomyśleć. – Zacisnęła usta, żeby się nie roześmiać. – Wiesz, nad czym się zastanawiałam w trakcie?
– Mam nadzieję, że nie nad listą zakupów. Myślałaś o tym, jak ci ze mną bosko. Odkąd mogę go wkładać do końca, jest o wiele lepiej. Nie tylko mnie, no sama powiedz!
– Jest lepiej – przytaknęła. – Przynajmniej wyszło coś dobrego z tej upojnej nocy. Coś mi się tam poluzowało.
– „Poluzowało" to niezbyt dobre słowo, bo ciągle jesteś strasznie ciasna. No, nad czym się tak zastanawiałaś?
– Czy dałabym radę dotknąć stopami sufitu.
– Wybij to sobie ze swojej ślicznej główki! – prychnął. Po wycałowaniu ust, policzków oraz szyi Jagody zsunął się z jej ciała, pozbył prezerwatywy, a potem doprowadził do porządku ubranie. – Był seks, to teraz możemy jechać na zakupy.
– Kupisz mi dżinsy? – W odpowiedzi na jego zdziwienie uniosła zaczepnie brew. Kontynuowała podczas naciągania majtek na pośladki: – Jak kupisz mi dżinsy, to zrobię ci loda. Nie kojarzysz tego? Ale co ja się dziwię, miałeś dwanaście lat, kiedy to wyszło.
– Kolejny durny film? – spytał, jednocześnie podnosząc fotele. Włączył silnik i powoli wyjechał na główną drogę. – Nie mam czasu oglądać filmów. To mnie oglądają.
– No przecież! – Cmoknęła i przewróciła oczami.
– Jak chcesz, mogę ci kupić dżinsy, nie musisz mi za to obciągać. – Uśmiechnął się dwuznacznie. – Ale możesz.
– Dzięki, sama sobie coś kupię. W stare bikini jeszcze wejdę, potrzebuję właściwie tylko paru rzeczy.
– Kupimy ci coś do pływania – oświadczył stanowczo. – Wrócisz opalona, porządnie wybzykana i z nowymi skillami.
– Skąd wiesz, że się nauczę? Może jestem beztalenciem?
– Ja mam talent do uczenia, a że sam świetnie pływam... Nie ma innej opcji.
– Skromny jak zawsze!
Wieczorem czekał na nią w sypialni, coraz bardziej podniecony. Stanęła w progu w kuszącej pozie, następnie podeszła do łóżka, kołysząc biodrami. Obrzucił ją pożądliwym spojrzeniem i wyciągnął ręce, ale nie położyła się, tylko przysiadła obok niego na piętach. Po zsunięciu kołdry zabrała się za ostatnią przeszkodę, czyli bokserki. Pochyliła się nad członkiem, a kiedy ją powstrzymał, zerknęła na niego ze zmarszczonym czołem.
– Miałem ci coś wynagrodzić... – zaczął, ale przerwała mu z uśmiechem:
– Może dżinsów mi nie kupiłeś, ale za to chcę zapłacić. – Przesunęła dłońmi po czarnej jedwabnej koszulce, która idealnie układała się na jej figurze. – Takie są zasady.
– Nie wolałabyś... po mnie poskakać? – spytał i sam się zdziwił, jak się przy tym zawstydził.
– A i owszem, z wielką chęcią. – Wślizgnęła się na niego, ale gdy podał jej wyjętą z szuflady prezerwatywę, odłożyła czarny pakiecik z powrotem na miejsce. – Nie dzisiaj.
Z rosnącą radością patrzył, jak podciąga koszulkę, sięga do penisa i powoli się na niego nadziewa.
– Myślałem, że chcesz zaczekać do wtorku. – Zachwycony położył dłonie na jej biodrach. – I zrobimy to na tarasie albo przy basenie. – Milczał dłuższą chwilę, skupiony wyłącznie na przyjemności. W końcu udało mu się skoncentrować, więc wypalił bez namysłu: – Albo nie, mam lepszy pomysł! Może zdążylibyśmy się pokochać na plaży, zanim by się zupełnie ściemniło. Wiesz... – Kolejna próba wysiłku umysłowego zakończyła się niepowodzeniem. Zanim podjął następną, jedynie cicho pojękiwał. – Zachód słońca... wiatr od morza... i my na piasku.
– Chyba na kamieniach – poprawiła, nie przerywając ruchów. – Zachód słońca nie ucieknie, zwłaszcza że macie własny kawałek plaży.
– Oddzielony skałami od sąsiadów. – Przymknął oczy i się rozmarzył. Zacisnął palce na pośladkach Jagody, po czym wymruczał: – Możesz opalać się na golasa, a ja... co godzinę... będę smarował cię olejkiem. Oooch... albo co kwadrans.
– Lepiej co kwadrans – podpowiedziała, już lekko zadyszana.
– Okej, to co kwadrans.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro