Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czarna koszulka (11 września 2020)

Zaparkował przy ogródkach działkowych, opuścił fotele, a później ściągnął koszulkę i zaczął rozpinać pasek spodni. Wygodnie ułożona, przyglądała się z uśmieszkiem, jak zsuwa dżinsy oraz bokserki. Zdecydowanie był gotowy do dalszych działań.

– Jestem ci tutaj w ogóle potrzebna?

– Zastanawiam się, dlaczego wciąż masz na sobie majtki – odparł spokojnie i rozerwał opakowanie z prezerwatywą. Kiedy ją nałożył, spojrzał na Jagodę surowo. – Czekasz na coś?

– Sama nie wiem... – Udała, że się zastanawia. – Na grę wstępną? Parę czułych słówek? Chociaż jednego buziaka?

– Nie teraz – uciął. – W domu zrobię, co tylko będziesz chciała, ale teraz chcę ci wreszcie włożyć. Myślę o tym, odkąd wsiadłaś.

– Krótka piłka. – Uniosła biodra, żeby zdjąć bieliznę i rozchyliła uda, bo już się na niej układał. – Szczery do bólu!

– Żebyś wiedziała, że będzie krótka. – Zanim dokończył zdanie, poczuła go w środku. – Obstawiam góra pięć minut. Wieczorem ci to wynagrodzę, obiecuję!

– No ja myślę!

Przeliczył swoje siły. Ciężko oddychając, opadł na nią trzy minuty później.

– Naprawdę ci się chciało – mruknęła żartobliwie. – Nawet szyby nie zdążyły zaparować, a planowałam zrobić to, co Rose w Titaniku. – Przesunęła palcami po szkle.

– Będą zamazy! – Oderwał się od całowania jej szyi.

Powstrzymała prychnięcie, zamiast tego powtórzyła gest, ignorując oburzone mamrotanie tuż pod brodą.

– Przypomniała mi się scena z filmu Agent i pół. Taka komedia, durna, ale śmieszna. Facet chce zrobić na złość pewnemu dupkowi i „palcuje" mu szklane drzwi. Odbija te palce i odbija, ślini szyby, ociera się o nie pośladkami, a tamtego o mało krew nie zalewa. – Otuliła Maksa ramionami. – Tak mi się przypomniało, zupełnie bez powodu.

– Od palcowania ja tu jestem – podkreślił z naciskiem. – I nie chodzi o szyby. A tak w ogóle – podniósł głowę z obruszoną miną – to te nie zaparują. To jest mustang!

– Przepraszam, że śmiałam tak w ogóle pomyśleć. – Zacisnęła usta, żeby się nie roześmiać. – Wiesz, nad czym się zastanawiałam w trakcie?

– Mam nadzieję, że nie nad listą zakupów. Myślałaś o tym, jak ci ze mną bosko. Odkąd mogę go wkładać do końca, jest o wiele lepiej. Nie tylko mnie, no sama powiedz!

– Jest lepiej – przytaknęła. – Przynajmniej wyszło coś dobrego z tej upojnej nocy. Coś mi się tam poluzowało.

– „Poluzowało" to niezbyt dobre słowo, bo ciągle jesteś strasznie ciasna. No, nad czym się tak zastanawiałaś?

– Czy dałabym radę dotknąć stopami sufitu.

– Wybij to sobie ze swojej ślicznej główki! – prychnął. Po wycałowaniu ust, policzków oraz szyi Jagody zsunął się z jej ciała, pozbył prezerwatywy, a potem doprowadził do porządku ubranie. – Był seks, to teraz możemy jechać na zakupy.

– Kupisz mi dżinsy? – W odpowiedzi na jego zdziwienie uniosła zaczepnie brew. Kontynuowała podczas naciągania majtek na pośladki: – Jak kupisz mi dżinsy, to zrobię ci loda. Nie kojarzysz tego? Ale co ja się dziwię, miałeś dwanaście lat, kiedy to wyszło.

– Kolejny durny film? – spytał, jednocześnie podnosząc fotele. Włączył silnik i powoli wyjechał na główną drogę. – Nie mam czasu oglądać filmów. To mnie oglądają.

– No przecież! – Cmoknęła i przewróciła oczami.

– Jak chcesz, mogę ci kupić dżinsy, nie musisz mi za to obciągać. – Uśmiechnął się dwuznacznie. – Ale możesz.

– Dzięki, sama sobie coś kupię. W stare bikini jeszcze wejdę, potrzebuję właściwie tylko paru rzeczy.

– Kupimy ci coś do pływania – oświadczył stanowczo. – Wrócisz opalona, porządnie wybzykana i z nowymi skillami.

– Skąd wiesz, że się nauczę? Może jestem beztalenciem?

– Ja mam talent do uczenia, a że sam świetnie pływam... Nie ma innej opcji.

– Skromny jak zawsze!

Wieczorem czekał na nią w sypialni, coraz bardziej podniecony. Stanęła w progu w kuszącej pozie, następnie podeszła do łóżka, kołysząc biodrami. Obrzucił ją pożądliwym spojrzeniem i wyciągnął ręce, ale nie położyła się, tylko przysiadła obok niego na piętach. Po zsunięciu kołdry zabrała się za ostatnią przeszkodę, czyli bokserki. Pochyliła się nad członkiem, a kiedy ją powstrzymał, zerknęła na niego ze zmarszczonym czołem.

– Miałem ci coś wynagrodzić... – zaczął, ale przerwała mu z uśmiechem:

– Może dżinsów mi nie kupiłeś, ale za to chcę zapłacić. – Przesunęła dłońmi po czarnej jedwabnej koszulce, która idealnie układała się na jej figurze. – Takie są zasady.

– Nie wolałabyś... po mnie poskakać? – spytał i sam się zdziwił, jak się przy tym zawstydził.

– A i owszem, z wielką chęcią. – Wślizgnęła się na niego, ale gdy podał jej wyjętą z szuflady prezerwatywę, odłożyła czarny pakiecik z powrotem na miejsce. – Nie dzisiaj.

Z rosnącą radością patrzył, jak podciąga koszulkę, sięga do penisa i powoli się na niego nadziewa.

– Myślałem, że chcesz zaczekać do wtorku. – Zachwycony położył dłonie na jej biodrach. – I zrobimy to na tarasie albo przy basenie. – Milczał dłuższą chwilę, skupiony wyłącznie na przyjemności. W końcu udało mu się skoncentrować, więc wypalił bez namysłu: – Albo nie, mam lepszy pomysł! Może zdążylibyśmy się pokochać na plaży, zanim by się zupełnie ściemniło. Wiesz... – Kolejna próba wysiłku umysłowego zakończyła się niepowodzeniem. Zanim podjął następną, jedynie cicho pojękiwał. – Zachód słońca... wiatr od morza... i my na piasku.

– Chyba na kamieniach – poprawiła, nie przerywając ruchów. – Zachód słońca nie ucieknie, zwłaszcza że macie własny kawałek plaży.

– Oddzielony skałami od sąsiadów. – Przymknął oczy i się rozmarzył. Zacisnął palce na pośladkach Jagody, po czym wymruczał: – Możesz opalać się na golasa, a ja... co godzinę... będę smarował cię olejkiem. Oooch... albo co kwadrans.

– Lepiej co kwadrans – podpowiedziała, już lekko zadyszana.

– Okej, to co kwadrans.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro