Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wino (14-15 sierpnia 2020)

– Co ty tu robisz? – Zdziwiona patrzyła na Maksa, który z nonszalancką miną opierał się o mustanga. – Przecież nie umawialiśmy się dzisiaj.

– Strasznie się stęskniłem! – Wycałował Jagodę po całej twarzy. – Tak, pamiętam, że miałaś ciężki tydzień i zastępowałaś połowę zespołu. Jedziesz do mnie porządnie się wyspać. Przygotowałem zajebistą kolację... To znaczy zamówiłem. Później gorący prysznic, wskakujesz w swoją... To znaczy moją koszulkę i do spania. Jutro nowy dzień, możemy coś pokombinować, a dziś chcę po prostu zasnąć przy tobie.

– Ale...

– Ty nie chcesz? – spytał z rozczarowaną miną.

Biła się z myślami, walcząc jednocześnie ze zmęczeniem. Rzeczywiście miała za sobą kilka intensywnych dni wypełnionych pracą swoją oraz paru innych instruktorów. Sama zaproponowała im zastępstwo, ale w efekcie marzyła tylko o łóżku.

– Co jest na kolację? – zapytała nieufnie.

– Nie ma żadnych zwierząt. Zakodowałem już w głowie, że dla ciebie ryby to też mięso, tak że się nie martw.

– Dla mnie! – prychnęła, ale dała się zaprowadzić do samochodu. – Zobaczysz, że ci usnę, zanim dojedziemy.

– To cię wezmę na ręce jak świeżo poślubioną żonę. Chociaż nie gwarantuję, że dojdę do progu.

– Że niby dużo ważę?

– Jestem piękny, ale do Pudziana mi daleko.

Przekomarzali się tak całą drogę do domu Maksa. Jagoda była koszmarnie zmęczona, a jednocześnie cieszyła się, że spędzi z nim wieczór. Myślała już o chwili, w której położy się obok niego, a pierwszą rzeczą, jaką zobaczy po przebudzeniu, będzie jego twarz. Ta wizja od razu poprawiła jej humor.

Kolacja rzeczywiście była udana. Sam miał na talerzu najbardziej stereotypowy męski posiłek, jak to było możliwe, czyli ziemniaki, kotlet schabowy i surówkę. Z kolei na nią czekało danie z wegetariańskiej knajpki, do której planowała się wybrać, od kiedy się o niej dowiedziała. Gdzieś z tyłu głowy czuła wyrzuty sumienia, jakby zdradzała lokal Marleny, ale szybko przekonała samą siebie, że najważniejsze, że to wege, nieistotne skąd.

Popijali jedzenie znakomitym winem, a kiedy skończyli, z rozkoszą stanęła pod prysznicem. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo przeciążyła ciało dodatkowymi zajęciami. Do łóżka dotarła na automatycznym pilocie. Zasnęła w kilka minut, nie doczekawszy się Maksa, który utknął przy komputerze.

Otworzyła oczy o dziesiątej, wyspana i szczęśliwa. Musiał obudzić się niedługo przed nią, bo leżał z głową wspartą na dłoni i wpatrywał w nią z uśmiechem.

– Dobrze ci się spało? – zapytał i przysunął się, żeby ją pocałować.

– Cudownie!

Przeciągnęła się z błogością, a zaraz potem poczuła, że coś jest nie tak. Coś jest bardzo nie tak. Poderwała się gwałtownie, usiadła i z jękiem złapała za brzuch. Kiedy odrzuciła kołdrę, przerażona zobaczyła krew na udach oraz na prześcieradle.

– O kurwa! – zawołał Maks. – Nie sądziłem, że było aż tak ostro!

Jagoda wyskoczyła z łóżka, ale natychmiast zgięła się w pół. Obolała, przyciskała dłonie do podbrzusza.

– Co to znaczy, że było ostro? – zapytała ze łzami w oczach. – O co ci chodzi?

Stanął przed nią z pobladłymi policzkami.

– Kochaliśmy się w nocy.

– Co?! – krzyknęła wstrząśnięta. – Wiem, że spotykamy się tylko po to, ale mówiłam, że jestem zmęczona! Że nie mam siły! Nie mogę ci ufać! Nie mogę czuć się przy tobie bezpiecznie!

– Ale przecież chciałaś... – odparł niepewnie. – Nie robiłbym nic na siłę.

Kłębiło się w niej tyle emocji, że bała się ataku histerii. Pochlipując, pobiegła do łazienki, a tam weszła pod prysznic. Kiedy pojawiła się po kilkunastu minutach, struchlały Maks czekał przy drzwiach.

– Tym razem się umyłam – powiedziała cicho. – Nie bój się, nigdzie tego nie zgłoszę.

– Kurwa! – wybuchnął. – Myślisz, że tego się wystraszyłem? Boję się, że coś ci zrobiłem. Nie chciałem cię skrzywdzić.

– Wiem – odezwała się po chwili. – Spanikowałam. Wpadłam w szok, kiedy zaczęło boleć. I kiedy zobaczyłam krew. Jestem trochę poobcierana, czuję, jakbym miała zakwasy w środku, ale wygląda na to, że po prostu przyspieszyłeś mi okres.

Odetchnął z ulgą.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy. Nie chciałem zrobić ci krzywdy!

Podszedł bliżej, a kiedy nie zaoponowała ani się nie cofnęła, ostrożnie ją objął.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy. – Gładził ją po plecach. – Gdybym czuł, że coś jest nie tak, od razu bym przestał.

– Byłam półprzytomna, kiedy przyszedłeś – wyznała z nosem przy jego piersi. – Ze zmęczenia to wino walnęło mnie bardziej, niż przypuszczałam. – Podniosła głowę, żeby na niego popatrzeć. – Coś kojarzę, ale myślałam, że mi się tylko śniło.

– To nie był zwykły ostry seks – zaczął z wahaniem. Miał poczucie winy wypisane na twarzy. – Pocałowałaś mnie na dobranoc, kiedy się położyłem, ale potem... Myślałem, że napaliłaś się tak samo jak ja. Rzuciłem się na ciebie jak zwierzak, aż się dziwię, że łóżko wytrzymało! Ale tak jęczałaś, że nie przerywałem. Kompletnie straciłem nad sobą kontrolę! Gdybym czuł, że coś jest nie tak, od razu bym przestał – powtórzył z goryczą.

– A ja czuję, że zbliża się zapalenie pęcherza stulecia – oznajmiła. – Wracam do domu, zanim zacznę myśleć tylko o kiblu.

– Zostań tutaj! – poprosił. – Będę się tobą opiekował.

– Dzięki, ale wolę być u siebie. Kiedy mnie ostatnio dopadło, gorączkowałam chyba dwa dni. I praktycznie spałam w łazience.

– Tym bardziej nie powinnaś być sama.

– Odezwę się, gdyby działo się coś nie tak, ale serio wolę być sama. Zajrzę po drodze do apteki i zaszyję się w domu na resztę weekendu. Albo wezmę wolne na parę dni, jeśli nie przejdzie. – Nagle zamarła i pacnęła się w czoło. – Dziś piętnasty! Jaka apteka, przecież wszystko zamknięte! Jutro pewnie też.

– No to się zbieramy! – zadecydował.

Jego mina sugerowała, że nie będzie wdawał się w dyskusję. Poszedł do sypialni, a kiedy wrócił, trzymał w ręku ubrania.

– Daj mi pięć minut i jestem gotowy. Poszukaj w tym czasie apteki, jakaś musi być otwarta nawet w takie święto. Pojedziemy do niej, a później odwiozę cię do mieszkania i wpakuję pod kołdrę.

– Chyba na kibel – mruknęła.

– Gdzie tylko będziesz chciała. Aa, wiem, co ci się przyda. – Przeszedł do kuchni i zaczął wysuwać po kolei wszystkie szuflady. – O, jest!

Podał jej dwa opakowania sody oczyszczonej, po czym wyjął z dolnej szafki zgrzewkę wody.

– Mama sprzedała mi ten sposób. Trzeba pić dużo sody, a wtedy zmieni ci się... pH moczu, kwasowy odczyn czy coś takiego. No, w każdym razie nie będzie bolało przy sikaniu. Gdyby ci się skończyła, daj znać. Wykopię ją spod ziemi, ale ci przywiozę.

Kiedy rozstawali się w progu jej mieszkania, powiedział dobitnym tonem, otulając dłońmi policzki Jagody:

– Jeszcze jedno, nie spotykamy się tylko na seks. Udowodnię ci to!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro