W garażu (1 sierpnia 2020)
– Nie wiem, co robię! – obwieściła bezradnie. – Nie mam pojęcia!
Maks opierał się plecami o samochód, a Jagoda wyrównywała oddech po biegu z trzeciego piętra. Nie mogąc się doczekać na przyjazd kabiny, pokonała schody i wpadła na podziemny parking. Stali teraz naprzeciwko siebie bez uśmiechów, blisko, a zarazem bardzo daleko.
– Do niczego cię nie zmuszam. – Kiedy zmarszczyła brwi i zerknęła w stronę windy, zapytał: – I co, znowu się cofniesz jak mimoza? Znowu powiedziałem coś nie tak? Popatrzyłem nie tak?
– Chciałam... – zaczęła, coraz bardziej zarumieniona.
– No, co chciałaś?
– Chciałam... zaproponować ci drugi kawałek lazanii.
– Nie jestem głodny.
– Mam jeszcze wino i ciastka! – palnęła i pożałowała, że w ogóle się tu znalazła. Zrobiła krok do tyłu, a potem kolejny. – Ale jasne, rozumiem. Mimo wszystko... Całkiem dobrze się bawiłam. Tak że tego, pozdrów Chouma... i w ogóle. Jedź bezpiecznie!
Milczał. Marzyła o teleportacji, ale pozostało jej tylko skierować się do windy. Przed jej drzwiami spojrzała na niego ostatni raz. Gdy zobaczyła, że wciąż opiera się o auto z rękami założonymi na piersi, zmusiła się do słabego uśmiechu, odchrząknęła i weszła do środka. Urządzenie ruszyło, a ona stała z dłońmi przyłożonymi do policzków. Upokorzenie paliło ją od środka.
„Idiotka! Po co do niego poleciałaś! Idiotka!"
Wypadła z windy, żeby jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Miała ochotę schować się pod łóżko, zrobić cokolwiek, aby zapomnieć o pokerowej minie Maksa. Zdumiała się na dźwięk dzwonka, a kiedy otworzyła z bijącym mocno sercem, ujrzała iskierki w brązowych oczach.
– Słyszałem, jak biegłaś do drzwi.
– Mogło tak być – bąknęła.
– Szedłem do samochodu baaardzo wolno, ale ciągle cię nie było. Myślałem, że już nie przyjdziesz. A bardzo chciałem, żebyś przyszła. – Uśmiechnął się tak, że zaparło jej dech. – Zrobimy to tutaj czy wpuścisz mnie do środka? Najpierw za próg, a później do środka, tak dosłownie.
Prychnęła, po czym wyciągnęła rękę, żeby chwycić jego dłoń i pociągnąć go w głąb mieszkania, do sypialni. Stanęli przy łóżku, a wtedy usiadła i przyglądała się, jak Maks ściąga koszulkę oraz spodnie. Kiedy został w samych bokserkach, przygryzła z podniecenia wargę. Miał piękne zbudowane ciało. Widać było, że nie ćwiczy, ale jest bardzo aktywny.
– Czemu ciągle masz na sobie ubranie? – spytał z wyrzutem.
– Z tym nie będzie wiele roboty. – Pociągnęła za pierwszy zatrzask.
– Prawdziwe! – zawołał z radością.
Skupiła się na wypukłości w bokserkach, na co zbliżył się do niej, żeby mogła go dotknąć.
– Rzeczywiście spory – zauważyła z rezerwą. – To się nie uda. Jest za duży.
– Nie jest. – Ułożył ją na łóżku i pociągnął za dekolt sukienki. Z coraz większym uśmiechem patrzył, jak poddają się kolejne zatrzaski. Oczy rozbłysły mu na widok koronkowej bielizny, która wyłoniła się spod materiału. – O kurwa!
Westchnęła, kiedy wsunął się na nią i zacisnął dłoń na piersi. Między pocałunkami rozpiął biustonosz Jagody, następnie zaczął ściągać jej majtki. Była już naga, gdy oznajmiła poważnym tonem:
– Właśnie odkryłam, jak się ustawić do końca życia.
Mruknął pytająco.
– Wiesz, co ci powiem? – zagaiła. – Nie przeszłam jeszcze menopauzy. Zapłodnij mnie, a będziesz bulił takie alimenty, że jedyne Rodos, na które pojedziesz, to ogródki działkowe. I do Pepco czy gdzie tam się kupuje pampersy. W mojej rodzinie często trafiają się bliźniaki, więc wiesz... Jeden strzał, ale z dubeltówki!
Maks zamarł. Widać było, że intensywnie myśli, a zadania nie ułatwiał mu solidny wzwód. W końcu przekalkulował zyski i straty; sięgnął do spodni, żeby wyjąć z kieszeni niebieski pakiecik.
– No! – skwitowała z satysfakcją.
Już miał rozerwać opakowanie, kiedy znowu się odezwała:
– Ja naprawdę sądzę, że on się nie zmieści. Nigdy nie miałam...
– No to zaczniemy inaczej – odparł zdecydowanie.
– Eee, co robisz? – Poczuła jego palce tam, gdzie było ciepło i bardzo wilgotno.
– Znasz taką starą piosenkę o burym kundlu?
– Nawet nie myśl, żeby powiedzieć to na głos! – ostrzegła. – Wyschnę w sekundzie!
– Doobra, to wypuszczam łazika, żeby eksplorował nowe tereny. Ale nie takiego jak na Marsie, bo tam jest bardzo sucho. Za to tutaj...
– Jesteś beznadziejny!
– Cicho, zaczynam fedrować!
Obruszona otworzyła usta, ale zaraz zamknął je pocałunkiem. Umilkła, on też nic nie mówił, skupiony na czynnościach. Była zachwycona tym, jak bezbłędnie trafia w odpowiednie punkty, jak umiejętnie dozuje nacisk oraz tempo. Jakby nauczył się jej ciała, jedynie patrząc na jego reakcje.
Kiedy zorientowała się, że Maks zamierza wysunąć palce, przytrzymała udami jego dłoń.
– Ja bym już chciał włożyć tam większy kaliber – wymamrotał, ale posłusznie wrócił do pieszczot.
– Jeszcze trochę, tak dobrze ci idzie! – poprosiła, zanim przywarła ustami do jego ust.
Nie minęła minuta, gdy przytuliła się do niego, drżąca i oszołomiona.
– To było to, co myślę? – spytał zdumiony, kiedy nieco ochłonęła. – Czułem, jak mi się tam... zaciskasz.
– Tak, to był kobiecy orgazm – wyjaśniła ironicznie. – Mam nadzieję, że nie widzisz go pierwszy raz w życiu. Kiepsko byś się zareklamował.
– Tak szybko?
– Bywa. Prawie żałuję, że nie palę, bo moglibyśmy wyjść teraz na balkon. – Tłumiła chęć parsknięcia śmiechem, bo widziała jego minę. – No co się tak patrzysz? Ja już skończyłam.
– Żartujesz, prawda?
– Witaj w świecie milionów kobiet! – Przeciągnęła się zmysłowo, doskonale wiedząc, jakie robi na nim wrażenie nagim ciałem. Założyła ręce za głowę i zerknęła na niego zalotnie. – Seks się kończy, jak facet dochodzi, a w wielu przypadkach kiedy nie boli, to już sukces. Nawet jeśli jest fajnie... wróć do punktu pierwszego. On się spuszcza, a ona leży rozgrzana i niezaspokojona. Z jego strony może liczyć co najwyżej na widok pleców.
– Z mojej możesz liczyć na dużo więcej.
Nie wytrzymała i roześmiała się głośno. Kiedy udało jej się opanować, rzuciła:
– No na co czekasz? Zakładaj gumę, ale pamiętaj... – nie dokończyła, a już miał ją w ręku. – Bądź delikatny, przynajmniej na początku. Czuję się trochę jak dziewica.
Posłuchał. Kiedy wszedł, pierwsze ruchy wykonywał bardzo ostrożnie, uważnie się w nią wpatrując.
– Wszystko w porządku?
– W porządku, ale... sama nie wiem... To dość dziwne, na granicy bólu i przyjemności.
Ujęła penisa, obejmując go palcami. Zdziwiony Maks spojrzał w dół.
– Założyłaś mi blokadę? Taką jak na koło?
– Nie wiem, czy taką – mruknęła. – Ale przynajmniej się nie boję, że go włożysz za bardzo. Czytałam, że można tak zrobić, jak jest za duży. Albo zamiast rozkładania ud można je zacisnąć i wtedy masz trochę dłuższą drogę do pokonania.
– To ja już wolę tak – zawyrokował. – Nóżki trzymaj rozłożone. A teraz pozwolisz, że zajmę się wreszcie czymś innym niż gadanie.
– Pozwolę. – Przyciągnęła go za kark, żeby pocałować i skoncentrowała się tylko na jego ruchach.
W trakcie złapała się na myśli, że jest jej zaskakująco przyjemnie. Nie wiedziała, czy odpowiada za to długa przerwa, rozmiar penisa Maksa, czy może prócz coraz mocniejszych pchnięć podnieca ją patrzenie na jego twarz. Pamiętała współżycie jako względnie miłą czynność, aczkolwiek bez większych fajerwerków. Teraz miała wrażenie, że jeśli będą się kochać dłużej, może szczytować ponownie. Założyła mu nogę na pośladek i skupiła się na doznaniach.
Rosnącą ekscytację przerwały głośniejsze stęknięcia Maksa. Dochodząc, objął Jagodę i docisnął usta do jej ucha. Kiedy poczuła, że mężczyzna powoli się odpręża, zaczęła głaskać go po włosach. Leżeli wtuleni w siebie, nie mówiąc ani słowa.
– Trochę inaczej to sobie wyobrażałem – wymruczał z błogością. – Ale i tak mi się podobało.
– Może przy kolejnych razach będzie lepiej. – Nie odpowiedział, więc szybko dodała: – To znaczy... Jeśli chodziło ci tylko o zaliczenie, nie było tematu.
– Proste, że chodziło o zaliczenie!
Teraz on z ukrytym rozbawieniem przyglądał się jej mimice. W ciągu kilku sekund zdążyła się zaczerwienić, zblednąć oraz ponownie oblać rumieńcem. Do tego nieporadnie i bezskutecznie próbowała przywołać obojętny wyraz twarzy.
– Jasne – bąknęła. – Brałam to pod uwagę.
– Chciałem cię zaliczyć od samego początku – ciągnął niewzruszony. – Okazałaś się wyjątkowo oporna, ale w końcu mi się udało. Bo ja zawsze...
– ...dostaję to, co chcę! – Zsunęła kolano z jego pośladka. – Tak tak, wiem! Możesz sobie przypiąć do plecaka kolejną odznakę harcerską. Jesteś wielki!
– Skoro już o tym mowa... – Przesuwał palcami po jej policzku, czekając, aż znowu na niego popatrzy. – Mam nowy cel. Będziemy ćwiczyć, aż w końcu włożę ci całego.
Starał się, jak mógł, ale kiedy otrzymał pełne oburzenie spojrzenie, wybuchnął głośnym śmiechem.
– Ty serio uwierzyłaś? – wykrztusił między jednym a drugim parsknięciem.
– Niby w co?
– Że chodziło mi tylko o to, żeby cię zaliczyć?
– To nie byłoby nic dziwnego. Chamskie i wyrachowane – a i owszem, ale nie dziwne. Masa facetów tak robi.
– Dzisiaj seks jest dostępny o tak! – Pstryknął palcami, po czym wrócił do dotykania jej twarzy. – Zwłaszcza dla takich jak ja. Nie muszę się starać, bo w tym czasie, kiedy latałem za tobą, miałbym z dziesięć innych. Co najmniej.
– Skromny i łaskawy w jednym! – sarknęła. – Cóż zatem cię powstrzymało? Czemu nie biegasz za nimi, tylko...
– Leżę między twoimi nogami, zaparkowany do połowy? Nie mam pojęcia – przyznał z uśmiechem. – Chyba jestem masochistą. – Pocałował ją raz, a potem drugi, bardziej namiętnie. – Idę się ogarnąć.
Zanim się z niej zsunął, przytrzymała go, żeby ukraść jeszcze jednego całusa, a później odprowadzała go wzrokiem, póki nie zniknął w łazience.
Kiedy wrócił, zastał ją przy zapinaniu ostatnich zatrzasków sukienki. Zerknęła na niego z lekkim rumieńcem.
– Co teraz? – zapytała. – Co się robi po seksie na pierwszej randce? Obiecasz, że zadzwonisz i sobie pójdziesz? Nie mam zamiaru się narzucać, zwyczajnie nie znam protokołu.
– Obiecam, że zadzwonię i sobie pójdę – odparł z powagą, ale zdradzały go roześmiane oczy. – Tylko zjadłbym jeszcze kawałek tej trawy. I deser. Wina się nie napiję, ale kojarzę, że mówiłaś coś o ciastkach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro