Prolog
Napięcie. Stres ściskający żołądek do granic możliwości. Mdłości i zawroty głowy. Szum w uszach od płynącej pod ogromnym ciśnieniem krwi mieszający się ze stłumionymi nawoływaniami dochodzącymi zza ściany. Zapach tysiąca kwiatów sprezentowanych mu przez fanki, zapach potu i silnych, męskich perfum. Na języku smak jego ulubionej czekolady i kawy, po której pusty już kubek ściskał w drżących dłoniach. Trema.
Pukanie do drzwi, dźwięk naciskanej klamki, cichy stukot męskich lakierek od garnituru.
- Czas na scenę, Sam. - łagodny ton głosu zwykle ostrego managera jak zwykle podziałał na niego uspokajająco. Ciało przestało dygotać jak z zimna, zgarbione dotąd plecy zostały wyprostowane, łopatki ściągnięte, kubek odłożony. Na nos ubrał okulary przeciwsłoneczne, głowę zwrócił w stronę drugiego mężczyzny, który jeszcze nie poszedł. Czekał na niego.
Samuel wstał z krzesła stojącego przy niewielkiej toaletce z lustrem i skierował się do wyjścia, obok którego stał Eric. Kroki stawiał powoli, dopóki nie poczuł ręki managera na ramieniu. Ich głowy zwrócone były w przeciwne strony, jednak Sam wiedział, że jego przyjaciel się uśmiecha. To dodało mu otuchy.
- Będzie dobrze, Sam. Wierzę w to, że dasz radę. - mówił Eric, prowadząc swoją małą gwiazdę na scenę. Światła były zgaszone do czasu, aż muzyk nie ustał przed mikrofonem z basem w rękach. Tłum fanów i fanek zaczął krzyczeć głośniej, skandować jego imię, gdy tylko reflektory zapłonęły światłem.
Ciemne szkła okularów chroniły.
Dwudziestolatek wziął ostatni głęboki oddech na uspokojenie i kiwnął głową, dając tym samym znak perkusiście, że może zacząć wybijać rytm. Raz, dwa, trzy... cztery. Raz, dwa, trzy... cztery. Do perkusji zaraz dołączyła się gitara, potem subtelne dźwięki basu i energiczne pianino. Raz, dwa, trzy... cztery. Raz, dwa, trzy... cztery.
Serce zaczęło wybijać ten sam rytm. Szum w uszach zniknął, ściśnięty żołądek rozluźnił się, mdłości i zawroty głowy poszły precz, palce coraz pewniej trącały struny basu, ciało zaczęło kołysać się wraz z płynącą melodią. Trema zniknęła zupełnie, gdy otworzył usta i zaczął śpiewać pierwsze słowa ułożonej przez niego piosenki. Cieszył się muzyką, a fani cieszyli się razem z nim. Wiedział to.
Nawet jeśli nie widział.
***
Nie pytajcie, co tu się odwaliło. Wczoraj wieczorem wpadłem na pomysł opowiadania, dziś przysiadłem do laptopa na 30 minut przed wyjazdem z rodziną i tak powstał Prolog. Będę wstawiać rozdziały (najprawdopodobniej) naprzemiennie z "Pamiętnikiem" (czyt. będę wstawiał to, na co akurat mam wenę). A "Pamiętnik", tak nawiasem mówiąc, także polecam do czytania, ponoć bardzo ciekawa książka.
Do napisania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro