Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Napięcie. Stres ściskający żołądek do granic możliwości. Mdłości i zawroty głowy. Szum w uszach od płynącej pod ogromnym ciśnieniem krwi mieszający się ze stłumionymi nawoływaniami dochodzącymi zza ściany. Zapach tysiąca kwiatów sprezentowanych mu przez fanki, zapach potu i silnych, męskich perfum. Na języku smak jego ulubionej czekolady i kawy, po której pusty już kubek ściskał w drżących dłoniach. Trema.

Pukanie do drzwi, dźwięk naciskanej klamki, cichy stukot męskich lakierek od garnituru.

- Czas na scenę, Sam. - łagodny ton głosu zwykle ostrego managera jak zwykle podziałał na niego uspokajająco. Ciało przestało dygotać jak z zimna, zgarbione dotąd plecy zostały wyprostowane, łopatki ściągnięte, kubek odłożony. Na nos ubrał okulary przeciwsłoneczne, głowę zwrócił w stronę drugiego mężczyzny, który jeszcze nie poszedł. Czekał na niego.

Samuel wstał z krzesła stojącego przy niewielkiej toaletce z lustrem i skierował się do wyjścia, obok którego stał Eric. Kroki stawiał powoli, dopóki nie poczuł ręki managera na ramieniu. Ich głowy zwrócone były w przeciwne strony, jednak Sam wiedział, że jego przyjaciel się uśmiecha. To dodało mu otuchy.

- Będzie dobrze, Sam. Wierzę w to, że dasz radę. - mówił Eric, prowadząc swoją małą gwiazdę na scenę. Światła były zgaszone do czasu, aż muzyk nie ustał przed mikrofonem z basem w rękach. Tłum fanów i fanek zaczął krzyczeć głośniej, skandować jego imię, gdy tylko reflektory zapłonęły światłem.

Ciemne szkła okularów chroniły.

Dwudziestolatek wziął ostatni głęboki oddech na uspokojenie i kiwnął głową, dając tym samym znak perkusiście, że może zacząć wybijać rytm. Raz, dwa, trzy... cztery. Raz, dwa, trzy... cztery. Do perkusji zaraz dołączyła się gitara, potem subtelne dźwięki basu i energiczne pianino. Raz, dwa, trzy... cztery. Raz, dwa, trzy... cztery.

Serce zaczęło wybijać ten sam rytm. Szum w uszach zniknął, ściśnięty żołądek rozluźnił się, mdłości i zawroty głowy poszły precz, palce coraz pewniej trącały struny basu, ciało zaczęło kołysać się wraz z płynącą melodią. Trema zniknęła zupełnie, gdy otworzył usta i zaczął śpiewać pierwsze słowa ułożonej przez niego piosenki. Cieszył się muzyką, a fani cieszyli się razem z nim. Wiedział to.

Nawet jeśli nie widział.

***

Nie pytajcie, co tu się odwaliło. Wczoraj wieczorem wpadłem na pomysł opowiadania, dziś przysiadłem do laptopa na 30 minut przed wyjazdem z rodziną i tak powstał Prolog. Będę wstawiać rozdziały (najprawdopodobniej) naprzemiennie z "Pamiętnikiem" (czyt. będę wstawiał to, na co akurat mam wenę). A "Pamiętnik", tak nawiasem mówiąc, także polecam do czytania, ponoć bardzo ciekawa książka.

Do napisania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro