Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Poniedziałek

Jak zwykle musiałam iść do szkoły. Ale robiłam to czego oczekiwał Ethan, zachowywałam się tak jak byśmy się nie znali i nie robili zupełnie nic w sobotę. Podesłał mi część swojej pracy do projektu więc o niczym więcej nie musiałam z nim już rozmawiać. Przynajmniej wiedziałam, że dostał ode mnie wiadomość.

Podczas lunchu kupiłam sobie coś do zjedzenia. Cały wczorajszy wieczór spędziłam na sklejeniu całego projektu w całość więc nie miałam czasu by cokolwiek przekąsić.

Kupiłam kanapkę, paczkę Doritos i lemoniadę. Gdy wychodziłam na dwór do miejsca w którym zazwyczaj jem, Heather zagrodziła mi drogę. Zrobiła to z zaskoczenia przez co zatrzymałam się w pół kroku na schodkach.

Katie trzymała w dłoni napój kiedy wyszła zza pleców Heather. Dosłownie chwile pózniej cała byłam oblana w malinowej lemoniadzie. Obie zaczęły się głośno śmiać z tego co się zadziało, a cała kawiarnia patrzyła się w moją stronę. Starłam słodki napój ze swoich oczu i spojrzałam na nie.

Znowu zaczęły się śmiać i kiedy miały zamiar mnie minąć i odejść, Heather przystanęła na chwile pochylając się nad moim uchem.

- Pomyśl o tym jeśli następnym razem znowu będziesz chciała spojrzeć na mojego Ethana - wyszeptała głosem przepełnionym jadem. Serio? Jej?

Czy to było jakieś szkolne przedstawienie w które nieświadomie zostałam wplątana? Gdyby tylko wiedziała co my tak naprawdę robimy.. poczułam zbierające się łzy pod powiekami. Obiecałam sobie, że nie pozwolę im się zniszczyć ale tego było za dużo jak dla mnie. Miały czego chciały.

Spojrzałam w stronę stolika przy którym siedział Ethan. Zerknął na mnie ale szybko odwrócił wzrok wznawiając rozmowę z kumplami. Szybko stamtąd wyszłam wyrzucając po drodze lunch do kosza. Kompletnie straciłam apetyt. Pobiegłam do łazienki, jednak obraz mi się zamazywał przez łzy. Moja koszulka była cała mokra i przyklejała mi się do ciała. Czułam się jak kupa.
Nie mogąc tego dłużej trzymać, pozwoliłam by moja tama pękła. Płakałam w łazience do momentu gdy dzwonek zadzwonił ogłaszający koniec przerwy lunchowej.
To była jego wina, jego i jego głupiej przystojnej buźki. Czemu musiał mnie uratować i jeszcze domagać się ode mnie, że jakoś mu się odpłacę?

Postanowiłam zerwać się z pozostałych lekcji. Jeszcze nigdy się nie zerwałam. Byłam grzeczną dziewczynką która nigdy nie wpadała w kłopoty. Zero narkotyków, zero zdrad i zero zrywek. Ale po prostu dzisiaj nie mogłam już tutaj dłużej siedzieć. Nie mogłam patrzeć na twarz tego dupka i reszty tych jego zdzirowatych koleżanek.

Gdy dotarłam do domu, poszłam do pokoju i wsunęłam się pod kołdrę zanosząc się płaczem. Płakałam aż do momentu kiedy poczułam się zmęczona i odpłynęłam.

Wtorek

Postanowiłam, że nie pojawię się dzisiaj w szkole. To znaczy, mamy nie ma w domu więc to chyba nie ma znaczenia czy pójdę czy nie.. prawda?

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi frontowe i wchodzi po schodach na piętro. Nie mogła być to moja mama. To niemożliwe bo nie zdążyłaby wrócić wcześniej niż przed 18. Czyżby był to złodziej? Super, jeszcze mi tego brakowało, znowu. W pewnym momencie moje drzwi się otworzyły. Wtedy moja mama przekroczyła próg mojego pokoju. Wypuściłam powietrze z płuc nie wiedząc, że nawet je wstrzymywałam.

- Mamo - wstałam szybko i podeszłam do niej przytulając ją mocno - co robisz tutaj tak wcześnie?

- Skończyłam dzisiaj wcześniej pracę. Wszystko w porządku skarbie? Dostałam telefon ze szkoły i dyrektor poinformował mnie, że nie było cie wczoraj na kilku lekcjach. - powiedziała patrząc na mnie zawiedziona.

- Um, Ja.. - jak miałam jej to powiedzieć? Wystarczająco się stresowała, nie chciałam dodatkowo jej zamartwiać młodzieńczymi problemami o tym jak znęcają się uczniowie nad jej córką kiedy ona jest na służbowym wyjeździe.

- Teraz wiem, że moja córka nigdy więcej się nie zerwie - odsunęła się ode mnie na długość ramion i spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym, że mogę jej wszystko powiedzieć. Właśnie dlatego ją strasznie kochałam - co się stało? Co spowodowało, że musiałaś to zrobić?

Dłużej nie mogłam tego trzymać, a łzy swobodnie spłynęły po moich polikach.

- Oh skarbie - szepnęła patrząc na mnie zmartwiona - Shh, jest okej. Możesz mi powiedzieć.

- Jesteś zła?

- Zła? Nie. Zawiedziona? Tak. Możesz być lepsza niż to wszystko. Co się stało? - powiedziała patrząc na mnie. Wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam jej wszystko co działo się wczoraj.

- Przecież to podchodzi pod znęcanie!

- Mamo, naprawdę jest okej. Niczego nie rób.

- Nie, nie jest okej. Nie mogą tego robić mojej córce a pózniej oczekiwać, że nie zadziałam.

- Mamo, proszę. Nie chce robić większego problemu niż jest teraz.

- Gdzie w tamtym momencie byli wszyscy nauczyciele?

- Proszę..

- Skarbie.

- Mamo - posłałam jej błagalne spojrzenie.

- Przepraszam.. - szepnęła przysuwając moją głowę do swojego ramienia tak bym się o nie oparła - nie mogę uwierzyć, że nie było mnie kiedy moja córka cierpiała.

- Nic mi nie jest mamo.

- Jakim zostałam obdarowana tak cudowną i silną córkę?

- Przez geny - spojrzałam na nią z uśmiechem który odwzajemniła.

- Jesteś pewna, że wszystko okej? - zgarnęła wszystkie moje włosy na plecy - To nie jest w porządku by się tak zachowywali w stosunku do ciebie i..

- Mamo jestem pewna. Proszę, nic nie rób.

- Okej, Dobrze! Jeśli tak mówisz moja cudowna córko - uśmiechnęłam się do niej - Ale jeśli to się powtórzy..

- Wiem, wiem. Nie zostawisz tak tego.

- Jak ty mnie dobrze znasz - odpowiedziała ponownie mnie obejmując swoimi ramionami. Dlatego kocham swoją rodzicielkę ponad wszystko.

- Więc nie będzie problemu jeśli dzisiaj nie pójdę do szkoły?

- Tak, zdecydowanie. Potrzebujesz przerwy - musnęła ustami moje czoło - przygotuje ci śniadanie.

- Dziękuje, kocham cię.

- Ja ciebie też kocham - posłała mi ciepły uśmiech.

Pomimo tego, że nie poszłam do szkoły to postanowiłam pójść do pracy. Spytałam menadżerkę czy tym razem mogę pracować na kasie, a nie obsługiwać klientów ponieważ nie czułam się na siłach by mierzyć się z wrednymi klientami albo niedojrzałymi uczniami ze szkoły.

Ethan i jego znajomi postanowili, że wpadną dzisiaj do kafejki, akurat dzisiaj, ze wszystkich dni musiał wybrać właśnie ten. Jego ręka znajdowała się na ramionach Heather, ugh.

Ignorowałam ich do momentu kiedy menadżerka do mnie podeszła.

- Proszą cię do stolika 8, Lucille - rozejrzałam się za stolikiem 8 i wtedy zobaczyłam, że to ich stolik. Co do cholery? Dlaczego poprosili mnie?

- Mary, mogę tam nie iść? - spytałam błagalnie. Zobaczyła moją minę, że naprawdę nie chciałam ich obsługiwać. Pokiwała więc głową i poszła zebrać od nich zamówienia.

Byłam z siebie dumna bo nie pozwoliłam by zepsuli mi humor będąc tutaj w kawiarni.

Zeszłam na chwile z kasy by pójść skorzystać z toalety. Gdy opuszczałam łazienkę wpadłam na czyjąś klatkę piersiową.

- Przepraszam - wymamrotałam podnosząc wzrok by zobaczyć kto to. Ethan. Spojrzałam na niego lekko wystraszona i wyjrzałam zza jego ramienia. Ostatnią rzeczą którą teraz chciałam była Heather albo inne jej koleżaneczki przechodzące obok które zauważyłby, że patrzę na Ethana i wylanie na mnie po raz kolejny napoju.

Odwrócił głowę by spojrzeć tam gdzie ja zawiesiłam swój wzrok. Złapał mnie za ramiona i wepchnął do damskiej toalety. Pchnął mnie dalej zamykając za sobą drzwi wciąż trzymając mnie za ramiona. Wyrwałam się szybko z jego uścisku.

- Wybacz.

Mój wzrok patrzył wszędzie tylko nie na niego. Nie chciałam patrzeć na niego..i jego piękna twarz.

- Nie przyszłaś do mojego stolika.

Podniosłam na niego wzrok. Czy on mówił teraz poważnie? Czy on nie jest ta osobą która powiedziała byśmy się unikali? Odwróciłam szybko wzrok.

- Muszę wracać do pracy - próbowałam go minąć jednak on zatrzymał mnie łapiąc za ramię.

- Wszystko w porządku?

- Myślałam, że mają nie grać tutaj żadne uczucia. - odpowiedziałam odwracając się do niego twarzą.

- Nie wiedziałem, że zrobi coś takiego - zmartwienie było wypisane na jego twarzy. Wydawało się to szczere ale byłam zbyt dobita by mnie to obchodziło.

- Że co zrobi? Upokorzy mnie przed całą szkołą? Spałam z jej tak zwanym 'chłopakiem'. Boże, nie wierzę, co ja sobie do cholery myślałam? Jak mogłam być tak głupia by wtrącać się w związek tej dziewczyny - powiedziałam trzymając dłoń na czole - wiesz co, zapomnijmy o tej całej sprawie. Idź pieprzyć się z nią to może zostawi mnie w spokoju - powiedziałam odpychając go od siebie. Byłam wściekła na niego. Wściekła za postawienie mnie w takiej sytuacji. Ale szczerze, jedyną osobę którą mogę o to obwiniać jestem ja. Nikt inny. Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu. Zbyt dużo łez jak na te dwa dni.

Traciłam go ramieniem by zszedł mi z drogi i opuściłam łazienkę. Nie pozwolę im mnie pokonać. Byłam piękna i silną córka. Musiałam więc pokazać, że taka jestem. Nie mogłam pozwolić by jeden głupi incydent mnie zranił.

Piątek wieczór

W końcu nadszedł piątek. Przeżyłam te trzy dni, a w szkole zaczynali już zapominać o tym co się stało. Taka była moja szkoła, szybko zapominali o takich rzeczach. Dobrze dla mnie prawda?

- Skarbie idę dzisiaj na kolacje ze swoimi pracodawcami. Nie czekaj na mnie okej? - powiedziała całując mnie w czubek głowy i ruszyła do wyjścia.

- Pa mamo - byłam tylko ja i makaron z serem tego wieczoru.

Mieszałam makaron z serem kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie czegoś zapomniała.
Podeszła je otworzyć.

- Zapomniałaś czegoś.. - to nie była mama.

- Hej - i oto on, stojący przed drzwiami z perfekcyjnym uśmieszkiem.
Zamknęłam drzwi i odwróciłam się. Czemu to robił? Czemu cały czas pokazywał się u mnie w domu?
Dzwonek ponownie zadzwonił. Może nie powinnam otwierać? Może jeśli go tam zostawię to w końcu sobie pójdzie. Nie. Zadzwonił znowu. Więc otworzyłam.

- Co ty tu robisz?

- Masz jakieś opatrunki? - spytał pokazując mi swoje siniaki, zadrapania i zakrwawione kłykcie z nerwowym uśmiechem.

Wpuściłam go do środka. Co ja do cholery robię? Wystarczy, że pokaże swoje zadrapania a ja znowu pozwalam mu to robić.

- Trzymaj - podałam mu biały bandaż by opatrzył sobie ręce. Staliśmy w kuchni. Posłał mi zmieszane spojrzenie.

- Co? W tym też mam ci pomóc?

- Nie.. ale pomyślałem, że byłoby miło - słyszałam go gdy powiedział to z końca kuchni lecz Zignorowałam jego słowa wracając do mieszania sera z makaronem.

- Czy to makaron z serem?

- A co innego może być?

- Cóż, uwielbiam makaron z serem a jestem trochę głodny - spojrzałam na niego. Zrobiłam porcje dla dwóch ale druga porcja była rownież dla mnie. Ale on posłała mi te maślane oczka.

- Sądziłam, że jestem tylko dla potrzeb fizycznych, a ostatnio jak sprawdzałam jedzenie nie jest fizyczne - powiedziałam odwracając się od niego.

Poczułam jak podchodzi do mnie bliżej i podsuwa się do ucha.
- jeśli nie chcesz się dzielić, mogę zjeść coś innego - szepnął. Zaskoczył mnie tym. Odwróciłam się do niego z miską uderzając ją w jego tors.

- Ałć - powiedział kładąc dłoń na piersi.

- Wybacz, nie wiedziałam że stoisz za mną - minęłam go podchodząc do swojego talerza. Nałożyłam makaron z serem i usiadłam naprzeciwko niego - już opatrzyłeś swoje rany więc możesz zmierzać do wyjścia, prawda? - wzięłam do buzi makaron - mm.. pyszne.

- Nie ma sprawy jeśli nie chcesz się dzielić - zachichotał - Następnym razem może powinniśmy zjeść z twoją mamą i powiedzieć jej o rzeczach które robisz 'Pani James, pani córka nie jest takim aniołkiem na jakiego wygląda - powoli zmierzał ku drzwiom.

Cham. Ugh.

- DOBRA - wzięłam drugi talerz i nałożyłam na niego resztę makaronu - trzymaj - położyłam talerz na stole.

- Dzięki - wiedział, że był potworem.

Nie mogłam delektować się swoim posiłkiem. Chciałam żeby wyszedł więc zaczęłam jeść swoją porcje nieco szybciej by pokazać mu iż chce by już sobie poszedł bez powiedzenia mu tego wprost. Moja mama zawsze mówiła, że go niegrzeczne.

- Skończyłam - odłożyłam widelec na talerz - ty chyba też już powinieneś hm? - posłałam mu sztuczny uśmiech.

- Jeszcze nie. Trochę mi zostało - zaśmiał się cicho. Wziął miedzy palce makaron i uniósł go w powietrzu. O nie. Co on zamierza zrobić?

- Oh Lucille. Nie patrzyłaś w lustro? Twoje poliki wyglądają seraśnie - rzucił w moją twarz kawałkiem. No chyba nie.

Zaczął się śmiać a ja otarłam swoją twarz.

- Oh Ethan. Twoja mama nigdy ci nie mówiła, że nie wolno bawić się jedzeniem? - wzięłam garść makaronu i rzuciłam nim w jego twarz brudząc ją całą. I ktoś się teraz śmieje? Ja!

- Nie, nie mówiła - otarł twarz - dlatego wciąż nim sie bawię - wziął kolejna porcje makaronu do ręki. O nie. Zaczęłam uciekać.

- Aww, myślałem że kochasz ser - zaczął mnie gonić po całym salonie. Byłam za kanapą gdy on skoczył na nią a pózniej na mnie przewracając nas na podłogę.
Wciąż trzymał w dłoni makaron.

- Nawet się nie waż! - próbowałam odepchnąć jego ręce z makaronem. Użyłam całej swojej siły i pchnęłam jego ręce tak, że makaron wylądował na jego twarzy. Zaśmiałam się. Może trochę za głośno. Ten fuknął zgarniając makaron z polików - karma jest suką - wydusiłam przez śmiech.

Spojrzałam na niego i zauważyłam, że intensywnie wpatruje się w moją twarz.
- Ładnie wyglądasz kiedy się uśmiechasz - moje poliki aż zapłonęły. Musiałam być czerwona jak pomidor. Zgarnął kilka kosmyków włosów z mojej twarzy i pochylił się chcąc mnie pocałować.

- Nie możemy - zatrzymałam go.

- Umowa to umowa prawda? - wpił się ustami w moje, a ja ochoczo odwzajemniłam pocałunek rozpływając się pod jego wargami. Zacisnęłam dłoń na jego włosach gdy obie jego dłonie znalazły się na mych biodrach.
Ściągnął swoją koszulkę przez głowę ukazując swoje perfekcyjne ciało. Przyjrzałam się jego mięśniom zagryzając wargę. Jego usta po chwili znowu wylądowały na moich, zszedł nimi pózniej na szyje i dekolt. Wygięłam się lekko w łuk.

- Nie ma już odwrotu. Nie pozbędziesz się mnie - szepnął i przygryzł moją skórę po czym wrócił znowu do ust.

Uniósł moje ręce nad głowę splatając nasze palce razem. Ocierał się o mnie gdy nasze ciała się zetknęły. Odsunęliśmy się od siebie by złapać oddechy, wykorzystując moment zdjął ze mnie bluzkę razem ze stanikiem odrzucając gdzieś to na bok. Zsunął się w dół by obcałować mój brzuch, pózniej piersi. Podsunął dłonie pod moje plecy i podniósł mnie z podłogi kładąc na kanapie. Zawisł nade mną i spojrzał mi w oczy.

- Jesteś piękna, wiesz o tym?

Czułam, że znowu sie rumienie. Niesamowicie na mnie działał. Przytrzymałam się jego ramion gdy dłońmi zjechał do linii moich spodenek rozpinając je. Po chwili jego twarz znalazła się nad moich brzuchem gdy sciągał ze mnie spodnie. Pochylił się nad mą kobiecością i złapał zębami moje figi zsuwając je z moich bioder. Mój oddech stał się cięższy. Obcałował ją dookoła co spowodowało, że Jęknęłam odchylając głowę.
Po chwili poczułam jak jego usta znalazły się na mojej kobiecości całując ją i liżąc. Wręcz pożerał ją z pragnienia.
Zaczęłam jęczeć i krzyczeć jego imię.
- Ethaaan - po chwili poczułam jak moje ciało zalewa fala orgazmu a dłonie wplotłam w jego miękkie włosy ciągnąc za nie seksownie.
Kiedy w końcu wylizał moją kobiecości z wydanych soków. Wyprostował się zsuwając spodnie z bokserkami przez co jego penis wystrzelił w powietrzu. Z kieszeni spodni wyjął prezerwatywę zakładając ją na swego członka.

- Przygotuj się na jazdę swojego życia, kotku - pocałował mnie i wszedł we mnie powoli. Trzymałam się jego ramion kiedy on trzymał mnie za biodra. Jego klatka piersiowa była przyciśnięta do mojej. Nasze ciała zaczęły poruszać się w tym samym tempie idealnie ze sobą współgrając. To nie był zwykły seks, on mnie pieprzył. Rozchylił bardziej moje uda i zaczął poruszać się szybciej i mocniej powodując, że byłam na skraju. Nie potrzebowaliśmy wiele czasu by doznać spełnienia. Jego jęk był taki cudowny kiedy we mnie doszedł.
Wyszedł ze mnie zdejmując zużytą prezerwatywę i położył się obok mnie na kanapie obejmując mnie ramieniem w talii byśmy nie spadli z kanapy a drugą ręką przykrył nas kocem.

Jego oczy były zamknięte. Nie chciałam jeszcze zamykać swoich bo wiedziała, że gdy je otworze on zniknie, a chciałam napatrzeć się na jego twarz. Uniosłam dłoń z jego klatki piersiowej przenosząc ją na jego szczękę. Wysunęłam palec i przejechałam nim po jego powiece, nosie kończąc na pulchnych ustach. Wszystko było perfekcyjne. Lecz bolało mnie myśl, że obok mnie leży tak cudowna osoba której nie mogę mieć ponieważ on chce tylko seksu.
Zjechałam następnie palcem na jego szyje, klatkę piersiowa i ramiona rysując szlaczki.
I przypomniało mi się, że nie spytałam co stało się z jego pięściami.

- Podziwiasz? - uśmiechnął się patrząc na mnie w dół. Pokiwałam głową.

- Co się stało z twoimi pięściami? - przejechałam palcami po jego mięśniach zataczając kółeczka.

- Uderzyłem w ścianę po treningu - spojrzałam na niego zmartwiona jednak ten posłał mi słaby uśmiech - teraz żałujesz, że mi ich nie opatrzyłaś? - zarumieniłam się chowając twarz w jego ramieniu i kontynuowałam kreślenie szlaczków.

- Dlatego do mnie przyszedłeś? Byłeś wkurzony..

- Yeah, czy jestem zły, że używam cie jako ucieczki? - zaśmiał sie cicho.

- Bardzo.. - zamilkłam na chwile - co jeśli się dowiedzą?

- Kto?

- Wszyscy. Co jeśli dowiedzą się ze spałeś z ofiarą losu? - spojrzałam w górę na jego twarz.
Położył dłoń na mym poliku głaszcząc go kciukiem kiedy patrzył mi w oczy.

- Wtedy dowiedzą sie, że spałem z Lucille nie ofiarą losu - posłał mi ciepły uśmiech - ale nie dowiedzą, przecież jesteśmy ninja - poruszył brwiami.

Zarumieniłam się z uśmiechem chowając twarz w jego szyi. Poczułam jak podnosi mnie z kanapy i zanosi do mojego pokoju. Nawet jeśli to było maksimum naszego zbliżenia się do siebie czułam się z tym dobrze. Zero uczuć, a co jeśli coś do niego poczuje? Naprawdę nie chciałam by wypuszczał mnie ze swoich objęć. Mogłam też patrzeć na jego twarz codziennie i mi się to nie nudziło. Albo leżeć w jego ramionach do końca życia. Nie mogłam nic do niego poczuć.. taka była umowa. Ale chyba to zrobiłam..

_______________________________
 
2797 słów 😳
Najdłuższy rozdział
Miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro