Rozdział 4
Sobota
Czy on naprawdę chcę powiedzieć o tym mojej mamie? Pod żadnym pozorem nie mogła się o tym dowiedzieć. Po prostu nie mogła. Wystarczająco ma zmartwień w pracy by utrzymać nam dach nad głową to dodatkowo musiałaby martwić się jeszcze tym. Nie mogłam jeszcze bardziej jej stresować tym, że jej córka prawie została zabita przez jakiegoś psychopatę.
Dzięki Bogu, że była sobota. Nie musiałam w końcu patrzeć i przebywać w jednym pomieszczeniu z tym dupkiem. Unikałam go przez cały wczorajszy dzień i upewniałam się, że ani razu nasze spojrzenia się nie zetknęły.
Zdecydowałam zacząć robić projekt. Tak jak powiedziałam Ethanowi, ja zrobię swoją część, on swoją. Miałam nadzieję, że on zaczął robić swoją. W pewnym momencie dostałam smsa..od niego.
'Zdobędę to tak'
I tylko to. Kiedy ją przeczytałam usłyszałam dzwonek do drzwi, a moja mama zawołała mnie po imieniu. Zaskoczona zeszłam szybko na dół ale zatrzymałam się w połowie drogi do drzwi. O chyba nie. On tam był..stał w drzwiach do mojego domu. Dodam, że z uśmiechem.
- Nie powiedziałaś mi, że przyjdzie twój kolega pomóc ci z projektem - powiedziała mama szczęśliwie.
Może dlatego, że nie wiedziałam mamo? Wysyczałam w myślach. Dlaczego była taka szczęśliwa. Nie powinna być zła jak inne matki i powiedzieć 'chłopcom wstęp wzbroniony'. O mój Boże, co on jej nagadał? Powinna za to mu powiedzieć by sobie poszedł, a nie się uśmiechać jak szczerbaty do sera.
- Umm.. Jak widać musiało mi to wypaść z głowy - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Jemu za to posłałam groźne spojrzenie.
Uśmiechnął się do mnie. Albo ściągnie ten uśmieszek ze swojej twarzy albo go zatłukę.
- Czasem potrafisz być zapominalska, skarbie. Cóż, proszę wejdź.. - spojrzała na niego próbując uzyskać jego imię.
- Ethan - Ethan powiedział dumnie.
- Tak, proszę wejdź Ethan - nie mamo nie wpuszczaj go. To urodzony diabeł.
- Chcecie jakieś przekąski kiedy będziecie pracować nad projektem? Mogę pójść po coś do sklepu jeśli chcecie - co się dzieje z moją mamą? Czemu jest taka miła? Powinna się martwić, że wokół mnie kręcił się jakiś chłopak.
- Nie, naprawdę jest okej mamo. Ethan nie zostanie na długo..
- To byłoby miłe Pani James. Trochę zgłodniałem, a rano zapomniałem zjeść śniadania - powiedział wcinając mi się w zdanie.
Nie jest to jedyna rzecz o której zapomniał. Zapomniał rownież o tym, że miał się odpierdolić, ale nieeee, zamiast tego postanowił przyjść do mojego domu.
- Oh nie musisz tak oficjalnie. Zgarnę jeszcze coś na lunch - uśmiechnęła się.
Moja mama wzięła jej torebkę i kluczę kierując się do drzwi frontowych.
- Nie mamo..
- Dobra dzieciaki uczcie się - powiedziała wychodząc z domu. Chyba sobie żartuje? Zostawia mnie z chłopakiem. Większość rodziców by na to nie pozwoliła.
Powoli odwróciłam się w stronę Ethana.
- Co ty do cholery tu robisz?! - wybuchłam unosząc ręce.
- powiedziałem że dostanę swoje tak, czyż nie? - puścił mi oczko.
- Przez pokazywanie się w moim domu? Czy ty kompletnie postradałeś zmysły? Powiedziałam nie, możesz zostawić mnie w spokoju?
- Ale potrzebuje tego tak.
- Cóż, nie dostaniesz tego więc.. Zostaw mnie w spokoju!
- Nie sadze bym mógł to zrobić - już się we mnie gotowało, przysięgam. Upadł na głowę kiedy był mały? Nie, znaczy nie. Niech to w końcu załapie. - Może zaczęlibyśmy robić projekt? - powiedział idąc w stronę kanapy.
Czego on chce? Niech już mnie zostawi w spokoju.
Pracowaliśmy przez chwilę w ciszy w salonie. Albo próbowaliśmy.
- Nie macie telewizora? - powiedział nagle.
- Nie, nie mamy czasu oglądać telewizji - powiedziałam podirytowana.
- Wow, chyba jeszcze nie znam nikogo kto nie ma czasu na oglądanie telewizji.
- Cóż, teraz już znasz - odpowiedziałam. Naprawdę próbowałam go ignorować. Ale jak widać marnie to wychodziło.
- Hmm.. interesujące.
- Czy przypadkiem nie powiedziałeś, że przyszedłeś tu pracować nad projektem? Co ty na to byś przestał w końcu gadać i wziął się za niego? - coraz bardziej byłam poddenerwowana.
- Ktoś tu jest niecierpliwy - zażartował.
Zignorowałam jego denny komentarz. Nie chciałam by moja mama wróciła i zobaczyła trupa na swoim dywanie.
Poczułam, że mi się przygląda. Podniosłam głowę i spotkaliśmy się spojrzeniami.
- Co?! - wykrzyknęłam.
- Wiesz, że nie wyjdę stąd póki nie powiesz 'tak'? - odpowiedział. Wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją.
- Więc coś czuje, że będziesz musiał tu zamieszkać skoro nie dostaniesz takiej odpowiedzi, huh? Mam na myśli, za kogo ty mnie uważasz żebym odpowiedziała 'tak' na taką propozycje? Myślisz, że jestem głupia jak reszta dziewczyn z którymi sypiasz? - zadrwiłam.
- Cóż..
- Jak wam idzie projekt? - spytała moja rodzicielka wchodząc akurat do domu. Dzięki Bogu. Odłożyłam ołówek na bok.
- Dobrze - skłamałam - potrzebujesz pomocy? - wstałam podchodząc do niej by zabrać od niej torby z zakupami.
- Nie, w porządku. Kontynuujcie pracę.
- Nie, właśnie robiliśmy sobie przerwę - powiedziałam kiedy brałam od niej torby i odstawiłam je w kuchni.
- Taa, właśnie robiliśmy przerwę - docisnął na to 'właśnie'.
- Okej w takim razie - powiedziała mama - więc na jaki temat ma być ten projekt?
- Rządu - oboje z Ethanem powiedzieliśmy to w tym samym momencie. Spojrzeliśmy na siebie.
- O..kej - uśmiechnęła się mama patrząc na nas.
- Więc, Ethan, kim są twoim rodzicie? Czym się zajmują? - dlaczego to zabrzmiało jak pytanie o rodzine mojego chłopaka? Definitywnie nie był nim Ethan.
- Mamo - wysyczałam przez zęby.
- Co? Jestem po prostu ciekawa.
- Nic się nie stało. Nazywają się May i George Collins. Mój ojciec jest prawnikiem a mama produkuje biżuterię. - odpowiedział Ethan. Zachowywał się jak taki grzeczny ułożony chłopczyk. Gdyby tylko moja mama wiedziała jakim palantem jest. Ugh.
- Oh, jesteś synem Collinsów? Wow, czy to nie zaszczyt mieć cię w swoich progach? Słyszałam o tobie wspaniałe rzeczy od twoich rodziców - uśmiechnęła się promiennie. Co się dzisiaj dzieje z tą kobietą?
Mama kontynuowała zadawanie mu pytań a Ethan z chęcią na nie odpowiadał.
W pewnym momencie Ethan zadał pytanie mojej mamie które zupełnie zbiło mnie z tropu. Zaskoczył mnie tym, że tym razem to on zadał pytanie mojej mamie a nie na odwrót.
- Więc Lucille pracuje w kawiarni? - spytał zerkając na mnie z głupawym uśmiechem. O nie, tylko nie to. Uśmiechał się tylko tak głupkowato kiedy miał ochotę zrobić coś strasznego. Co planował?
- Tak, w Yummy's cafe. Chodzisz tam czasem?
- Czasem. Mają przepyszne naleśniki.
- Naprawdę? Jeszcze nigdy nie miałam tej szansy odwiedzić tam swojej córki. Jestem zbyt zapracowana.
- Poważnie? - cały czas patrzył na mnie. Mama tego nie zauważyła bo była za bardzo zajęta gotowaniem - jak się czujesz z tym, że twoja córka wraca sama po nocy? - błagam, tylko nie to. Spojrzałam na niego groźnie, a gdyby wzrok mógł zabijać to on leżałby już dawno w kałuży swojej krwi. Ten tylko znowu się uśmiechnął.
- Nienawidzę tego. Strasznie mnie to martwi. Naprawdę nie chciałabym żeby tak wracała ale co mam zrobić? Nie możemy sobie narazie pozwolić na drugi samochód a Lucille mówi, że tak jej nie przeszkadza. Nic póki co jej się nie stało więc ufam, że jest okej.
- A co jeśli coś by jej się stało? - nie miał zamiaru przestać.
- Cóż, chyba bym sobie tego nigdy nie wybaczyła. O Boże, obwiniałam bym o to siebie do końca życia, że coś stało się mojej pięknej córeczce - powiedziała smutno. Pewnie myślała o tym co by mogło mi się przydarzyć. Słysząc to jak bardzo się o mnie martwi aż zrobiło mi się ciepło na sercu, jak córce. Ethan i tak był wcieleniem zła, że robi coś takiego.
- Więc, wydaje mi się że nie wiedziałaś.. - zaczął mówić. Po moim trupie. Miał zamiar jej to powiedzieć, nie wierzę. Wystarczało, że widziałam ją smutną teraz nie mogłam spowodować by jeszcze bardziej się zasmuciła. Przerwałam mu.
- Mamo..ummm.. co ty na to byś dokończyła zupę a ja zacznę kroić składniki na kanapki?
- Poradzę sobie kochanie, a ty może nalałabyś Ethanowi lemoniady i nam? Tak czy inaczej, Ethan co chciałeś powiedzieć?
- Chciałem powiedzieć że..
Nie zrobi tego. Spojrzałam na niego zdenerwowana. A jeśli to zrobi? Przecież nie ma nic do stracenia. Chryste, będę tego żałować ale jeśli czegoś nie zrobię będę żałować tego jeszcze bardziej.
- Zrobię to! - krzyknęłam przerywając mu szybko. Patrząc po jego uśmieszku wiedział co chciałam zrobić. Nie mogłam teraz się zawrócić. Będę naprawdę tego pózniej żałować.
- Co skarbie? - mama spojrzała na mnie zmieszana moim zachowaniem.
- umm.. mam na myśli, że pójdę nalać nam coś do picia - powiedziałam zakrywając zdenerwowanie uśmiechem.
- Oh, no dobrze.
- Pomogę jej - odparł Ethan podążając ze mną na podwórko gdzie był rozstawiony stół przygotowany na posiłek.
Zaczęłam nalewać do szklanek lemoniadę. Mogłam poczuć jego obecność kiedy stanął za mną.
- Mówiłem - szepnął. Byłam na siebie wściekła w tym momencie. Nie mogłam uwierzyć, że zgodziłam się na tą beznadziejną propozycję. Co ja teraz zrobię? Odwróciłam się i wylałam "przez przypadek" na niego lemoniadę ze szklanki.
- O nie, nie wiedziałam, że za mną stoisz - mruknęłam sarkastycznie - przepraszam - zaczęłam wycierać jego koszulkę chusteczkami posyłając mu przy tym najbadziej sztuczny uśmiech jaki potrafiłam. Jednak zamiast zetrzeć lemoniadę to bardziej ją wtarłam w jego koszulkę.
Na początku zadrwił ale pózniej usłyszałam jak sie śmieje.
- Nie martw się, i tak cię dorwę - dokuczył mi.
Wtedy moja mama do nas dołączyła.
- Oh nie, co się stało? - spytała w szoku.
- To był wypadek - skłamałam.
- Zaraz ci przyniosę ręcznik - zaproponowała.
- Nie naprawdę. Tak właściwie to muszę już wracać do domu. Nie powiedziałem rodzicom, że wychodzę, mogą sie martwić - powiedział.
- Jesteś pewnych? Jedzenie jest prawie gotowe.
- Tak, jest okej. Dziękuje za zaproszenie Pani James.
- Oczywiście nie ma za co - aż promieniała z radości - Jak chcesz to możesz do nas przychodzić na lunch.
Czemu musiała mu to zaproponować? Wywróciłam jedynie oczami na jej propozycje.
- Z pewnością przyjdę - odrzeknął patrząc się centralnie na mnie.
- Lucille odprowadź go do drzwi. Ja przyniosę jedzenie.
- Wydaje mi się, że wie gdzie są drzwi - burknęłam podirytowana.
- Lucille! - syknęła w moją stronę.
Ugh.
- Dobra już dobra - poszłam z nim do drzwi i otworzyłam je.
- Do zobaczenia pózniej mała - puścił mi oczko. Ew. Posłałam mu sztuczny uśmiech i zamknęłam drzwi zaraz po tym jak wyszedł.
Co ja do cholery jasnej narobiłam?
________________________________
No i mamy nowy rozdział!
Przepraszam jeśli są jakieś błędy ale wiecie jak to jest z tłumaczenie opowiadań.
Mam nadzieje, że sie podoba i pojawi sie wiecej gwiazdeczek!
Do nastepnego.. juz wkrótce 😋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro