Rozdział 30 [1/2]
- Dziękuje za dzisiaj. Było naprawdę miło - powiedziałam do Theo.
- Nie, to ja dziękuje, że mogłem cię tu zabrać -
Odpowiedział uśmiechając się pogodnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy tak chwilę patrząc się na siebie co było trochę dziwne. Przełamałam szybko ten dość niezręczny moment spuszczając głowę.
- Cóż, więc zgaduje, że muszę już iść - Theo w końcu się odezwał. Przytaknęłam.
- Będzie w porządku jeśli, No nie wiem... zabiorę cię gdzieś znowu? - spytał lekko zdenerwowany.
- Um tak, oczywiście - posłałam mu pocieszający uśmiech.
Podszedł do mnie bliżej obejmując ramionami moje ciało. Odwzajemniła uścisk.
- Dobrej nocy, Lucille - powiedział robiąc kilka kroków z tył.
- Dobranoc Theo - pomachałam mu. Wsiadł do samochodu po czym odjechał. Gdy już go nie było na horyzoncie otworzyłam drzwi frontowe wchodząc do środka i zatrzasnęłam je za sobą. Oparłam się o nie plecami i Przymknęłam oczy osuwając się na podłogę.
Retrospekcja
Podczas kolacji, przyuważyłam jak Ethan rzuca zazdrosne spojrzenia w moją stronę. Starałam się je ignorować jednak nic nie mogłam na to poradzić, że sama zerkałam w jego stronę. Byłam najprawdopodobniej najgorszą randką na świecie. Ledwo nawet skupiałam uwagę na tym co mówi Theo. Musiał to zauważyć ponieważ w polowej swojej przemowy przerwał i spytał czy mnie nie zanudza.
- Nie - odpowiedziałam przepraszająco - Wiesz, po prostu... ten posiłek jest tak dobry, że aż usypiam - skłamałam.
Zaśmiał się cicho jednak wyczytałam z jego twarzy, że mi nie wierzy.
- Ta, makaron potrafi, albo moje historie.
Posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam... ja po prostu...
- Wiem. Nie musisz się tłumaczyć - uśmiechnął się wyrozumiale - Porozmawiajmy o tobie. Jest to mniej nudzące - zażartował.
Uniosłam kącik ust spuszczając wzrok na jedzenie.
- Co tak naprawdę sprawia, że Lucille to Lucille? Zdecydowanie chcę wiedzieć o niej coś więcej - uśmiechnął się do mnie.
- Cóż - zaczęłam. Podniosłam wzrok. Otwierałam usta by coś powiedzieć jednak kątem oka zauważyłam grupkę Ethana wystającą od stołu. Zauważyłam, że on sam na mnie patrzy. Wyglądał na smutnego. Moja twarz po chwili przybrała taki sam wyraz. Po chwili już go nie było w pomieszczeniu.
- Hm? - spytał Theo. Szybko odwróciłam na niego wzrok.
- Um, miałam powiedzieć, że sama w sumie nie wiem - odpowiedziałam. Gadaliśmy jeszcze przez chwilę o innych rzeczach. Nie byłam skupiona w 100% bo moje myśli nadal uciekały w stronę Ethana.
- Pójdę zapłacić - Niespodziewanie powiedział.
- Nie, naprawdę. Ja zapłacę - zaoferowałam.
- Nie, to dla nas obojga pierwsza randka. Sądzę, że to w obowiązku mężczyzny by to on zapłacił - uśmiechnął się.
- Poważnie... - próbowałam zaprzeczyć.
- Ja zapłacę. Zostań tutaj - uciął i wstał idąc zapłacić. Złapałam za swoją torbę by upewnić się czy wszystko mam. Telefon zawibrował co oznaczało, że dostałam smsa.
Możemy się dzisiaj spotkać? Muszę z tobą porozmawiać...
Był od Ethana. Nie wiedziałam co mam odpisać. Gapiłam się tylko w ekran.
- Gotowa? Głos Theo lekko mnie zaskoczył. Szybko schowałam telefon do torby.
- Tak - odpowiedziałam.
Koniec retrospekcji
A teraz byłam tutaj. Siedząc przy drzwiach. Zagubiona. Zraniona. Zapłakana. Wstałam po chwili i poszłam do łazienki wziąć ciepły prysznic. Postanowiłam, że nie odpiszę Ethanowi... na razie. Nie byłam gotowa na to by nazwał mnie idiotką po raz kolejny. Gdy wyszłam spod prysznica, owinęłam swoje ciało ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i spotkałam się z zadowolonym wyrazem twarzy April, która siedziała na moim łóżku.
- Hej...
- Hej! - odpowiedziała radośnie - Jak udała się randka? - spytała z szerokim uśmiechem.
- Dobrze - odpowiedziałam.
Oczywiście, że dobrze. Pomimo tego, że Ethan był w tej samej restauracji i mieliśmy delikatnie intymny kontakt. Pomyślałam sarkastycznie.
- Tylko dobrze? Zero gorących buziaków? - spytała April zaskoczona. Zaśmiałam się głośno.
- Nie April, zero gorących buziaków.
- Poważnie? Cóż, a czy będzie kolejna randka? - spytała zawiedziona.
Wzięłam bieliznę i stanik.
- Może... - powiedziałam.
- Nie "może"! Powiedz, że będzie bo ma być! - wykrzyknęła.
- Spytał mnie czy chce z nim iść na kolejną randkę, więc może być jeszcze jedna ale nie wiadomo - wzruszyłam ramionami.
- Ugh, Luce. Nie było zabawnie? Dlaczego nie brzmisz jakbyś chciała drugiej randki?
- To nie tak, że nie jestem podekscytowana. Jestem po prostu zmęczona - skłamałam. Jednak powód był oczywisty. Chciałam czegoś innego co jednak było mało osiągalne.
- Uh, dobra. Piękna dziewczyna potrzebuje słodkiego snu - powiedziała zostawiając temat.
Zaśmiałam się cicho.
- Dzięki... A jak twoja randka? - spytałam. Nie chciałam psuć jej wieczoru tylko dlatego, że moja była pogmatwana.
- Niesamowita - rozmarzyła się - Jest zabawny i w porównaniu do ciebie na pewno będzie następna randka - zachichotała.
- Cieszę się twoim szczęściem - powiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Yep. Sądzę, że będę miała swojego gorącego Kalifornijczyka, który wróci ze mną do Minnesoty - zażartowała.
Siedziałyśmy u mnie w pokoju gadając o jej randce. W pewnych momentach pytała też o moją randkę z Theo na co odpowiadałam zdawkowo. Zgaduję, że zauważyła moje unikanie tematu, w związku z tym nie zagłębiała się w to bardziej. Byłam jej za to wdzięczna ponieważ wiedziałam, że złamałabym się i opowiedziała jej o wymienieniu kilku zdać z Ethanem. Byłaby zawiedziona, że pozwoliłam sobie coś takiego zrobić. Około północy padła. Ja, leżąc na boku z myślami zajmującymi głowę, nie mogłam usnąć. Odblokowałam telefon i przeczytałam znowu wiadomość od Ethana... muszę z tobą porozmawiać. Szybko odłożyłam telefon zanim znowu zaczęłabym o tym myśleć.
Następny dzień rano
- Jesteś pewna, że sobie dasz radę? - spytałam April. Czułam się strasznie, że nie mogę porobić z nią tylu rzeczy. Miałam szkołę, nauczyciele na pewno nie pozwoliliby jej tak po prostu siedzieć u mnie na lekcjach.
- Tak, jestem pewna. W zasadzie to mam tu niedaleko rodzinę. Pójdę ich odwiedzić gdy ty będziesz w szkole - odpowiedziała.
- Rodzinę? - spytałam zaskoczona.
- Ta, z tego co mi wiadomo to kuzyn mojego taty mieszka w okolicy i nawet jakieś ciotki od strony mamy. Uczysz się czegoś każdego dnia.
- To nieźle - uśmiechnęłam się - więc będziesz mogła przyjeżdżać tutaj i odwiedzać mnie częściej.
- Oh, sadze, że miesiąc w zupełności wystarczy - zaśmiała się pod nosem. Uderzyłam ją w ramię.
- Tylko żartuje! - powiedziała w obronie.
- Okay, muszę już iść - westchnęłam.
- Okay, miłej zabawy z Theo! - powiedziała dokuczliwie.
- Widzimy się pózniej - rzekłam po czym wyszłam z domu.
W szkole
- Lucille! - usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się by ujrzeć szczęśliwego Theo, który macha w moją stronę.
- Hej - odmachałam mu.
- Hejka, jak tam poranek? - spytał luźno gdy do mnie podszedł.
- Dobrze. A twój? - spytałam rozbawiona.
- Dobrze... poprzedniego wieczoru spytałem czy nie chciałabyś wyskoczyć znowu na randkę a ty powiedziałaś, że pewnie... - spojrzał na mnie niepewnie.
Przytaknęłam pokazując mu, że to co mówiłam to była prawda.
- Więc zastanawiałem się czy nie chcesz wyjść gdzieś w ten piątek... No wiesz, jako następna randka.
Zawahałam się. Po wiadomości od Ethana cały czas o nim myślałam, nie chciałam dawać Theo złudnych nadziei. Był dobrym chłopakiem którego nie chciałam skrzywdzić. Jednak April mówiła, żebym zapomniała o Ethanie... zranił mnie i nie powinnam mu pozwolić by kontrolował znowu moje uczucia. Najlepiej byłoby w końcu o nim zapomnieć, powiedziałam do siebie w myślach.
- Tak, byłoby miło - zgodziłam się w końcu.
- Super, napiszę do ciebie - powiedział radośnie - muszę iść wydrukować coś w bibliotece, ale widzimy się pózniej, tak?
- Tak - Pokiwałam głową.
- Okay, więc do zobaczenia pózniej! - po czym odwrócił się i odszedł.
Pierwsza lekcja
Miejsce Ethana było puste. Zaprzeczałam własnym słowom ponieważ cały czas się za nim rozglądałam. Sukcesywnie unikałam go przez ostatnie dwa tygodnie... jednak chciałam go ponownie.
- Lucille - Pan Farras zawołał mnie do siebie.
Podniosłam wzrok wybudzona ze swoich myśli. Była to kartka która zwalniała mnie z lekcji bym poszła do doradcy. Tylko nie to. Czego tym razem pan Railey ode mnie chciał?
Ruszyłam w stronę jego gabinetu. Wszędzie było pusto, jakżeby inaczej, przecież wszyscy byli na lekcjach.
- Lucille! - usłyszałam znajomy, głęboki głos wołający mnie. Odwróciłam się by ujrzeć Ethana stojącego kilka metrów dalej.
Odwróciłam się znowu kontynuując marsz. Ignoruj go Lucille, po prostu go ignoruj.
Mogłam usłyszeć jego kroki które były coraz bliżej mnie. Szybko Przyspieszyłam.
- Lucille - znowu mnie zawołał jednak ani myślałam by się zatrzymać.
Po chwili z zaskoczenia wyskoczył przede mnie przez co stanęłam.
- Czego chcesz?
- Ciebie... - odpowiedział smutno.
Wywróciłam oczami i chciałam go obejść jednak on mnie zablokował.
- Ethan, odsuń się - powiedziałam zirytowana.
- Nie.
Posłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Wiem, że dostałaś moją wiadomość.
Unikałam jego wzroku i jego tłumaczeń.
- Muszę iść do pana Raileya.
- Nie, nie musisz.
- Ethan, odsuń się.
- Ta wiadomość była fałszywa. Ja ją napisałem. Podrobiłem jego podpis. Powiedziałem w pokoju nauczycielskim by przekazali to panu Farrasowi.
Byłam jeszcze bardziej zirytowana.
- Wow...mówisz poważnie? W przeciwieństwie do ciebie, niektórzy ludzie martwią się o swoją edukację - odwróciłam się odchodząc od niego, jednak złapał mnie za rękę.
- Nie miałem wyboru, inaczej byś się ze mną nie spotkała - ton jego głosu był zdesperowany.
Odwróciłam się do niego przodem. Mój żołądek zaczął się zaciskać a do oczu napływały łzy. Wpatrywałam się w niego.
- A co ja mogę zrobić? Jestem nic nie warta, pamiętasz Ethan? Nikt nigdy by ze mną nie rozmawiał, więc dlaczego ty chcesz ze mną rozmawiać, huh? Sam to przyznałeś.
Widziałam żal w jego oczach.
- Lucille, nie miałem na myśli żadnych z tych rzeczy. Ja... - powiedział skruszony. Nie Luce, nie złap się na to.
- Ethan proszę cię! Co to ma być? Jakiś rodzaj politowania bym znowu pomagała ci w nauce? Czyżby twoje ocenki znowu spadały w dół? Bo- hoo, tatuś jest zawiedziony? - wysyczałam ze wściekłością.
Byłam zszokowana własnymi słowami. Był zraniony. Widziałam to. To tak miało wyglądać, prawda? Ja zraniłam go tak jak on zranił mnie. Ale to zraniło mnie również. Nie byłam z tego wcale dumna. Nigdy w życiu bym czegoś takiego nie powiedziała, nieważne jak zraniona bym była. Jednak wyleciało to ze mnie i nie mogłam już tego cofnąć.
Ethan puścił moje ramię.
- Masz rację... moje oceny się pogorszyły. Ojciec jest zawiedziony. Ale tak wygląda życie, nieprawda? Nieważne jak ciężko pracujesz, to i tak kończysz zawiedziony. Nie jest tak, Luce? - powiedział zirytowany.
Łzy zaczęły swobodnie płynąc po moich polikach.
- Powiedz mi Luce, nie tak wygląda życie? - podszedł do mnie bliżej. Pokręciłam głową.
- Stój, czemu wciąż to robisz? To co było między nami, to koniec. Nie chcesz mnie, pamiętasz? Nigdy byś mnie nie pokochał Ethan. To właśnie powiedziałeś. Dlaczego wciąż do tego wracasz? - zapłakałam powtarzając to co mnie najbardziej zabolało.
- Ponieważ nie byłem w stanie postawić ciebie na pierwszym miejscu. Po prostu musiałem.. Lucille... proszę - podszedł jeszcze bliżej biorąc moją twarz w dłonie.
Dzwonek zadzwonił sygnalizując koniec lekcji. Odsunęłam się. Zerknęłam na niego jeszcze raz po czym pobiegłam w stronę klasy.
_____________________________
Druga część już wkrótce!
Jak wrażenia?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro