Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Lucille's POV

Obudziłam się z niesamowitym bólem głowy, normalnie czułam jak mi pulsuje. Oczy miałam napuchnięte, a obok mnie na łóżku leżała April chrapiąc głośno ze śliną wypływająca przez jej uchylone usta. Zdjęłam z siebie kołdrę i poszłam do łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał jak jeden wielki nieład. Moje włosy były splątane, makijaż rozmyty po całej twarzy i oczy czerwone... od płaczu, oczywiście.

Pochyliłam się nad umywalką i chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz co mnie automatycznie obudziło. Moje myśli powędrowały znowu do sytuacji która zdarzyła się wczoraj. Przymknęłam oczy. Wspomnienia wypełniały moją głowę... Ethan zaciągający mnie do łazienki, ja dająca z liścia Ethanowi, Heather uderzająca mnie, April uderzająca Heather i znowu ja, płacząca na kanapie. Cudowna noc. Pomyślałam sarkastycznie. Otworzyłam powoli oczy i zaczerpnęłam głębokiego oddechu.

Wyszłam z łazienki i napotkałam bardzo zmęczona April siedzącą na łóżku.

- Dobry... - szepnęłam.

- Hm - kiwnęła do mnie głową - nic wczoraj nawet nie wypiłam więc dlaczego czuje się jak gówno? - powiedziała marudnie.

- Może dlatego, że przywaliłaś wczoraj Heather? - podeszłam do łóżka siadając obok niej.

- Heather kto? - spytała marszcząc czoło - Oh, więc nie dziwie się że boli mnie ręka - jej wyraz twarzy zmienił się z grymasu w zadowolenie.

Pokręciłam głową z cichym śmiechem.

- Wstawaj. Zrobię ci śniadanie i będę musiała iść do pracy.

- Buuuuu - jęknęła marudnie zrzucając z siebie kołdrę.

Zaśmiał się cicho podchodząc do drzwi.

- Hej Luce.

Odwróciłam się w jej stronę.

- Hm?

- Będzie dobrze - powiedziała uspokajająco.

- Wiem - posłałam jej delikatny uśmiech po czym wyszłam z pokoju.

Zrobiłam dla April jajecznicę, tosty i parówki.

- Wow, ranek i ktoś robi dla mnie śniadanie. Mogę tu zamieszkać?

Usłyszałam April za sobą na co się Zaśmiałam.

- Oczywiście - odparłam.

April usiadła przy stole. Wzięłam talerze z posiłkiem stawiając jeden przed nią a z drugim sama usiadłam.

- To jest taaaaaakie dobre! - powiedziała z pełnymi ustami.

- Dzięki, starałam się - zażartowałam.

- Ha, wiem że tosty były namoczone w jajku.

- O nie. Odkryłaś mój sekret! Co mam zrobić? Sądzę, że teraz muszę zapewnić by twoje usta były zamknięte - powiedziałam udając diabelski głos.

- Błagam! Nikomu nie powiem. Proszę nie zabijaj mnie - powiedziała żartobliwie unosząc ręce nad głowę.

Patrzyłyśmy się na siebie po czym wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.

- Naprawdę powinni nas obsadzić w jakimś filmie! - powiedziała April.

- Z taką grą aktorską nie wiem czy ktokolwiek by nas chciał.

- Nigdy tego nie wiesz. Możemy zagrać martwe ciała!

Wciąż się śmiałam. April naprawdę wiedziała jak mnie rozśmieszyć i odciągnąć moje myśli chociażby na moment.

- Powiedz mi, co będziesz robić kiedy ja będę w pracy? - spytałam jedząc jajecznicę.

- Nie wiem. Znajdę dla siebie gorącego Kalifornijczyka by wrócił ze mną do Minnesoty.

Pokręciłam głową rozbawiona.

- Nie, ale tak na poważnie to co będziesz robić?

- No przecież mówię! - powiedziała patrząc na mnie jak na idiotkę.

Zaśmiałam się po czym posłałam jej przepraszające spojrzenie.

- Przepraszam ale nie mogę cię oprowadzić po mieście.

- Luce nie martw się o mnie. Jestem tu by ci pomóc. Idź robić co masz robić - posłała mi ciepły uśmiech.

Odwzajemniłam lekki uśmiech. Przejechała tyle by mnie zobaczyć i pomóc a ja nie mogę z nią zwiedzić Kalifornii. Czułam się z tym źle.

Skończyłyśmy śniadanie. Umyłam naczynia po czym wróciłam z powrotem do salonu.

- Wiesz, gdybyś miała telewizor, pewnie przesiedziałabym cały dzień oglądając filmy.

- Wybacz - zaśmiałam się - po prostu nie mamy na to czasu.

- Jesteście szalone ale wciąż cie kocham - powiedziała szczerząc się.

- Cóż, dzięki! - odpowiedziałam z uśmiechem - Muszę iść już do pracy. Jesteś pewna, że sobie poradzisz?

- Chyba powinnaś wiedzieć.

Spuściłam wzrok na swoje buty.

- Hej, żartuje przecież! Poradzę sobie. Idź gnojku! - powiedziała z cichym śmiechem.

- Okay, obiecuje, że gdzieś wyskoczymy kiedy wrócę - powiedziałam idąc w stronę drzwi.

- Trzymam cię za słowo! - krzyknęła i podbiegła do mnie przytulając mnie lekko - spraw bym była dumna - zażartowała po czym wyszłam z domu.

W pracy

Czyściłam stoliki gdy zauważyłam Theo wchodzącego do środka budynku. Pomachał w moją stronę na co posłałam mu uśmiech. Podszedł do stolika przy którym byłam.

- Hej... - powiedział zdyszany.

- Cześć.

- Um, co do poprzedniego wieczoru. Przepraszam. Nie wiedziałem, że jeśli wezmę was na tamtą imprezę to stanie się coś takiego.. - odparł przepraszająco.

- Theo, jest w porządku. To nie twoja wina - zapewniłam go.

- Ale wciąż czuję się z tym źle.

- Nie powinieneś. Zdarza się. Jesteśmy przecież w szkole średniej - uśmiechnęłam się smutno.

- Okej, ale wciąż chciałbym się za to zrekompensować. Mogę?

- Theo, nie sądzę...

- Wiem, wiem. Nie chcesz, ale czy jutro wieczorem mógłbym cię gdzieś wyciągnąć? Tylko ty i ja. By to naprawić? Zero imprez. Tylko kino i obiad, pasuje?

- Ja... - nie byłam co do tego przekonana.

- Jedna randka. Tylko jedna... i będziemy mogli wrócić tego co było wcześniej. Tylko jedna - błagał ze szczenięcymi oczami.

Zaśmiałam się cicho.

- W porządku... jedna.

- Tak - powiedział zwycięsko z szerokim uśmiechem - więc jutro wieczór? 19?

Przytaknęłam.

- A co z April? - spytałam.

- Oh... - powiedział zakłopotany - Widzisz, rzecz w tym...

- Żartuje! - Zaśmiałam się i zobaczyłam jak odetchnął z ulgą.

- Okej, więc nie będę ci już przeszkadzał - powiedział ale nie wyszedł jeszcze.

Przechyliłam nieco głowę patrząc na niego dziwnie. Ten szybko mnie przytulił po czym odsunął się. Zaskoczył mnie.

- Do zobaczenia jutro! - krzyknął po czym wyszedł z kawiarni. Uśmiechnęłam się pod nosem. Moja pierwsza randka?

Niedziela wieczór

- April, na pewno nie będziesz zła jeśli wyjdę dzisiaj na randkę z Theo?

- Oczywiście, że nie. Idź wyrywać! Nie martw się o mnie... a tak poza tym, poznałam wczoraj kogoś - uśmiechnęła się.

- Co? - spytałam zaskoczona - Kiedy? Byłyśmy tam przecież trzy minuty.

- Cóż, kiedy ty poszłaś do łazienki, ja gadałam z jednym chłopakiem który podał mi swój numer więc... - kiwnęła głową by dać mi do zrozumienia co stało się pózniej.

- To cudownie, April! - wyszczerzyłam się - muszę być najgorszą przyjaciółką na świecie, przyjechałaś tutaj dla mnie a ja...

- Więc właśnie Luce. Jestem tu by cię wspierać i jeśli to znaczy, że masz iść na randkę dzisiaj to masz iść. Od tego są przyjaciele. Dzisiaj obie zaszalejemy - zachichotała. Uderzyłam ją lekko w ramię kręcąc głową.

- No co? Nie myśl o tym tak. A poza tym, Theo nie chce tam mojego towarzystwa.

- Co masz na myśli? - spytałam nieco zmieszana.

- Cóż, kiedy byłaś w pracy, przyszedł tutaj by przeprosić ale powiedziałam mu, że pracujesz. Powiedział mi o swoich planach co do ciebie i chciał żebyście byli tylko wy we dwójkę. Oczywiście nie miałam nic przeciwko. Sama mam randkę więc nie mogłabym iść - Uśmiechnęła się.

- Dzięki April. Kocham cię. Jesteś najlepsza! I jeszcze raz przepraszam - przytuliłam ją.

- Przestań mnie przepraszać Luce. Po prostu idź i zrób tak bym była dumna z tej twojej cudownej twarzyczki.

Uśmiechnęłam się do niej wdzięcznie.

- Wydajesz się zdenerwowana... Dlaczego? - spytała zaniepokojona.

- Chodzi o to że... nigdy nie byłam na randce, a Theo mówi, że to jest randka więc... - powiedziałam na jednym wdechu.

- Luce! Oddychaj, to tylko randka. Masz czerpać z tego przyjemność. Pomimo tego, że ma wygląd Playboya to wydaje się naprawdę miłym chłopakiem. Lepszym niż wiesz sama kto - powiedziała. Spuściłam głowę.

- Wiem...

- Więc idziemy się wyszykować! - pociągnęła mnie za ramię w stronę schodów.

Było około 19 gdy dzwonek do drzwi frontowych zadzwonił.

- Ah, już są! Trzymaj, załóż je! - April rzuciła we mnie parą czarnych butów na koturnie z paskiem w kostkach. Może nie były zbyt wysokie ale na pewno nie było łatwo w nich chodzić. Miałam na sobie sukienkę w kolorze burgundowym która sięgała mi do kolan. April miała na sobie kremową sukienkę z białymi obcasami. Zeszłam na dół by otworzyć drzwi.

- Wow - Theo powiedział w zachwycie lustrując mnie wzrokiem. Zarumieniłam się przez to.

- Cześć - powiedziałam.

- Cześć. Wyglądasz pięknie - powiedział uśmiechając się do mnie.

- Dzięki - Spuściłam głowę na swoje ubranie. Czułam się inaczej. Jak nowa Lucille.

- Um, ten koleś powiedział, że też zabiera kogoś na randkę - zza niego wyskoczył chłopak.

- To do mnie! - krzyknęła April schodząc po schodach - Cześć Theo. Cześć Marcus - April uśmiechnęła się szeroko do swojej randki.

- Siema. Jestem Marcus - wyciągnął rękę w moją stronę.

- Hej - uścisnęłam jego dłoń.

- Możemy już iść? - spytał Theo.

Pokiwałam głową.

- Widzimy się pózniej April - machnęłam do niej.

- Nie martw się o mnie. Bawcie się dobrze dzieciaki! - April brzmiała jak matka. Zaśmiałam się po czym minęłam ich idąc do samochodu Theo.

Randka

Theo i ja poszliśmy do restauracji po tym jak wyszliśmy z kina. Byliśmy na filmie 'Agentka' który muszę przyznać był naprawdę zabawny. Siedzieliśmy we włoskiej restauracji. Powiedziałam mu, że kocham makaron więc zdecydowaliśmy się przyjść tutaj. Patrzyłam się w menu kiedy kątem oka ujrzałam znajomą twarz. Ostatnia twarz której mogłabym się tutaj dzisiaj spodziewać. Był ze znajomymi i nie wyglądał na... zadowolonego. Wszyscy wokół niego się śmiali a on jedyny patrzył się przed siebie z kamienną miną. Jeden jego kumpel który śmiał się najgłośniej spróbował go rozśmieszyć jednak jego mina dalej była niewzruszona.

- Zdecydowałaś się już? - głos Theo wyrwał mnie z zamysłu.

Skupiłam całą swoją uwagę na nim.

- Tak, chyba wezmę makaron z kurczakiem w sosie - powiedziałam.

- Nieźle. Ja chyba wezmę Pizze z kurczakiem BBQ.

Kiwnęłam głową zamykając menu po czym mój wzrok ponownie spoczął na Ethanie.

- Więc... nie jestem dobry w tych wszystkich randkowych sprawach.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Co masz na myśli?

- Mówię, że ty też jesteś moją pierwszą randką.

- Nie ma mowy. Kłamiesz - powiedziałam niedowierzając.

Pokręcił głową.

- Mówię prawdę i tylko prawdę. Mogę ci nawet przysiąść z ręką na sercu jeśli chcesz - powiedział powoli kładąc dłoń na piersi.

- Przestań! - Zaśmiałam się.

- Teraz wiesz, że oboje jesteśmy świeży w tych sprawach. Nie czujesz się przez to mniej zestresowana?

- Zestresowana?

- Ta, dziewczyny zazwyczaj w moim towarzystwie są zestresowane...

Pokręciłam głową rozbawiona.

- Jesteś niezłym graczem.

- Graczem?

- Nieważne - zerknęłam znowu na Ethana. Tym razem i on patrzył na mnie. Szybko Spuściłam głowę. O cholera. Miałam nadzieje, że tego nie widział. Wzięłam łyka wody. Podniosłam powoli znowu głowę.

- W porządku? - Theo spytał zmieszany.

- Tak, jest okej. Muszę tylko iść do łazienki - powiedziałam wysilając się na uśmiech.

- Okay..

Podniosłam się idąc w stronę łazienki która na końcu korytarza niedaleko naszego stolika.

- Lucille - poczułam dłoń na swoim ramieniu gdy byłam już przed drzwiami. Odwróciłam się szybko by spojrzeć Ethanowi w oczy.

Wpatrywałam się w niego nie wiedząc co mam powiedzieć.

- Proszę, nie mów mi, że jesteś na randce z tą pizdą - rzekł surowo ale w jego oczach można było wyczytać ból.

Wyrwałam ramię z jego uścisku.

- Theo nie jest pizdą. Jestem zaskoczona, że nie wiesz kto tu jest prawdziwą pizdą. Co cię to w ogóle obchodzi? - syknęłam jadowicie.

- Nie obchodzi... - Czyżby był zazdrosny? Nie. Przecież sam mówił, że nigdy mnie nie chciał więc czemu miałby być zazdrosny? - Ja tylko... - ułożył jedną dłoń na moim poliku a drugą na biodrze przyciągając mnie do siebie.

Położyłam dłoń na jego chcąc ją odsunąć, ale nie potrafiłam już jej stamtąd zdjąć. Tęskniłam za jego dotykiem. Nie, Lucille. Odpuść.

- Muszę iść... Theo...

- Proszę - błagał ze skruszoną miną.

- Ethan...

- Tylko chwila - oparł swoje czoło o moje - nie będę prosił o więcej... tylko chwila. Obiecałaś, że zostaniesz po mojej stronie, pamiętasz?

Przymknęłam oczy wdychając jego zapach. Właśnie tu... chciałam tu zostać właśnie z nim jednak wspomnienia przypomniały mi o jego bolesnych słowach. Otworzyłam powoli oczy.

- Ale to nie ja złamałam tę obietnice - powiedziałam ostro. Odsunęłam jego rękę ze swojej twarzy i biodra. Spojrzałam na niego po raz ostatni zawiedziona po czym odeszłam.

Poczułam rozrywający ból w klatce piersiowej. Nie czułam się zbyt komfortowo. Czułam jakby mój brzuch rozrywało multum emocji. Było mi gorąco. Moje poliki płonęły. A obraz powoli się rozmazywał. Szybko podeszłam do stolika przy którym był Theo i usiadłam na krześle. Wzięłam głęboki oddech odganiając emocje.

- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - spytał zmartwiony Theo.

Ze sztucznym uśmiechem odpowiedziałam.

- Tak, chyba pozbyłam się problemu.

Theo odwzajemnił uśmiech, tylko jego był szczery.

- Dzięki Bogu, bo nasze jedzenie właśnie przyszło - zaszczebiotał.

- Wygląda niesamowicie - udałam ekscytacje.

Ale nie pozbyłam się problemu. Chciałam by ten problem wciąż był. W jego ramionach. Blisko mnie. Tuląc się z nim. W jego ciepłym uścisku. Chciałam ten problem nieważna jak źle by to brzmiało.

_____________________________
Jak tam po świętach i nowym roku?
🌲🎁🎈🎉

Podoba się rozdział? Ethan jest zazdrosny.
Czy Lucille pozwoli mu do siebie wrócić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro