Rozdział 20 [1/2]
Siedziałam w gabinecie pana Raileya. Na całym biurku walało się mnóstwo zdjęć z jego rodziną. Wywnioskowałam z tych zdjęć, że ma 3 dzieci i 9 wnucząt. Pan Railey podszedł do szafki na dokumenty. Wyciągnął z nich akta na temat Ethana.
- No to ruszamy - powiedział wyciągając folder. Odwrócił się w moją stronę.
- Tak jak wspomniałem wcześniej, jest to prywatna sprawa. Jeden na jeden. Będziesz musiała chodzić do domu pana Ethana, albo on będzie chodził do twojego, to już ustalicie. Jednak jego rodzice wierzą, że będzie lepiej jeśli będziesz przychodziła do ich domu. Chcą wiedzieć czy robi postępy. Oczywiście nie będą obserwować tego jak będziesz go uczyć. Jednak chcą cie poznać i zobaczyć czy pomożesz mu być częścią jego sukcesu. Wiesz dobrze, że jest ikoną naszej szkoły, prawda? Zaprowadzi nas na mistrzostwa w dziedzinie baseballu. Reprezentuje nasze imię panno Lucille. - Pokiwałam powoli głową. Nie tylko kadra szkoły jest zachwycona urokiem pana Ethanem. Tak samo jak ja.
- Tu są informacje które będą ci potrzebne. Przedmioty z którymi najbardziej musisz mu pomóc i te zaraz po nich - podał mi plik kartek - jest tam również plan korepetytowania. Jakieś pytania? - pokręciłam głową - Super! Życzę powodzenia. Jesteś naprawdę cudowną uczennicą. Nie mam żadnych wątpliwości do tego, że dobrze wykonasz swoją pracę panno Lucille - dokończył z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech, podniosłam się i wyszłam. Wychodząc z gabinetu zerknęłam na plan. Moje oczy otworzyły się szeroko.
Kurwa, to dzisiaj. Powiedziałam do siebie w myślach gdy zobaczyłam pierwszą datę na planie. Ktoś będzie zaskoczony.. albo szczęśliwy?
Wróciłam do domu po spotkaniu. Zajęcia Ethana kończyły się między 17 a 18, w związku z tym, plan korepetycji był ustawiony z planem jego treningów. Szkoła mi płaciła więc musiałam połączyć praktyki jakoś z pracą w kawiarni. Postanowiłam, że będę pracowała na pół etatu. Rozmawiałam z menadżerka i zrozumiała to. Za to właśnie ją kocham i to miejsce pracy. Ludzie tworzą to miejsce niesamowitym.
Skończyłam robić lekcje około 17:30. Zebrałam się i poszłam pod dom Ethana. No to jedziemy z tym Lucille.
Gdy doszłam do drzwi frontowych nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Było pięknie. Stałam przez chwilę w zachwyceniu. Dom definitywnie odpowiadał temu jakie nosił nazwisko. Gdy weszłam na schodek, wcisnęłam guzik do drzwi. Otworzyła mi kobieta, która jak zakładam, była mamą Ethana. Miała na sobie prześliczną kremową sukienkę i domowe sandałki. Posłała mi ciepły i szeroki uśmiech.
- Witam - przemówiła. Byłam zdenerwowana.. właśnie rozmawiałam z mamą chłopaka w którym byłam zakochana w okolicznościach których chciałam żeby wyglądały inaczej. Oddychaj, Lucille, oddychaj.
- Dzień dobry.. Ja jestem korepetytorką Ethana - powiedziałam. Dobry start, Lucille.
- Oh witaj witaj. Jestem mamą Ethana, pani Collins - podeszła do mnie i przytuliła mnie co mnie zaskoczyło - wejdź - weszłam do środka domu. Wnętrze domu było jeszcze piękniejsze. Było cudownie wydekorowane. Byłam znowu zachwycona.
- Dziękuje, że zgodziłaś się pomóc w nauce Ethana - przeniosłam na nią wzrok - Słyszeliśmy, że jesteś najlepsza. Nie wiem co by się stało, jeśli byś nie istniała. Przechodzi przez trudny okres złączenia baseballa i szkoły. Jestem naprawdę wdzięczna, że chcesz mu pomóc - posłała mi kolejny ciepły uśmiech. Nie mogła go nie odwzajemnić.
- Oczywiście, żaden problem - odpowiedziałam cały czas patrząc się na nią. Była naprawdę piękna. Teraz wiem po kim odziedziczył taki wygląd.
- Ethan nadal jest na treningu. Wróci zapewne niedługo. Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić? Wody? Czegoś do jedzenia? - pokręciłam tylko głową.
- Jest okej. Dziękuje.
- Oczywiście. Wszystko dla pięknej panienki pomagającej mojemu synowi - powiedziała znowu z tym swoim uśmiechem - jeśli chcesz, możesz poczekać w jego pokoju albo robić co chcesz, tak byś czuła się komfortowo - nigdy nie widziałam jego pokoju. On widział mój już chyba z milion razy. Czułam dziwne uczucie podniecenia którego nie potrafiłam opisać.
- Um, pewnie - powiedziałam nieco zdenerwowana. Zaprowadziła mnie pod jego pokój który znajdował się na drugim piętrze domu. Otworzyła drzwi za mnie.
- Więc jesteśmy, pokój Ethana. Czuj się jak w domu - powiedziała uprzejmie po czym odeszła. Weszłam do środka. Po raz pierwszy byłam w jego pokoju, może lepiej, pierwszy raz byłam w jego domu. Rozejrzałam się po całym pokoju. Jego łóżko było naprzeciwko wejścia, obok stało biurko przytwierdzone do ściany. W całym pokoju były medale, trofea z baseballu. Baseball naprawdę był jego życiem. Kilka zdjęcie stało na komodzie. Jedno ukazywało jego w stroju od baseballa i obok mama z tatą. Kolejne było jego i małej dziewczynki. Kim była? Zaczęłam się zastanawiać. Przejechałam palcem po fotografii. Wyglądał na opiekuńczego i delikatnego chłopca. Ona musiała dużo dla niego znaczyć.
Ethan's POV
Zostało 10 minut do końca treningu. Byłem wykończony. Widziałem plan praktyk z Lucille więc miała dzisiaj do mnie przyjść. To będzie pierwszy raz kiedy znajdzie się w moim pokoju. Byłem z tego powodu zbyt szczęśliwy. Oczywiste jest to, że miała mnie uczyć, jednak, jak wszyscy wiemy, to się nie stanie. Wykorzystywałem każdą szansę by móc jej dotknąć i być z nią. Moja mama miała wyjść do pracy około 18:30, więc będziemy tylko ja z Lucille. Mojego taty nie będzie do 21. Perfekcyjnie. Jeśli mam być szczery, Lucille była pierwszą osobą o której pomyślałem gdy zasugerowali mi korepetytora. Miałem dostać innego, jednak poleciłem Lucille bez wahania. To był idealny plan by spędzić czas z Lucille bez podejrzeń.
W końcu wybiła 18. Wybiegłem. Szybko przebrałem się w swoje ciuchy by nie pokazać, że się spieszyłem na spotkanie. Jechałem motorem przekraczając limit tak by być szybko w domu. Zaskoczyło mnie to, że nikt mnie nie zatrzymał, ale to nie był czas na to by o tym myśleć.
Gdy dotarłem do domu, wyłączyłem maszynę i pobiegłem do domu wciąż z kaskiem na głowie. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem mamę, która była gotowa by wyjść.
- Hej kochanie.
- Cześć mamo - byłem niespokojny bo chciałem zobaczyć Lucille, jednak nie mogłem tego ukazać.
- Wychodzę teraz do pracy, a twoja korepetytorka czeka na ciebie na górze. Bądź dla niej miły, potrzebujesz jej pomocy. Rozumiesz? - pokiwałem głową. Spokojnie mamo, będę niesamowicie miły. Uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w polik po czym wyszła.
Rzuciłem się pędem na górę.
Gdy dotarłem do drzwi pokoju, otworzyłem je. Ta cudowna dziewczyna na którą czekałem cały dzień odwróciła się do mnie by na mnie spojrzeć.
Lucille's POV
Wciąż rozglądałam się po jego pokoju gdy usłyszałam skrzypienie drzwi, co mnie zaskoczyło. Ten cudowny mężczyzna patrzył się na mnie stojąc w drzwiach.
- Cześć - powiedział wstrzymując na chwile oddech.
- Cześć - odpowiedziałam.
Uśmiechnął się po czym wziął moją twarz w dłonie by złączyć nasze usta. Moje ręce złapały za jego nadgarstki gdy nasze usta świetnie się ze sobą zgrywały.
W końcu się odsunęliśmy. Patrzyliśmy się na siebie po prostu.
- to było cudowne - przemówił. Pokiwałam tylko głową. Jego usta znowu spotkały się z moimi a jego dłonie powędrowały w dół na talie. Pchnął mnie na łóżko tak, że usiadłam i pochylił się nade mną. Nasze usta wciąż były złączone. Jednak po chwili się odsunęłam. Wyglądał na zmieszanego.
Posłałam mu uśmiech.
- Jestem tutaj by cię uczyć.
Docisnął swoje usta znowu do moich jednak znowu się odsunęłam.
- Ethan..
Jego wzrok spotkał się z moim.
- możemy zająć się tym pózniej - powiedział.
- nie, nie możemy.
- mhmm, możemy - przycisnął usta do mojej szyi.
- Ethan..zawalasz..
Przestał i odsunął swoje usta.
- Chciałeś żebym była twoim korepetytorem więc nim będę.
Patrzył na mnie sceptycznie i po chwili odwrócił wzrok.
- Masz rację - odsunął się. Nie mówił niczego przez chwilę - ale najpierw muszę wziąć prysznic, ponieważ nie sądzę żebyś chciała uczyć śmierdzącego chłopaka - uśmiechnął się głupkowato po czym zdjął koszulkę. Wyglądał niesamowicie, jak zawsze. Wiedział, że wygląda dobrze. Gapiłam się na jego wyrzeźbioną klatę po czym przeniosłam wzrok na jego twarz. Jego uśmiech tylko się powiększył. Odwróciłam wzrok.
- Poczekam tutaj - powiedziałam, zachowując się jakby jego ciało nie oddziaływało na mnie gdy wyjmowałam książki.
- Jesteś tego pewna? - podsunął twarz bliżej mojej po czym pocałował linie szczęki. - możesz do mnie dołączyć - złapał moją dłoń kładąc ją na swojej klacie. O nie.
- J-jestem pewna - wydusiłam.
- Stu procentowo pewna? - przycisnął swoje usta do moich podczas gdy przejeżdżałam palcami po jego torsie. O rany..
________________________________
Wybaczcie, że tak późno choć obiecałam dodać wcześniej ale miałam "małe" problemy sercowe.
Rozbijam ten rozdział na dwie części bo jest za długi i pewnie pózniej dodam kolejną część. Miłego czytanka 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro