Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. Początek kłopotów.

Gdy się obudziłam zauważyłam, że za oknem nadal jest ciemno. Zerknęłam godzinę na telefonie i okazało się, że jest trzecia w nocy. Z powodu iż nie dawałam rady zasnąć wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać swój profil na Wattpadzie czy nie mam jakiś powiadomień. Nagle usłyszałam jak coś lub ktoś stuka w moje okno. Wyjęłam z pod poduszki pistolet na gaz. Wstałam z łóżka i podeszłam nieco wystraszona. Na parapecie zauważyłam zmutowanego wilka. Patrzył na mnie, a w łapie trzymał jakąś kopertę. Taką jaką mają śledczy podczas jakiś dochodzeń. Weszłam na biurko i odłożyłam pistolet na nie. Otworzyłam niepewnie okno.

-Kim jesteś?- Spytałam ale nie dostałam do wilka odpowiedzi. Jedynie podał przez szparę kopertę. Patrzyłam na niego cała w szoku. Lecz niepewnie przyjęłam kopertę. Nagle zrobiło mi się słabo. Następnie ciemność. Jak tylko otworzyłam swoje oczy zauważyłam, że jestem w łóżku. Sprawdziłam na telefonie czy wchodziłam na Wattpada. Okazało się, że nie.- Więc to był sen.- Pomyślałam. Wstałam z łóżka i zabierając czyste ciuchy poszłam do łazienki. Po przebraniu się poszłam na śniadanie. Gdy tylko je zjadłam poszłam po telefon, plecak i słuchawki. Następnie ubrałam kurtkę i buty, a na plecy zarzuciłam plecak. Poszłam do szkoły. Przez całą drogę do szkoły i pod klasę wszyscy się na mnie gapili. Domyśliłam się, że chodzi o ten opatrunek na moim policzku. Godz. 10:50. Siedziałam na korytarzu czekając na kolejną lekcje. W między czasie pisałam przez Wattpada z Wiktorią. Nie napisałam jej o moim śnie. Wolałam by była bezpieczna. Z pisania z przyjaciółką wyrwał mnie znany głos.

-Siemanko blondyneczko.- Powiedział ze swoim głupim uśmiechem Casey.

-Cześć Jones.- Odparłam gdy podeszła do nas April. Przytuliłam ją na powitanie.

-Wika pamiętaj o 16:20 idziemy do chłopaków.- Powiedziała i od razu przypomniało mi się, że dziś miałam iść na swój pierwszy trening z mistrzem Splinterem.

-Mam nogi jak z waty.- Powiedziałam, a w oddali zauważyłam Tobyego. Starałam się nie pokazywać swojej twarzy.

-To normalne. Sama też się denerwowałam. Na początku będą lekcje jak z karate itp. Lecz z czasem...- Przerwałam jej.

-Lecz z czasem przyjdzie czas kiedy wybiorę sobie broń, a tak dokładnie to ona wybierze mnie.- Powiedziałam szeptem sprawdzając czy Wika nie napisała. Okazało się tak jak myślałam. Napisała do mnie "Wika zaczynam się bać. Słyszałam w telewizji, że ten klan zbliża się do Giżycka. Mam nadzieje, że ciebie nie złapią. Nie chce stracić przyjaciółki." To co napisała sprawiło u mnie jeszcze większy niepokój. W serce mnie zabolało gdy przeczytałam te słowa. Pomimo, że nie znamy się w realu to jest moją przyjaciółką którą także chce chronić przed Shredderem. Gdy zadzwonił dzwonek poszłam z klasą na podwórko gdzie mieliśmy sprzątać przed szkołą grabienie liści, wykopywanie niektórych roślin itp. Grabiłam liście nucąc sobie piosenkę z bajki tmnt z 2012 roku. Nagle przede mną wbiła się strzała. Zrobiłam krok w tył. Serce waliło jak opętane. Niepewnie spojrzałam w stronę z której strzała się pojawiła. Zamarłam. Na dachu szkoły na przeciwko byli żołnierze Klanu Stopy. Mieli łuki!- Nie dobrze.- Pomyślałam, a kolejna strzała wbiła się koło mnie. Zaczęli na raz strzelać z łuków.- Wszyscy do szkoły! Już!- Krzyknęłam łapiąc strzałę która miała się wbić w głowę naszej nauczycielki. Wszyscy wbiegliśmy do szkoły i schowaliśmy się za ścianą przy której nie było okien. Kilka dziewczyn płakały z przerażenia. Po czasie usłyszałam jak by jakieś pojazdy przyjechały. Podeszłam do krawędzi ściany i wychyliłam nieco głowę. Odetchnęłam z ulgą gdy zauważyłam wojsko. W ręce nadal miała strzałę. Wyszłam z ukrycia pomimo iż nauczycielka kazała mi nie wychodzić. Zauważyłam wujka który wszedł z kilkoma żołnierzami do budynku szkoły.

-Wiktoria nic ci nie...- Mój wujek przerwał swoją wypowiedź z powodu iż spojrzał na strzałę w mojej ręce. Spojrzałam na strzałę w mojej ręce, a następnie na wujka.

-Później ci wyjaśnię.- Powiedziałam kiedy puściłam strzałę, a kilku żołnierzy zaczęli iść w kierunku sal na parterze i na pierwszym piętrze. Jeden z żołnierzy poszedł z moim wujkiem do dyrektora. Zaś ja poszłam z klasą do sali by zabrać swoje rzeczy. Po kilku minutach czekałam przy tablicy ogłoszeń na wujka który miał mnie odprowadzić do domu. Chciał mieć pewność, że trafię bezpiecznie do domu. Od razu po wejściu do mieszkania i rozebraniu się poszłam do pokoju. Wiedziałam, że wujek opowie wszystko mamie. Nagle zauważyłam pod poduszką jakąś kopertę. Wyjęłam ją z pod poduszki. Koperta była identyczna jak ta ze snu. Otworzyłam ją nie pewnie i wyjęłam zawartość koperty. Po kilku słowach zrozumiałam, że to jakieś wyniki eksperymentu. Zaczęłam to czytać. Po czasie zrozumiałam, że Shredder chce stworzyć substancję która pozwoli mu kontrolować sny osób posypanych tą substancją. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Byłam tak zaczytana, że aż podskoczyłam przestraszona gdy mój telefon zaczął dzwonić. Schowałam wyniki eksperymentu razem z kopertą pod poduszkę. Chwyciłam za telefon i odebrałam połączenie od Tobyego.

-Wika wszystko ok? Nic ci nie jest?- Pytał się cały zdenerwowany. Na dodatek mówił podniesionym głosem jak by próbował przekrzyczeć kogoś.

-Chłopie uspokój się. Melisy nie mam zamiaru ci parzyć. Poza tym nie drzyj się mi do ucha!- Krzyknęłam wkurzona na Rogersa.

-Wybacz. Co się w ogóle stało, że wojsko wparowało do szkoły? Na dodatek czemu kazali nam iść jak najszybciej do domu?- Wypytywał Toby. Opowiedziałam mu wszystko w skrócie.- No co ty gadasz?- Spytał kompletnie zaskoczony chłopak.

-No mówię ci szczerze Toby. Słowo honoru.- Powiedziałam zaczynając grać na tablecie.- Słuchaj innym razem pogadamy bo muszę jeszcze do koleżanki zadzwonić. Pewnie się martwi.- Powiedziałam kiedy zauważyłam, że dzwoni Mikey przez skypa.

-No spoko.- Powiedział i się rozłączył. Odłożyłam telefon i szybko odebrałam połączenie o Mikeyego.

-No w końcu odebrałaś. Dobijamy się do ciebie dobre 2 minuty.- Powiedział Mikey. Zaśmiałam się.

-No mów co się takiego stało?- Spytałam podłączając słuchawki do tableta by mama nie słyszała co mówi Mikey.

-To się stało, że dziś przyjdziesz na trening.- Powiedział z wielkim bananem na twarzy piegus.- Poza tym poznasz naszą siostrę Karai i naszą kumpele Shinigami.- Powiedział, a raczej wykrzyczał radośnie.

-Nie no kolejny wrzeszczy!- Krzyknęłam w myślach.- Tak wiem.- Odparłam biorąc do rąk mojego pluszaka od mojego świętej pamięci dziadka.

-Ej, a co ci się stało w rękę?- Spytał się gdy zauważyłam, że odkrył się kawałek bandaża.

-Mały wypadek podczas spaceru.- Okłamałam go. Wiedziałam, że to nie fair ale no cóż. Nie mogę im powiedzieć prosto z mostu ,,Ej wczoraj gadałam z mordercami. Fajnie co nie?" To by było dla nich nie logiczne i wzięli by mnie za wariatkę.

-Ałć.- Powiedział kiedy zauważyłam za nim Rapha. Zauważyłam jak mama otworzyła drzwi od mojego pokoju. Spojrzałam na nią odłączając od tabletu słuchawki.

-Wikuś chodź na chwilę. Muszę ci coś powiedzieć.- Powiedziała i wyszła. Wstałam z łóżka i poszłam do mamy. Usiadłam sobie na podłodze. Nie miałam ochoty siadać na łóżko.- Po słuchaj.- Powiedziała biorąc telefon i na pewno weszła na dziennik elektroniczny.

-O co chodzi?- Spytałam nieco wystraszona. Bałam się, że mama powie coś na temat ocen.

-Dyrektor napisał, że przez jakiś czas możecie nie chodzić do szkoły. Z resztą i tak nikogo tam chyba nie będzie.- Powiedziała moja mama. Na wieść, że jak na razie mogę nie chodzić do szkoły to się ucieszyłam. Po chwili wróciłam do pokoju. Gdy skończyłam gadać z Mikeym i Raphem włączyłam na laptopie jakiś film. Włączyłam na telefonie wattpada i zauważyłam wiadomość od Wiktorii. Zaczęłam pisać z przyjaciółką. Nie chciałam jak i nie mogłam jej napisać o tym co się stało. Około 15:56 napisałam Wice że muszę na chwilę kończyć. Ale obiecałam, że jak skończę to co muszę zrobić to jeśli będzie chciała to będziemy pisały dalej. Moja przyjaciółka się zgodziła. Wzięłam torebkę i spakowałam do torby telefon, powerbanka, pistolet na gaz pieprzowy, słuchawki i klucze od mieszkania. Poszłam do przedpokoju i zaczęłam zakładać buty.

-Gdzie idziesz?- Spytała zaniepokojona moja rodzicielka.

-Umówiłam się z koleżanką.- Odpowiedziałam zakładając kurtkę i czapkę.- Napiszę do ciebie gdy będę wracała.- Powiedziałam zakładając torebkę. Po chwili wyszłam na klatkę schodową. Włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam z bloku słuchając muzyki. Zaczęłam biegać po osiedlu. Po jakimś czasie znowu stałam pod swoim blokiem zauważyłam April która wychodziła z klatki. Podeszłam do niej.- Hejka April.- Powiedziałam kiedy zauważyłam na twarzy dziewczyny widziałam, że jest trochę zła.- Tak wiem spóźniłam się. Na swoją obronę mam, że sobie biegałam dla rozgrzewki.- Odparłam i zaczęłam iść z April. Po kilku minutach chodziłyśmy po kanałach. Nie był tam przyjemny zapaszek ale muszę się przyzwyczaić. Co mnie nie powstrzyma to mnie wzmocni. Gdy weszłyśmy do kryjówki od razu podbiegł do mnie Mikey i mnie przytulił. Po czym poszliśmy wszyscy do dojo. Mistrz Splinter zaczął mnie uczyć obrony. Jak skończył się mój pierwszy trening wróciłam do domu. Od razu poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro