Rozdział 2. Festiwal.
06.09.2019r. Godz. 14:20 Nie dawno zjadłam obiad po szkole. Festiwal zaczął się już dawno. Ale mi to nie przeszkadzało. Zaczęłam z pomocą mamy zakładać mój cosplay. Pytacie się jaki cosplay założę? Otóż postanowiłam się przebrać za Jeffa the killera z creepypasta. Nałożyłam białą bluzę bez napisów, z kieszeniami oraz kapturem. Następnie zrobiłam charakteryzacje by wyglądało realnie. W zasadzie to mama mi ją robiła bym nie ubrudziła bluzy. Wzięłam czarną nerką i schowałam do niej telefon z słuchawkami oraz nóż z kartonu. Kiedy skończyłam się przebierać nagrałam Tiktoka z piosenką ,,Sweet dreams". Kiedy mama zadzwoniła po taksówkę ja nałożyłam kaptur na łepetynę i wyszłam czekając na taksę z kartonowym nożykiem w dłoni. Zauważyłam Nikolę z mojego bloku i postanowiłam ją nastraszyć. Podeszłam do niej nie zauważona i krzyknęłam jak psychopatka.
-Idź spać!- Ta szybka się odwróciła z piskiem. Ja tylko zaczęłam się śmiać z jej miny.- Niki spokojnie to ja Wika.- Powiedziałam zdejmując kaptur.
-Kobieto myślałam, że dostanę zawału.- Powiedziała łapiąc się za serce.
-Heh. A co myślałaś, że to Jeff? Wróć ty mówisz na niego Dżem. To ja uciekam bo idę na Festiwal Fantastyki. Bajo!- I pobiegłam do taksówki gdzie była w środku już moja mama. Po wejściu kolejna osoba omal nie dostała zawału.- Dobry.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Boże święty.- Powiedział taksówkarz.
-Spokojnie to tylko cosplay. Na twierdze.- Po chwili ruszyliśmy. W między czasie słuchałam piosenki ,,Insanity" i nuciłam sobie ją pod nosem. Kiedy dojechaliśmy a mama zapłaciła wyszłyśmy z pojazdu. Kiedy wchodziliśmy do twierdzy ukazując karnety wszyscy ludzie patrzyli na mnie zaciekawieni. Podeszłam do jednego ze stoisk i zaczęłam szukać nieśmiertelnika z moim imieniem.
-W czymś pomóc chłopcze?- Spytał się sprzedawca. Zdjęłam kaptur, a ten zdębiał.- Ja bardzo...- Nie dałam mu skończyć.
-Nic się nie stało. Każdy może się pomylić. A tak właściwie szukam nieśmiertelnika z imieniem Wiktoria.- Mężczyzna nie szukał długo. Podał mi go do rąk.
-Za darmo.- Odparł mężczyzna kiedy wyjmowałam z portfela daną kwotę pieniędzy za nieśmiertelnik.
-Nie mogę. To nie jest honorowe jak i uczciwe.- Powiedziałam podając pieniądze mężczyźnie.- I nie ma żadnych ale.- Powiedziałam i odeszłam. Nałożyłam naszyjnik który schowałam pod bluzą. Założyłam z powrotem kaptur i szłam dalej za rodzicielką. Nagle za sobą usłyszałam krzyk. Nie prędzej pisk jakiejś nastolatki. Odwróciłam trochę głowę i zauważyłam psychofankę Jeffa. Ninę the killer.
-Tu jesteś Jeffuś. Chłopaki coś od ciebie chcą.- Zaczęła gadać jak nakręcona łapiąc przy tym oddech.
-Ej spokojnie. Nie jestem chłopakiem tylko dziewczyną.- Zdjęłam kaptur a ona spojrzała na mnie smutna.
-Wybacz. Ja...- Mówiła nieco zawstydzona sytuacją. Lecz ja nie dałam jej skończyć.
-Wybaczam ci...- Podeszłam do niej bliżej.- Nina.- Powiedziałam jej imię szepnęłam na ucho. Kiedy założyłam kaptur puściłam do niej oczko. Ona normalnie stała jak by zobaczyła mordercę. Potem zaczęłam biec do mojej rodzicielki która była przy stoisku z Wiedźmina.- Jestem.- Powiedziałam stając obok rodzicielki.
-Co to była za dziewczyna?- Właśnie obawiałam się takiego pytanie.
-Kuźwa przecież jej nie powiem bo będziemy trupami.- Pomyślałam.- Pomyliła mnie ze swoi kolegą który też przebrał się za the killera.- Skłamałam ale dla naszego bezpieczeństwa.
-Ok.- Zrobiłam selfie z Wiedźminem i poszłyśmy dalej. Po jakimś czasie straciłam ją z oczu. Zaczęłam chodzić i się rozglądać. Jednak nagle na kogoś wpadłam. I przez to upadłam na ziemie. Spojrzałam w górę. Osoba na którą wpadłam była przebrana za żółwia ninja.
-Patrz jak...- Tu urwał bo się obejrzał za siebie. Był przebrany za Raphaela z tmnt.
-Nic ci nie jest?- Spytał się inny chłopak przebrany za Leonarda wyciągając rękę z pomocą wstania. Przyjęłam pomoc.- Tak w ogóle jestem Leonardo ale dla przyjaciół Leo, a to moi bracia.- Powiedział kiedy się otrzepywałam z piachu.
-Miło mi. Wybacz, że na ciebie wpadłam Raphaelu.- Powiedziałam kierując te słowa do Raphaela.- Brawo Wika wkopałaś się no i po przykrywce.- Pomyślałam. Zaśmiałam się nerwowo, a cała czwórka spojrzała na siebie nawzajem.
-Jesteś wróżką?- Spytał się chłopak w pomarańczowej bandanie.
-Nie.- Odpowiedziałam krótko.
-To skąd znasz moje imię??- Spytał się Raph.
-Z kreskówki. Nosi ona tytuł ,,Wojownicze żółwie Ninja" w skrócie tmnt.- Wszyscy byli zaskoczeni moją wypowiedzią.
-Wiktoria!- Usłyszałam wołanie mojej mamy. Zaczęła iść w naszą stronę. Aby dać znak, że to ja zdjęłam kaptur. Po chwili była przy mnie.- Dziecko kochane dobrze, że się znalazłaś. Szukałam cię.- I się zaczął jej monolog o tym jak się martwiła. W sumie się jej nie dziwie, że mnie szukała. Tu jest od chusteczki ludzi.- Dziękuję, że znaleźliście moją córkę.- Powiedziała kierując słowa do Leo i reszty.
-To prędzej ona znalazła nas.- Powiedział Donnie.
-Toma Arigatō (dziękuję po japońsku) za pomoc.- Ukłoniłam się jak to na treningach w bajce tmnt. Następnie zaczęłam wracać z rodzicielką do domu.- Ja pieprdziele. Nie to musi być sen. Spotkałam Ninę the killer i całą czwórkę żółwi z Wojowniczych żółwi ninja. O czym ja myślę? Może to były cosplaye?- Pomyślałam. Całą drogę do domu czułam się obserwowana. Jednak nie powiedziałam mamie. Jeszcze wzięła by mnie za wariatkę. Pfi już dawną nią jestem. Tak jak by. Kiedy wróciłyśmy od razu poszłam zmyć make-up z twarzy. Gdy skończyłam poszłam po piżamę i ponownie poszłam do łazienki. Tym razem po to by się umyć. Podczas kąpieli ciągle wydawało mi się, że to nie były kostiumy. Kiedy wyszłam z ubikacji i kierowałam się do pokoju usłyszałam, że lecą Fakty. Ale w pewnej chwili usłyszałam pewne słowo. A dokładnie słowa. Klan Stopy. Jak poparzona zabrałam tacie pilota który przełączył kanał. Przełączyłam z powrotem na Fakty. Zaczęłam oglądać program siedząc przy tym w fotelu obok.
-Drodzy Państwo. Od kilkunastu dni Polskę prześladuję pewien japoński klan. A dokładnie Klan Stopy. Ich cele i motywy są nieznane ale wiemy jedno, że są bardzo nie bezpieczni. Prosimy o nie wychodzenie z domów w godzinach nocnych. Mówiła Anna Kowalczyk.- Słowa reporterki mnie zatkały. Czy chodziło o ten sam klan co w tmnt? Ta i tego typu pytania zadawałam sobie w głowie. Szybko pobiegłam do pokoju i zaczęłam nerwowo chodzić po nim jak zwierze w klatce. Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie i wejście do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku kiedy mama podeszła i usiadła obok mnie.
-Słońce co się stało?- Spytała moja mama ze zmartwieniem w głosie.
-Nic po prostu przestraszyłam się tą wiadomością.- Powiedziałam tak by nie pokazać przed nią lęku. Pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. Wzięłam laptopa i włączyłam film pt. ,,Maczeta" aby odgonić te myśli. Po skończeniu filmu poszłam do kuchni po coś do żarcia. Po kolacji poszłam spać.
(Sen Wiktorii)
Szłam przez las. Nagle zauważyłam ścieżkę krwi. Nie wiem czemu poszłam za ścieżką. Po chwili znalazłam coś co mnie przeraziło po bokach przejścia były ciała moich rodziców, babci i kolegów oraz koleżanek z podwórka. Na samym końcu był jakiś tron. Zaczęłam iść w jego stronę. Patrzyłam z przerażeniem na martwe ciała. Kiedy doszłam do tronu na siedzisku było... Kuro kabuto. Wiedziałam do kogo należy. Odwróciłam się i zauważyłam, że Shredder idzie w moją stronę. Serce waliło mi jak szalone. Byłam przerażona. Chciałam uciec ale zauważyłam, że na moich kostkach są kajdany połączone z tronem. Kiedy był przede mną zauważyłam na jego zbroi jest mnóstwo krwi. Uniósł do góry swoje ostrza i mnie zabił.
(Realny Świat)
Obudziłam się z krzykiem. Wstałam z łóżka i włączyłam lampkę na biurku. Następnie wyszłam z pokoju i wyjrzałam do pomieszczenia obok. Spojrzałam na łóżko rodziców. Spali oboje. Wróciłam do pokoju i włączyłam laptopa by obejrzeć jakiś film. Kiedy włączył się nacisnęłam na film ,,Król rozrywki". Zaczęłam go oglądać. Ciągle w głowie miałam ten obraz. Obraz martwych ciał bliskich mi osób.
(Perspektywa Raphaela)
Nie mogłem zasnąć. Ciągle zastanawiałem się nad tą dziewczyną. Skąd wiedziała jak mnie nazywają bracia? Zachowywała się miło ale wątpię by można było jej ufać. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Pomyślałem, że spacer pomoże mi wyrwać się od tych myśli. Wyszedłem z kryjówki i wszedłem na jeden z dachów. Zacząłem skakać po dachach. Światła w niektórych blokach w okolicy w której byłem były zgaszone. Jednak moją uwagę przykuł pokój na parterze. Wyjąłem lornetkę i zauważyłem tą dziewczynę. Wskoczyłem na parapet od jej pokoju. Siedziała na łóżku i oglądała jakiś film. Kiedy wstała schowałem się aby mnie nie zauważyła. Uchyliła okna. Następnie usiadła za biurkiem i zaczęła coś pisać w zeszycie. Wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać. Miałem nadzieję, że słowa które napisze będą widoczne. Kiedy skończyła wzięła kolejną kartkę i zaczęła coś szkicować. To było dziwne rysowała od czasu zamykając oczy. Jakby próbowała sobie coś przypomnieć. Ale przerwała gdy zadzwonił mój telefon.
(Perspektywa Wiktorii)
Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Po chwili nastała cisza. Wzięłam do ręki nożyczki. Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Bałam się, że ludzie z Klanu Stopy będą chcieli zrobić coś mi i mojej rodzinie.
-Kto tu jest?- Spytałam z przerażeniem. Nagle usłyszałam jak coś stuka mi w okno. Podbiegłam do łóżka i wzięłam trzonek od szczotki do obrony.- Czego chcesz?- Spytałam szukając taśmy. Jednak odpowiedzią był śmiech. Spojrzałam na okna. Jednak widziałam swoje odbicie. Wzięłam telefon i włączyłam latarkę. Następnie weszłam na biurko i zgasiłam lampkę. Wtedy zauważyłam, że na moim parapecie siedzi Raphael który nadal się śmiał.- Zamknij się.- Powiedziałam wkurzona na jego śmiech.- Z czego się śmiejesz?- Spytałam się nadal wkurzona.
-Z twojej miny.- Powiedział próbując się nie śmiać.
-Ha ha. Boki zrywać. Chcesz czegoś bo jestem zajęta?- Powiedziałam i domyśliłam się, że to on pukał w moje okno.
-Spytać co pisałaś i rysowałaś.- Powiedział. Wiec uznałam, że fajnie będzie go trochę zdenerwować.
-Poproś to ci może powiem.- Powiedziałam aby zagrać mu na nerwach. I chyba mi się udało bo zaczął warczeć jak pies.- Ostrzegam mój wujek to wojskowy. Więc mogłabym się wygadać. Ale nie mam zamiaru patrzeć jak moi najbliżsi cierpieli. To co poprosisz czy nie? Ja mam czas ale wątpię byś ty miał.
-Dobra, dobra. Proszę powiedz o tym rysunku i tym co napisałaś.- Powiedział wnerwiony.
-Ok. Jedno i drugie jest ze sobą połączone. Chodzi o kogoś kogo znamy.- Powiedziałam szyfrem do niego. Był zaskoczony moją wypowiedzią.- Twój brat niech spróbuje rozgryźć moje słowa. Życzę powodzenia i dobranoc.-Zamknęłam okno. I wróciłam do łóżka. Wyłączyłam kompa i odstawiłam go na komodę. Włączyłam muzykę i poszłam dalej spać.
(Perspektywa Raphaela)
Po co mi to powiedziała? O co jej chodziło? Te i inne pytania chodziły mi po głowie kiedy wracałem do kryjówki. Po wejściu do niej zauważyłem swoich braci siedzących przed telewizorem. I jak zwykle musiało się zacząć od naszego kochanego Leonarda.
-Gdzie byłeś?-Wiedziałem, że nie da mi spokoju.
-Przejść się, a co nie można się przewietrzyć?- Myślałem, że zaraz wybuchnę ale ktoś czyli ten nasz fajtłapa Mikey musiał bawić się Gryziem. Byłem wściekły.- Nasza nowa znajoma mi coś ciekawego powiedziała. No wiecie. Ta dziewczyna co widzieliśmy na festiwalu.
-Zaraz widziałeś ją?! Gdzie?- Spytał się Leo. Westchnąłem. Wiedziałem, że nie mam już odwrotu i muszę o tym powiedzieć braciom. Powiedziałem im wszystko. Po ich minach wiedziałem że są zaskoczeni.- Ale o co chodzi z jej wypowiedzią?- Spytał nadal będąc w szoku Leo.
-Nie wiem? Kazała mi powiedzieć o tym Donniemu by kombinował nad tym.- Odparłem.
-Mi się wydaję albo jest to związane ze Shredderem jak myślicie?- Powiedział najmłodszy z naszego rodzeństwa.
-Nie wiem jak wy ale idę spać.- Powiedziałem i wziąłem Gryzia. Następnie poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się do łóżka i nadal nie mogłem zasnąć. Myślami byłem u tej dziewczyny. Po jakimś czasie zostałem zabrany do objęć Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro