Rozdział 10. Koniec Klanu Stopy.
Gdy weszliśmy do rezydencji od razu poszłam do swojego pokoju. Na łóżku leżało jakieś pudełko. Podeszłam i otworzyłam je. W środku był nowy strój kunoichi z doczepioną peleryną. Lewa strona była czarna z połową symbolu Slendermana, a prawa czerwona z połową czarnego symbolu Klanu Hamato. W środku była także maska zrobiona jak peleryna tylko, że symbole były całe i widniały na policzkach maski. Wzięłam pudełko i poszłam do łazienki. Przebrałam się w strój. Wyglądałam cudownie. Przypięłam broń i wyszłam z pokoju. Zaczęłam schodzić ze schodów. Gdy byłam w salonie wszyscy spojrzeli na mnie.
-Dzięki za nowy strój Trendy.- Powiedziałam z uśmiechem.
-Drobiazg. W razie co strój jest tak zrobiony by był dostosowany do ciebie tak by nie był za mały gdy byś była dorosła.- Powiedział Trendy, a ja go przytuliłam. Po chwili go puściłam.
-Donnie masz jeszcze anty-mutagen?- Spytałam na co Donatello był w szoku.
-Mam ale... O nie. Nawet o tym nie myśl.- Powiedział Donnie. Chyba domyślił się o co mi chodzi. Chciałam dać sługusom Shreddera drugą szanse. Ale to od nich zależało. Poszłam do piwnicy. Pod ścianą byli przykuci łańcuchami sługusy Shreddera, a sam Oroku Saki był przykuty do stołu tortur. Był bez zbroi która leżała w kącie. Podeszłam do nich.
-Kim ty jesteś?!- Wykrzyczał Xever.
-Ja?- Spytałam i zaczęłam się śmiać. Zdjęłam maskę gdy przestałam się śmiać.
-To nie możliwe! Przecież ciebie zabiłem!- Krzykną zszokowany Shredder.
-Jak widzisz słabo ci to poszło. A teraz...- Powiedziałam biorąc do ręki toporek.- Miłej podruży do piekła!- Krzyknęłam i odcięłam głowę Shredderowi. Krew trysnęła we wszystkie strony, a głowa przywódcy Klanu Stopu spadła na podłogę. Spojrzałam na sługusów Shreddera.- Mam dla was propozycje. Możecie dostać krople anty-mutagenu i służyć mi i wojsku Polskiemu lub mieć gorszą śmierć od Oroku Sakiego.- Powiedziałam patrząc na sługusów Shreddera.
-Czyli... Jeśli wybierzemy służbę u ciebie to znowu będziemy tacy jak przed mutacją?- Zapytał się Stockman.
-Dokładnie. Lecz jest to wasza decyzja.- Odparłam. Wtedy Stockman wstał.
-Co ty wyprawiasz Stockman?!- Krzyknął wkurzony Pazur.
-Nie mam zamiaru być już waszym popychadłem! To robię!- Wykrzyczał Stockman. Rozkułam go. Mężczyzna staną koło mnie.
-Może i nie jestem mutantką ale widzę w wasz wszystkich jakiś potencjał. Ile razy Shredder was krzywdził? Hmm? Założe się, że wiele razy. Ja mogę wam dać coś więcej niż Oroku. Przepustkę do nowego życia. Możecie znowu zostać przemienieni w ludzi i zacząć życie od nowa.- Powiedziałam, a po chwili reszta sługów Sakiego wstała.- Dobry wybór. Został jeszcze jeden szczegół. Musicie przeprosić wszystkich, a potem przemiana.- Odparłam rozkuwając resztę. Wszyscy poszli za mną do salonu.
-Wika co oni tu robią rozkuci?!- Krzykną wkurzony Jackson kiedy szykował się do ataku.
-Zaczekaj. Oni mają coś do powiedzenia.- Powiedziałam i spojrzałam na sługusów Shreddera.
-My... Przepraszamy.- Powiedzieli z trudem na raz sługusy Shreddera. Wszyscy byli w szoku. Spojrzałam na Slendera.
-Mówią prawdę.- Odparł Slender patrząc na sługusów Sakiego. Mieli spuszczone głowy. Zauważyłam Donniego z butelką anty-mutagenu.
-Trendy dasz im ubrania na przebranie po ich zmianie?- Spytałam się przyjaciela.
-Oczywiście.- Odparł Trendy i poszedł ze sługusami i Donnim na górę.
-Nie wierze, że oni...- Nie dałam do kończyć Karai.
-Dokonali wyboru. Dobra, a teraz wszyscy na dwór i ćwiczyć belgijkę.- Powiedziałam gdy wszyscy poszli na dwór. Nawet ubrani i odmienieni sługusy Shreddera z Donniem i Trendym. Sama też wyszłam z kartkami i długopisem. Zapisałam wszystkich na kartkach. Zawołałam Arka który jest jednym z przyjaciół mojego wujka. Dałam mu listę i powiedziałam mu by zrobił nieśmiertelniki. Zgodził się i od razu wziął się do pracy, a ja poszłam zobaczyć jak sobie wszyscy radzą w tańcu. To co zobaczyłam mnie zaskoczyło. Tańczyli nie tak jak powinno. Zagwizdałam, a wszyscy spojrzeli na mnie.- To nie tak.- Powiedziałam podchodząc do nich. Zaczęłam pokazywać im jak powinni tańczyć. Powiedziałam też mój plan. Moim planem było to by na środku placu przed szkołą podstawową nr. 1 zrobić wielkie ognisko gdzie byśmy wieczorem spalili ciało i głowę Shreddera. Wszyscy zaakceptowali mój plan. Godz. 14:30. Weszłam do rezydencji gdy pozostali dalej uczyli się belgijki przy piosence. Podeszłam do Arka. Mężczyzna podał mi nieśmiertelniki. Razem poszliśmy na dwór.- Proszę by wszyscy stanęli przed rezydencją.- Klan Hamato i Creepypasty stanęły w wyznaczonym miejscu.- Kochani. Jestem wam wdzięczna za pomoc w walce z Klanem Stopy. Mam dla was coś w ramach podziękowania.- Powiedziałam i zaczęłam dawać przyjaciołom nieśmiertelniki z ich imionami. Wszyscy założyli swoje nieśmiertelniki.
-To teraz w drogę.- Powiedział Jeff gdy wpakował z Liu ciało i łeb Shreddera do wozu. Wszyscy wsiedliśmy do aut i czołgów. Gdy opuściliśmy las wyszłam z czołgu. Zauważyłam, że na pozostałych czołgach stoją moi przyjaciele. Leo trzymał flagę Klanu Hamato, a Toby flagę z symbolem Slendermana. Gdy pojawiliśmy się na miejscu ustawiliśmy wszystko. Zrobiliśmy stanowisko dla Bena.
-Ok. Wszyscy pamiętają układ? Więc do dzieła!- Powiedziałam i wszyscy ustawiliśmy się. Zaczęliśmy tańczyć. Widziałam jak podchodzą niektóre osoby. Kiedy skończyliśmy tańczyć wszyscy bili brawa. Ukłoniliśmy się. Zaczęliśmy ustawiać drewno na ognisko. Nagle pojawiły się jakieś samochody. Z których wysiedli... Burmistrz i inni ważni w polityce ludzie. Podeszli do nas.
-To ty jesteś tą dziewczyną co wzięła udział w wojnie z Shredderem?- Spytał się burmistrz.
-Nie tylko ja brałam w tym udział. Pomagali mi moi przyjaciele, mistrz i wujek z wojskiem.- Powiedziałam kiedy na ramieniu poczułam dłoń mistrza. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Po czasie stanęliśmy w szeregu. Było wiele ludzi którzy patrzyli się na nas. Widziałam w oddali moich rodziców, babcie i byłych sługów Sakiego. Wszyscy dostawali medale za poświęcenie i oddanie państwu. Ostatnia byłam ja. Gdy burmistrz miasta założył mi medal nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na medal i wzięłam go.- Nie jestem chyba godna na ten medal.- Powiedziałam z zamiarem zdjęcia medalu.
-Co ty pleciesz Wiktoria? Gdyby nie ty Shredder mógłby teraz rządzić, a część z nas albo by nie żyła albo by musiała mu służyć. Gdybyś nas wtedy nie znalazła w lesie podczas bójki z creepypastami pewnie byśmy nie żyli i było by gorzej z walką ze Shredderem.- Powiedział Leo zakładając mi z powrotem medal.
-To prawda Wika.- Powiedziała Clocky. Pod czas reszty czasu wszyscy tańczyliśmy, śpiewaliśmy i rozmawialiśmy. Innym słowem świętowaliśmy zwycięstwo. Wieczorem podeszliśmy do ogniska i położyliśmy cało Shreddera, a jego głowę napiłam na kij. Następnie zrobiliśmy własną pochodnie którą podpaliliśmy i razem podpaliliśmy ognisko. Ładnie się to paliło. Wiedziałam, że to może być koniec naszej przygody. Postanowiliśmy, że jutro zrobimy wielką imprezę. Na cześć naszego zwycięstwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro