Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9. Pogrzeb?

(Perspektywa Caseyego)

Dziś był pogrzeb Wiki. Od śmierci przyjaciółki wszyscy jesteśmy ubrani na czarno. Współczuje rodzicom Wiktorii. W końcu... Stracili jedyne dziecko. Wszyscy bardzo przeżywaliśmy śmierć przyjaciółki. Dzień po odejściu Wiki jej bliscy zrobili wszystko związane z pogrzebem. Ja i kilka osób kupiliśmy wiązanki i znicze. Sam Slenderman zrobił trumnę dla Wiki którą pomalował na biało, a wnętrze trumny ozdobił Offender czerwonymi różami. Obecnie wszyscy szykowaliśmy się by iść do kostnicy. Gdzie było ciało Wiki. Chłopaki zapakowali wiązanki i znicze do aut do których doczepili flagi i czarne wstęgi.

-Casey idź po dziewczyny.- Powiedział Raph. Poszedłem do pokoju Jane. Kiedy byłem pod pokojem zapukałem i wszedłem. W pokoju były wszystkie dziewczyny. April siedziała na łóżku Jane. Na kolanach miała głowę Sally.

-Dziewczyny... Musimy już iść.- Powiedziałem podchodząc do April. Wziąłem Sally na ręce i podałem jej misia.

-Ja chce by Wiktoria żyła.- Słowa Sally były takie jakby miała zaraz się rozpłakać. Wiedziałem co czuła. Każdy chciał by śmierć Wiktorii była tylko złym snem. Jednak to realny świat, a nie sen czy własnoręcznie pisana książka której losy można od tak zmienić.

-Wiem Sally. Ja też bym chciał.- Powiedziałem i zacząłem iść z dziewczynami do aut. Weszliśmy do nich i zaczęliśmy jechać do kostnicy nie daleko domu Wiki. Ja, Jeff, Raph, wujek Wiki i Marek (jeden z wojskowych) wzięliśmy wiązanki i weszliśmy do kostnicy. W środku był już Slenderman z braćmi. Położyliśmy wiązanki przy otwartej trumnie. Wiktoria wyglądała jakby spała. Miała na sobie swój strój kunoichi, a do pasa przyczepione kabury z pistoletami i swoje wilcze tantō. Po chwili do kostnicy weszli pozostali.

-Po pogrzebie dam ostrą nauczkę Shredderowi i jego patałachom.- Powiedział Masky.

-Damy Masky.- Poprawiła go Karai. Zdjąłem swoją chustę którą zawsze nosiłem na czole. Podszedłem do Wiki i założyłem jej na przedramieniu moją chustę.- Casey co ty robisz?- Zapytała Karai.

-Składam trybut.- Powiedziałem i usiadłem na ławce. Offender wyciągnął z kieszeni czarną różę którą wplótł w włosy Wiki. Następny był Jeff. Założył Wice na szyje jakiś wisiorek z nożem. Sally dała misia. Innym słowem każdy dał coś co skojarzyło by się Wiktorii z daną osobą.

-Dlaczego? Dlaczego to musiało spotkać moją córkę?- Mówiła zapłakanym głosem mama Wiktorii. Po chwili wszyscy po za mną wyszli z kostnicy. Stałem i patrzyłem na Wikę. Nagle Wika otworzyła oczy i wzięła głęboki wdech jakby wynurzyła się z wody. Krzyknąłem przerażony. Jak to możliwe, że ona żyje?!

(Perspektywa Wiktorii)

Zaczęłam mrugać by obraz nie był rozmazany. Oddychałam głęboko. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Rozmawiałam z Bogiem i mu dogadałam tak, że sama powróciłam do życia. Nagle poczułam czyjeś palce na mojej szyi.

-Ludzie ja żyje!- Wydarłam się trochę rozbawiona.

-Kurwa aua!- Krzyknął Jeff.- Nie drzyj mi się do ucha.- Powiedział Jeff gdy powoli usiadłam. Zauważyłam wszystkich. Klan Hamato, moich rodziców z wujkiem i kilkoma ważnymi żołnierzami oraz creepypasty. Spojrzałam na mamę która od razu mnie przytuliła i rozpłakała się.

-Mamo proszę nie płacz.- Powiedziałam głaszcząc ją po głowie. Po chwili się uspokoiła.

-Ej ludzie ksiądz idzie.- Powiedział Candy. Wtedy do głowy wpadł niezły pomysł. Położyłam się z powrotem w trumnie. Udawałam nadal "martwą". W pewnej chwili usłyszałam kroki, a następnie jakąś gadkę księdza. Nagle usiadłam mając zamknięte oczy.

-Eloszka!- Krzyknęłam otwierając oczy. Ksiądz na tą sytuacje zdębiał. Zaczęłam się śmiać tak jak reszta. Off pomógł mi wyjść z trumny. Usiadłam na ławce.

-A-Ale jak to możliwe, że ty...- Nie dałam skończyć wypowiedzi księdzu.

-Kiedy moje serce stanęło moja dusza opuściła ciało. Bóg śmierci zabrał mnie na dzień sądu. Rozmawiałam z Bogiem chodź go nie widziałam. Poznałam pradziadków ze strony taty i pradziadków ze strony mamy. Widziałam moich zmarłych dziadków. Mówił, że poświęcenie się dla bliskiej osoby oczyściły mnie z grzechów. Jednak ja dałam mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru nigdzie iść. Powiedziałam " Może umarłam i co z tego? Gdybym mogła zrobiłabym to kolejny raz i kolejny. Bym chroniła rodzinę, przyjaciół i bliskich od wszystkiego co złe. Więc jeśli chcesz odeślij mnie do piekła. Ale to nie będzie moja wina jeśli moi bliscy, przyjaciele i rodzina zacznie odbierać z mojego powodu życie." Gdy to powiedziałam rozbłysło jakieś jasno niebieskie światło. Słyszałam wycie wilka. Potem otworzyłam oczy przez co Jones krzykną.- Opowiedziałam, a wszyscy byli w szoku. Jednak porozmawialiśmy jeszcze trochę. Wzięliśmy wszystko z kaplicy i pojechaliśmy do rezydencji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro