Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8. Wojna i poświęcenie. Część 2.

(Perspektywa Leonarda)

Jackson zniknął z Wiką i Slenderem. Wszyscy byliśmy przerażeni. Wtedy Slender się pojawił. Wszyscy spojrzeliśmy na nieprzytomnych sługusów Shreddera i na niego samego. Ten idiota zranił naszą przyjaciółkę która ochroniła senseia.

-Trzeba jechać do szpitala.- Powiedział przerażony Casey.

-Ja i moi bracia zajmiemy się Shredderem i jego sługusami. Jak dowiemy się co z Wiktorią wtedy zadecydujemy co z nimi zrobimy.- Powiedział Slenderman kiedy większość zaczęła biec do wyjścia z twierdzy. Po drodze ustaliliśmy, że ja, wujek Wiki, Toby i April pobiegniemy do szpitala. Reszta zaś miała wrócić do ośrodka wojskowego. Po kilku minutach byliśmy pod szpitalem. Miałem na sobie duży płaszcz od tego Offendera. No ale cóż. Zauważyłem Jacksona. Razem z przyjaciółmi i wujkiem Wiktorii podbiegliśmy do niego.

-Co z nią?- Spytał zdenerwowany Toby. Jednak mina Jacksona domyśliłem się, że coś musiało się stać.

-Wika ma operacje.- Powiedział załamany Jackson. Wszyscy poszliśmy pod blog operacyjny. Zaczęliśmy czekać na koniec operacji.

-Ile oni ją operują?- Spytała się zmartwiona April. Spojrzałem na Jacksona który w nerwach chodził od ściany do ściany.

-Już chyba 2 godziny ją operują.- Słowa zabawkarza nic nie pomogły. Po kolejnych 2 godzinach zaczęliśmy wszyscy się bardziej martwić. Spojrzałem na telefon. Zauważyłem wiadomość od Mikeyego.

Ja i reszta zbieramy broń i sprzęt który się przyda.

Odpisałem bratu co się dzieje w szpitalu. Napisałem również, że jak operacja dobiegnie końca to powiadomię ich.

-Ej lekarz idzie.- Powiedziała April szybko wstając z krzesła. Ja i reszta też wstaliśmy. Po chwili lekarz wyszedł z sali operacyjnej.

-Co z moją bratanicą? Niech pan powie. Mogę ją zobaczyć?- Pytał zdenerwowany wujek Wiktorii. Na twarzy lekarza malowało się ból i smutek. Bałem się ma dla nas złe wieści.

-Proszę państwa przykro mi ale... Nie udało się nam jej uratować. Pacjentka zmarła na stole operacyjnym.- Słowa lekarza sprawiły, że April od razu się rozpłakała tak samo jak Toby. Czułem, że po moich policzkach ciekły łzy. Wujek naszej Wiktorii był w kompletnej rozsypce.

-Operowaliście ją tak długo. Jak to zmarła?!- Krzyknął zapłakany Toby.

-Mieliście ją ratować!- Krzyknął wkurzony ale również załamany Jackson. Czerwonowłosy ze wściekłości złapał za kołnierz od kitka lekarza.

-Proszę państwa rozumiem państwa zdenerwowanie ale robiliśmy wszystko co w naszej mocy. Miała masywny krwotok. Jej serce się zatrzymało. Przetoczyliśmy prawie 5 litrów krwi. Przeprowadziliśmy pełną akcję reanimacyjną. Bardzo mi przykro proszę państwa.- Słowa lekarza sprawiły, że Jackson poszedł w kurzony. Prawdopodobnie poszedł ochłonąć. Ja zaś odszedłem kilka kroków i wyciągnąłem telefon. Trzęsącymi się dłońmi wybrałem numer do Caseyego. Od razu włączyła się sekretarka co jeszcze bardziej mnie wkurzyło. Wybrałem numer do Donniego który od razu odebrał.

-Leo. No i co z Wiką?- Spytał się mój brat trochę zdenerwowany. Domyśliłem się, że Mikey powiedział mu o tym co się dzieje. Nie mogłem wytrzymać i zacząłem cicho płakać.- L-Leo? Co się stało?- Spytał się ponownie Donnie.

-W-Wika nie żyje.- Powiedziałem z trudem i zacząłem bardziej płakać. Don się rozłączył. Po kilku minutach ja, wujek Wiki i Toby weszliśmy do sali by ostatni raz pożegnać Wiktorię. Miała na sobie swój strój, a na szafce obok łóżka leżała jej broń.

-Nie, ja nie mogę.- Powiedział załamany Toby po czym wybiegł z pomieszczenia. Wiem o co mu chodziło. Patrząc na martwą Wikę widział swoją siostrę. Wujek Wiki też szybko wyszedł z pomieszczenia. Patrzyłem załamany na ciało Wiki. W środku byłem wściekły na Shreddera. Zabił Wiktorie która oddała swoje własne życie byle by uratować mistrza Splintera. Nie chciałem mówić o ty rodzicom Wiki. Miałem szalony pomysł. Upewniłem się, że nikt nie patrzy i zdjąłem z Wiki prześcieradło. Zdjąłem pelerynę i przykryłem nią Wiktorie tak by nie było widać jej twarzy. Założyłem jej broń. Następnie wziąłem ją na ręce i wybiegłem z pomieszczenia. Słyszałem jak woła mnie jakaś pielęgniarka. Po chwili wybiegłem ze szpitala. Zauważyłem braci, przyjaciół i resztę.

-W-Wika.- Powiedziała załamana Karai. Zacząłem iść. Przede mną szedł Raph trzymający flagę z symbolem naszego klanu. Jeden z żołnierzy szedł koło mojego brata z Polską flagą, a Masky szedł po drugiej stronie żołnierza trzymając flagę z symbolem Slendermana. Po paru minutach byliśmy na miejscu. Reszta wojska jak i bliscy Wiki.

-Gdzie moja córka?- Spytała zaniepokojona mama Wiktorii. Jednak nikt nie odpowiedział. Położyłem bezwładne ciało Wiktorii na ziemi nie odkrywając jej. Mama naszej przyjaciółki podeszła nie pewnie do mnie i ciała Wiki. Wstałem. Zauważyłem jak mama Wiki zdejmuje powoli z jej twarzy materiał.- Nie!- Krzyknęłam kobieta i się rozpłakała. Było mi źle, że w takich okolicznościach dowiadują się o śmierci Wiki.

-Wiktoria proszę. Córeczko obiecuje nie będę już na ciebie krzyczał. Nie będę cię bił. Nie będę ciebie obrażał i wyzywał.- Mówił ojciec Wiki. Jego słowa rozwścieczyły Jacksona który od razu uderzył z pięści ojca Wiki. Ojciec Wiki wywalił się na tyłek

-Biłeś ją?! - Wydarł się Jackson. No i zaczęliśmy się wszyscy kłócić o to kto jest winny za śmierć Wiktorii.

-Przestańcie!!!- Krzyknął Mikey. Wszyscy spojrzeliśmy na niego.- Nikt do cholery nie jest winny!- Krzyknął ponownie i zaczął coś robić na telefonie.

-Jak to niczyja?- Spytał się Bezoki Jack.

-Wika zrobiła to dla nas.- Nie rozumiałem słów brata.

-Jak to dla nas?- Zapytałem się brata dalej nie rozumiejąc o co mu chodzi. Wtedy Mikey podszedł do mnie. Wtedy puścił mi pewien fragment bajki o której Wika nam mówiła. Nagle zauważyłem w filmiku co mnie przeraziło. Shredder zabił naszego ojca. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.- O... Ona zrobiła to byśmy nie cierpieli.- Powiedziałem bliski płaczu. Mikey pokazał reszcie Klanu Hamato ten moment. Sensei podszedł do ciała Wiki i kucnął. Widziałem w jego oczach łzy.

-Wiktorio... Uratowałaś mnie za cenę własnego życia. D-Dziękuję moja droga.- Mówił załamany sensei głaszcząc po głowie martwą Wikę. Wszystkim było nam źle.

-Trzeba będzie trzeba zrobić pogrzeb.- Powiedział smutnym głosem Slenderman.

-Ja, Clocky, April, Karai i Shini możemy ją przygotować. No wiedzie. Ciuchy, makijaż itp.- Powiedziała Jane. Slenderman wziął Wikę na ręce. Po 3 godzinach wszystko było już omówione związane z pogrzebem Wiki. Pogrzeb miał odbyć się za dwa dni. Wszyscy czyli ja i moja rodzina, bliscy Wiki i Creepypasty byliśmy w willi Slendermana. Po męczącym dniu wszyscy poszliśmy spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro