Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#16

Została mi jedna osoba... Carter.

Jeden sygnał, drugi, trzeci, odebrał.

-Halooo?- zaczął bardzo radosnym głosem.
-Carter, możesz do mnie przyjechać?- zapytałam zachrypniętym głosem od płaczu.
-No nie wieem- zachichotał.
-Carter proszę cię- zaszlochałam.
-Nie mów, że płaczesz- zaśmiał się.
-No błagam.
-Darcy nie mogę, muszę się zająć moim chorym jednorożcem -powiedział poważnie, po czym wybuchnął śmiechem.
-Carter, jesteś zjarany- oznajmiłam z rozczarowaniem.
-Muszę kończyć! Mój jednorożec ucieka! Pulpeciku, poczekaj!- wykrzyknął z rozpaczą.

Po chwili połączenie zostało przerwane. Opadłam bezwładnie na łóżko i zaczęłam bezmyślnie wpatrywać się w sufit. Mam tego dość, czy zawsze jak potrzebuje kogoś musi nikt dla mnie nie mieć czasu.

ZAYN:

Leżałem na kanapie oglądając powtórkę wczorajszego meczu, gdy zadzwonił mój telefon. Nie spieszyłem się zbytnio, by go odebrać, więc powoli zwlokłem się z sofy i udałem się w stronę stoika, na którym leżał. Jak byłem odpowiednio blisko, by dostrzec kto dzwoni zauważyłem piękne zdjęcie śpiącej Darcy. Rzuciłem się na telefon, żeby jak najszybciej go odebrać, lecz nie zdążyłem. Szybko wybrałem numer brunetki i do niej oddzwoniłem, ale ona nie odebrała. Zacząłem się martwić, bo nie dzwoniła by do mnie bez powodu. Jeszcze kilka razy próbowałem się z nią skontaktować, ale na nic. Ze zdenerwowaniem wybrałem numer Briana i zadzwoniłem do niego, po kilku sygnałach odebrał

-Hej, stary. Dzwoniła do ciebie Darcy- zapytałem z przejęciem.
-Siema, tak dzwoniła, ale nie odebrałem, bo jestem z Shay, no i wiesz, no... Chciałem do niej oddzwonić, ale nie odbiera. Coś się stało, że o to pytasz?
-Dzwoniła do mnie, ale nie zdążyłem odebrać. Wiem, że bez powodu by nie dzwoniła, więc się o nią martwię.
-Jeżeli już do ciebie dzwoniła to serio mu si być coś poważnego- oznajmił z przerażeniem i troską.
-Mógłbyś do niej pojechać i sprawdzić?
-Póki co jestem poza LA i będę dopiero za jakieś dwie godziny zanim dojadę- powiedział z zakłopotaniem -Może mógłbyś ty do niej pojechać?
-Jasne, już jadę- odpowiedziałem szybko i się rozłączyłem.

****
Od kilku minut stałem przed domem Darcy czekając aż ktoś mi otworzy. Chyba po raz setny nacisnąłem dzwonek i usłyszałem tą irytujący dźwięk. Byłem już bardzo zmartwiony, nie wiedziałem co się dzieje z dziewczyną, nikt nie chce otworzyć, a drzwi są zakluczone. Nagle przypomniałem sobie, że klucz zawsze był schowany w doniczce z hiacyntami. Na całe szczęście nadal tam były, więc w pośpiechu od kluczyłem drwi i wszedłem do środka. W domu panowała grobowa ciszy, wszystko wyglądało tak jak zawsze, nie było widać nic podejrzanego. Wspiąłem się po schodach na górę i skierowałem do pokoju Darcy. Otworzyłem niepewnie drzwi i zajrzałem do środka, lecz nikogo tam nie było. Już chciałem zamykać drzwi, gdy usłyszałem cichy szloch dochodzący z łazienki. Automatycznie się tam skierowałem i nie czekając na zgodę wszedłem do łazienki. Zastałem tam zapłakaną Darcy stojącą nad umywalką, na której leżało małe pudełeczko. Przyjrzałem się przedmiotowi i uświadomiłem sobie, że w środku znajdują się żyletki. Podszedłem do dziewczyny, a ty chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż tu jestem. Spojrzała na mnie z przerażeniem, smutkiem i wielkim bólem. Jak najszybciej złapałem brunetkę za nadgarstki i podciągnąłem jej długie rękawy od bluzy. Na szczęście nie było tam żadnych nowych ran, odetchnąłem z ulgą i spojrzałem się w oczy dziewczyny. Darcy przygryzła wargę i spuściła wzrok.

-Chciałaś znowu to zrobić?- zapytałem szeptem, a ona jedynie pokiwała twierdząco głową -Dlaczego?- to pytanie zawierało wiele bólu, który odczuwałem w sercu myśląc o ty, że moja księżniczka znowu chciała się okaleczać.

Podniosłem dwoma palcami jej podbródek, tak że była zmuszona spojrzeć w moje oczy. Wzruszyła ramionami, a po jej policzkach nadal spływały łzy, które starłem delikatnie kciukiem. Mimo, że byłem pewien, iż jest jakiś powód dlaczego chciała to znowu zrobić, to nie chciałem na nią naciskać, jak będzie chciała to mi to powie. Nic więcej nie mówiąc po prostu ją przytuliłem, a dziewczyna ufnie się we mnie wtuliła.

-Nie rób tego księżniczko, nie zasługujesz na to -wyszeptałem jej do ucha, poczułem jak przechodzi ją dreszcz przez co mimowolnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdyż ja nadal na nią tak działam -Jesteś zbyt piękna, idealna- kontynuowałem- a ona pokiwała przecząco głową.

-Nie jestem idealna- powiedziała zachrypniętym głosem.

-Dla mnie jesteś -oznajmiłem ledwo słyszalnie, ale jestem pewna, że ona to usłyszała.

Ponownie usłyszałem jej cichutki szloch i poczułem jak moja koszulka robi się mokra od jej łez. Jeszcze mocniej ją przytuliłem i pogładziłem po plecach.

-Nie płacz, skarbie. Nienawidzę jak jesteś smutna.

Po chwili dziewczyna się uspokoiła. Odsunęła się delikatnie ode mnie, ale nadal obejmowała mnie swoimi małymi rączkami w pasie, a ja moje trzymałem na jej plecach. Spojrzała na mnie swoimi zaczerwionymi oczami od płaczu.

-Pójdziemy na spacer?- zapyta niepewnie -Razem, jak kiedyś...- dodała po chwili, a ja skinąłem głową uśmiechając się.

-Jasne, ale najpierw się tego pozbędziemy -skinąłem głową na pudełeczko, które stało na umywalce. Dziewczyna pokiwała głową na zgodę.

****
Spacerowaliśmy już chyba od ponad godziny trzymając się za ręce i po prostu idąc przed siebie. To był jeden z tych chłodniejszych, pochmurnych dni w Kalifornii, ale my nie przejmując się tym szliśmy, nie zważając na nic innego tylko nasz myśli, którymi oboje byliśmy pochłonięci. Po kolejnych kilkunastu minutach znaleźliśmy się na plaży, której ja w takie dni naprawdę nie znosiłem, gdyż przywoływała niemiłe wspomnienia z dzieciństwa. Zdjęliśmy buty, a nasze stopy spotkały się z chłodnym piaskiem, przybliżyliśmy się do wody, fale raz na jakiś czas obmywały nasze stopy, a my wpatrywaliśmy się w niespokojne morze. Nieprzyjemny wiatr owiał nasze ciała przez co Darcy lekko zadrżała. Przytuliłem ją do siebie nic nie mówiąc i po prostu tak staliśmy.

-Dziękuję- szepnęła nieśmiało dziewczyna.

-Nie ma sprawy- odpowiedziałem wiedząc, iż chodzi jej o moje przyjście do niej. Pocałowałem ją w skroń i kontynuowałem rozmowę -Chyba powinnaś wrócić do trapi.

-Nie, wszystko jest dobrze. To tylko chwilowe załamanie -odpowiedziała pewnie.

-No dobrze, jak uważasz- westchnąłem -Zimno ci?- zapytałem zmieniając niemiły temat.

-Troszkę.

-To może już wracajmy, nie lubię w taką pogodę przebywać na plaży.

-Dlaczego?

-Wspomnienia.

-Aha, możemy jeszcze chwilkę zostać, dosłownie kilka minut?

-Jasne, dla ciebie mogę to zrobić- przytuliłem ją mocniej i automatycznie zrobiło mi się cieplej, zarówno na zewnątrz, jak i w środku. Nareszcie miałem w ramionach cały swój świat.

-Powiedz mi prawdę -poprosiła -Czy mnie zdradziłeś?

-Nie, nigdy w życiu nie był bym w stanie tego zrobić- odpowiedziałem pewnie całą prawdę.

-To co to były za dziewczyny?

-Nie mam pojęcia- westchnąłem z rezygnacją -Jest jeszcze możliwość, że będziemy razem?- zapytałem po chwili z nadzieją.

-Nie wiem, na pewno nie teraz. Póki co możemy być jedynie przyjaciółmi.

-Nie wiem czy dam radę być jedynie twoim przyjacielem i oglądać obok ciebie innych facetów, ale zgoda. Przyjaciele? -te słowa ledwo wypowiedziałem, a w gardle powstała wielka gula.

-Przyjaciele- potwierdziła bardzo cichutko.

--------------------------
Witajcie Czytelnicy!!!

Powoli kończą mi się pomysły na pisanie tego opowiadania więc trochę przyspieszę końcówkę i na pewno nie opiszę tych wszystkich wakacyjnych podróży Darcy, o których pisałam w prologu ;) Ogólnie to po tej książce mam już pomysł na kolejną, tylko tym razem będzie to kompletne przeciwieństwo Darcy ^^

Jeżeli rozdział ci się spodobał zostaw proszę gwiazdeczkę i komentarz, to bardzo motywuję ;*
Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro