Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#12

Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy i czułam jedynie niezdecydowanie, ale się nie ruszyłam. Carter się do mnie przybliżył i ledwo muskając moje wargi wypuścił do nich dym, który chwile przetrzymałam w ustach. Odchyliłam głowę do tyłu i wypuściłam w górę kłębki dymu. Spojrzałam na chłopaka, u którego siedziałam okrakiem na kolanach i się szeroko uśmiechnęłam. Zanim zdążyłam się obejrzeć Carter przyległ swoimi ustami do moich, łącząc je w szalonym pocałunku. Jedną dłoń położył na moim biodrze, a druga na plecach, przyciągając mnie bliżej swojego ciała. Między nami nie było ani centymetra wolnego miejsca, nasze ciała ściśle do siebie przylegały, przez co czułam każdą niedoskonałość mojego ciała, każdy mój kompleks, których ostatnio mi przybyło. Mimo wszystko oddawałam pocałunki. Gdy się od siebie odsunęliśmy obydwoje głośno dyszeliśmy, po chwili jak unormowaliśmy oddechy spostrzegłam, że zostaliśmy z Carterem sami.

-Muszę ci coś powiedzieć -zaczął chłopak, a ja pokiwałam głową na znak, aby kontynuował. -Ja nie chce żebyś sobie coś wyobrażała -potarł ręką kark. -Bo ja nie chce być na razie w jakimś związku i muszę ci się przyznać, że jesteś taką moją odskocznią

-W sumie to ja mam podobnie, bo zerwałam niedawno z chłopakiem i staram się o nim zapomnieć, a ty właśnie mi w tym pomagasz. Na razie nie chce być w związku - uśmiechnęłam się delikatnie.

-Hmm... To może zróbmy taką umowę bądźmy przyjaciółmi, ale czasami całujmy się i róbmy rzeczy jak pary. Oczywiście jak któreś czegoś nie będzie chciało to po prostu mówi. Możemy też spotkać się z innymi ludźmi, starać się zakochać, chodzić na randki i tak dalej.

-Tacy przyjaciele z korzyściami? -zmarszczyłam brwi.

-Raczej przyjaciele, którzy pomagają sobie zapomnieć o pewnych osobach

-Co jak któreś się zakocha?- zadałam dręczące mnie pytanie

-Mówi to drugiemu i wtedy razem byśmy wymyślili co dalej. To co ty na to?- spojrzał na mnie uważnie, a ja przemyślałam wszystkie za i przeciw.

-Zgadzam się- odpowiedziałam po chwili.

****
Po 24 wróciłam do domu. Nie byłam za bardzo zmęczona więc przygotowałam sobie kąpiel z bąbelkami. Włączyłam muzykę i przesiedziałam w odprężającej wodzie ponad godzinę rozmyślając i podśpiewując piosenki. Później umyłam zęby, nałożyłam maseczkę na twarz i wtarłam na suchą skórę na moim ciele krem. Ubrana w krótkie, różowe, dresowe spodenki i białą, luźną bluzeczkę ze śmieszną kaczuszką na niej wyszłam z toalety. Zapaliłam w pokoju światło i poruszając się wciąż w rytm muzyki, który dochodził z mojego telefonu udałam się do mojej garderoby. Przygotowałam sobie ubrania na następny dzień i wyszłam z pomieszczenia z zamiarem zmycia maseczki, którą nadal miałam na twarzy. Jak tylko weszłam do sypialni krzyknęłam z przerażenia, gdyż ujrzałam jakąś postać siedząca na moim łóżku. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że tył mężczyzna. Siedział z łokciami na kolanach, a w dłoniach schowaną miał twarz. Po przebudzeniu się z przerażenia poznałam osobę siedzą przede mną, to był Will.

-Co ty tutaj robisz?- zapytałam zaskoczona, a chłopak podniósł na mnie wzrok.Po jego wyglądzie zauważyłam, że nie był trzeźwy i ewidentnie coś go załamało, zasmuciło.

-Przyszedłem do ciebie- wybełkotał pijacko, a chłopak zlustrował moje całe ciało wzrokiem

-To zauważyłam- westchnęłam i spojrzałam na siebie. Zorientowałam się, że pod bluzką nie mam stanika, więc prześwitują przez nią moje piersi. Zasłoniłam się rękoma i wyszłam do łazienki rzucając jedynie, że zaraz wrócę.

W toalecie założyłam biustonosz i zmyłam z twarzy maseczkę. Jak wyglądałam już trochę lepiej wróciłam do sypialni, gdzie nadal w tej samej pozycji siedział William. Bez słowa usiadłam obok niego na łóżku i przyjrzałam mu się badawczo. Miał podpuchnięte oczy prawdopodobnie od zmęczenia, jego włosy były w nieładzie, ubrany był w czarne rurki, tego samego koloru koszule, przy której kilka pierwszych guziczków było rozpiętych, a on cały śmierdział alkoholem, potem i papierosami.

-Przyszedłeś do mnie po coś konkretnego czy tylko, że by sobie posiedzieć?

-Chcołem ci coś pofiedzieć- odpowiedział z plączącym językiem od nadmiaru alkoholu.

-No to słucham.

-Bo ja...- chciał coś powiedzieć, ale zamknął usta i zaczął nad czymś rozmyślać. Dałam mu chwile na pozbieranie słów, lecz trwało to dość długo, więc postanowiłam się wtrącić.

-Ty...?

-Ja... Jestem... Zmęciony- dodał ostatnie słowo jak małe dziecko i zrobił słodziutką minkę, na którą cicho zachichotałam.

Wiedziałam, iż to nie jest to co chciał mi powiedzieć, lecz postanowiłam już teraz go o to nie męczyć. Poszłam przygotować mu łóżko w pokoju gościnnym, po czym pomogłam mu się tam przenieść. Nie chciałam, aby po nocach łaził jeszcze gdzieś, a ja mam duży dom, więc nie ma żadnych przeszkód by u mnie przenocował. Dotarcie do pokoju, w którym miał spać było bardzo trudne, chociaż był oddalony zaledwie o kilka kroków to uwierzcie, iż ciężko pomóc przejść taką drogę umięśnionemu facetowi o głowę wyższemu od ciebie. Jak wreszcie się nam udało Will położył się na łóżku i przykrył ciepłą kołdrą, nie zdejmując z siebie nawet ciuchów. Chciałam już wychodzić z pomieszczenia, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.

-Darcy?

-Tak?

-Zostaniesz ze mną póki nie usnę? Nie chce znowu zostawać sam- powiedział słodkim, niewinnym głosikiem.

W ciągu kilku sekund groźnie wyglądający facet potrafi stać się potulny jak baranek, niewinny jak dziecko. Nie wiem czy było to spowodowane alkoholem, czy może on tylko ukrywa się pod maską twardziela i podrywacza, a w środku jest wrażliwy.

-Jasne- odpowiedziałam i położyłam się obok niego

William delikatnie się we mnie wtulił, ale nie był to taki zwykły uścisk, było to tak jakby brat przytulał siostrę, tak jak Luck zawsze mnie przytulał. Potarłam go uspokajająco po plecach, aby ułatwić mu uśnięcie.

-Ja się zakochałem- oznajmił bardzo cichutko -Nie mogę zapomnieć, staram się, ale nie potrafię. Darcy bo ja...- dalszej części nie usłyszałam, było to jak takie cichutkie mruknięcie. Nie dopytywałam się już o to chłopaka, bo usnął.

Powoli i bardzo cicho uwolniłam się z jego uścisku, po czym wyszłam z pokoju. Zamykając drzwi trochę zrobiłam to za mocno i wydały dość głośny trzask. Zajrzałam do pokoju, ale Will się nie obudził, tylko przekręcił na drugi bok. Odetchnęłam z ulgą i udałam się do mojej sypialni. Rzuciłam się na łóżko wydając z siebie jakiś dziwny dźwięk. Chciałam już odpłynąć do krainy morfeusza, ale nie było mi to dane, jak zazwyczaj wieczorem moim umysłem zawładnęły myśli.
O co chodziło Willowi?
O czym chciał mi powiedzieć?
Co mnie teraz łączy z Carterem?
Jak to wszystko będzie wyglądać?
Na żadne z dręczących mnie pytań nie znałam odpowiedzi, ale ostatnia myśl która pojawiła mi się w głowie sprawiła delikatny uśmiech na mojej twarz, jedno imię, a mimo wszystko tak wiele znaczy: Zayn.

CAROLINE:

-Masz to zrobić, rozumiesz?- warknął na mnie groźnie

-Nie! Mam dość tej twojej intrygi. Jesteś popieprzony- odpowiedziałam podniesionym głosem

-Powiedziałem, że masz to zrobić, bo ci nie zapłacę!- krzyknął z irytacją

-Nie! Mam w dupie twoje pieniądze i tą twoją grę! Nie mam zamiaru w niej uczestniczyć i powiedz jej o wszystkim.

-Nawet się nie waż- wysyczał przez zaciśnięte zęby, niebezpiecznie się zbliżając, a ja instynktownie się odsunęłam

-Mogę robić to co chcesz -odpowiedziałam już trochę mniej pewnym głosem. Po chwili ciągłego wycofywania trafiłam na zimną ścianę, która uniemożliwiła mi ucieczkę. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na chłopaka stojącego kilka centymetrów ode mnie

-Lepiej, żebyś zrobił co ci każe, chyba nikt nie chce aby stała ci się krzywda- oznajmił kładąc jedną dłoń na mojej szyi i delikatnie zaciskając. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale był za silny

-Proszę przestań- powiedziałam cichym, drżącym głosem, a on mocniej zacisnął rękę uniemożliwiając mi tym wzięcie powietrza.

-Zrobisz to co ci każe?- zapytał ze zwycięskim uśmiechem, a ja pokiwałam twierdząco głową. Chłopak mnie puścił, a ja zsunęłam się po ścianie izaczęłam zachłannie nabierać powietrze do płuc. -Grzeczna dziewczynka- zaśmiał się głośno i wyszedł z mojego mieszkania

----------------------------
Witajcie Czytelnicy!!!

Już jestem, wróciłam ;D Powiem wam, że wycieczka była udana, a teraz wracam do pisania ;*

Jak widać póki co pełno nie wiadomych, napiszcie w komentarzach co o tym wszystkim myślicie, możecie też pisać swoje przypuszczenia jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów ;)

Jeżeli rozdział ci się spodobał zostaw proszę gwiazdeczkę i komentarz :*

Do następnego <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro