Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#21

-Co ty tu robisz? -zapytałam powoli nadal oszołomiona faktem, iż właśnie stoi przede mną Dereck*.

-Chciałem się z tobą spotkać, kochanie - uśmiechnął się.

-Muszę się napić -mruknęłam pod nosem i usiadłam na krzesło, po czym wypiłam całą szklankę wody.

-Widzę, że ktoś tu był spragniony -zachichotał i usiadł na przeciwko mnie, a ja patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

Strasznie dziwnie się zachowywał, jak nie on. Coś mi tu nie grało. Nagle zaświtało mi w głowie.

-Chciałeś się ze mną spotkać?- zapytałam podejrzliwie.

-Tak -odpowiedział pewnie.

-Przecież to miała być randka z kompletnie nie znaną ci osobą przez internet.

-Oj, skarbie, jesteś tak samo naiwna jak kiedyś -zaśmiał się pod nosem kręcą na boki głową.

Zabiję Caroline.

-Dlaczego to upozowałeś?

-Bo tęsknię za tobą, skarbie.

-Przestań do mnie tak mówić, nie masz prawa- warknęłam ze złością.

-Kiciu -wymruczał i chciał dotknąć mojego policzka dłonią, ale ja szybko się odsunęłam.

-Nie dotykaj mnie - syknęłam.

-Darcy, proszę cię, ja za tobą tęskniłem, ja cię kocham - wstał i podszedł do mnie kucając przy moich nogach. Oparł się o moje odsłonięte kolana i zaczął robić przeróżne szlaczki opuszkami palców, na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz -Widzę, że nadal na ciebie działam -powiedział zniżonym głosem, a jego ręka zaczęła wędrować wyżej, lecz ja ją od razu strzepnęłam i wstałam.

-W jedyny sposób w jaki na mnie działasz to taki, że jak cię widzę to chce mi się rzygać -w moich oczach pojawiły się łzy przez fale wspomnień -Nigdy więcej mnie nie dotykaj, nie mów że mnie kochasz, ani że tęsknisz - podniósł się i złapał mnie za dłoń, którą ja od razu wyszarpnęłam -Chciałam ci przypomnieć jak mnie traktowałeś, wyzywałeś od dziwek, wyśmiewałeś się ze mnie biłeś, właśnie w ten sposób -uderzyłam go z całej siły w policzek z tak zwanego liścia, a jego twarz odskoczył w bok -I wymyśliłeś pieprzony plan, dzięki któremu miałeś mnie niby odzyskać -prychnęłam, a samotna łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją otarłam wierzchem dłoni -I po tym wszystkim masz czelność mówić, że mnie kochasz, jesteś śmieszny.

-Kochanie, ja nie wiedziałem, że cię tak skrzywdziłem - przybliżył się do mnie, ale ja zrobiłam krok w tył.

-Ha ha ha -zaśmiałam się sarkastycznie -Ty nie wiesz, ze jak kogoś uderzy to to boli, czy może nie jesteś świadom swoich czynów.

-Darcy, przestań -warknął i po raz kolejny zrobił krok w moją stronę, ale ja także powtórzyłam czynność i się cofnęłam.

-Bo co?

-Bo ja się tak staram -krzyknął i popchnął mnie na ścianę, która była kilka kroków za moimi plecami, przez co jęknęłam z bólu. Chłopak znalazł się przede mną i przygniótł mnie swoim ciałem do ściany, tak że nie mogłam wykonać żadnego ruchu -Tak się cholernie starałem, żeby wreszcie móc się z tobą spotkać, a ty mnie tak traktujesz -wyszeptał do mojego ucha, przez co się wzdrygnęłam -Postarałem się, żebyś ty i ten pacan Zayn zerwali, a później musiałem się męczyć, żeby nikt się do ciebie nie przystawiał i wreszcie mi się udało za pomocą tej twojej przyjaciółeczki się z tobą spotkać.

-Co zrobiłeś? -wrzasnęłam i zaczęłam się szamotać, ale próby wydostania się były zbędne, gdyż chłopak jest za silny.

-Oj, skarbie... Po prostu uwolniłem cię od chłopaka, który na ciebie nie zasługiwał.

-Czyli on mnie nigdy nie zdradził -wyszeptałam do siebie, lecz Dereck to usłyszał, gdyż był bardzo blisko mnie.

-Nie, kochana, to był mój plan -pocałował mnie w szyję, a ja starałam się w jakiś sposób go od siebie odsunąć.

Czemu ja nie wierzyłam Zaynowi, wszystko spieprzyłam...

-Jeszcze ten gnojek Carter, musiałem mu dać kilka razy w mordę, żeby się od ciebie odczepił -westchnął sfrustrowany.

Czyli już wiem dlaczego się tak od siebie oddaliliśmy, Carter nie chciał po raz kolejny oberwać, cudownie...

-Co ty do kurwy jeszcze zrobiłeś? -wydarłam się, a spod moich powiek uciekło kilka łez.

-Oj nic takiego, ale dla ciebie zrobił bym wszystko, kocham cię.

Pocałował mnie w usta, lecz ja nie oddałam pocałunku, ale mu to nie przeszkadzało. Ścisnął jedną dłonią za mój pośladek, przez co wydałam z siebie jęk zaskoczenia, a on podstępnie wdarł się językiem do mojej jamy ustnej. Oderwał się dopiero od moich ust gdy zabrakło nam powietrza, moje policzki były całe mokre od łez, a on był wręcz zachwycony, uśmiechał się szeroko i skanował całe moje ciało swoim wzrokiem.

-Darcy, moje kochanie, będziemy razem szczęśliwi. Wyjedziemy do Hiszpanii, gdzie kupiłem dla nas piękny duży dom, zamieszkamy razem. Ja będę na nas zarabiał, a ty urodzisz nam czwórkę pięknych dzieci, będziemy dużą, szczęśliwą rodzinką. Nie martw się kochanie ty nie będziesz musiała pracować, będziesz zajmować się domem i wychowywać nasze dzieci.

-Jesteś pojebany, po prostu psychopata -zaszlochałam.

-Tylko zapamiętaj, że jak będę wracać z pracy chce mieć gotowy obiad- oznajmił jakby nie słysząc mojego komentarza -Zrozumiałaś - złapał jedną dłonią mocno za mój podbródek, a ja zmuszona zostałam do potwierdzenia, wolałam nie ryzykować, nie wiadomo co takiemu psychopacie łazi po głowie.

Nagle wpił się w moje usta, ale ja ponownie nie oddawałam pocałunku, jedynie płakałam z bezsilności, która mnie ogarnęła. Na szczęście ktoś nam przerwał głośno odchrząkając.

-Przyniosłem państwa posiłek -oznajmił kelner kładąc talerze na stole.

-Nie! -krzyknęłam gdy chciał już odchodzić -Niech pan mnie z nim nie zostawia, proszę -wyszlochałam panicznie.

Mężczyzna spojrzał na mnie i widziałam przerażenie w oczach, w sumie nie dziwie się byłam przyparta do ściany i cała zapłakana.

-Idź stąd -warknął Dereck, a on wykonał jego rozkaz, przez co głośniej zaczęłam płakać, a on tym razem przyparł swoimi wargami do mojej szyi tworząc malinkę.

Nagle poczułam ulgę, zabrali go, zabrali tego psychopatę, Derecka ode mnie. Kelner zawołał ochronę. Zsunęłam się po ścianie w dół i szlochałam zwijając się w kokon.

-Wszystko z panią dobrze? -zapytał kelner, ale ja nie odpowiedziałam -wezwaliśmy policję będzie pani musiała złożyć zeznania -kiwnęłam głową twierdzącą na znak, iż rozumiem.

****
Po złożeniu zeznań policjantom wróciłam do domku nad jeziorem cała zapłakana. Nie było mnie pięć godzin, a wszyscy myśleli, że jestem pewnie na cudownej randce, że mnie tak długo nie ma. Gdy tylko zamknęłam drzwi wszyscy obecni aktualnie w domu znaleźli się w korytarzu i spojrzeli na mnie z przerażeniem.

-Jezu, Darc, co ci się stało? -zapyta Bella z troską, przytulając mnie.

-Gdzie jest Caroline? -zapytałam po chwili, gdyż nie widziałam tu dziewczyny.

-Kała cię pożegnać, bo musiała dzisiaj wracać do domu -oznajmił Brian, na co ja jedynie prychnęłam.

-A gdzie Zayn?

-Ym, no, ten -zaczął mój brat drapiąc się po karku.

-Po prostu to powiedz.

-Wyjechał?

-Co? Ale jak? Gdzie? -w moich oczach ponownie tego dnia pojawiły się łzy.

Już i tak i tak wyglądam okropnie, co mi tam kilka kolejnych łez więcej, chyba już bardziej nie da się rozmazać mojego makijażu.

-Poprosił, żebyśmy cię przeprosili i żebyśmy ci to przekazali -wyciągnął z kieszeni małą kartkę i podał mi ją. Jak najszybciej ją rozwinęłam i zaczęłam czytać.

Cześć Darcy,
Wiem, ze pewnie jesteś zła, że wyjechałem tak bez pożegnania, ale tak będzie lepiej dla mnie i dla ciebie. Nie potrafię żyć jedynie jako twój przyjaciel, nie potrafię patrzeć jak wychodzisz na randki i jak będziesz szczęśliwa u boku mężczyzny, który nie jest mną. Jestem o ciebie cholernie zazdrosny, bo jak dla mnie jesteś nadal moją dziewczyną. Kocham cię i nie wiem czy to kiedykolwiek się zmieni. Może kiedyś się jeszcze zobaczymy.
Kocham cię <3
Zayn

Po przeczytaniu tego listu rozryczałam się jak małe dziecko. Ja go kocham i chciałabym, żeby był terz przy mnie.

-Darcy, powiedz co się dzieje -poprosiła Bella ewidentnie zmartwiona moim stanem.

****
Po opowiedzeniu im wszystkiego dali mi jedną radę 'zadzwoń do Zayna' i właśnie to zamierzam zrobić. Wybrałam jego numer i czekam, pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i odebrał.

*Rozmowa*
-Halo?
-Zayn... -zaczęłam zapłakanym głosem.
-Darcy? -zapytał ewidentnie zaskoczony.
-Tak cię bardzo przepraszam, że ci nie wierzyłam. Ja już wszystko wiem, przeprasza, że ci nie wierzyła, to Dereck wszystko ukartował- mówiłam chaotycznie.
-Darcy, spokojnie. Powiedz o co chodzi, bo cię nie rozumiem
Wzięłam dwa głębokie wdechy i opowiedziałam mu o wszystkim
-... i ja chciałabym, żebyś tu był, bo cię kocham.
-Też cię kocham, Darcy.
-Wybaczysz mi, ze ci nie wierzyłam? -zapytałam z nadzieją.
-Pocałowałbym cię teraz -wyznał pomijając moje pytanie
-Czyli tak? -zachichotałam ocierając łzy
-Oczywiście, że tak, skarbie- zaśmiał się cicho -Zaraz wsiadam w samolot do LA i wracam dio ciebie.
-Czekaj, a gdzie jesteś?
-W Sydney.
-Zawsze chciałam zobaczyć to miasto, co ty na to, że to ja przylecę do ciebie i zrobimy sobie tam małe wakacje?
-Z tobą? Chętnie.
-Dobra to się pakuj, wsiadam w samolot i jestem
-Już się nie mogę doczekać jak cię zobaczę.
-Ja też. Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham. Do zobaczenia, kochanie.
-Do zobaczenia

--------------------------
*Jeżeli ktoś nie pamięta kim był Dereck to był to chłopak Darcy na początku zranionej przez miłość, który ją zdradził.
--------------------------
Witajcie Czytelnicy!!!

Już tylko epilog i koniec :)

Jeżeli rozdział ci się spodobał zostaw proszę gwiazdkę io komentarz ;*
Do epilogu <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro