Dodatkowy rozdział
Obudził mnie Polak, który postanowił drżeć ryja na cały głos bo zrobił sobie zawodu, kto głośniej krzyczy, on czy Hugo. Zapowiada się kolejny wspaniały dzień w Gdańsku. Usiadłem na łóżku i spojrzałem przez okno. Po miesiącu i po słonko mogłem zrozumieć, że będzie coś około 25 stopni Celsjusza, a to dopiero ranek. Uwielbiam takie ciepłe dni. Wstałem z łóżka i poszedłem za głosem Polski aby zobaczyć co ciekawego robi, oprócz krzyczenia na psa. Wyszedłem do ogrodu i zobaczyłem, że Polak leży na ziemi obok Hugo i oglądają mrówki. Chyba już nic mnie nie zaskoczy jeśli chodzi o Polaka. Poszedłem tam i również usiadłem na ziemi. Wtem Hugo wskoczył na mnie i mnie polizał. No tak, on kompletnie nic się nie zmienił. Zgoniłem go z siebie i poszedłem umyć twarz oraz dać mu picie i jedzenie. Gdy to zrobiłem wróciłem do Polski i usiadłem koło niego.
—Jak byłem mały to robiłem obozy koncentracyjne dla mrówek —przyznałem się.
—Więc jednak masz coś po tym ojcu. —Zaśmiał się.
—Jak widzisz. —Również się zaśmiałem.
—Musimy kupić basen. Wielki basen Polski.
—A po co Ci ten basen?
—Abym się w nim kąpał. Zaklepane, jedziemy po basen —wykrzyczał.
—No dobrze —odpowiedziałem zrezygnowany.
—I super, ale najpierw musimy zjeść śniadanie, które ty zrobisz, a ja po pilnuje twoje mrówki do obozu. —Uśmiechnął się.
—Już nic nie mówię. —Machnąłem ręką.
—I tak mnie kochasz. —Pokazał mi język.
—A mam inne wyjście? —zapytałem ironicznie.
—Możesz się zakochać w Rosji.
—Ja to nie ty żeby się w nim kochać. —Pokazałem mu język.
—Nie pokazuj języka, bo Ci krowa nasika —powiedział bardzo poważne.
—A widziałeś kiedyś tu jaką krowę?
—Nie, ale nigdy nie wiadomo. Może kiedyś będzie tutaj krowa.
—Ja już nic nie mówię, idę zrobić to śniadanie, a ty oglądaj sobie tę mrówki.
—Dobrze tatusiu. —Szyderczo się uśmiechnął.
—Co z tobą jest nie tak? —zapytałem zły.
—Nic, po prostu oglądam za dużo filmików Ameryki.
—O jakim ty filmiku znów mówisz?
—Przez cały dzień mówię do swojego narzeczonego daddy, czy jakiś taki. Musisz obejrzeć, bo to przecież twój kolega. —Ruszył dwuznacznie brawami.
—Już lecę oglądać —powiedziałem zły.
—Koniecznie powiedz jak Ci się podobał moment, w którym Rosja zaciągnął Amerykę do łóżka i zgwałcił go.
—W to, to już Ci nie uwierzę. Może i faktycznie Ameryka wstawia bardzo rozebrane zdjęcia i na pewno nie jedna osoba chciałaby się z nim przespać, ale na pewno nikt by nie chciał go zgwałcić, a tym bardziej Rosja.
—A tam nie, ja jestem fanem teorii, że oni coś ukrywają przed całym światem. —Westchnąłem i poszedłem do kuchni. —Ale Niemcy nie uciekaj przede mną, musimy jeszcze ich obgadać.
—A tobie nie przeszło. —Zaśmiałem się.
—Obgadywanie wspólnych wrogów to świetna pasja.
—Ale oni nie są naszymi wrogami, znaczy Rosja jakoś szczególnie nas nie lubi, ale Ameryka nas normalnie kocha. —Uśmiechnąłem się do niego.
—Chuj z Ameryką, widziałeś co Kanada zrobił?
—No nie wiem, może nagrał porno czy coś —powiedziałem obojętnie.
—Nie, ale blisko. Został sponsorem Ameryki. —Dwuznacznie ruszył brwiami.
—I co w tym dziwnego?
—A z tobą to tak zawsze.
—Znaczy dla mnie to dziwne, że Ameryka będzie reklamować rzeczy związane z pornhubem, ale to już nie moja sprawa.
—Jak Ci idzie z tym śniadaniem, bo już głodny jestem.
—No już robię, nie denerwuj się tak.
—I super. —Uśmiechnął się.
Również się uśmiechnąłem i wróciłem do robienia śniadania. Polak tylko się na mnie patrzył i głupio uśmiechał. Zignorowałem jego obecność i porządnie wziąłem się za robienie śniadanie. Po dwudziestu minutach skończyłem i zacząłem jeść. W tym czasie Polak dziwnie się na mnie patrzył. Po śniadaniu ubrałem się i czekałem aż Polska to zrobi.
—Jedziemy do sklepu —krzyknął.
—Dobrze.
Poszedłem do samochodu, a Polak poszedł za mną. Podjechałem do sklepu, do którego chciał jechać Polak. Tam Polak odrazu pobiegł po jakiś basen i poszedł do kasy. Wyszedłem na dwór i czekałem na Polaka. Po pięciu minutach wyszedł ze sklepu i pociągnął mnie za rękę.
—Jedziemy do jakiegoś budowlanego —krzyknął.
—Dobrze, ale po co?
—Po węża męża.
Zaśmiałem się i poszedłem za nim do samochodu. Wsiadłem i pojechaliśmy tam gdzie chciał.
—A po co Ci wąż mąż? —zapytałem aby nie było niezręcznie.
—A czym wleje wodę? Przecież nie będę chodził z wiaderkiem.
—No też prawda.
Podjechałem pod sklep i Polak odrazu wyszedł, a ja nie szedłem za nim tylko wolałem poczekać w samochodzie. W między czasie wziąłem telefon do ręki i zobaczyłem, że dzwonił do mnie Liechtenstein. Postanowiłem zadzwonić do niego bo ostatni raz widziałem się z nim na początku roku. Wybrałem jego numer i zadzwoniłem. Po paru sygnałach odebrał, jak zawsze szczęśliwy.
—Hejka mój ukochany kuzynie — radośnie się przywitał.
—No cześć, co tam?
—Kiedy będę mógł do was przyjechać? —zapytałem entuzjastycznie.
—Kiedy tylko chcesz. —Uśmiechnąłem się.
—A mogę nawet i w przyszłym tygodniu?
—Oczywiście, że możesz.
—Super, a na ile mogę przyjechać?—Zapytał tak wesoło, że miałem wrażenie, że wybuchnie z tej radości.
—Myślę, że na tydzień możesz przyjechać. —Uśmiechnąłem się.
—To super, przyjdę w poniedziałek.
—Dobrze, więc jakbyś coś chciał to dzwoń.
—Nawet nie wiesz jak się cieszę, jesteś świetnym kuzynem Deutschland —wykrzyczał.
—Dziękuję. Miło mi to słyszeć, ale uspokój się trochę. —Zaśmiałem się.—Ty też jesteś super —powiedziałem radośnie.
—Aaaaaa dziękuję —wykrzyczał.
—Powiedz mi skąd w tobie tyle radości?
—Sam nie wiem, chyba z tym trzeba się urodzić. Może jakiś dar lub nie mam za bardzo problemów, albo mam świetnych przyjaciół, którzy umieją poprawić mi humor, przez co mam przez całe życie świetny humor.
—To też może być prawda, wiesz co, ja muszę już kończyć, bo widzę, że Polak już wraca z wężem mężem.
—Czekaj jaki wąż mąż?
—Wąż ogrodowy.
—A dobrze, to cześć.
—No cześć.
Rozłączyłem się i odłożyłem telefon. Po chwili wsiadł Polak, który kazał mi jechać do domu. Tak też zrobiłem. W domu Polska wziął się za ogarnięcie basenu, a ja poszedłem na spacer z moim ukochanym pieskiem. Uwielbiam to miasto, jest takie ładne i ma swój urok. Tutaj było mi lepiej, niż w moich poprzednich domach, cieszę się, że spotkałem Polaka i zamieszkałem z nim akurat w tym miejscu. W czerwcu było tu jeszcze lepiej niż w maju. Po spacerze standardowo dałem psu jeść i poszedłem do ogrodu zobaczyć jak idzie Polakowi. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu samodzielnie rozłozył basen i zaczął nalewać wodę. Była 9 więc jest opcja, że do wieczora będzie miał ciepłą wodę. Moje myśli przerwał Polak, który postanowił wskoczyć mi na plecy.
—I jak Ci się podoba mój basen?
—Jest strasznie duży.
—I o to chodziło —powiedziałem dumna z siebie.
—Już nic nie mówię — powiedziałem trochę zły.
—Powiedz ja chętnie posłucham.
—Wiesz ile zapłacimy za tą wodę? Dobrze, że wlewasz zimną to chociaż taniej będzie.
—A w życiu, leje ciepłą.
—O mój Boże —powiedziałem załamany.
—Ale spokojnie, przypomnij sobie kto więcej zarabia w tym domu —powiedział dumny z siebie.
—No ty.
—No i właśnie, poza tym to mówiłem Ci, że założenie instagrama psu to był dobry pomysł. —Uśmiechnął się.
—No nie wiem, ale niech Ci będzie.
—Ty chyba nie wiesz ile mamy przez to pieniędzy. Twój pies zarabia na ciebie. —Szerzej się uśmiechnął.
—No dobrze, a teraz zejdź ze mnie.
—Dobrze.
Zszedł ze mnie i poszedł zobaczyć ile naleciało już wody. Westchnąłem i wróciłem do psa. Przynajmniej on nie wymyśla jakiś głupot. Ale z drugiej strony kim byłby Polak jeśli nie miałby takich głupich pomysłów.
Całe południe Polak spędził na patrzenie jak leci woda do basenu, a ja trochę posprzątałem i zrobiłem obiad. Po obiedzie Polak stwierdził, że musimy mieć takiego fajnego flaminga na basen i dmuchany kawałek pizzy. Pojechaliśmy do paru sklepów aby znaleźć to co on chciał. Następnie pojechaliśmy po jakieś rzeczy na przyjazd Liechtenstein. Przede wszystkim trzeba było kupić orzeszki, bo on mógłby je jeść w nieskończoność. Wróciliśmy do domu i Polak zaczął dmuchać flaminga i pizze, a ja przeglądałem się temu. On naprawdę ma szalone i głupie pomysły, chodź za to go kocham. Po jakiś trzydziestu minutach był gotowy aby wejść do basenu. Polak położył się na swoim kawału pizzy i leżał. Zaśmiałem się i dalej mu się przeglądałem. Po dwudziestu minutach znudziło mi się i poszedłem czytać książkę, którą kiedyś dostałem od taty.
Po godzinie znudziło mi się to i poszedłem zobaczyć jak się bawi Polak. Wyszedłem na dwór i zobaczyłem, że ten tam zasnął. Zaśmiałem i poszedłem go zrzucić z tego kawałka pizzy. Przebrałem się i wszedłem do wody. Podszedłem do niego i zwaliłem go stamtąd. On szybko się wyszedł spod wody i zaczął mnie bić.
—Głupi, głupi, głupi —powtarzał.
—Dziękuję. —Zaśmiałem się.
—Jak możesz budzić swojego chłopaka? —zapytałem oburzony.
—Normalnie.
Polak udawał obrażonego, a ja go przytuliłem. Delikatne pocałowałem go w szyję i powoli zacząłem skład coraz bardziej namiętne pocałunku.
—Może chcesz iść do sypialni? —zapytał.
—Z Tobą chętnie.
Wyszliśmy z wody i poszliśmy się wytrzeć, a później poszliśmy do sypialni skończyć to co zaczęliśmy.
24.05
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro