39
Per. Polski
Obudził mnie Niemiec, który postanowił przytulić mnie. Odepchnąłem go i przykryłem się. Wtedy olśniło mnie. Wstałem i rzuciłem się na Niemca. Ten mnie przytulił i się cicho zaśmiał. Brakowało mi jego śmiechu, jego zapachu, jego osoby. Przy nim jestem taki szczęśliwy.
--Tęskniłem za tobą--wyszeptał.
--Ja też.
--Może już mnie puścisz bo zaczynasz mnie dusić.
--A tak, jasne. Sorki.--Odsunąłem się od niego.
--Widzę, że dom cały.--Zaśmiał się.
--Mówiłem Ci, że nie może być inaczej--powiedziałem trumfalnie.
--Dobra, następnym razem bardziej Ci zaufam.
--I dobrze, a teraz mi opowiadaj jak było u ojca.--Po chwili zrozumiałem, że on mi o tym nie powiedział, więc moje pytanie jest bez sensu.
--A skąd wiesz gdzie byłem?-zapytał podejrzliwie.
--Od Liechtensteinu--zrezygnowany odpowiedziałem.
--A nie jesteś zły?
--Jestem w chuj--szczerze odpowiedziałem.
--Przepraszam, ale on nie wie, że ty tutaj jesteś. Znaczy prawie mu powiedziałem, ale na pewno się nie pomyśli, że chodziło o ciebie. Znaczy są jakieś szanse na to, ale ja myślę, że się nie domyśli. Chyba, że jednak się domyślił to trochę słabo, ale z drugiej strony to...--Przerwałem mu.
--Dobra już zrozumiałem, nie musisz gadać jakiś głupot żeby gadać.
--Przepraszam. Może pójdziesz na przeprosinowe śniadanie?--Głupio się uśmiechnął.
--Pójdę, ale ty robisz śniadanie i herbatę.
--Oczywiście, a teraz chodź.
Niemiec wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Posadził mnie na blacie kuchennym. Obserwowałem każdy jego ruch. Wtedy zauważyłem, że ma przecięty palec.
--Co Ci się stało w palca?--zapytałem troskliwie.
--Przeciąłem się gdy kroiłem coś, ale nie jakoś mocno, a czemu pytasz?
--Bo się martwię o Ciebie.
--Przy okazji wieczorem Ci coś powiem, ale to nic ważnego, więc nie myśl o tym zaspecjalnie.
--No dobrze.
Zszedłem z blatu i poszedłem szukać mojego ukochanego psa. Jak zawsze leżał w salonie w spał na kanapie. Podszedłem do niego i go obudziłem. Usiadłem koło niego, a ten chciał być głaskany po głowie. Położył na moich kolanach swoją głowie, a ja zacząłem go głaskać. Mimo wszystko fajny ten pies. Pewnie gdyby nie on to bym zwariował na początku mojego pobytu tutaj. Hugo znów zasnął. Pies to jednak ma fajne życie. Śpi sobie kiedy chce. Zero problemów, tylko może martwi się o Niemca i to wszystko. Fajnie by było być na jeden dzień psem. Przynajmniej wtedy Niemiec by mnie kochał, a może mnie kocha, chodź to niemożliwe, ale z drugiej strony może to chce mi powiedzieć wieczorem, albo to ja już za dużo sobie wyobrażam.
Do salonu wszedł Niemiec z jedzeniem dla mnie i herbatką. Znów wrócił do kuchni, a gdy przynieść sobie jedzenie i picie. Usiadł na fotelu i szybko na jego kolana poszedł Hugo. Niemiec się zaśmiał i przytulił go. Zaczął coś do niego gadać, a ten tylko dwa razy szczeknął. Zszedł z jego kolan i zaczął biegać wokół kanapy. Parę razy skoczył i znów podbiegł do Niemca. Trzy razy szczeknął i pobiegł na górę. Przyniósł Niemcowi jakąś piłkę, a ten mu ją rzucił. Najwyraźniej Hugo tęsknił za Niemcem. Dlaczego Niemiec tylko okazuje jemu miłość, a mi już nie. Czemu jestem taki okropny.
--O czym tak myślisz?--zapytał Niemiec.
--O twoim psie.
--Też go lubisz?--zapytał uśmiechnięty.
--Bardzo go lubię, jest taki energiczny.
--A jak sobie z nim radziłeś przez te dwa dni?
--Całkiem nieźle, tylko tęsknił za tobą, a przynajmniej tak bo wyglądało bo chodził i Cię szukał.
--A ty tęskniłeś?
--Nawet nie wiesz jak bardzo.--Uśmiechnąłem się do niego.
Ten również się do mnie uśmiechnął i zaczął jeść, chodź cały czas bardziej zwracał uwagę na psa niż na mnie. Cóż najwyżej pies jest bardziej ciekawy niż ja, ale mam nadzieję, że z czasem się to zmieni.
Per. Niemcy
17:00
Cały czas chodzę w kółko i biję się z myślami czy aby na pewno chcę powiedzieć Polsce, że go kocham. Może on już tego nie czuje, albo udawał. Może tylko mnie wyśmieje, albo będzie udawał, że mnie kocha, tylko po to aby zerwać ze mną i śmiać się ze mnie, że jestem żałosny. Mam tak dużo pytać, a tak mało odpowiedzi, chodź jedynym sposobem aby się dowiedzieć to wyznać mu miłość, ale czy aby na pewno chcę to zrobić. Może doradze się kogoś, ale tylko kogo. Wziąłem telefon i zacząłem oglądać do kogo mogę zadzwonić. Ostatecznie wybrałem osobę z którą ostatnio miałem kontakt w szkole średniej. Do tej pory pamiętam jak jej pomagałem zaprzyjaźnić się z jej obecnym chłopakiem. Wybrałem jej numer i oczekiwałem, aż odbierze. Długo nie czekałem.
--Hej Niemcy, co tam u ciebie?
--Hej Ukraina. Mam pytanie bo potrzebuje pomocy od kogoś bez stronnego.
--Więc słucham co się stało, że aż do mnie dzwonisz?
--Tak czy nie?
--Tak. To już wszystko?
--Tak. Dziękuję.
Rozłączyłem się i poszedłem do sypialni gdzie leżał Polska i Hugo. Poszedłem do Polski i go przytuliłem, a ten się uśmiechnął. Miał dobry humor, więc myślę, że dobrze mi pójdzie.
--Polska, pamiętasz jak rano mówiłem Ci, że wieczorem muszę Ci o czymś mało ważnym powiedzieć?
--Oczywiście, że to pamiętam.
--W takim razie chodź ze mną do salonu i tam Ci o tym powiem i jednak jest to coś bardzo ważnego.
--Jeju, aż się boję co chcesz mi powiedzieć--powiedział przestraszony.
Polska pierwszy zbiegł ze schodów, a ja za nim. Ręce zaczęły mi drżeć, a serce zaczęło mi szybciej bić. Polska usiadł na kanapie i zaczął na mnie patrzeć. Ja zacząłem chodzić i jeszcze bardziej się denerwować. Polska złapał mnie za rękę przez co siedziałem koło niego. Splotłem nasze dłonie, a ten się lekko przestraszył.
--Niemcy co się dzieje?--zapytał troskliwie.
--Boję się tego powiedzieć.
--Chcesz mnie wygonić z domu, tak?
--Nie o to chodzi, o coś bardziej poważnego.
--Dobra to mów bo ja się zaczynam denerwować.
--Polska, bo czasem tak jest w życiu, że ktoś do kogoś zaczyna coś czuć i z początku się przyjaźnią, a później coś więcej.
--Niemcy, mów co masz powiedzieć, a nie gadasz mi jakieś głupoty. Powiedz mi to teraz prosto w twarz bo inaczej się nie dogadamy.
--A nie będziesz się ze mnie śmiać?--zapytałem zdenerwowany.
--Oczywiście, że nie będę, a więc teraz mów o co Ci chodzi.
--Polska bo ja Cię kocham.
Per. Rzesza
Niemiec wyjechał, a ja zacząłem moje małe śledztwo. Mówię na kogoś "Pol" i ponoć nie na Polskę jest zbyt dziwne. Podczas gdy on był na zakupach zainstalowałem my aplikacje dzięki, której będę mógł go podsłuchiwać. Może i nie jest to sprawiedliwie, ale czy ja kiedykolwiek taki byłem? No właśnie. Odpaliłem aplikacje i zacząłem czekać aż dojedzie do domu. Muszę przyznać, że nienawidzę mojego syna. Jest porażką życiową i nie udacznikiem. Jak dobrze, że już pojechał ode mnie. Tylko powietrze mi zatruwa. Odłożyłem telefon, lecz za chwilę usłyszałem dzwonek telefonu. Sięgnąłem po niego i odebrałem, nie patrząc kto dzwoni.
--No siema.--Był to ZSRR.
--Zakochałeś się, że tak dzwonisz?
--A w życiu. W tobie nigdy.
--Więc przyjaciół nie masz, że co mnie dzwonisz?
--Chce Ci życie zniszczyć.
--Pierdol się.
Rozłączyłem się i zły poszedłem na dwór. Na dworze było zimno jak to w styczniu, ale i tak nic lepszego nie miałem do roboty, a przede wszystkim zimne powietrze zawsze umiało mnie uspokoić.
Po jakiś dwudziestu minutach wróciłem do domu, aby się zagrzać. Poszedłem się ubrać i coś zjeść. Około 15 przypomniało mi się o tej aplikacji. Szybko w nią wszedłem i zacząłem podsłuchiwać co mówi mój syn. Wtedy usłyszałem głos Polski. W najbliższym czasie muszę odwiedzić mojego syna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro