36
Per. Niemcy
Zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego. Po chwili przyszedł mój tata. Ojciec podszedł do mnie i mnie przytulił.
--Co Cię tutaj sprowadza do mnie?--zapytał na wejściu.
--Mam problem i myślę, że ty mi pomożesz go rozwiązać.
--Więc o co chodzi?
--A może mógłbym wejść do domu i pójść się położyć bo trochę zmęczony jestem.
--Oczywiście--powiedział ironicznie, co wskazało, że jest nie w humorze.
Wszedłem do domu i zdjąłem buty oraz kurtkę. Wziąłem moje rzeczy i poszedłem do pokoju, w którym mieszkałem gdy byłem jeszcze dzieckiem. Najlepsze czasy w moim życiu. Położyłem się na moim starym łóżku i zacząłem wspominać czasy gdy jeszcze mój brat żył. Chyba nigdy nie zapomnę gdy przybiegł do mnie w środku nocy z wiadomością, że pierwszy raz widział spadającą gwiazdkę, czy gdy kupił mi mop tak bez okazji. Faktycznie był lepszy ode mnie. Sięgnąłem po stary album. Z bratem w 5 urodziny chcieliśmy mieć taki swój album, gdzie były tylko nasze zdjęcia. To były piękne czasy, lecz oczywiście ja musiałem wszystko zniszczyć. Zawsze byłem ten najgorszy, chodź teraz zgodzę się z ojcem. Ja jestem ten gorszy, który nawet nie umie załatwić własnych problemów, tylko przyjeżdża do ojca. Chodź teraz nawet nie mam odwagi zejść do niego i powiedzieć mu o moim problemie. Chodź obecnie nie ma humoru, więc lepiej do niego nie iść. Odłożyłem album i sam postanowiłem się położyć. Mimo wszystko podróż była męcząca. Przykryłem się kołdrą i zasnąłem.
Obudził mnie tata głaszcząc mnie po głowie.
--Zrobiłem kolacje, może chcesz trochę zjeść.
--Chętnie zjem, ale to zaraz bo dopiero co wstałem.
--Pamiętam jak byłeś mały, a twój brat był w szpitalu i leżałem sobie z tobą.
--Ile miałem lat?
--Może z rok lub może i mniej.
--Jeśli chcesz to możemy sobie poleżeć.--Ojciec się zaśmiał na moje słowa.
--W tym będziesz mieć 23 lata, więc jesteś już za stary na takie rzeczy.
--Wcale nie jestem za stary--zaprzeczyłem.
--To się posuń.
Przesunąłem się bliżej ściany, a mój tata położył się na moim łóżku, obok mnie. Przykrył się i mnie przytulił. Czułem się trochę nie komfortowo, bo nigdy nie czułem takiej czułości ze strony ojca.
--I co nie uważasz, że jesteś już na takie rzeczy za stary?
--No może trochę, ale i tak jest przyjemnie.
--Jak byłeś mniejszy to było lepiej.
--To już nie moja wina, że taki urosłem, ani twoja--zażartowałem.
--No bardzo zabawne, było znaleźć sobie wyższego ojca.
--Rodziny się nie wybiera--odpowiedziałem, a on ciężko westchnął.
--Chodź może jeść, a nie będziesz mi się tutaj mądrzyć.
--Dobrze tato--zaśmiałem się.
Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni. Tata szedł dokładnie za mną narzekając jak to plecy go bolą, jak zawsze. Odkąd pamiętam zawsze bolały go plecy lub nogi. Wszedłem do kuchni i usiadłem przy stole.
Per. Polski
Obudził mnie ból głowy. Nie potrzebnie tyle piłem z Liechtensteinem, również nie potrzebnie upijałem go. Wstałem z łóżka i najpierw pobiegłem do łazienki. Później do salonu, gdzie spał Liechtenstein i Hugo. Hugo podbiegł do mnie, bo chciał iść na spacer. Poszedłem się ubrać, chodź nie miałem na to ochoty. Ubrałem dresy i wróciłem do salonu. Wziąłem telefon, kluczę i smycz. Smycz przypiąłem psu i wyszedłem z domu. Bardzo się źle czułem, ale przecież obiecałem Niemcowi, że będę wychodzić z Hugo na spacer plus będę mu wysyłać zdjęcia z tego wydarzenia. Poszedłem do lasu i tam zrobiłem zdjęcie, bo przynajmniej zdjęcie ładnie wyszło. Wysłałem Niemcowi i prawie odrazu dostałem odpowiedź. Jednym słowem był zadowolony tym, że dotrzymuje obietnicy, a chodź ja już niekoniecznie. Jak najszybciej wróciłem do domu, gdzie dałem psu jeść. Sam poszedłem do salonu, gdzie był Liechtenstein, ale już nie spał. Usiadłem na fotelu i zacząłem mu się przyglądać. Wyglądał dość słabo, tak jakby był przeziębiony. Zauważył, że się na niego patrze i on również zmierzył mnie wzrokiem, chodź nie takim przyjemnym. Wyglądał jakby był na mnie zły, że tak go opiłem, chodź z drugiej strony wcale mu się nie dziwię, kto lubi mieć kaca, a w jego przypadku to najprawdopodobniej pierwszy kac w życiu. Sztucznie się do niego uśmiechnąłem, a on tylko pokręcił głową. Z jednej strony bawiło mnie jego wkurzenie na mnie, przecież ja mu nie kazałem ze mną pić. Liechtenstein ciężko wzdychnął i przykrył się kocem pod którym spał. Po jego minie mogłem stwierdzić, że nie ma on ochoty na rozmowę. Wziąłem telefon i wróciłem do sypialni. Położyłem się pod kołdrą i próbowałem się nie zrzygać co niestety graniczyło z cudem. Po jednym zwracaniu wczorajszych trunków czułem się dużo lepiej, chodź nie na tyle dobrze aby coś zjeść czy posprzątać. Wróciłem do łóżka i tam spędziłem cały ranek i południe. Po południu przyszedł Liechtenstein z wiadomością, że już opuszcza dom Niemca. Praktycznie to zignorowałem i leżałem dalej. Około godziny 17 postanowiłem wstać i zejść na dół. Dopiero wtedy zauważyłem jaki jest tutaj bałagan po wczorajszej imprezie. Chcąc nie, chcąc musiałem tu zrobić porządek. Bardzo powoli zacząłem sprzątać. Szło mi to tak wolno, że myślałem, że prędzej umrę, niż to posprzątam. Po trzech godzinach sprzątania i jednej mojego lenistwa skończyłem sprzątać ten syf jaki tu wczoraj zrobiłem z Liechtensteinem. Ostatnim moim obowiązkiem było wyrzucić śmieci, co też uczyniłem. Gdy to zrobiłem, oczywiście wróciłem do domu i w końcu coś zjadłem. Nie było to nic specjalnego, ale lepsze to, niż głodzenie się cały dzień. Finalnie nie zjadłem połowy, chodź i tak uważałem, że lepsze to niż nic. Poszedłem się umyć i w końcu wróciłem do łóżka. Niestety mój spokój nie trwał długo, ponieważ zadzwonił do mnie Niemiec.
--Hej Niemcy, co tam u ciebie?--zapytałem udawając tak jakbym nie miał kaca.
--U mnie coraz lepiej, już praktycznie wszystko sobie przemyślałem i myślę, że za niedługo dam Ci satysfakcjonującą Cię odpowiem, ale zobaczmy jak to wyjdzie.
--To chyba fajnie, a kiedy planujesz wrócić, bo już trochę tęsknię za tobą.
--Pojutrze z samego rana, więc jeśli zrobiłeś sobie jakąś imprezę w moim domu to masz jeszcze czas to wszystko posprzątać.--Cicho się zaśmiał.
--Niemcy, przecież wiesz, że ja tym bez twojej zgodny nie zrobiłbym imprezy.
--Mam taką nadzieję, a u ciebie co tam.
--Wczoraj był u mnie Liechtenstein, więc nie było mi tak smutno bez ciebie.--Uśmiechnąłem się do samego siebie.
--Ciesze się, ja już idę spać, więc dobranoc.
--Dobranoc.
Rozłączyłem się i przez chwilę przemyślałem sobie wszystkie słowa Niemca. Już chce aby wrócił, bo nie podoba mi się uczucie tęsknoty.
______________________________________
Zaczynamy maraton, a tym bardziej jesteśmy coraz bliżej do końca książki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro