30
Sylwester, 15:55
Per. Szwecja
Dostałem ostatnie potwierdzenie od Liechtensteinu. Wszedłem do Norwegii, aby zobaczyć czy nadal śpi. Oczywiście spał bez zmian. Delikatnie go przytuliłem, tak aby się nie obudził, również delikatnie go pocałowałem. Popatrzyłem jeszcze na niego chwilę i wyszedłem z sypialni, udałem się na dół, gdzie zacząłem ubierać buty, kurtę oraz czapkę, następnie wziąłem kluczyki od samochodu i ruszyłem do samochodu. Tam zapiąłem pasy i ruszyłem. Do domu Niemca nie miałem jakoś strasznie daleko, lecz do domu Polski już tak. Bałem się trochę tego robić, bo będzie to wyglądać jak porwanie lub jak chęć zgwałcenia go, ale teraz to już trudno się mówi. Chciałem o czymś innym pomyśleć, więc włączyłem sobie radio żeby się trochę uspokoić, lecz za bardzo nie działało, a nawet wręcz przeciwnie. Piosenka przypomniała mi tylko moją nienawiść do Indii. Wyłączyłem rano i sam zacząłem sobie coś nucić, akurat tą piosenkę bardzo lubiłem, a mogę nawet powiedzieć, że jest to moja piosenka. W ten muzyczny sposób dojechałem do domu Niemca. Zaparkowałem samochód pod jego domem. Wysiadłem z samochodu i zadzwoniłem do Liechtenstein, że już jestem. Ten szybko wybiegł z domu i się ze mną przywitał. Wszedłem z nim do domu tak aby Niemiec nas nie widział. Liechtenstein zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. Najprawdopodobniej tam spał, a przynajmniej tak to wyglądało. Przynajmniej tak się dało wywnioskować po nie pościelonym łóżku. Usiadłem na łóżku i zacząłem patrzeć na Liechtenstein, w oczekiwaniu, że zacznie coś mówić.
-Słuchaj mam tutaj kajdanki, sznur i opaskę na oczy, więc musimy mu jakoś zakryć oczy, następnie zpiąć ręce i wiązać.
-A powiedz mi stąd masz te rzeczy- spytałem.
-To nie jest mój plan, powiedzmy sobie szczerze kto nam to wszystko kazał robić?- zapytał ironicznie.
-No Ameryka.
-No właśnie, więc się jego spytaj stąd to wszystko ma- powiedział zły.
-Myślisz, że on i.....?- zapytałem niepewnie, chodź nie było mi dane dokończyć.
-Ja wolę nie wiedzieć, nie muszę uczestniczyć w jego życiu, aż tak osobistym, ja mu w łóżko nie będę wchodzić, a tak już na poważnie to mamy mu to później oddać.
-Może faktycznie nie musimy tak bardzo uczestniczyć w jego życiu- przyznałem mu rację.
-Nieważne, teraz myśl jak to zrobić.
-Zawołaj go tutaj, ja pójdę go przytulić w taki sposób, że ty mu założysz opaskę, wezmę mu ręce do tytuł, a ty mu zepniesz i dla bezpieczeństwa zwiążesz.
-Dobra- szybko się zgodził.-Niemcy chodź tutaj- krzyknął
-Już idę- krzyknął Niemiec.
Po chwili wszedł Niemiec, a ja obróciłem go i przytuliłem tak jak mówiłem. Pierwsze co zrobił Liechtenstein to założył mu kajdanki, a następnie opaskę. On się bardzo wyrywał i krzyczał. Liechtenstein przywiązał mu jeszcze ręce do pleców i wszystko było gotowe. Liechtenstein również wziął jakąś taśmę aby zakleić mu usta. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do samochodu, w czym pomógł mi trochę Liechtenstein. Zapiąłem mu pasy i wysiadłem się jeszcze pożegnać.
-Dziękuję za pomoc- uśmiechnąłem się do niego.
-Nie ma za co i daj znać jak poszło.- również się uśmiechnął.
-Dobra, w takim razie cześć.
-Cześć.
Wsiadłem do samochodu i pierwsze co zrobiłem to oczywiście zapięcie pasów. Dalej zamknąłem samochód. Popatrzyłem na Niemca i zerwałem mu taśmę z ust, abym miał z kim rozmawiać.
-Rozwiąż mnie i to już- rozkazał mi.
-Nie mam takiego zamiaru i nawet nie proś o to.
-Słuchaj ja nie wnikam czy ty tam lubisz gwałcił ludzi czy nie, ale ja nie lubię być gwałcony, więc mnie rozwiąż.
-Nie będę Cię gwałcił- odpowiedziałem trochę się śmiejąc.
-A kto?
-Nikt, więc siedź spokojnie i czekaj na najlepsze.
-Co? Śmierć ma być tym najlepszym?
-Niemcy, wszystkiego się dowiesz po drodze, a teraz cicho bądź.
-Masz i teraz powiedzieć, albo...
-Albo co? Jesteś związany, wiec nic mi nie zrobisz.
-Też prawda, a powiedz mi czy to jakiś twój, Liechtensteinu i Ameryki chory pomysł, bo ostatnio tylko wy krążyliście wokół mnie.
-Nie mamy żadnych pomysłów, szczęściu trzeba pomóc.
-Chcecie ukraść mój dom, tak?
-Nie, my chcemy twojego szczęścia, poza tym po co nam twój dom?- zapytałem się i uśmiechnąłem się, chodź on i tak tego nie widział.
-Skoro chcesz mojego szczęścia to wypuść mnie, a mój dom można sprzedać i zarobić na tym lub zrobić jakiś dom ekipy czy inną głupotę- wykrzyczał.
-Jeśli Cię wypuszcze to nie będziesz szczęśliwy, poza tym mówiłem Ci już kiedyś, że nawet gdybym chciał zrobić sobie z kimś ekipę to nawet nie mam z kim.
-Możesz sobie z Ameryką z robić czy z kimś taki.- na chwilę zamilkł -A możesz chociaż mnie rozwiązać?
-Rozwiązać Cię mogę, ale kajdanki zostają i opaska z napisem "Merry Christmas" też
-Dobra, ten sznur strasznie mnie ociera, ale ładnie pachnie.
-Jak będzie taka możliwość to zjadę gdzieś na pobocze i Cię rozwiąże, a czym pachnie?
-Jakimiś kwiatkami- szybko odpowiedział.
-A może coś mi opowiesz- zaproponowałem.
-Więc mam przyjaciela, który jest YouTuberem, pewnego dnia ktoś zdobył od niego więcej subów, a on miał ból dupy, więc mu pomogłem, a on mnie teraz porywa i nie chce mnie rozwiązać- ostatnie słowa wykrzyczał.
-Fajna historia, opowiedz coś więcej.
-Jesteś okropny, w tej chwili masz się zatrzymać i rozwiązać mnie i to już- znów krzyczał.
-Dobra, dobra- powiedziałem poirytowany.
Przejechałem kolejne pięć metrów i się zatrzymałem na jakimś poboczu. Odpiąłem sobie pas bezpieczeństwa i się nachyliłem do Niemca. Jemu również rozpiąłem pas bezpieczeństwa i zacząłem rozwiązywać sznur. Gdy był już rozwiązany to znów zapiąłem mu pas bezpieczeństwa i rzuciłem sznur do tyłu. Sobie również zapiąłem pas bezpieczeństwa i zacząłem cofać samochodem aby znów znaleźć się na drodze. Gdy to zrobiłem zacząłem sobie nucić piosenkę, a Niemiec zamilkł. Był cały czas cicho co było bardzo nie pokojące, chodź tak może było lepiej. Zero gadania jaki to jestem zły, że go niby porywam, czy gadania jaki to jest poszkodowany, bo siedzi w kajdankach i opasce na oczy z napisem "Merry Christmas" lub że chce sprzedać mu dom. W końcu nastała cisza, chodź miałem przeczucie, że nie na długo. Oczywiście nie myliłem się, po minucie usłyszałem głos Niemca.
-A może teraz mi powiesz gdzie jedziemy?
-To cały czas nie był sekret, ale ty się nie pytałeś. Jedziemy do twojego chłopaka- uśmiechnąłem się do samego siebie.
-Ale ja nie mam chłopaka- powiedział, tak jakby znudzony.
-A Polska to kto dla ciebie?
-Przyjaciel i tyle, tylko wy sobie coś wymyśleliście, że z nim jestem- rzekł zły i to bardzo zły.
Znów się zatrzymałem na poboczu, aby rozpiąć mu ręce i zdjąć opaskę. Rzeczy rzuciłem do tyłu i wróciłem na drogę. Niemiec bardzo się ucieszył z "wolności"
-Czemu tak?
-Skoro już wiesz gdzie jedziemy to po co Ci to.
-Też prawda.
-Słuchaj, wiem od tajnych źródeł, że Polak się w tobie kocha, więc rozegraj to dobrze gdy tam będziemy.
-Dobrze, czyli jak?
-Tak, aby go nie skrzywdzić.
-Więc co mam na przykład mówić?
-Powiedz, że tęskniłeś za nim, że chcesz aby wrócił do ciebie, przytul go, bo wiesz takie romantyczne rzeczy.
-A jak nie chce kłamać, to co wtedy?
-Przecież dobrze wiesz, że to będzie prawda.
-Stąd ta pewność?
-Widać, że tęsknisz za nim i to bardzo- lekko się zaśmiałem.
-Wcale nie- wypierał się.
-Przyznaj się do tego i już- powiedziałem obojętny.
-Tak trochę tęsknię za nim- wykrzyczał.
-Lepiej?
-Tak, powiedz mi co ty będziesz robić gdy ja będę z nim gadać, pomożesz mi?
-Ja, Austria i Węgier pojedziemy gdzieś, abyś został z nim sam na sam- dwuznacznie ruszył brwiami.
-I ty myślisz, że ja odrazu będę się z nim kochać?- zapytał i sam sobie odpowiedział.-Ty głupi głupcu, tobie tylko jedno w głowie.
-Wiem- przyznałem mu rację.
Niemiec zamilkł i taki sposób dojechaliśmy do domu Polski. Niemiec zaczął się bardzo stresować, a mnie bawiło jego zakłopotanie. Zadzwoniłem do Liechtenstein, że już jesteśmy i, że zaraz Niemiec zostanie sam na sam z Polską. Następnie powiadomiłem Austrię, że już jesteśmy. Austria zaprowadził Niemca do domu, a on i jego narzeczony dołączyli do mnie. Zaraz pojechaliśmy do kina, a następnie do mojego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro