Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

Per. Polski
Niemiec wyjechał do tajemniczej osoby, a ja zostałem sam z psem na kolejne dwa dni.  Zrezygnowany z życia usiadłem w salonie i zacząłem patrzeć na choinkę. Niby zwykle drzewo, ale miałem z nim dobre wspomnienia.  Olśniło mnie.  Wstałem i pobiegłem po telefon. Szybko zadzwoniłem do Niemca i liczyłem, że odbierze, lecz nie odebrał najpewniej prowadził i nie mógł odebrać. Wróciłem do salonu i znów siedziałem znudzony. Gdy mieszkałem z Węgrami to zazwyczaj siedziałem sam, więc w jakimś stopniu byłem przyzywaczajony do samotności, znów muszę przyznać, że bardzo szybko przyzwyczaiłem się to towarzystwa Niemca, chodź do samego Niemca też się bardzo przywiązałem. W żadnym moim marzeniu nic nie było, że chce być z chłopakiem, a co dopiero z Niemcem, a teraz to było moje największe marzenie. Sam już nawet nie pamiętam kiedy pogubiłem się w tym wszystkim i zamiast Niemiec we mnie się zakochać, to ja się zakochałem w nim. Jak zawsze wszystko niszcze, nawet swoje życie, chodź może jest jakaś szansa, że Niemiec jeszcze się we mnie zakocha. Mam nadzieję, że ta tajemnicza osoba przemówi mu do głowy, że mnie kocha i to ze mną powinien być. Chyba, że pojechał do ojca czy ZSRR to mogę liczyć na pewną śmierć. Usłyszałem dzwonek telefonu. Był to Niemiec.

--No co tam się stało?--zapytał bardzo miło.
--Chciałbym Ci powiedzieć, że Cię kocham.
--Dziękuję, a kończę bo już jestem, trzymaj się tam słonko.

Niemiec się rozłączył. Odłożyłem telefon i zacząłem się zastanawiać nad jego ostatnimi słowami. Położyłem się na kanapie i zacząłem patrzeć w sufit bo nic lepszego nie miałem do roboty. Usłyszałem pukanie do drzwi. Niechętnie wstałem i poszedłem do drzwi. Przed drzwiami stała nie znana mi osoba. Był on w podobnych wzroście, a przede wszystkim był wesoły. Ten ktoś wepchnął się do domu i usiadł w salonie. Zdezorientowany zamknąłem drzwi i wróciłem do salonu.

--Kim ty jesteś?--zapytałem zły.
--Jestem Liechtenstein.--Uśmiechnął się do mnie.
--Niemca nie ma w domu, więc możesz sobie iść--powiedziałem chamsko.
--Wiem.
--Skoro wiesz to po co przychodzisz?
--Ty zawsze jesteś taki nie miły?
--A chuj Cię to interesuje. 
--Dobra nieważne, zostałem przysłany przez Niemca--powiedział uśmiechnięty.
--Po co tutaj przyszedłeś?
--Nie chce żebyś był sam.
--Jest Hugo, więc idź sobie.
--A nie przeszkadza Ci to, że pojechał do ojca?

Zamilkłem. Byłem zbyt w dużym szoku, aby cokolwiek powiedzieć.  Liechtenstein dziwnie się na mnie patrzył, ale nie odzywał się do mnie. Było widać, że jest zdziwiony moją nie wiedzą. Jego mina diametralnie się zmieniła. Tak jakby zrozumiał czemu ja o tym nie wiedziałem i nie powinienem wiedzieć.

--Czyli Ci nie mówił?
--Jak widzisz nie mówił mi--odpowiedziałem zły. 
--Ja nie powinienem Ci mówić--powiedział przygnębiony. 
--No nie powinieneś, ale teraz to już trudno.
--Przepraszam.
--Nie przepraszaj, to nie twoja wina.
--Teoretycznie moja bo Ci powiedziałem.
--Chodzi mi o to, że to nie twoja wina, że Niemiec pojechał do ojca i mnie okłamał, chodź w sumie to nie dziwię mu się, sam bym pewnie nie powiedział na jego miejscu.--Powiedziałem, a Liechtenstein lekko się uśmiechnął.
--A nie przeszkadza Ci to?
--Znaczy trochę się boję, że Niemiec się wygada, że tutaj jestem, a wtedy to już nie będzie ciekawie, poza tym to jego ojciec, więc gdzieś to rozumiem, że chcę od niego porady.--Schowałem twarz w dłonie, aby nie widział mojego niezadowolenia.
--Myślę, że Niemiec nie zrobiłby tego komuś kogo kocha.--Liechtenstein wstałem i przytulił mnie.
--Czekaj o czym ty mówisz?--zapytałem zdezorientowany.
--Niemiec jest w tobie zakochany i pojechał do ojca tylko po to, aby dowiedzieć się jak wyznać Ci miłość w najromantyczniejszy sposób. 
--A co Rzesza może wiedzieć o romantyczności?--zapytałem ironicznie.
--Po prostu Niemiec chce wiedzieć co powinien dalej robić, a sam nie podejmę tej decyzji bo się boi.
--Czemu ten szwab się boi?
--Boi się, że powie coś nie tak i Cię zrani, a tego nawet ty nie chcesz, więc powinieneś się cieszyć, że nie chce Cię zranić.--Uśmiechnął się do mnie.
--No może i się cieszę, ale.....sam już nie wiem--powiedziałem zrezygnowany.

Per. Liechtenstein
Przytuliłem Polaka, a on mnie nie odepchnął, więc jest jakiś postęp. Niemiec mnie uprzedzał, że Polak może być chamski czy jak on to powiedział "miły inaczej". Polak wstał i poszedł najpewniej się położył. Postanowiłem poprawić mu humor, więc ubrałem kurtkę oraz buty i poszedłem do sklepu, aby coś mu kupić. Może i go nie znałem i kompletnie nie wiedziałem co może lubić lub na co ma uczulenie, ale jedno jest pewne. Na pewno lubi alkohol. Poszedłem do jego ulubionego sklepu, a przynajmniej tak mówił mi Niemiec, że Polska lubi chodzić do biedronki. Wszedłem do tego sklepu i odrazu poszedłem do działu z alkoholem. Od Niemca wiem, że on również jak Rosja lubi wódkę, więc ten właśnie alkohol kupiłem. Kupiłem też orzeszki bo bardzo lubię orzeszki. Wróciłem do domu Niemca i pobiegłem do pokoju Polski, a przynajmniej tak myślałem, że tam może być.  Nie myliłem się. Polak leżał pod kołdrą i patrzył w sufit.

--Mam coś dla ciebie--powiedziałem radośnie.
--Co takiego?
--Kupiłem Ci wódkę.--Podałem mu wódkę. 
--Dziękuję, to miłe.--Uśmiechnął się do mnie.-- Widzę, że byłeś w biedronce po to.--Zaśmiał się. 
--Niemiec mówił, że lubisz ten sklep.
--No powiedzmy.
--Ale lubisz wódkę?--zapytałem pełen nadziei.
--Może nie tak jak Rosja, ale lubię.
--Ciszę się.--Uśmiechnąłem się do niego.

Per. Niemcy
Wsiadłem w samochód i skierowanym się do taty.  Sam nie jestem przekonany czy to dobry pomysł, chodź nie znam innej osoby z którą mógłbym o tym pogadać.  Oczywiście jest Szwajcaria czy Liechtenstein, ale nie chce być namawiamy, że muszę z nim być, ani odwrotnie, ale czy największy zbrodniarz wojenny może mi pomóc w miłości. Najwyraźniej sam już nie wiem czego chcę. Ostatni raz popatrzyłem na mój dom i ruszyłem samochodem. Do ojca miałem jakąś godzinę samochodem, chodź nigdzie mi się nie spieszy. Mimo iż miałem ten samochód dopiero trzy dni to już i tak go polubiłem. Gdy stałem na światłach postanowiłem zadzwonić do Liechtensteinu. Odebrał praktycznie odrazu. Oczywiście przywitał mnie jak zawsze radośnie.

--Hej mój ulubiony kuzynie, co tam u ciebie słychać? Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.
--U mnie dobrze, mam prośbę do Ciebie.
--No słucham Cię.
--Czy mógłbyś odwiedzić Polskę i zobaczyć czy u niego wszystko dobrze?
--A co on lubi?
--Lubi sklep biedronka.
--A może lubić wódkę?
--Chyba tak.
--A gdzie mój ukochany kuzyn jedzie?--zapytał entuzjastycznie.
--Do taty bo chce wiedzieć jak wyznać uczucie Polsce.
--No dobrze to miłej drogi, a ja lecę do twojego słonko. 

Pożegnałem się i dalej jechałem. Mam nadzieję, że Liechtenstein się nie wygada, ani nie będę mówił mu jakiś głupot


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z wielkim bólem ogłaszam, że większość chciała maraton od 11 więc będzie od 11, a nie od dzisiaj. Tyle z mojej strony. Cześć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro