Rozdział 8. Spotkanie.
Byłem przerażony tym co usłyszałem. C-Czyli... Jeśli to moja przyszłość w której sam chciałem pokonać zło to... To ja nie mogę od tak uciec od rodziny. Inaczej... I-Inaczej będzie źle jak tutaj. Albo jeszcze gorzej. Przytuliłem brata. To co opowiedział jest okropne. Czyli mógł być wściekły o to, że przez moje zniknięcie nie żyje Shinigami i mistrz Splinter.
-Przepraszam Mikey. Przepraszam.- Powiedziałem mając w oczach łzy.- To co się tu dzieje... To koszmar.- Powiedziałem wstając razem z bratem z ziemi.
-Przyzwyczaisz się Donnie. Co na to poradzisz. Mamy czasy jakie mamy.- Powiedział Mikey.
-Nie Mikey. Nie przyzwyczaję się do tego. Trzeba zabić Shreddera i jego sługusów. To jedyne wyjście. Wiesz o tym.- Powiedziałem patrząc na brata. Mikey cicho się zaśmiał ponuro. Miałem przeczucie, że nie wierzy w to co chce zrobić.
-Uwierz mi. Wiele razy próbowaliśmy. Jak myślisz skąd te blizny i zasłonięta połowa twarzy?- Powiedział Mikey pokazując na blizny i zakrytą część głowy.
-Domyślam się ale nie można się poddawać. Musimy spróbować jeszcze raz. Zróbmy to dla Shinigami i naszego ojca.- Powiedziałem patrząc na brata. Zanim ten zdążył coś powiedzieć wciąłem się mu w słowo.- Nad planem jeszcze myślę. Lecz oboje wiemy, że potrzebni są nam Raphael i Leonardo.- Powiedziałem patrząc na niego.
-Cóż będzie trudno ale znam kilka osób które mogą to załatwić.- Powiedział Mikey. Po chwili zaczęliśmy biec do miasta. Biegliśmy szybko. W pewnej chwili dobiegliśmy do zniszczonego ratusza. Weszliśmy tam z łatwością. Mimo, że byli tam inni ludzie nie dziwili się na mój i Mikey'ego widok. Było to zaskakujące. W pewnej chwili weszliśmy do wielkiej sali. Były w niej 3 kobiety i mężczyzna. Jedna z nich nagle wypluła gumę kaszląc.
-Ej Angel nie uduś się nam. I wypluwaj gumy gdzie indziej niż na mapę.- Powiedziała czarnowłosa dziewczyna. Czy ona powiedziała Angel? Siostra Casey'ego była o wiele starsza niż ją widziałem pierwszy raz. W dodatku ta czarnowłosa miała głos który był podobny do głosu Karai.
-Hej dziewczyny. Spójrzcie kto zawitał.- Powiedział Mikey, a dwie kobiety na mnie spojrzały. Czarnowłosa już po charakterystycznym makijażu skojarzyła mi się z Karai, a druga za pewne była April.
-Donnie!- Krzyknęła April która po chwili podbiegła i rzuciła mi się na szyje przytulając mnie. Sam ją przytuliłem.- Tak się cieszę, że tu jesteś. Splinter zawsze wierzył, że żyjesz i wrócisz. Casey również w to wierzył.- Powiedziała April łapiąc mnie za ramiona.
-Właśnie Casey. Gdzie jest ten wariat?- Zapytałem się jednak nikt nie odpowiedział przez chwilę. Spojrzałem na jedną ze ścian. Wisiało tam zdjęcie Jonesa. Na rogach miał przyczepione czarne wstążki i posklejaną jego maskę hokejową. Koło zdjęcia Jonesa wisiało zdjęcie Shinigami.
-Nie powiedziałeś mu Mikey?- Zapytała się Karai. Mikey pokręcił tylko głową. Moja siostra westchnęła głośno.- To było dwa tygodnie po śmierci Splintera.- Zaczęła mówić Karai.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro