Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Okazało się, że ubranie się na imprezę graniczy z cudem.  A przynajmniej w  wypadku, gdy w swojej szafie ma się same oficjalne stroje i wieczorowe sukienki.

- A może ta? - zrezygnowana wskazałam na prostą, niebieską sukienkę. Ale widziałam po minach rodzeństwa, że ta również nie pasuje. 

- Boże, kobieto. Jak ty tak możesz żyć? Poczekaj, poszukam coś w mojej szafie. - mówiąc to Vanessa szybko wyszła. A ja nagle zdałam sobie sprawę, że czułam ogromny stres. Nie wiedziałam jak tam się zachować, co robić, a dodatkowo przerażała mnie wizja rozpoznania przez poddanych. Po krótkim wahaniu podzieliłam z bratem moimi nieprzyjemnymi myślami. Jeremi zerknął na mnie, po czym uśmiechnął się szeroko, wyciągając telefon w moją stronę. 

- Szczęście nam sprzyja siska. Widzisz?  Dzisiaj jest bal maskowy, więc wystarczy odpowiedni atrybut, migające światła i nikt cię nie pozna. Idealnie! - Poczułam ścisk żołądka. Moje swobodne wyjście zaczęło przybierać postać misji specjalnej.

- Ta dam! - Vanessa przyniosła długą, czarną sukienkę, z głębokim rozporkiem. Sama na sobie miała bardzo podobną kreację tylko w kolorze srebrnym.

- Chodź Ana nie mamy za dużo czasu, żeby cię wyszykować - mówiąc to popchała mnie do łazienki. Po jakiś 15 minutach obie stałyśmy przed chłopakiem prezentując nasze kreacje.

- I jak ja mam was upilnować?  - jęknął niezadowolony - Przecież każdy facet będzie chciał się na was rzucić!  

- I właśnie o to chodzi. - Vanessa była bardzo pewna siebie, a ja patrzyłam na nią z ogromnym podziwem. - Widziałeś przyszłego męża Any? Misterem nie jest, więc mam nadzieję, że dzisiejszej nocy znajdzie się jakiś przystojniak, który sprawi, że zapamiętasz tę noc - puściła mi oczko, podczas gdy Jeremi zaczął się dusić. 

- Aż tak może nie szalej, dobra? - mruknął, na co ja z rozbawieniem pokręciłam głową. Nie mówiąc już jednak nic więcej wyciągnął delikatną koronkową maskę i podał mi ją. Bez zbędnych słów założyłam ją, widząc szeroki uśmiech rodzeństwa. Wzięłam głęboki wdech i chwyciłam Jeremiego pod ramię. 

- Cóż, ruszajmy.

Szybko przeszliśmy przez korytarze zamku, aby po chwili dosłownie przebiec przez bramę. 
- Oddychaj, spokojnie. I zwolnij nikt nas nie goni - teraz dopiero zorientowałam się, że wstrzymywałam oddech. Wreszcie uczucie lęku przemieniło się w ekscytację. Pierwszy raz wyszłam za bramę, pierwszy raz wyruszyłam w miasto. 

I chciałam to maksymalnie wykorzystać.

Klub Arkadia miał dosyć specyficzny klimat, ale możliwe, że tylko w mojej opinii. Siedzieliśmy w loży popijając wino, gdy ja obserwowałam tańczących ludzi, a obok mnie Vanessa kiwała się w rytm muzyki.

- Zaproś swojego chłopaka i idź się bawić - szturchnęłam ją, po czym spojrzałam na swojego brata. - A Ty dzwoń po Margaret. Nie będziecie się nudzili. 

- Ja szukam jakiegoś nowego przystojniaka, bo od kilku dni jestem singielką -  Vanessa wywróciła oczami, gdy nie wydała się tym przejmować. Po chwili mrugnęła do nas i podeszła do jakiegoś chłopaka siedzącego nieopodal nas. Patrzyłam na nią jak zaczarowana, gdy szepnęła mu coś na ucho, by po chwili iść z nim na parkiet.

- Jest niesamowita - mruknęłam, w odpowiedzi słysząc śmiech chłopaka. Po chwili wstał i ukłonił się przede mną

- Siedząc w loży nikogo nie poderwiesz do tańca. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i dasz się poprowadzić na parkiet? - ze śmiechem podałam bratu rękę, a po chwili tańczyć z nim jakąś spokojną piosenkę. 

- Wszystkiego najlepszego Ana. Bądź szczęśliwa, bo na to zasługujesz. A teraz korzystaj z życia, bo jakiś facet cały czas patrzy w Twoją stronę. - delikatnie ruszył głową. Zaraz potem wykonał taki sam gest w przeciwnym kierunku. - Będę tuż obok z Margaret, więc nie bój się. Jeśli będziesz czuła się niekomfortowo, a on nie będzie chciał ci dać odejść odepchnij go. Jak to nie pomoże, pojawię się ja. - Kiwnęłam głową przytulając go mocno 

-  Dzięki Remi... - chciałam powiedzieć coś więcej ale chłopak odsunął się, żeby po chwili przytulić, niską, delikatną dziewczynę, która patrząc na mnie machała mi z uśmiechem. 

- Czy ja mam być zazdrosna ? - ze śmiechem pokręciła palcem, po czym przyciągnęła Jeremiego do pocałunku. Patrząc na nich, poczułam chorą zazdrość, mieszaną z dumą i radością. Byli już razem kilka lat, więc szykowałam się na jakieś poważniejsze kroki z ich strony. 

- Czy da się pani zaprosić na jednego drinka? - usłyszałam głos tuż przy moim uchu, więc momentalnie obróciłam się, aby zobaczyć piękne ciemne oczy wpatrujące się we mnie. Skinęłam głową, momentalnie nie mogąc wydusić z siebie chociażby słowa. Mężczyzna chwycił moją dłoń i bez żadnego skrępowania poprowadził mnie w kierunku baru. Usiadłam na krzesełku, wciąż patrząc na mężczyznę jak zaczarowana. Był dobrze zbudowanym brunetem o hipnotyzujących, wręcz czarnych oczach. 

- Wino czy jakiś drink? - spytał z uroczym uśmiechem. Mimo, że miał na sobie maskę, wiedziałam, że musi być bardzo przystojny. Uśmiechnęłam się i idąc za radą mojej siostry, zaczęłam bawić się kosmykiem włosów.

-  Słodkie, czerwone wino poproszę. - tym razem to mężczyzna nie spuszcza ze mnie wzroku. Wytrzymując jego spojrzenie delikatnie przygryzam wargę. Widzę, że moje niewinne ruchy działają, a ja poczułam ogromną satysfakcję i niesamowitą kobiecość.  I wszystko pewnie działałoby jeszcze chwilę, jednak naszą małą grę przerywa nam barman podając nasze zamówienie.

- Alec - podał mi lampkę. Szybko zastanawiam się czy kłamanie co do imienia jest dobrym pomysłem, po chwili jednak przybieram pozę pewnej siebie dziewczyny. 

- Emma. Miło mi. Jak mija wieczór? - chłopak patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Odstawił swoje whisky i podciąga rękawy koszuli trochę wyżej. Mój wzrok automatycznie spada na tatuaże pokrywające jego przedramię. Instynktownie przygryzam wargę, zastanawiając się, gdzie je jeszcze ma i czy mogłabym ich poszukać.

- Od momentu w którym cię zobaczyłem na parkiecie wręcz idealnie. - Zaśmiałam się pociągając łyk wina na odwagę. W końcu to miała być moja noc.

- No proszę, czyli za mało dzisiaj jest dziewczyn w klubie, czy ktoś jednak potrafi panu odmówić? - pytam, wyłapując jego rozbawione spojrzenie.

- Oj kochaniutka, mi się nie odmawia. Bo to co chcę, zawsze mam. - Teraz to już śmiałam się jak wariatka. Typowy "babiarz", "casanova", "podrywacz", " bad boy". Moja siostra opowiadała mi o nich bardzo wiele, więc rozumiałam co to za typ. Od takich zawsze uciekało się jak najdalej, bo zakochanie się w kimś takim groziło złamanym sercem. Tylko, że na wierzch wyszedł mój buntowniczy tryb i wręcz pragnęłam tej nocy właśnie takiego towarzysza. 

- Cóż, więc szykuj się na ten pierwszy raz. Ta panna lubi mówić "nie". - Lekko kłamię, unosząc przy tym podbródek.  Alec patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, po czym znów łapie mnie za rękę i prowadzi prosto na parkiet. Był władczy i dominujący, a po gentelmanie zostało wspomnienie. Mimo wszystko czuję ekscytację, kiedy łapie mnie w talii i przyciąga mocno do siebie.

- Ale się zdziwisz dzisiejszej nocy - szepcze mi wprost do ucha, przez co moje ciało przeszywa dreszcz podniecenia. Mężczyzna zauważa to, bo z  ogromnym uśmiechem nieśpiesznie zaczyna wędrówkę po moim kręgosłupie. Z moich ust wydobywa się westchnienie, przez co karcę w myślach samą siebie. Brunet natomiast wygląda na zadowolonego, wciąż obserwując moje reakcje na jego dotyk. Faktycznie poderwanie faceta na jedną noc nie jest trudne. Teraz zostało mi ustalić nieprzekraczalną granicę i jej się trzymać. Jednak w momencie gdy czuję usta chłopaka na mojej szyi, wszystko staje się nie wyraźne. Za bardzo podoba mi się to uczucie, więc pozwalam sobie na chwilę zapomnienia. W końcu w przyszłości nie czekało mnie nic przyjemnego w tej sferze z mężem, który nie pociągał mnie ani trochę, a wręcz obrzydzał. Wyłączając myślenie odchylam głowę i przymykam oczy dając tym samym Alecowi pełny dostęp do mojej szyi. Chłopak od razu to zauważa, wciąż nieśpiesznie przesuwając się centymetr po centymetrze. Jest mi tak przyjemnie, że zapominam o rodzeństwie tańczących w pobliżu mnie. Kładę ręce na jego klacie i postanawiam spojrzeć prosto w oczy, zauważając ten  charakterystyczny błysk, o którym ciągle czytałam. Na potwierdzenie moich przypuszczeń, brunet przyciąga mnie jeszcze bliżej do siebie, sprawiając że czuję na udzie pewną twardość. Moje ego właśnie zaczęło skakać z radości - właśnie podnieciłam faceta. Zarzucam ręce na jego szyję, zbliżając twarz bliżej mężczyzny. Chwilkę kołyszemy się w rytm muzyki udając, że ochłonęliśmy. Jednak po krótkiej chwili, Alec ostro wpija się w moje usta. Tym razem to ja przyciągam go do siebie jeszcze bliżej, likwidując między nami zbędne centymetry. Brunet przesuwa ręce na mój tyłek, mocno go ściskając na co z moich ust wyrywa się jęk.

- Na to właśnie czekałem kochanie... - uśmiecha się na co tym razem ja zaczynam go całować. 

Cała nasza gra jest niesamowita. Ogień który nagle między nami wybuchł pochłaniał mnie całą. Po raz pierwszy tak się czułam i miałam nadzieję, że nie ostatni. Kiedy w końcu odsuwamy się od siebie na kilka centymetrów, próbuje złapać oddech. Wciąż jestem w silnych ramionach, które mnie mocno podtrzymują, a czoło chłopaka opiera się teraz na moim. 

- Muszę iść się przewietrzyć - szepczę, chcąc odzyskać jasność umysłu, zanim popełnię jakiś błąd. - Zaraz wracam. - opuszczając ręce, biorę głęboki oddech i odsuwam się od chłopaka, po czym kieruję się w stronę wyjścia. Gdy przechodzę obok loży, zerkam na moje rodzeństwo, które wciąż mnie obserwowało. Nagle zalewa mnie fala wstydu i poczucia winy. Spotykając mój wzrok Vanessa pokazała mi kciuka w górę, za to mój brat wyglądał jakby toczył jakąś wewnętrzną walkę. Z ulgą otwieram drzwi zderzając się z chłodnym powietrzem.

- Oj Ana, Ana... co się z tobą stało dziewczyno?  - mruczę, wpatrując się w panoramę miasta. 

- Pięknie jest, prawda? - odwracam wzrok rozpoznając ten głos. Na moją twarz wkrada się zdradziecki uśmiech. Mężczyzna staje tuż przede mną.

- Zdecydowanie podoba mi się. A tobie?  - zdaję sobie sprawę z dwuznaczności naszej rozmowy. Do głowy przychodzi mi jeszcze jeden pomysł, który od razu wykorzystuję. Tym razem ja przejęłam pałeczkę i korzystając z tego, że moja sukienka ma duży dekolt, przejeżdżam po nim opuszkami palców 

Mężczyzna przełknął ślinę obserwując moje ruchy. 

 - Podoba, zdecydowanie. - śmieję się obrysowując zarys piersi. - pieprzyć to - mówiąc to podchodzi szybko do mnie i popycha mnie lekko na pobliską ścianę.  Gdy tylko moje plecy stykają się z zimną gramaturą, chłopak łapie moje ręce i unosi je nad moją głowę, po czym na nowo wpija się w moje usta. 

Te uczucia są inne, ale równie przyjemne. Zakleszczona między jego ciałem a ścianą mam małą możliwość ruchów, jednak to wszystko daje mi jakiś niesamowity zestaw emocji. Jestem kompletnie zdana na obcego mężczyznę, co podnieca mnie jeszcze bardziej. Po chwili Alec uwalnia moje ręce przenosząc swoje po linii kręgosłupa i zatrzymując się na moim tyłku. Jestem przygotowana na jego ściśniecie, lecz chłopak podnosi mnie i oplata moje nogi wokół siebie. Jego wybrzuszenie drażni teraz moją kobiecość w rytm naszych ruchów, a ja zaczynam coraz głośniej mruczeć. 

- Dokładnie. Chcę cię usłyszeć... - przenosi swoje pocałunki na moją szyję i mocno dociska mnie do ściany, wiąż drażniąc mój najczulszy punkt. Zaczynam jęczeć ciągnąc go za włosy. Po chwili coraz trudniej złapać mi oddech, jednak ku mojemu zadowoleniu Alec też ma z tym problemy. Nie wiem ile trwamy w takim błogim stanie, ale gdy wreszcie staję na ziemię, moje nogi uginają się pod własnym ciężarem. Chłopak przytrzymuje mnie delikatnie, gdy zza zakrętu wyłania się moje rodzeństwo. 

- Powinniśmy już iść - Jeremi patrzy na mnie mocno zdenerwowany. 

- Niestety jutro mamy bardzo wiele spraw do załatwienia  -dodaje Vanessa rzucając mi torebkę. 

- Cóż było miło, dziękuję. - Uśmiecham się, jednak Aleca to nie zadowala. Ze śmiechem na ustach składa ostatni pocałunek, po czym bez słowa odchodzi zostawiając mnie w niezręcznej ciszy.  Szybko poprawiam sukienkę i pierwsza ruszam w drogę powrotną do rzeczywistości, mimo, że na ciele wciąż czuje palący dotyk Aleca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro