Prolog
AKCJA OPOWIADANIA ROZGRYWA SIĘ W TRZECIM SEZONIE, WIĘC UWAGA NA SPOJLERY!!!
Dziewczyna przysiadła na skraju wieżowca, spuszczając nogi w dół. Spojrzała na rozciągające się pod jej stopami ulice, tysiące świateł i samochodów, tysiące miniaturowych ludzi i przez chwilę poczuła jakby miała całkowitą kontrolę nad swoim życiem. I nie tylko swoim. Czuła przez jedną krótką chwilę, że życie należy do niej. Że już dawno powinna była przestać się go obawiać.
Przez kilka minut wycierała ściereczką jeden ze srebrnych sztyletów, które miała doczepione do pasa na biodrach, po czym podniosła się do pionu, a jej czarny płaszcz zatrzepotał na wietrze.
Zeskoczyła z gzymsu na dach, obracając nóż w szczupłych palcach. Stawiała niespieszne kroki, a obcasy jej wysokich sznurowanych kozaków wydawały głuche dźwięki na pokryciu dachowym.
Czarnowłosa ruszyła biegiem dopiero gdy znalazła się w uliczce między budynkami. Nie chciała być zauważona. Nie potrzebowała dodatkowych świadków, których prawdopodobnie musiałaby się później pozbyć.
Gdy weszła do mieszkania, zrzuciła buty, odwiesiła płaszcz, a broń i resztę ubioru ukryła w w sejfie za obrazem, w którym jeszcze nie tak dawno trzymała cenniejsze skarby.
— Wróciłam — powiedziała cicho, muskając palcami ramkę ze zdjęciem starszej kobiety, stojącą na przystrojonym usychającymi różami ołtarzyku.
Zarzuciła na ramiona czarny satynowy szlafrok i wyszła na balkon, wzdrygając się lekko, gdy jej bose stopy dotknęły chłodnych płytek.
Po raz kolejny tego wieczoru zapatrzyła się w światła miasta i już miała sięgnąć po zapalniczkę, leżącą na małym stoliczku pod ścianą, gdy usłyszała niemrawe pukanie do drzwi.
Zmarszczyła brwi i ruszyła do holu, nie przejmując się rozpiętym szlafrokiem, ukazującym komplet czarnej bielizny i całe mnóstwo jej bladej skóry. Zerknęła przez wizjer i przewróciła oczami.
— Hane — stojący w progu chłopak, wsunął dłonie do kieszeni płaszcza i zmierzył ją spojrzeniem intensywnie niebieskich oczu. — Olśniewająca jak zwykle.
— Po cholerę przylazłeś? — spytała beznamiętnie odsuwając się od drzwi. Ciemnowłosy wszedł do środka, niedbałym kopnięciem zamykając je za sobą.
— Ponowić naszą ofertę — powiedział, a czarnowłosa założyła ramiona na piersi.
— Mówiłam już, że pracuję sama — odparła. — Jeżeli Shigaraki nie ma mi nic lepszego do zaoferowania, możecie się...
— Ależ ma — przerwał jej chłopak, przechodząc dalej korytarzem. Po jego uniesionej dłoni zaczęły błądzić błękitne płomienie. — I zapewniam cię, że tym razem się zgodzisz.
Witam w prologu, misiaki!
Mam mam nadzieję, że pomysł wam się spodoba ^^
~Bethany💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro