Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=6=

— Hej, Bakugou — odezwał się Kirishima, opierając o ławkę, wpatrzonego w okno przyjaciela. Czerwonowłosy zmarszczył brwi nie uzyskawszy żadnej reakcji. — Ej, Bro.

Bakugou otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał groźnie na Eijiro.

— Czego? — warknął. Kirishima wyprostował się z uśmiechem.

— Idziemy na kawę — wtrącił się Kaminari.

— Idźcie — mruknął blondyn, opierając brodę na dłoni i wracając do wpatrywania się w okno. Kirishima zaśmiał się.

— Idziemy całą paczką — powiedział, akcentując kolejne słowa. — Całą. Nie zostawimy cię, bro.

Bakugou rzucił mu mordercze spojrzenie.

— To ja zostawiam was, frajerzy — warknął chłopak. Kirishima uśmiechnął się szeroko.

— I tak wiem, że z nami pójdziesz.

Bakugou zmrużył wściekle oczy.

— Możesz pomarzyć.

***

— Nie mogę się zdecydować, czy chcę latte karmelowe, czy orzechowe — Mina machała szkolną torbą, patrząc pytająco na Kaminariego. Sero szedł obok z rękami w kieszeniach, a za nimi wlekli się Kirishima z Bakugou. Właściwie to wlókł się Katsuki. Czerwonowłosy tylko dotrzymywał mu towarzystwa.

— Męczy cię ostatni... Incydent, mam rację? — zagadnął, ale natychmiast Bakugou uciszył go spojrzeniem. Kirishima westchnął ciężko i przez chwilę milczał, przysłuchując się rozmowie trójki przyjaciół przed nimi.

— Wiesz, że zawsze będę u twojego boku, bro — powiedział cicho. — Jak będziesz chciał pogadać...

— Wtedy przylezę — warknął blondyn. — A teraz się zamknij.

Kirishimę o dziwo usatysfakcjonowała ta odpowiedź i nie odezwał się już, dopóki nie weszli do kawiarni.

Bakugou, nie patrząc nawet na menu, wiszące nad ladą, zajął duży stolik przy oknie, z dobrym widokiem na kasy i zjechał nisko na siedzeniu, krzyżując ramiona na piersi.

Mina podbiegła do kasy i oparła się rękami o ladę, zadzierając głowę, by dostrzec dostępne smaki syropu. Kaminari i Sero stanęli kilka kroków dalej, dyskutując żywo, najpewniej o tym, który rodzaj kawy jest najbardziej męski. Według Bakugou było to americano lub espresso. Bez cukru.

— Nic nie chcesz? — zapytał Kirishima, odkładając torbę na kanapę obok przyjaciela.

— Obejdę się — chłopak nawet nie odwrócił wzroku od okna. Czerwonowłosy skinął głową w milczeniu, wyjął portfel z bocznej kieszeni szkolnej torby i odszedł w stronę reszty przyjaciół.

Bakugou nie był sobą odkąd uratowali go z rąk złoczyńców tamtej nocy. Kirishima wiedział, że jego duma mogła dość mocno wtedy ucierpieć, ale spodziewał się raczej krzyków i wyzwisk niż tego wiecznego zamyślenia. Starał się jednak być wyrozumiały i nie tracić nadziei. Wiedział, że w końcu mu przejdzie.

Bakugou nie mógł przestać myśleć o tamtej nocy. A właściwie o długich, czarnych jak owa noc włosach i czerwonych jak krew oczach. Tak dużo myślał o ich barwie, że w końcu zrozumiał dlaczego wydawały mu się inne od jego własnych. Jej oczy miały kolor krwi żylnej, jego tętniczej. Jej były zdecydowanie ciemniejsze i głębsze. Odbiły się w jego głowie niczym piętno i nijak nie był w stanie o nich zapomnieć.

— To najpiękniejsza dziewczyna jaką w życiu widziałem — Kaminari postawił kawę na stoliku i usiadł naprzeciwko Bakugou.

— Jak zwykle przesadzasz — Sero przewrócił oczami, a Mina oblizała usta po kawowej piance.

— Tym razem nie przesadza — powiedziała. — Naprawdę jest śliczna.

Bakugou przewrócił oczami. Kirishima wrócił do stolika i postawił przed przyjacielem kubek średniej flat white, a sam upił łyk swojego macchiato.

— Stawiam ci kawę jak zdobędziesz jej numer — czerwonowłosy skinął głową na Kaminariego. Chłopak otworzył usta.

— Co?

— No dawaj — Kirishima wyszczerzył zęby i oparł się o siedzenie, ramię kładąc na oparciu kanapy i krzyżując nogi. Jeśli chciał wyglądać na fajnego luzaka, to z pewnością mu się to udało.

— Nie ma mowy — Kaminari podniósł do ust swoje latte i spojrzał w okno.

— Przestańcie się, kurwa, podniecać skoro nie ma czym! — warknął Bakugou, waląc pięścią w blat stolika. Kilka osób siedzących obok spojrzało na niego ze zdziwieniem, jednak już po chwili wróciło do przerwanych czynności.

Blondyn w tym czasie zerknął w stronę lady, może z ciekawości, być może po to, żeby podać argumenty przeciwko teorii przyjaciół, jednak to co zobaczył sprawiło, że na chwilę zapomniał o oddychaniu.
Zerwał się z miejsca i niemalże przeszedł nad Kirishimą, by wydostać się spod okna.

— Ej, a ty dokąd? — zapytał czerwonowłosy, odsuwając się, by ułatwić Bakugou przejście.

— Idę po kawę — mruknął blondyn, nawet na niego nie patrząc.

— Ale kiedy ja ci ją właśnie kupiłem!

Bakugou zignorował przyjaciela, przeszedł całą salę, nie spuszczając wzroku z baristki, po czym stanął przed nią i oparł dłonie na blacie.

— Już sekundkę — powiedziała grzecznie, kończąc zapisywanie czegoś w notesiku, po czym podniosła wzrok, a widząc przed sobą blondyna, upuściła długopis.

Bakugou wszędzie rozpoznałby te czerwone tęczówki.

Maraton 1/5

Let's get started!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro