Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=5=

— To nie był mój nóż — powtórzyła dziewczyna powoli, po czym wyjęła sztylet za paska. — Widzisz? Mój jest dłuższy i ma kompletnie inną rączkę.

— Nie rzuciłam w ciebie, przysięgam! — krzyknęła piskliwie Himiko, kładąc dłonie na klatce piersiowej. Shigaraki oparł się o ścianę piwnicy, w której się znajdowali. Pomieszczenie miało dość klaustrofobiczne wymiary, zważywszy na fakt, iż znajdował się w nim tuzin osób. Ze ścian niemal ściekała woda, a stojące na podłodze kartonowe pudła, dawno już zgniły od wilgoci.

— Himiko by nie trafiła — wtrącił się Dabi.

— No właś... Ej! — oburzyła się blondynka.

— Właśnie dlatego twierdzę, że to zabłąkany nóż  — Hane zatknęła sztylet za pas, czując, że z każdą kolejną chwilą tłumaczenia, ma coraz mniejsze szanse na to, by jej uwierzyli. — Jeśli chcecie mnie oskarżać o zdradę, może od razu stąd wyjdę.

— Jesteś zbyt cennym nabytkiem — powiedział Shigaraki, spokojnie oglądając ranę w swojej dłoni. Brunetka była z siebie dumna. Mimo że rzucała obcym, kompletnie inaczej wyważonym nożem, przeszedł na wylot.

— To co? Tak po prostu odpuszczasz? — zwrócił się do niego Dabi. Shigaraki opuścił dłoń i spojrzał na niego z powagą. Nagle nad ich głowami rozległ się huk i wszyscy jak na zawołanie wlepili oczy w sufit.

— Cholera — westchnął Magnum, wsuwając dłonie w kieszenie spodni i opierając się o wilgotną ścianę.

— Trochę tu posiedzimy — powiedział Dabi, krzyżując ramiona na piersi.

— Na co my tak właściwie czekamy? — zapytała kpiąco brunetka, po czym prychnęła. — Na ratunek?

— Na wiadomość do Mistrza — Shigaraki w końcu odwrócił wzrok od sufitu. — Czekamy aż walka się skończy, a my będziemy mogli wrócić do naszej stałej kryjówki.

Brunetka zmarszczyła brwi.

— To się tyczy was, nie mnie — zauważyła.

— Co masz ma myśli? — Dabi przechylił lekko głowę.

— Nie jestem częścią waszej grupy — wyjaśniła. — Działam incognito, nikt mnie nie pozna bez kostiumu.

— Tak, ale masz go na sobie — zauważył przytomnie chłopak, machając dłonią w jej stronę. — Chcesz niezauważona przebiec pół miasta w czarnym płaszczu, jak cholerny batman?

— Kto? — spytała Himiko, a reszta pokiwała głową, aprobując pytanie, jednak chłopak zignorował resztę bandy.

— Primo, mieszkam tylko dzielnicę dalej. Secundo... — brunetka uśmiechnęła się lekko. —  Nie doceniasz mnie.

— Możesz... A zresztą — czarnowłosy machnął ręką i odwrócił się, tak żeby na nią nie patrzeć.

— Słuchajcie, było mi bardzo niemiło, świetnie się z wami walczyło i tak dalej, ale ja spadam — powiedziała, ponownie związując włosy, które w walce uwolniły się z warkocza. — Czekam na wynagrodzenie i do zobaczenia czy cokolwiek.

O dziwo nikt nie próbował jej zatrzymać. Dziewczyna wspięła się po schodach, wyszła frontowymi drzwiami jakiegoś domu, po czym przemknęła do najbliższego zaułka, a stamtąd schodami przeciwpożarowymi dostała się na dach kamienicy.

Na szczęście znajdowała się daleko od miejsca całej akcji, więc wszyscy bohaterowie byli na miejscu, a potencjalni świadkowie albo ukrywali się w domach, albo robili z gapiów.

Dziewczyna miała za sobą lata praktyki. Bezproblemowo pokonała po dachach całą drogę do domu, a gdy znalazła się bliżej mieszkania, zdjęła z twarzy chustę, rozpuściła włosy i owinęła się ciaśniej płaszczem.

Z małej kieszonki w spodniach wyjęła klucz i otworzyła drzwi.

— Dobry wieczór, panience — usłyszała z sobą i znieruchomiała. — Cieszę się, że bezpiecznie panienka dotarła. To co się teraz dzieje w mieście przechodzi ludzkie pojęcie.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą i obejrzała się, dostrzegając stojącego w drzwiach sąsiedniego mieszkania starszego mężczyznę, właściciela kamienicy.

— Musiałam po pracy załatwić kilka spraw, ale udało mi się wrócić bezproblemowo — uśmiechnęła się lekko. — Po drodze usłyszałam od znajomych co się dzieje, to potworne.

— A jakże — przytaknął mężczyzna. — No dobrze nie przeszkadzam, panience dłużej.

— Dobranoc — zaśmiała się grzecznie dziewczyna, a gdy mężczyzna zamknął drzwi, weszła do mieszkania, ponownie oddychając z ulgą.

Rutynowo pochowała elementy swojego kostiumu, wyczyściła używane sztylety, po czym w samej bieliźnie stanęła przed lustrem w łazience i przyjrzała się swojemu nędznemu odbiciu.

Włosy miała zmierzwione i brudne od pyłu. Zaczerwienione oczy i ślady po tuszu do rzęs na policzkach. Dostrzegła niewielkie zadrapanie tuż przy uchu i zakodowała w myślach by je później przemyć.

Brunetka westchnęła i weszła pod prysznic. Nie zdążyła nawet odkręcić wody, gdy z salonu rozbrzmial dzwonek telefonu.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, wyszła z łazienki i sięgnęła po komórkę leżącą na stoliku do kawy. Patrząc na przychodzące połączenie nie czuła nic. Kompletną pustkę. Wiedziała co oznacza ten telefon.

— Tak? — odezwała się, po wciśnięciu zielonej słuchawki, a jej głos zabrzmiało dziwnie ochryple.

— Hane — melodyjny i delikatny męski głos, wydawał się lekko podekscytowany. — Widziałem cię w telewizji. Mignęłaś mi z raz czy dwa.

Dziewczyna poczuła jak skręca jej się żołądek.

— To się więcej nie powtórzy — powiedziała pewnym głosem.

— Mam nadzieję — mężczyzna westchnął. — Jestem zadowolony z dwóch usług, Hane. Nie chcę cię wymieniać.

— To nie będzie konieczne — powiedziała dziewczyna, podchodząc do okna.

— Cudownie — brunetka niemal słyszała jak jej rozmówca się uśmiecha. — Mam dla ciebie zlecenie.

Dziewczynę przeszedł dreszcz, gdy usłyszała zadowolony chichot mężczyzny. Przez chwilę patrzyła na światła miasta, po czym zacisnęła zęby.

— Zamieniam się w słuch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro