Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=34=

Wszystko działo się zbyt szybko. Bakugou razem z Kirishimą rzucił się na pierwszego ochroniarza, załatwiając go toną ekspozycji, podczas gdy Kiri osłaniał go i wyprowadzał ciosy niemal nie do zauważenia. Kaminari próbował trafić drugiego ze złoczyńców, jednak jakimś cudem mężczyzna odbijał ciosy.

— Midoriya — jęknął blondyn. — Może mógłbyś mi pomóc?!

Izuku rzucił się w jego stronę, pozostawiając trzeciego z mężczyzn w rękach Todorokiego. Chłopakowi trafił się facet o quirk pozwalającym na skakanie w przestrzeni, przez co Shoto za cholerę nie mógł trafić w mężczyznę. W końcu jednak unieruchomił go za pomocą lodu i ruszył na pomoc pozostałej czwórce.

Bakugou zostawił Kirishimie ochroniarza o indywidualności kontrolującej wiatr i ruszył na ich szefa. Uderzył w niego kilkukrotnie, a mężczyzna upadł na ziemię jak szmaciana lalka. Chłopak klęknął przy nim i złapał go za krawat, ciągnąc ku sobie.

— Ty skurwielu — warknął. — To przez ciebie ją straciłem. To przez ciebie wyjechała!

Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.

— Mówisz o Hane? — zapytał i wybuchnął śmiechem. — Sama tego chciała, chłopczyku. Ta decyzja będzie się za nią ciągnąć do końca jej nędznego żywota.

— Ty gnoju...

— Bakugou! — wrzasnął nagle Kirishima i chwilę później, blondyn upadł na ziemię po potężnym ciosie w głowę. Chłopak jęknął i zamrugał kilkukrotnie, czując jak obraz rozmazuje mu się przed oczami.

— Todoroki-kun! — usłyszał krzyk Izuku i odwrócił się na brzuch, by spróbować wstać.

Kaminari strzelił kolejnym wyładowaniem w ochroniarza, aż w końcu go dosięgnął. Mężczyzna zaczął się trząść, po czym opadł na podłoże, a smród palonej skóry dotarł do nozdrzy blondyna. Kaminari pomyślał, że zaraz zwymiotuje.

— Jeden z głowy! — zawołał i rzucił się na pomoc Kirishimie, który siłował się na ziemi z typem od wiatru.

Todoroki i Midoriya w tym czasie próbowali trzymać trzeciego z ochroniarzy z dala od leżącego na ziemi Bakugou. Stali plecami do siebie i odpierali ataki mężczyzny, który znikał i pojawiał się w miejscach, w których najmniej się go spodziewali.

Mężczyzna w czerwonym otarł usta z krwi i poprawił garnitur. Podszedł do blondyna, próbującego podnieść się z podłoża i ze śmiechem przycisnął podeszwę eleganckich butów do pleców chłopaka, przygniatając go do ziemi. Blondyn jęknął i zakasłał.

— Naprawdę myśleliście, dzieci, że nas pokonacie? — spytał i zaniósł się śmiechem. — Zabiłem więcej ludzi niż ty kiedykolwiek zdołasz uratować, chłopczyku — powiedział i przykucnął, nadal trzymając nogę między łopatkami blondyna. Zbliżył się i wyszeptał mu do ucha. — Niezwykle dużo roboty odwaliła za mnie twoja dziewczyna, wiesz?

Bakugou zacisnął zęby, wykręcił rękę i chwycił mężczyznę za kostkę. Powalił go na ziemię jednym ruchem i przygniótł go do podłoża. Facetowi uśmiech nie schodził z twarzy, nawet gdy widział wyciągniętą pięść chłopaka.

Czas zatrzymał się dla Bakugou. Kaminari i Kirishima walczyli z mężczyzną od wiatru, Todoroki i Midoriya starali się odpierać ataki trzeciego ochroniarza, a on siedział kilka kroków dalej i nie słyszał nic oprócz śmiechu tego szaleńca. Mężczyzna śmiał się, a blondyn marzył tylko o tym, żeby stłuc mu te mordę, tak, żeby nigdy już nie mógł się wyszczerzyć.

Już miał uderzyć go z impetem, kiedy ktoś zacisnął palce na jego nadgarstku.

— Bakugou, chłopcze — usłyszał nad głową ten znany wszystkim głos. — Ja się tym zajmę.

Kiedy blondyn odsunął się, tak by leżący pod nim zbrodniarz mógł dostrzec twarz bohatera numer jeden, uśmiech nareszcie zszedł mu z twarzy.

— All Might... — jęknął przerażony.

— Oto przybyłem — powiedział wesoło bohater i wymierzył ostateczny cios.

***

Bakugou patrzył jak All Might przekazuje złoczyńców w ręce policji, a ci wręcz wpychają zbrodniarzy do samochodów. Całą piątką stali tuż obok i czekali na "opieprz" od bohatera. Wiedzieli, że dostaną "pouczenie" i zaraz będą mogli iść spać, bo przecież All Might w życiu nie wlepiłby im aresztu, w życiu by na nich nie nawrzeszczał. 

Ochrzan od niego to jak brak ochrzanu.

Mężczyzna zaczął iść w ich stronę, jednak nagle zatrzymał się wpół kroku, odwrócił na pięcie i odszedł. Bakugou bał się odwrócić.

— Czy wy się kiedykolwiek nauczycie? — cała piątka spięła się, słysząc głos Aizawy. Byli w dupie.

Macie, cholera jasna, jeszcze jeden. Ale na finałowy musicie poczekać już do jutra! Jedno pytanie o rozdział dzisiaj, a nie wstawię do poniedziałku!

Całuski
~Beth

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro