=34=
Wszystko działo się zbyt szybko. Bakugou razem z Kirishimą rzucił się na pierwszego ochroniarza, załatwiając go toną ekspozycji, podczas gdy Kiri osłaniał go i wyprowadzał ciosy niemal nie do zauważenia. Kaminari próbował trafić drugiego ze złoczyńców, jednak jakimś cudem mężczyzna odbijał ciosy.
— Midoriya — jęknął blondyn. — Może mógłbyś mi pomóc?!
Izuku rzucił się w jego stronę, pozostawiając trzeciego z mężczyzn w rękach Todorokiego. Chłopakowi trafił się facet o quirk pozwalającym na skakanie w przestrzeni, przez co Shoto za cholerę nie mógł trafić w mężczyznę. W końcu jednak unieruchomił go za pomocą lodu i ruszył na pomoc pozostałej czwórce.
Bakugou zostawił Kirishimie ochroniarza o indywidualności kontrolującej wiatr i ruszył na ich szefa. Uderzył w niego kilkukrotnie, a mężczyzna upadł na ziemię jak szmaciana lalka. Chłopak klęknął przy nim i złapał go za krawat, ciągnąc ku sobie.
— Ty skurwielu — warknął. — To przez ciebie ją straciłem. To przez ciebie wyjechała!
Mężczyzna zaśmiał się gardłowo.
— Mówisz o Hane? — zapytał i wybuchnął śmiechem. — Sama tego chciała, chłopczyku. Ta decyzja będzie się za nią ciągnąć do końca jej nędznego żywota.
— Ty gnoju...
— Bakugou! — wrzasnął nagle Kirishima i chwilę później, blondyn upadł na ziemię po potężnym ciosie w głowę. Chłopak jęknął i zamrugał kilkukrotnie, czując jak obraz rozmazuje mu się przed oczami.
— Todoroki-kun! — usłyszał krzyk Izuku i odwrócił się na brzuch, by spróbować wstać.
Kaminari strzelił kolejnym wyładowaniem w ochroniarza, aż w końcu go dosięgnął. Mężczyzna zaczął się trząść, po czym opadł na podłoże, a smród palonej skóry dotarł do nozdrzy blondyna. Kaminari pomyślał, że zaraz zwymiotuje.
— Jeden z głowy! — zawołał i rzucił się na pomoc Kirishimie, który siłował się na ziemi z typem od wiatru.
Todoroki i Midoriya w tym czasie próbowali trzymać trzeciego z ochroniarzy z dala od leżącego na ziemi Bakugou. Stali plecami do siebie i odpierali ataki mężczyzny, który znikał i pojawiał się w miejscach, w których najmniej się go spodziewali.
Mężczyzna w czerwonym otarł usta z krwi i poprawił garnitur. Podszedł do blondyna, próbującego podnieść się z podłoża i ze śmiechem przycisnął podeszwę eleganckich butów do pleców chłopaka, przygniatając go do ziemi. Blondyn jęknął i zakasłał.
— Naprawdę myśleliście, dzieci, że nas pokonacie? — spytał i zaniósł się śmiechem. — Zabiłem więcej ludzi niż ty kiedykolwiek zdołasz uratować, chłopczyku — powiedział i przykucnął, nadal trzymając nogę między łopatkami blondyna. Zbliżył się i wyszeptał mu do ucha. — Niezwykle dużo roboty odwaliła za mnie twoja dziewczyna, wiesz?
Bakugou zacisnął zęby, wykręcił rękę i chwycił mężczyznę za kostkę. Powalił go na ziemię jednym ruchem i przygniótł go do podłoża. Facetowi uśmiech nie schodził z twarzy, nawet gdy widział wyciągniętą pięść chłopaka.
Czas zatrzymał się dla Bakugou. Kaminari i Kirishima walczyli z mężczyzną od wiatru, Todoroki i Midoriya starali się odpierać ataki trzeciego ochroniarza, a on siedział kilka kroków dalej i nie słyszał nic oprócz śmiechu tego szaleńca. Mężczyzna śmiał się, a blondyn marzył tylko o tym, żeby stłuc mu te mordę, tak, żeby nigdy już nie mógł się wyszczerzyć.
Już miał uderzyć go z impetem, kiedy ktoś zacisnął palce na jego nadgarstku.
— Bakugou, chłopcze — usłyszał nad głową ten znany wszystkim głos. — Ja się tym zajmę.
Kiedy blondyn odsunął się, tak by leżący pod nim zbrodniarz mógł dostrzec twarz bohatera numer jeden, uśmiech nareszcie zszedł mu z twarzy.
— All Might... — jęknął przerażony.
— Oto przybyłem — powiedział wesoło bohater i wymierzył ostateczny cios.
***
Bakugou patrzył jak All Might przekazuje złoczyńców w ręce policji, a ci wręcz wpychają zbrodniarzy do samochodów. Całą piątką stali tuż obok i czekali na "opieprz" od bohatera. Wiedzieli, że dostaną "pouczenie" i zaraz będą mogli iść spać, bo przecież All Might w życiu nie wlepiłby im aresztu, w życiu by na nich nie nawrzeszczał.
Ochrzan od niego to jak brak ochrzanu.
Mężczyzna zaczął iść w ich stronę, jednak nagle zatrzymał się wpół kroku, odwrócił na pięcie i odszedł. Bakugou bał się odwrócić.
— Czy wy się kiedykolwiek nauczycie? — cała piątka spięła się, słysząc głos Aizawy. Byli w dupie.
Macie, cholera jasna, jeszcze jeden. Ale na finałowy musicie poczekać już do jutra! Jedno pytanie o rozdział dzisiaj, a nie wstawię do poniedziałku!
Całuski
~Beth
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro