Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=28=

Bakugou był zdecydowanie bardziej żywy niż przez ostatnie tygodnie. Nie zasypiał, nie wpatrywał się w okno przez wszystkie lekcje. Był... spokojny. Znaczy nie tak jak mogłoby się wydawać. Nadal był wybuchowym kłębkiem agresji, ale osiągnął spokój duchowy na płaszczyźnie, na której ostatnio walczył z huraganem. Niektórzy nawet ze zgrozą zauważyli, że zdarza mu się uśmiechać.

Kirishimę rozsadzało wręcz od środka, jednak nie pisnął nikomu ani słówka. Podpytywał czasami przyjaciela o dziewczynę i jakieś szczegóły tego, jak w ogóle doszło do tego cudu, jednak poza subtelnymi napadami agresji i wymyślnymi wyzwiskami pod swoim adresem, nic nie uzyskał.

W każdym razie wszystko w świecie Bakugou względnie wróciło do normy.

Tego wieczoru nie mógł jednak zasnąć, a kiedy w końcu zapadł w niespokojny sen, śniło mu się, że spada. Leci w nicości, krzycząc i wymachując rękami w rozpaczliwej próbie złapania czegoś, co niewidoczne. Kiedy w końcu uderzył plecami o twardą powierzchnię, nie poczuł bólu, a obudził się we własnym pokoju. Oddychał ciężko, jak to bywa po przebudzeniu z koszmaru, który swoją drogą wcale nie był taki straszny. Bakugou aż dziwił się, że tak zareagował.

Kiedy spojrzał w stronę drzwi, dostrzegł sylwetkę. Wzdrygnął się i mimowolnie uniósł dłonie, by w razie niebezpieczeństwa aktywować quirk. Kiedy jednak postać zrobiła krok w jego stronę, a na jej twarz padł blask księżyca wpadający przez okno, Bakugou odetchnął z ulgą.

— Nie strasz mnie tak — westchnął, a brunetka podeszła jeszcze bliżej.

— Boisz się mnie? — spytała, a po jej policzku spłynęła krwawa łza. Blondyn zmarszczył brwi.

— Co?

Czarnowłosa uniosła dłonie i w świetle księżyca chłopak dostrzegł, że drżą, a z palców dziewczyny skapuje na ziemię krew. Akira uśmiechnęła się.

— Boisz się?

Bakugou patrzył na nią z przerażeniem, po czym zamachnął się z zamiarem uderzenia zjawy, która na pewno nie była jego dziewczyną. Postać rozpłynęła się w powietrzu, a czerń zakryła chłopakowi pole widzenia.

Bakugou otworzył oczy. Był boso. Stał po kostki w wodzie, a zewsząd otaczała go czerń. Pustka. Kompletne nic. Chłopak postawił pierwszy krok, a kiedy upewnił się, za ma grunt pod nogami, ruszył przed siebie, szukając jakiejkolwiek drogi wyjścia.

— Chujowy ten sen — mruknął do siebie i odwrócił się nagle, słysząc krzyk, który rozniósł się echem po czarnej przestrzeni. Minęło kilka sekund zanim Bakugou uświadomił sobie kto krzyczał.

— Akira... — szepnął przerażony i ruszył biegiem w nieznanym kierunku. Złapał zadyszkę już po kilku chwilach, co było wręcz nierealne z jego kondycją.

Blondyn stanął jak wryty, widząc ciało, leżące w wodzie, kilka kroków od niego. Nie widział jej wcześniej. Wyłoniła się z mroku, dosłownie znikąd.

Chłopak dopadł do niej i złapał za jej zakrwawioną dłoń, którą dziewczyna najwyraźniej jeszcze przed chwilą przyciskała do rany postrzałowej na piersi.

— Nie, nie — jęknął Bakugou, patrząc w jej puste oczy i zakrwawionymi palcami odgarnął jej z czoła ciemne włosy.

— Kto...? Do cholery... Dlaczego...? — dyszał, nie mogąc złapać oddechu. Wiedział że to sen. Ale był tak realny i nierealny jednocześnie. Chciał się już obudzić. Zaciskał powieki z nadzieją, że zaraz znajdzie się w swoim pokoju w Akademiku, jednak nic z tego. Za każdym razem gdy ponownie je otwierał, widział jej bezwładne ciało w swoich ramionach. Puścił ją. Złapał się za głowę i krzyknął. Jego wrzask poniósł się echem, a on sam poczuł w gardle palący ból, który zaraz przeniósł się na resztę jego ciała. Czuł jakby płonął. Od środka.

Zlany potem podniósł się do pionu i poczuł, że zaraz zwymiotuje. Rozejrzał się. Był w swoim własnym pokoju. Był w szkole. Obudził się. Wbił paznokcie w skórę i odetchnął z ulgą, czując ból. Już nie spał. Ten koszmar nareszcie się skończył.

Drzwi do jego sypialni otworzyły się z hukiem i w progu stanęły trzy postacie, oświetlone od tyłu światłem z korytarza.

— Stary, co do kurwy? — Kirishima wszedł do pokoju i przyklęknął tuż obok jego łóżka.

— Kacchan, wszystko w porządku? — Midoriya niepewnie postawił krok w stronę blondyna, przyciskając ramiona do piersi.

— Co wy tu...? — spytał chłopak. Todoroki, który nadał stał w progu, wsunął dłonie w kieszenie flanelowych spodni od piżamy.

— Krzyczałeś — wyjaśnił, a Izuku pokiwał głową z zatroskanym wyrazem twarzy.

— Nie wiedziałem, że miewasz koszmary — powiedział Kirishima. Blondyn spojrzał na niego, marszcząc brwi.

— Nie miewam — odpowiedział, a obecni w pokoju chłopcy wymienili zaniepokojone spojrzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro