Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

=24=

Bakugou stał w salonie dziewczyny i patrzył na zmasakrowane zwłoki mężczyzny w niemym otępieniu. Brunetka stała obok, również spoglądając na faceta i przygryzała skórkę przy paznokciu.

— Chyba będę rzygał — mruknął w końcu Bakugou, a dziewczyna wzruszyła ramionami, równocześnie kiwając głową.

— Yhym, droga wolna.

— Do kurwy nędzy — westchnął chłopak, chowając twarz w dłoni. Akira znowu przytaknęła.

— Tak, wiem.

— Dlaczego go zabiłaś?! — jęknął, załamując ręce i przenosząc wzrok na czarnowłosą. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem i rozłożyła ramiona.

— Bo groził mi bronią?!

Bakugou nie miał dobrej odpowiedzi na taki argument.

— Będę współwinny przestępstwu... — westchnął.

— Właściwie tylko zatuszowaniu zabójstwa, więc w razie czego, dostaniesz mniejszy wyrok niż ja — uśmiechnęła się z ironią. Katsuki zmierzył ją zimnym spojrzeniem, jednak dziewczyna niewzruszona odeszła w stronę kuchni, by po chwili wrócić do salonu z czarnymi workami na śmieci.

— Pierdolisz, prawda? — spojrzał na nią z niedowierzaniem. Dziewczyna zacisnęła wargi i przyklęknęła przy mężczyźnie, mocząc czarne dżinsy we krwi.

— Wyjdź stąd — powiedziała cicho.

— Że co?

— Wyjdź, Bakugou — powtórzyła stanowczo. — Wyjdź, dopóki możesz. Nie będę cię w to mieszać.

— Akira, do cholery...

— Ja nie żartuję — powiedziała, patrząc na niego przez ramię. — Chcesz być bohaterem, rozumiem to i szanuję. Do cholery, będziesz siwstnym bohaterem, więc posłuchaj się mnie jak raz i wyjdź dopóki możesz! Zapomnij o tym co zobaczyłeś i spełniaj swoje marzenia.

Bakugou przycisnął dwa palce do nasady nosa.

— A co z tobą?

— Dla mnie już za późno — mruknęła dziewczyna, zaczynając nieporadnie wkładać zwłoki w czarny worek. Gdyby nie to, że miał przed sobą martwego mężczyznę, którego zabiła jego własna prawie-dziewczyna, blondyn zaczałby się śmiać z komizmu sytuacji.

— Nie o to mi chodzi — warknął chłopak i kucnął po drugiej stronie zwłok, starając się nie patrzeć na twarz mężczyzny. Brunetka położyła blondynowi dłoń na nadgarstku.

— Proszę cię — powiedziała smutno. — Odpuść tym razem.

Bakugou patrzył na nią z wahaniem. Jak bardzo by się naraził pomagając jej? Jaka jest pewność, że ktoś to odkryje? I jak bardzo odbije się to na jego przyszłości?

— Poradzę sobie — powiedziała z pokrzepiającym uśmiechem. Blondyn patrząc na jej smutny wyraz twarzy miał ochotę ją pocałować, ale powstrzymał go fakt, że nie są w pokoju sami. Cóż, ze względu na zmarłego należało zachować odrobinę szacunku.

Chłopak westchnął ciężko i podniósł się do pionu. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i przygryzł wargę.

— Zadzwoń jak skończysz — rzucił tylko i wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Dziewczyna po kilku godzinach wysłała mu SMS, że wszystko już załatwione i żeby się nie martwił. On jednak, leżąc tamtego wieczoru w łóżku i patrząc tępo w sufit nie mógł pozbyć się z pamięci obrazu wielkiej kałuży krwi na podłodze, a gdy zamykał oczy zamiast martwego mężczyzny, widział ją.

Z raną postrzałową, ziejącą z piersi.

***

Kirishima wszedł do niego chwilę po siódmej rano i niemal zrezygnował z zamiaru obudzenia przyjaciela. Blondyn wrócił poprzedniego dnia roztrzęsiony, zrezygnowany, a Kirishima odniósł nawet wrażenie, że lekko przerażony.

Nawet go o nic nie pytał. Od razu dał mu spokój, wiedząc, że tylko tak może mu pomóc.

Teraz jednak musiał zebrać przyjaciela do kupy i posłać na lekcje.

— Bakugou — powiedział, szturchając do lekko w ranię. — Żyjesz, stary?

— No kurwa niestety — warknął blondyn, odwracając się twarzą do ściany i przyciskając poduszkę po obu stronach głowy. Kirishima westchnął ciężko.

— Mamy szkołę, bro — przypomniał. Katsuki mruknął coś niezrozumiałego. — Rzuciła cię?

Bakugou spojrzał na niego morderczym wzrokiem i podniósł się do śladu.

— Nie — warknął. — I nie rzuci. Nie mam zamiaru nic jej proponować.

— Co? Czemu? — zdziwił się czerwonowłosy. Blondyn przetarł twarz dłonią.

— Ten związek by mnie wykończył.

Kirishima zamyślił się.

— Tak myślisz czy chcesz tak myśleć? — spytał w końcu, a Bakugou zmarszczył brwi.

— Co ty pierdolisz? — zapytał. Czerwonowłosy spojrzał w sufit, zbierając myśli.

— Próbuję tylko powiedzieć, że może sam wymyślasz sobie przeszkody na drodze do szczęścia, stary — powiedział. — Słuchaj, zależy ci na niej, tak? Cholera, jasne że tak, inaczej nie odwalałbyś takich akcji! — chłopak zaśmiał się, jednak urwał, gdy przyjaciel nie odwzajemnił reakcji.

— Słuchaj, jeśli rzucasz wszystko i ryzykujesz tak wiele, żeby iść i jej pomóc, to podświadomie czujesz, że jest tego warta — dodał z lekkim uśmiechem. — Albo jesteś beznadziejnie zakochany.

— Nie jestem zakochany — warknął blondyn. — A już na pewno nie beznadziejnie.

— Czyli wybrałeś pierwszą opcję — stwierdził czerwonowłosy. — Super. I co masz zamiar zrobić?

Bakugou spojrzał na niego spode łba.

— A niech cię, Kirishima — warknął, a przyjaciel zaśmiał się wesoło.

— Mam cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro