Rozdział 8
Zaczęłam nasłuchiwać czy Luke już śpi a jak sie upewniłam wyślizgnęłam się spod jego obleśnej łapy i biegiem znalazłam sie w salonie przez który musiałam przejść. Chłopaki grali w jakąś gre w miare cicho
- I jak się spało??
- Lepsza bedzie pobudka Lukeya- zaśmiałam się krótko poszłam do kuchni. Nalałam zimnej wody z kostkami lodu do miski i z uśmiechem na ustach weszłam do pokoju blondyna.- Luke!!- krzyknęłam, chłopak zerwał się na równe nogi zszokowany moim wrzaskiem. Wylałam na niego wode z lodem a na koniec rzuciłam miske i trawiłam na sam czubek głowy
- Amber!!!!!!!!!- krzyknął na cały dom. Zbiegłam do salonu, chowajac się za Ashton'en- Gdzie ona jest!!!- krzyknął zbiegając za mną-Chodź tu ty suko!!!- warknął wściekły i złapał w pasie. Przerzucił przez ramie jak worek, nie zwracał uwagi na mone krzyki, biłam, szczypałam, szarpałam jego włosy i wreszcie zostałam wrzucona do wody. Szybko złapałam wdech próbując wypłynąć. Nie moja wina że nie umiem pływać. Zaczęłam się duskć i szamotać, w końcu Luke zdał sobie sprawę że nie żartuje i wskoczył do basenu wyciągając mnie na kafelki wyłożone wokół. Wykaszlałam całą wode i weszłam mokra do domu. Calum i Mike zaczęli się śmiać ale Ashton z poważną miną skarcił ich i podbiegł do mnie zatapiając w swoich ramionach
- Mogłeś ją zabić!- powiedział z wyrzutem do blondyna
- ALE NIE ZABIŁEM!!!!!!- krzyknął zirytowany blondyn i już chciał iść na górę kiedy moje słowa go zatrzymały
- Dziękuje. Mam u ciebie podwójny dług- powiedziałam to od niechcenia. Wcale nie chciałam mieć u niego długu, nie wiadomo co mu szczeli do tego pustego łba przecież
***************
Od wrzucenia do basenu czuje się jakbym umierała. Kaszel, katar, ból brzucha i wymioty to najlepsza mieszanka by trafić do szpitala. Ubrałam się w luźne dresy i koszulke Jake'a. Zeszłam na dół, po drodze uderzyłam się w głowe o ściane. Nie zwracając uwagi na okropny bół weszłam do kuchni i bez sił opadłam na krzesło. Usłyszałam szamotanie, które oznaczało że ktoś wszedł i stanął obok mnie. Podniosłam wzrok ma Calum'a ze słabym uśmiechem. Popatrzył na mnie po czym wybrał czyjś numer i zaczął rozmawiać. Po chwili odłożył telefon i wziął mnie na ręce. Wsadził do samochodu, zapinając pas
- Gdzie jedziemy??- szepnęłam
- Do szlitala, mie chce patrzeć jak się męczysz- powiedział włączając się w ruch drogowy- Naprawdę źle się czujesz, widać to- uśmiechnęłam sie słabo,
- Ja chce Ashton'a- mruknęłam jak kot
- Ashton przyjedzie z twoimi rzeczami
- A mama?
- Twoja mama będzie w szpitalu
- A tata?- spytałam z nadzieją
- Dobrze wiesz jakie macie stosunki- powiedział smutnym głosem
Calum wyszedł i wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Potem posadzili mnie na wózku i zawieźli gdzieś, strasznie chciałam spać. Co chwila otwierałam oczy i zamykałam. W końcu się poddałam i zamknęłam oczy
- Am nie zasypiaj!!!!- krzyknął Calum
- Daj mi spać- mruknęłam cicho, chłopak prychnął i jestem pewna że wtedy się uśmiechał
*************
Obudziłam się na niewygodnym szpitalnym łóżku. Obok mnie spał Ashton trzymając moją ręke. Roześmiałam się i obudziłam ciemnego blondyna. Uśmiechnęłam się co odwzajemnił i mocno przytulił
- Kiedy stąd wyjde??
- Lekarze mówili że jutro albo pojutrze
- Wole jutro, chcę udusić blondyna- warknęłam i wtedy weszła trójka chłopaków a za nimi- Maya!!! Jake!!!!!- krzyknęłam, May podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Zamknęłam oczy i otworzyłam. Jake przytulił mnie i pocałował w policzek. Luke warknął cicho a ja zmroziłam go spojrzeniem- Luke nie przytulisz mnie??- spytałam z miną zbitego psa, blondyn nachylił się i przytulił, przydusiłam go i uśmiechnęłam- To przez ciebie- szepnęłam mu na ucho- Podwójny dług się zmniejszył- uśmiechnęłam sie sztucznie
- Okej- wtrącił się Ashton, puściłam go z triumfalnym uśmiechem
- Jak się czujesz?- spytała Maya
- Jest spoko- Luke prychnął i wyszedł z sali
- Pójde z nim pogadać
- Okej i zawołaj lekarza bo bardzo dobrze się czuje- Ashton wyszedł a ja spojrzałam na moich przyjaciół- Od kiedy tu jesteście??- spytałam
- Od dwóch dni, ale nie mogliśmy znaleźć twojego domu- Jake przybliżył się do mnie i cmoknął w czoło
- Dlaczego??
- GPS nawalił a my za dobrze tego miasta nie znamy. Gdy Ashton zadzwonił do nas że jesteś w szpitalu od razu tutaj przyjechaliśmy i niestety ale musimy dzisiaj wieczorem wracać- wytłumaczyła Maya
- Ważne że was widze- uśmiechnęłam sie słabo, oczy May zaszkliły się i rzuciła się na mnie- Nie płacz, proszę!!-powiedziałam głaskając ją po plecach
- May musimy już iść, jest już 16 a do hotelu mamy godzine drogi, potem jeszcze ty będziesz się pakować pół i tylko pół godziny zostanie nam na dojazd na lotnisko- prychnął Jake
- Mam nadzieję że jeszcze się spotkamy- uśmiechnęłam sie a Jake podszedł mnie przytulić
- Trzymaj się kochanie
- Wypierdalaj z tym kochanie- zaśmiałam się i zauważyłam jak Luke z Ashton'em mordują go wzrokiem
- Pa- pomachali mi wyszli z sali
- Gdzie lekarz??
- Wiem co chcesz od niego i nie, nie wypiszesz się na własne życzenie- powiedział Ash
- Ale
- Bez ale- pokiwał palcem a ja opadłam na łóżko
- Pan i Władca się znalazł kurka- prychnął na mnie i wyszedł. Pozostali też. Ułożyłam się wygodnie i poszłam spać
Może maratonik?? Pisać w komentarzach!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro