Rozdział 59
Następnego dnia obudziłam się w najgorszym humorze świata. Miałam ochotę zabić każdego kto tylko się odezwie do mnie pod pretekstem że źle układał zdania.
- Am- mój brat zaczął z bezpiecznym dystansem- Sophie chciała z tobą porozmawiać. Może??- spytał jakby to było pytanie o tym czy mój wróg może z nami mieszkać.
- Oficjalniej nie mogłeś?- spytałam z wyczuwalną kpiną- Może- westchnęłam
Chłopak wyszedł a po chwili w miejscu gdzie stał on stanęła ona.
Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Nie wiem skąd to mi się wzięło ale to pewnie wina tego że długo już jej nie widziałam prze ojca.
- Tęskniłam- szepnęła- Ashton mi wszystko powiedział
- Zapomniałam że jesteście razem- zaśmiałam się
- Taa, twój własny brat się ciebie boi- zachichotała słodko
- Uroczo- westchnęłam słodkim głosem
- Hemmings cie zmienił- odsunęła się ode mnie- Stałaś się słodziutka- złapała moje policzki i tak jak moja babcia zaczęła je mientolić.
- Stop- wzięłam jej ręce bo usłyszałam jak za moimi plecami Hemmings zaczął się śmiać jak baran
- Luke- krzyknęła dziewczyna i podbiegła do niego. Przytuliła go i nie puszczała tak długo aż nie odczepiłam jej. Posłałam jej wymowne spojrzenie które mówiło ,, Pojebało?,, a dziewczyna się zaśmiała- No co? Brakowało mi zgreda- powiedziała niewinnie na co zaczęłam się śmiać
Nagle w jednym momencie zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej blondyna który czuł się już lepiej tylko że jego rana nie do końca się zagoiła.
- No to opowiadaj- pogoniłam przyjaciółke. Bo bądź co bądź ale nie było mnie w szkole od kilku tygodni a może od 2 miesięcy?? Nieważne.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro