Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

Po chwili odezwał się Ash który patrzył na moją wściekłą mine a ja patrzyłam ma śpiącego Hemmingsa.

- Dostał coś od Mikeya i sie nie obudzi tak szybko- wytłumaczył

- Po co mu to dał?- spytałam

- Luke chciał biec za tobą ale w jego stanie to tylko by pogorszyło.

Potem już sie nie odezwałam i cicho siedziałam na fotelu obok brata. Nagle naszła mnie chęć przytulenia chłopaka. Rozłożyłam szeroko ręce i obięłam Ashtona

- A to za co?

- Miałam na to ochotę

- Amber, wiesz że teraz jest bardzo niebezpiecznie- zaczął- Musisz ukryć się z Hemmingsem. To wy jesteście głównymi celami.

- Nikt się nie będzie ukrywał- do pokoju wszedł Jake do którego mocno się przytuliłam

- Dłużej nie mogłeś?- spytałam szczęśliwa

- Mogłem mała ale chciałaś byśmy byli szybko- posłał mi swój słynny uśmiech.- To co się dzieje skarbie?- spytał

- Zaraz- powiedziałam- Ilu ze sobą wzięłeś chłopaków?

- Tylko najlepsi- uśmiechnął się- Czyli każdy- powiedział a ja lekko sie za śmiałam

- I gdzie będą spać?- spytałam

- Kupiłem dom zaraz obok waszego- zasmiał się- No to teraz mi powiedz jak ma się sytuacja- pogonił mnie

- Luke'a ktoś postrzelił a ja dalej nie mam pewności że to ktoś z ludzi ojca. Tak właśnie- dodałam szybko bo już chciał coś powiedzieć- Mój ojciec wynajął sobie ludzi którzy nke dość że go chronią to jeszcze mają zabić mnie i Lukeya. Musisz mi pomóc w wyrżnięciu ich albo przekupieniu by to oni zabili ojca.- wytłumaczyłam mu

- Jak twój ojciec sie wzbogacił??- spytał zszokowany

- Sama nie wiem- spojrzałam mu prosto w oczy.

- Dobra, my zajmiemy sie tym ale ty masz sie nie ruszać stąd na krok. Danny będzie w tym pokoju razem z wami a przed drzwiami postawie Timosa i Jima.- mruknął i wyszedł żegnając się buziakiem w policzek.

Usiadłam na łóżku i zobaczyłam że Luke już dawno nie śpi. Złapałam jego dłoń i lekko ścisnęłam

- Amber?- spytał niepewnie- Zabiłaś kogoś?- spytał a ja spojrzałam na niego jak na kosmite- Dzisiaj- dodał

- Tak ale to oni we mnie celowali- chłopak głośno wciągnął powietrze i przyciągnął mnie do siebie

- Kocham cie- szepnął a mnie zatkało, on to powiedział

- Ja ciebie też Luke, ja też- westchnęłam sennie

- Właź pod kordłe- rozkazał

- Nie jestem śpiąca- powiedziałam

- Kłamczucha- uśmiechnął się i pociągnął mnie do siebie zakrywając puchatym materiałem.

- Wariat- uśmiechnęłam się szeroko gdy objął mnie i mocno docisnął do swojego torsu

- Twój- zaśmiał się.

Kocham tego wariata. Mojego wariata

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro