Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 55

- A kto to był??- spytałam zirytowana

-No jak to kto?...

I jeszcze debil nie zrozumiał

- Kto cie gonił imbecylu?!!?- warknęłam wściekła

-  Jeden z ludzi twojego ojca- wykrztusił

- Teraz to już koniec- warknęłam.

Ashton otworzył szeroko oczyi chciał złapać mnie za ramiona ale nie pozwoliłam mu na to.

Pchnęłam go po czym zgrabnie ominęłam Cala i Mikeya wybiegając z pokoju.

Wyszłam za zewnątrz i wybrałam numer przyjaciela.

- Jake?!- powiedziałam pytająco
- Co tam skarbie?
-Potrzebuje cie tu. Natychmiast. Inni też mają być- warknęłam
- Co się stało?
-Opowiem ci jak dożyje. Pośpiesz się- mruknęłam i rozłączyłam się

Po chwili kilka metrów przede mną zauważyłam ojca razem z trójką ludzi.

Typowy cham zmienił się w eleganta

Szczerze? To bym się przestraszyła jakbym go zobaczyła

- Witaj skarbie- powiedział z chamskim uśmiechem

- Czego chcesz? Po chuj tu przyszedłeś??- warknęłam

- Nie moge porozmawiać z własną córeczką?-rzekł sarkastycznie

- Do kurwy czego chcesz?!!?-krzyknęłam

- Zamknij sie- ryknął i wyciągnął broń którą skierował w moją stronę

Tak szybko jak zobaczyłam broń tak szybko wyciągnęłam moje dwie.

No co? Trzeba być naszykowanym na wszystko

- Sprytna jesteś. Szkoda że twoja matka taka nie była

- Fakt. Nie była i naprawdę szkoda. Bo jakby była taka jak ja to już dawno pies by na ciebie się załatwiał bo leżałbyś dwa metry pod ziemnią- uśmiechnęłam się lekko na te wizje

Po twarzy ojca przeszedł grymas złości a ja bez wahania nacisnęłam  spusty i takim sposobem zabiłam dwójke jego ochroniarzy.

Trzeci wycelował we mnie ale spudłował. Zafundowałam mu kulke w łeb po czym skierowałam oba pistolety na ojca

- Wynoś się albo ci roztrzaskam łeb- syknęłam wściekła

- Jeszcze wygram. Zobaczysz. Jesteś zerem

- A ty minus jeden i kurwa chuj- powiedziałam spokojnie

- Policzymy sie- warknął ostatni raz i wsiadł do czarnego auta na podjeździe.

Nagle czyjaś ręka spoczła na moim ramieniu . Odruchowo przeżuciłam tego kogoś przez bark do przodu.

Spojrzałam na Caluma który zwijał się z bólu i pomogłam mu wstać.

- Zapamiętać!- wskazał palcem do góry- Nigdy nie podchodzić do wkurwionej Amber Irwin i uciekać tak szybko jak się tylko da- mruknął- Zanotowałem- zaśmiałam się i pomogłam ku wejść do domu

Zamknęłam drzwi nogą i rzuciłam Cala na kanape

- Zabiłaś trojke ludzi. Jak chcesz się ich pozbyć??

- To nie moja sprawa. Zaraz ktoś ich zabierze- mruknęłam

- Nie masz sumienia kobieto!

- Mam i kurka wódka to nie twoja sprawa.- mruknęłam niechętnie po czym ruszyłam do pokoju w którym był Luke

Weszłam do środka gdzie zauważyłam Mikeya, Asha który swoją drogą siedział na woreczku z lodem. A mój blondyn smacznie spał

Nie no super. Ja zabijam ludzi a on śpi.

Jak może spać z myślą że moge umrzeć.

Poprawka, że mogłam umrzeć ....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro