Rozdział 45
Pocałowałam go.
Zaskoczony dopiero po chwili oddał pocałunek i objął moją twarz rękoma.
Jego miękkie wargi napierały na moje. Ten jego kolczyk przyjemnie drażnił .
Lekko oderwał się ode mnie i spojrzał prosto w oczy
- Trzeba to skończyć. Zaraz dojdzie do czegoś czego bedziemy żałować
- Czyżby?!- szepnęłam, chłopak nie odpowiedział i znowu załączył nasze usta.
Po chwili odepchałam go od siebie z całej siły a zdezorientowany Luke spadł tyłkiem na podłoge. Zmarszczył brwi gdy zaczęłam się śmiać
- Co to było?!?- spytał
- Zemsta za czekolade gnoju!- powiedziałam spokojnie
Sięgnęłam po koc i szybko się nim zakryłam
- 1:0 Irwin-warknął- Zemszcze sie
I wyszedł.
Zakopałam sie pod kocem i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.
*****
Obudził mnie jakiś trzask na dole. Zeszłam powolutku z łóżka i mimo obolałego uda zeszłam do dół.
Zajrzałam do kuchni, gdzie zobaczyłam Ashton'a rozmawiającego z Luke'iem.
Chwila?!? Ashton już wrócił?!?!
- Chyba im nie pomożesz!?- powiedział Hemmo
- To moi rodzice!! Nie mogą spać na ulicy!!- powiedział cichutko Ash
- Wiesz co będzie jak ona się o tym dowie?!?- spytał Luke
W tym momencie Ashton mnie zauważył i znieruchomiał. Luke widząc że coś jest nie tak odwrócił sido mnie lekko uchylając usta z szoku
- Amber- Ashton podszedł do mnie
- Luke! Zawieź mnie do domu. Prędzej się potne znowu niż tu zostane- krzyknęłam pod koniec mojej jakże wybitnej wypowiedzi.
-Co ty robisz!?!?- Ash był wściekły- Tniesz się?!?! I to dlatego nosisz tą bandamke na nadgarstku?!?
- Hemmings zawieź mnie do domu.
- Jasne- mruknął
- Amber!! Nie ignoruj mnie!!- krzyknął Ashton
- Nienawidzę cie Ashton. Chcesz pomóc komuś kto mnie skrzywdził. Pamiętasz?!? Dałam ci ostatnią szanse! Zniszczyłeś to!- szepnęłam
- Amber chce im tylko pomóc!!- kolejny raz na mnie krzyknął
- Nikt mnie nigdy tak nie zawiódł Ashton- powiedziałam cicho
- Amber!! Jak możesz.tak mówić??!-szepnął a w oczach miał łzy
- A ty?! Jak możesz chcieć im pomóc?!
- Jestem tylko człowiekiem
- Ja też!
- Amber chodź już- Luke pogonił mnie
- Jasne- mruknęłam obojętnie i wyszłam trzymając się blondyna
Wsiadził mnie do auta i po chwili sam wsiadł po czym odjechał
- Nie jedź do mojego domu!- powiedziałam
- To gdzie mam cie zawieźć??- spojrzał na mnie na chwilę
- Do hotelu jakiegoś?!
- Chcesz spać w hotelu??
- A co nie??Masz lepszy pomysł??
- Pewnie się nie zgodzisz ale tak mam...niedaleko mam swój włsny dom. Jak chcesz możesz tam mieszkać
- Okej. Ale ty zostaniesz tam ze mną- nakazałam mu
- Wiem że marzysz o tym bym cię pieprzył ale nie mam gumek. Chyba że mam kupić tu zaraz..n
- Nie!!- krzyknęłam
- Okej- uniósł ręce kawałek nad kierownicą- Musimy jechać najpierw po jakieś ciuchy dla ciebie
- Bede chodziła w twoich
- W moich??! Do szkoły też??
- Przez najbliższe dwa tygodnie nie wyjde z domu.
- Nie mów że to przez to co Ash cche zrobić??
- Tak to właśnie przez to! Miałem tu coś naprawić i zniszczyć jednocześnie ale narazie nie wychodzi mi ani to ani to Hemmings
- Za to całowanie wychodzi ci zajebiście- przegryzł warge
- Nie tylko mi Hemmings- mruknęłam cicho
- Słyszałem
- A nie miałeś
- Ale jednak. Właśnie przyznałaś że ja Luke Hemmings Bóg Seksu całyje tak samo zajebiście jak wyglądam- powiedział dumny z siebie
- Lama z zoo wygląda lepiej od ciebie- chłopak prychnął i udawał obrażonego- No weź!! Nawet krokodyl cię przebija w piękności
- Taa, jasne a ty to Roszpunka kurwa?!!- wrócił stary Hemmo
- Daleko jeszcze??- zamieniłam temat
- Trochę
-Mówiłeś że blisko mieszkasz,!
- No i co z tego że mówiłem?!?
-A to z tego że zaraz ci przyjebie w te tępą buźke
- A wiesz że słodka jesteś jak się wściekasz?!?- zdezorientowana patrzyłam na śmiejącego się blondyna
- Ta a ty zawsze jak żaba. Tylk szkoda żs nie masz zielonych włosów jak Mikey
-.Nie mów Mikey
- Dlaczego??
- Bo to nie pasuje do niego
- A Lukey pasuje do ciebie??
- Tak, bo ja jestem słodki, milutki, seksowny, przystojny, wysportowany
- Starczy- urwałam mu pewnie w połowie swego monologu jaki to on piekny i mądry
A naprawdę to tępy jak dzik i brzydki jak grzyb.
- Jesteśmy- ku mojemu zaskoczeniu nie zobaczyłam jakiegoś wiekiego domu tylko średni drewniany domek z balkonem naokoło.- Podoba ci się??
- Jeszcze jak!!- pisnęłam, blondyn zaśmiał się i pomógł mi wysiąść z samochodu
Razem skierowaliśmy się do domu a po chwili byliśmy już w środku.
- Idź do salonu, zaraz dam ci leki- kiwnął głową gdzie mam się udać i tak też zrobiłam
Po chwili usłyszałam huk i szybko poszłam do kuchni gdzie na ziemi...
O boże!....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro