Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 45

Pocałowałam go.

Zaskoczony dopiero po chwili oddał pocałunek i objął moją twarz rękoma.
Jego miękkie wargi napierały na moje. Ten jego kolczyk przyjemnie drażnił .

Lekko oderwał się ode mnie i spojrzał prosto w oczy

- Trzeba to skończyć. Zaraz dojdzie do czegoś czego bedziemy żałować

- Czyżby?!- szepnęłam, chłopak nie odpowiedział i znowu załączył nasze usta.

Po chwili odepchałam go od siebie z całej siły a zdezorientowany Luke spadł tyłkiem na podłoge. Zmarszczył brwi gdy zaczęłam się śmiać

- Co to było?!?- spytał

- Zemsta za czekolade gnoju!- powiedziałam spokojnie

Sięgnęłam po koc i szybko się nim zakryłam

- 1:0 Irwin-warknął- Zemszcze sie

I wyszedł.

Zakopałam sie pod kocem i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.

*****

Obudził mnie jakiś trzask na dole. Zeszłam powolutku z łóżka i mimo obolałego uda zeszłam do dół.

Zajrzałam do kuchni, gdzie zobaczyłam Ashton'a rozmawiającego z Luke'iem.

Chwila?!? Ashton już wrócił?!?!

- Chyba im nie pomożesz!?- powiedział Hemmo

- To moi rodzice!! Nie mogą spać na ulicy!!- powiedział cichutko Ash

- Wiesz co będzie jak ona się o tym dowie?!?- spytał Luke

W tym momencie Ashton mnie zauważył i znieruchomiał. Luke widząc że coś jest nie tak odwrócił sido mnie lekko uchylając usta z szoku

- Amber- Ashton podszedł do mnie

- Luke! Zawieź mnie do domu. Prędzej się potne znowu niż tu zostane- krzyknęłam pod koniec mojej jakże wybitnej wypowiedzi.

-Co ty robisz!?!?- Ash był wściekły- Tniesz się?!?! I to dlatego nosisz tą bandamke na nadgarstku?!?

- Hemmings zawieź mnie do domu.

- Jasne- mruknął

- Amber!! Nie ignoruj mnie!!- krzyknął Ashton

- Nienawidzę cie Ashton. Chcesz pomóc komuś kto mnie skrzywdził. Pamiętasz?!? Dałam ci ostatnią szanse! Zniszczyłeś to!- szepnęłam

- Amber chce im tylko pomóc!!- kolejny raz na mnie krzyknął

- Nikt mnie nigdy tak nie zawiódł Ashton- powiedziałam cicho

- Amber!! Jak możesz.tak mówić??!-szepnął a w oczach miał łzy

- A ty?! Jak możesz chcieć im pomóc?!

- Jestem tylko człowiekiem

- Ja też!

- Amber chodź już- Luke pogonił mnie

- Jasne- mruknęłam obojętnie i wyszłam trzymając się blondyna

Wsiadził mnie do auta i po chwili sam wsiadł po czym odjechał

- Nie jedź do mojego domu!- powiedziałam

- To gdzie mam cie zawieźć??- spojrzał na mnie na chwilę

- Do hotelu jakiegoś?!

- Chcesz spać w hotelu??

- A co nie??Masz lepszy pomysł??

- Pewnie się nie zgodzisz ale tak mam...niedaleko mam swój włsny dom. Jak chcesz możesz tam mieszkać

- Okej. Ale ty zostaniesz tam ze mną- nakazałam mu

- Wiem że marzysz o tym bym cię pieprzył ale nie mam gumek. Chyba że mam kupić tu zaraz..n

- Nie!!- krzyknęłam

- Okej- uniósł ręce kawałek nad kierownicą- Musimy jechać najpierw po jakieś ciuchy dla ciebie

- Bede chodziła w twoich

- W moich??! Do szkoły też??

- Przez najbliższe dwa tygodnie nie wyjde z domu.

- Nie mów że to przez to co Ash cche zrobić??

- Tak to właśnie przez to! Miałem tu coś naprawić i zniszczyć jednocześnie ale narazie nie wychodzi mi ani to ani to Hemmings

- Za to całowanie wychodzi ci zajebiście- przegryzł warge

- Nie tylko mi Hemmings- mruknęłam cicho

- Słyszałem

- A nie miałeś

- Ale jednak. Właśnie przyznałaś że ja Luke Hemmings Bóg Seksu całyje tak samo zajebiście jak wyglądam- powiedział dumny z siebie

- Lama z zoo wygląda lepiej od ciebie- chłopak prychnął i udawał obrażonego- No weź!! Nawet krokodyl cię przebija w piękności

- Taa, jasne a ty to Roszpunka kurwa?!!- wrócił stary Hemmo

- Daleko jeszcze??- zamieniłam temat

- Trochę

-Mówiłeś że blisko mieszkasz,!

- No i co z tego że mówiłem?!?

-A to z tego że zaraz ci przyjebie w te tępą buźke

- A wiesz że słodka jesteś jak się wściekasz?!?- zdezorientowana patrzyłam na śmiejącego się blondyna

- Ta a ty zawsze jak żaba. Tylk szkoda żs nie masz zielonych włosów jak Mikey

-.Nie mów Mikey

- Dlaczego??

- Bo to nie pasuje do niego

- A Lukey pasuje do ciebie??

- Tak, bo ja jestem słodki, milutki, seksowny, przystojny, wysportowany

- Starczy- urwałam mu pewnie w połowie swego monologu jaki to on piekny i mądry

A naprawdę to tępy jak dzik i brzydki jak grzyb.

- Jesteśmy- ku mojemu zaskoczeniu nie zobaczyłam jakiegoś wiekiego domu tylko średni drewniany domek z balkonem naokoło.- Podoba ci się??

- Jeszcze jak!!- pisnęłam, blondyn zaśmiał się  i pomógł mi wysiąść z samochodu

Razem skierowaliśmy się do domu a po chwili byliśmy już w środku.

- Idź do salonu, zaraz dam ci leki- kiwnął głową gdzie mam się udać i tak też zrobiłam

Po chwili usłyszałam huk i szybko poszłam do kuchni gdzie na ziemi...
O boże!....


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro