Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

- Amber!!!!!!- usłyszałam lekko zagłuszony krzyk, otworzyłam oczy i spostrzegłam że nadal jestem na dachu. Usiadłam i zaczęłam gapić się na wszystkich którzy są przed domem

- Amber zejdź!!- Soph?!? Odszukałam ją wzrokiem i uśmiechnęłam się lekko

- Okej- szepnęłam i zeszłam z dachu na okno a z niego do mojego pokoju

Wyszłam na dwór i rzuciłam biegiem do Soph by ją przytulić

- Wiesz jak ja sie martwiłam!?!?

- Nie

- Chciałam dzwonić po straż pożarną i po wszystkich innych, ale powstrzymali mnie

- Późno już powinnaś iść spać- ucałowałam jej czoło i odwróciłam się w strone domu

- Do jutra

- Taa- nagle ktoś złapał mój nadgarstek a ja mimowolnie syknęłam z bólu.Ściągnęłam bandaż na dachu i nie wiem gdzie teraz jest. Spojrzałam na zdenerwowanego blondyna i drugą ręką wyswobodziłam pierwszą

-  Dlaczego się tniesz?!?

- Powiem ci że tylko tyle;- zrobiłam przerwe - Kilka jest przez ciebie- otworzył szerzej oczy i cofnął się o kilka kroków.

Kłamałam... żadna nie jestbprzez niego....każda jest przeze mnie i moją słabość momentami....

Zadowolona uśmiechnęłam się i wróciłam do mojego pokoju. Gdzie spakowałam się i zaczęłam szukać jakiegoś domu blisko szkoły.

Po jakiś kilku godzinach znalazłam coś idealnego dla mnie. Zastanawiam sie jeszcze nad jedną opcją.

Zobaczyłam na telefonie że jest już 7:05. Wstałam, ubrałam w czarną bluzke i czarne rurki. Do tego za dużą bluze Jake'a i czarne trampki. Jednym słowem ubrałam sie cała na czarno co wogóle nie jest w moim stylu.

Wziąłem plecak i zeszłam na dół. Wzięłam wode którą wypiłam w całości.  Do kuchni weszli chłopcy i jakaś laska. Wstałam ale Calum złapał moje ramiona i posadził na tyłku.

Patrzyłam oczekującgo na Ashton'a który najwidoczniej miał mi coś do powiedzenia

- Amber, słuchaj

- Na to nie licz- syknęłam

- Derek, to nie ktoś dla ciebie, skrzywdził by cię!

-  Calum puść mnie- syknęłam groźnie
- Trzy......dwa......jeden- chłopak dalej mnie nie puścił. Złapałam za jego ręke i przerzuciłam go przez blat. Jeknął z bólu a Luke wyglądał na zaskoczonego tak jak i Ashton. Za to Mike się uśmiechał

-Ty niebezpieczna kobieto!!- wykrzywił się Calum

- Coś jeszcze Ashton?!- spytałam oschle- Super to teraz ja ci powiem o kilku rzeczach. Po pierwsze wyprowadzam się, po drugie dalej bede z Derekiem, a po trzecie złamie ci ręke jeśli coś jeszcze mu zrobisz. Dowiem się tego, rozumiesz. Od dzisiaj bedziesz miał ogon i nawet nie będziesz wiedział kto to i gdzie jest- szepnęłam

- Amber nie rób tego!! Nie wyprowadzaj sie!!- powiedział zrozpaczony

- Amber jak się wyprowadzisz powiem mu o tym co robisz- zagroził Luke

- O tym że jest to też przez ciebie też mu powiesz?!?- spytałam kpiąco- Masz ostatnią szanse Ashton- mruknęłam ledwo słyszalnie

- Czyli wybaczasz?!?- spytał z nadzieją w głosie

- Ja nigdy nikomu nie wybaczam, nie wybaczyłam i nie wybacze- syknęłam po czym wyszłam z domu

Postanowiłam nie jechać do szkoły tylko do szpitala. Przed wejściem zobaczyłam jednego z kumpli Dereka, poszłam za nim i znalazłam się przy drzwiach do sali mojego chłopaka.
Postanowiłam nie wchodzić tylko poczekać pod drzwiami, które byłe lekko uchylone. Nie słuchałam o czym rozmawiają do momentu kiedy nie padło moje imię. Przysunęłam się bliżej

- Zobaczysz, ławto mi się odda- zaśmiał się gorzko Derek

- Pamietaj masz tydzień do końca, inaczej pięćdziesiąt kawałków bedzie moje- zaśmiał się jego kolega

- Nie boj się, dziewczyna nie wie co robi. Broni mnie nawet przed swoim bratem- moje oczy na początku były jak szklanki ale teraz jestem wściekła

Weszłam spokojnie do sali i usiadłam obok niego na krześle.

- Nic ci się nie stało?!?- udawałam że się martwie

- Kotku przeżyje

- Mogę ci sprzedać z liścia?!?- spytałam słodziutkim głosem co potem zrobiłam- Jesteś niesamowitym dupkiem Derek. To koniec, odwal się ode mnie

- A ty jesteś głupią francą, suką i dziwką- nie chciałam go ani widzieć ani słyszeć

Wybiegłam ze szpitala i pojechałam do domu. Weszłam na góre z podziemnego garażu. Wzięłam pudełko lodów i usiadłam na kanapie.  Chłopcy gapili sie ma mnie niezrozumiałym i pytającym wzrokiem

- Coś się stało?!?

- Skądże znowu!?- spytałam wkurwiona- Wszystko jest w jak najlepszym porządku

- Nie widać tego po tobie

- I kurwa nie bedzie- mruknęłam cicho, odłożyłam pudełko, poszłam się przebrać w strój sportowy po czym wzięłam butelke wody

Zeszłam do siłowni i zaczęłam boksować worek bez rękawic. Zaczęłam kopać worek do czasu aż ktoś nie cofnął mnie do tyłu. Zobaczyłam wrednie uśmiechającego sie Luke'a. Wie że wygrał

- Czego chcesz?!?

- Mam propozycje....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro