Rozdział 14
- Am wstawaj!!!!- usłyszałam krzyk Ashton'a
- Już- zwlekłam się z łóżka pod prysznic i umyłam truskawkowym żelem.
Ubrałam moją sukienkę i pomałowałam, na nogi wcisnęłam czarne Vansy i zbiegłam na dół
- Hej- dałam Ashton'owi buziaka w policzek i tak samo zrobiłam z Mike'iem i Calumem, ominęłam kogoś?? Nie wydaje mi się
- Pojedziesz z Luke'iem- ogłosił Ashton
- Nieee!!!- krzyknęłam
- Tak
- Dlaczego nie moge sama??
- Bo nie
- Ruszaj dupe!-mruknęłam do blondyna
- Jedziemy moim autem- oznajmił
- Pierwszy i ostatni raz- wyszłam z domu. Blondyn po chwili odblokował auto tak że mogliśmy wsiąść i tak też zrobiliśmy.- Dupek- szepnęłam
- Suka
Zobaczyłam że jesteśy przed ogromnym budynkiem. Przed szkołą stało pełno uczniów i już na pierwszy rzut oka widać że jest i szkolna elita. Wyszłam z samochodu blondyna, wyciągnęłam telefon i sprawdziłam czy nie mam jakiś wiadomości. A na serio to chciałam uniknąć wzroku tych wszystkich napuszonych lasek które mają tapety jakby betoniarka je potrąciła. Weszłam do szkoły a Luke dołączył się do elity. Od razu poszłam do sekretariatu gdzie pod drzwiami siedziała jeszcze jedna dziewczyna
- Hej!- uśmiechnęłam sie
- Hej! To ty jesteś tą co przyjechała z Hemmings'em, prawda??
- Niestety- burknęłam i usiadłam obok
- Jakie niestety, kobieto ty wiesz ile tych pustych lasek przeleciał!?- wybuchnęłam śmiechem
- Luke też jest pusty więc leci tylko na pustaki- obie wybuchłyśmy śmiechem
- Sophie- podała mi ręke
- Amber ale wole Am- uścisnęłam jej ręke i lekko potrząsłam
- Do której będziesz chodzić??
- 2b a ty?
- Też, świetnie będziemy w tej samej klasie- przytuliła mnie co odwzajemniłam
- Uważaj ona może mieć jakąś chorobe- ochh ten paskudny głos
- Och Hemmings, wiesz mi choroby nie grożą ale ty to już wenere złapałeś nie??- spytałam z jadem, chłopak kopnął mnie w łydke. O nieee!!, gdy chciał nas minąć podstawiłam mu noge i poleciał do przodu
- Oj, Lukey!!!!!- o bosz! Znowu ta tleniona blondynka... w mojej sukience!!!- Ty chora suko!!!!
- Ej, ej, ej to ty masz na sobie moją sukienkę którą zajebałaś z mojej szafy!!- krzyknęłam, blondi zrobiła się czerwona i uciekła do łazienki gdy inni się śmiali
- Oj, Lukeyyy!!- Soph zaczęła ją przedrzeźniać a ja się śmiałam
Razem zapukałyśmy do sekretariatu i odebrałyśmy kluczyki do szafek i książki, plany lekcji i takie tam. Okazało się że mamy szafki dość blisko siebie, bo dzielą nas tylko cztery szafki. Poszłam do swojej i otworzyłam, po chwili ktoś zamknął mi się z hukiem. Spojrzałam na wściekłą blondynke i jakiegoś bruneta obok
- Słucham??- zaśmiałam się wrednie
- To ty mnie posłuchaj- chciała złapać mnie za włosy ale nie udało jej sie- Nie będziesz mnie poniżać ty głupia suko. Mnie się tak nie traktuje, prawda??- zwróciła się do napakowanego bruneta, on jej przytaknął- Pokaż tej suce jak się skończy jej każde poniżenie mnie- prychnęła i odeszła
- To co słonko??- podszedł bliżej i uberzył mnie z pięści w twarz, poczułam metaliczny posmak krwi i od razu mu oddałam
- Słońce jest na niebie- konęłam go w krocze a on jeszcze raz mnie oderzył, ostatni raz go kopnęłam a potem jeszcze pchnęłam i uciekłam
Zapłakana dobiegłam do domu i jak torpeda wbiegłam do pokoju.
- Amber jesteś tu?!!?- z dołu usłyszałam krzyk blondyna, wytarłam łzy i poszłam do łazienki
Pisnęłam cicho, miałam rozcięty łuk brwiowy z którego sączyła się krew, podbite oko i rozwaloną warge która piekielnie piekła. Nie zauważona czmychnęłam do kuchni po apteczke. Gdy miałam w rękach czerwoną torebke z góry spadł jakiś drewniany przedmiot, przeklnęłam i jak najszybciej chciałam opuścić to pomieszczenie. Spuściłam głowę i pokierowałam się do pokoju. Po drodze wpadłam na coś twardego i zakryłam twarz. Chciałam go minąć ale złapał mnie za ramiona
- Weź te ręce- pokręciłam głową- Weź te kurwa ręce
- Nie, nie ma co oglądać- powiedziałam, chłopak puścił moje ramiona i złapał dłonie. Rozsunął je a ja od razu spuściłam glowe w dół- Spójrz na mnie- gdy tego nie zrobiłam wziął mój podbródek w palce i podniósł. Zszokowany tym co zobaczył wściekł się i siłą zaprowadził do swojego pokoju.
- Kto??
- Uderzyłam się- powiedziałam siadając na jego łóżku
- Nie pierdol mi tu, tylko powiedz kto!!
- Nie wiem kto to był. Wypuść mnie, sam doskonale sobie dam rade
- Właśnie widze
- Nie moja wina że był silniejszy i wyższy- krzyknęłam
- Czyli go widziałaś- uśmiechnął się
- Nie, nie widziałam go
- Gadaj jak wyglądał!!!
- Spytaj swojej dziwki!!!- krzyknęłam- To twoja wina, twoja i tej szmaty. To ty ją tu kurwa przyprowadziłeś!!!!- chłopak bez ostrzeżenia wyszedł z pokoju a na dole było słychać trzask drzwi
Ile chcielibyście dzisiaj rozdziałów?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro