Rozdział 1
Perspektywa Amber
- Pa!!- krzyknęłam wchodząc do budynku lotniska
- Kocham cie!!!- krzyknęła Maya, moja kochana wariatka
Skierowałam się strone bramek i w ostatniej chwili zdążyłam na mój lot
Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam się rozglądać po samolocie. Po jakiś pięciu minutach pilot poinformował nas, że mamy zapiąć pasy i startujemy
Zobaczymy Am jak to jest wrócić!
Wcale sie nie cieszyłam z tego że musze tam wrócić.Gdyby nie fakt że Los Angeles nie jest dla mnie, nie wróciłabym tam. Nawet to że mój braciszek chce żebym wróciła nic nie zmienia. Mam do niego trochę nienawiści za to że nigdy nic nie zrobił bym czuła się coś warta
°°°°°°°°°°°°°°°°
- Proszę się przygotować do lądowania- ogłosil nasz kapitan, wbiłam paznokcie w siedzenie i zacisnęłam oczy. Każdy człowiek sie boi czegoś, a ja się boję lądowania.
Poczułam że już wylądowaliśmy, otworzyłam oczy i głęboko odetchnęłam. Wyszłam z samolotu i odebrałam mój bagaż. Przekroczyłam próg lotniska i wsiadłam do mojej taksówki którą musiałam zamówić bo Ashton miał jakieś ważne sprawy tak jak i jego kumple.
- To gdzie panienka chce jechać??- spytał starszy mężczyzna
- Tu- podałam mu telefon gdzie był adres- Coś nie tak??- spytałam gdy mężczyzna spojrzał na mnie zszokowany
- Nie poprostu dostała pani wiadomość odd Ashh..toona- nie wiem dlaczego ale w jego głosie było słychać lekkie przerażenie
- No tak Ashton Irwin a co w nim nie tak??
- Uważaj na siebie- powiedział tajemniczo i ruszył z lotniska. Nie minęło piętnaście minut a już byłam na miejscu
- Dziękuje- wręczyłam mu pieniądze i wysiadłam razem z moją walizkę
Spojrzałam na budynek przede mną i otworzyłam buzie z wrażenia. Wielka willa prawie w całości przeszklona, obok basen i tropikalne drzewa. Przetarłam oczy i ruszyłam w kierunku mojego nowego domu.
Gdy stałam tak przed drzwiami wpadłam na pewien pomysł
Otóż pamietam całą czwóreczkę i mam ochotę się pośmiać z nich.
Zadzwoniłam do drzwi i schowałam walizke z boku by jej nie widzieli
W drzwiach stanął Ashton i oparł się o futryne
- Czego??
- Ashton kochanie!! Jak możesz się tak do mnie zwracać!?-powiedziałam z wyrzutem
- Słuchaj jeśli jesteś jedną z lasek które przeleciałem to daruj sobie bo nie pakuje się w jakieś gówna z dziwkami- prychnął
- Jak możesz!!! Co je mam powiedzieć naszemu synowi co???- Ashton zamknął mi drzwi przed nosem. Nie poznał mnie??
Znowu zapukałam i znowu to on mi otworzył
- Nie zrozumiałaś?? Wynocha!!
- Spokojnie braciszku!- wybuchłam śmiechem i wzięłam moją walizke
- Tty? Amber??-spytał niedowierzając
- Nie, jednorożec z pod tęczy- prychnęłam i weszłam do willi- Pokażesz mi gdzie mój pokój?
- Ta tylko najpierw może chcesz przywitać chłopaków- pociągnął mnie do salonu gdzie siedziała cała trójka- Chłopaki Amber już jest
- Hej- Calum jako pierwszy się przywitał i podszedł by mnie przytulić
- Hej Cal- powiedziałam cicho
- Czerwony chodź tu i blondynka też- zaśmiał się
- Jeszcze czego!- prychnął Luke
- Luke!!!
- Nie! Nie zmuszaj go- powiedziałam do Caluma- Nie to nie
- I tak cie nie lubie- nie wkurzaj mnie blondi
- Wzajemnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro