Rozdział 50
- Amber!!!!!!!!- obudził mnie krzyk Ashton'a
Chwila !? Co on tu robi?!?
Zbiegłam ze schodów gdzie zobaczyłam te same osoby co wczoraj
- Ja pierdole! Co wy tu wszyscy robicje?- spytałam
Hemmings podszedł do mnie i objął ramieniem
- Razem nie jesteśmy, więc kopytka po tyłu ogierze- uśmiechnęłam się co zawtórował mi blondyn
- Jedziemy na plaże- oznajmił mi mocniej dociskając do swojego boku
- Zbok- syknęłam rozbawiona
- Twój zbok
- Dobra koniec tego!!!- pomiędzy nasz wszedł Ashton i wyłonił mnie do pokoju
Ubrałam strój kąpiowy, robiąc na złość Hemmingsowi ubrałam czarny jednoczęściowy z dużym dekoltem prawie do pępka. Na to narzuciłam czarne shorty i niebieską bluzkę oraz kardigan.
wyszłam z pokoju po piętnastu minutach i zeszłam prosto na podjazd gdzie stały już auta.
- Amber jedziesz z Hemmo
- Jasne.- warknęłam na słowa brata który szczerzył się jak głupi
- Nie cieszysz się?!?- blondynek stanął obok mnie
- Nie, ja się potwornie nie moge doczekać- powiedziałam z jadem- Aż wysiąde- pisnęłam uradowana i w podskokach pobiegłam do auta
Usłyszałam śmiech blondyna ale zignorowałam go bo nie chciało mi się z nim kłócić.
Po kilku minutach wsiadł do samochodu i łaskawie wyjechał z podjazdu. Chciałam włączyć radio ale strzepnął moją dłoń i sam je włączył.
- Idiota- mruknęłam
- Coś mówiłaś kochanie??
- Nic nic- szybko zaprzeczyłam- I bez kochanie sukinkocie bo zaczne zarywać do innych- powiedziałam z perfidnym uśmiechem
- Nie zrobisz tego!- spojrzał na mnie odrywając wzrok od drogi
- Chcesz się założyć??
- Lepiej nie. Nie mam zamiaru pilnować cię cały czas.
- A chuja mnie zobaczysz na tej plaży- zaśmiałam się i wyjrzałam przez okno
Po chwili chłopak zaparkował niedaleko plaży gdzie czekali na nas inni. Wszyscy razem ruszyliśmy na plaże a po chwili pod moimi stopami czułam gorący piasek. Ściągnęłam kardigan i rzuciłam go na Hemmingsa który zwinnie go złapał i zawiązał w pasie
Gdy znaleźliśmy sobie miejsce ja z Soph rozłożyliśmy koce i położyłyśmy się ściągając uwcześnie ciuchy.
Chłopcy pobiegli do wody w bokserkach i nie powiem. Widoki były zajebiste.
Dziewieciu chłopaków bez koszulek i spodni z odsłonietymi torsami to coś co każda dziewczyna chciałaby zobaczyć. A w dodatku każdy miał jakieś mięśnie.
-Kochasz Luke'a??- spytała Soph
- Nie-odparłam obojętnie
- Widze że tak. Zachowujecie się jak para. Całuje Cię- zachichotała
- To co zrobił nigdy ni powinno mieć miejsca
- On cie kocha
- Mało prawdopodobne- chociaż coś wspominał-pomyślałam
- O kurwa- dziewczyna szybko podniosła się z koca a ja spojrzałam w miejsce gdzie ona
Chłopaki biegli w naszą stronę z wiaderkami wody.
Jakim dziecią to zajebali ja się pytam??
Jak najszybciej mogłam zaczęłam biec w stronę baru. Gdy siedziałam na stołku zobaczyłam że oni wcale nie blefowali, bo Sophie była cała mokre
- Co dla ciebie??- spytał chłopak za ladą. Przystojny chłopak
- Twój numer telefonu i sex on the Beach- kreatywnie!!
- Już się robi- puścił mi oczko i zaczął robić drinka
Gdy był gotowy dał mi go razem z karteczką pomiędzy palcami.
Zaśmiałam się i zaczęłam zapisywać numer. Niestety nie było mi to dane gdyż ktoś wyrwał mi kartkę
Obejrzałam się do tyłu i strzeliłam face palma. Wyrwałam blondynowi kartke i zapisałam ostatnie cyfry.
- Jakiś problem??- spytał Marko, bo tak miał na imie brunet za barem
- Zaraz ty go będziesz mieć- warknął Luke
- Hemmings czy ty musisz wszystko niszczyć?!?- uniosłam ręce do góry i odeszłam od nich
- Przecież on ewidentnie gapił się na twoje piersi!!!- krzyknął za mną
- Bo kurwa o to chodzi!!- warknęłam
- Zakładaj- rzucił we mnie swoim tank topem
- Nie, to jest plaża a ja nie będe chodziła w koszulce
- Będziesz- podbiegł do mnie i wyszarpał ubranie
Chciał założyć je na mnie ale się szamotałam więc zniewolił mnie i zalożył ją przez głowe
Poddałam się i przełożyłam ręce przez rękawy.
Zaczęłam się niepochamowanie śmiać a blondyn do mnie dołączył
Jednak te piękną chwilę przerwał strzał...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro