Rozdział 47
Obudziłam się przez osobę obok. Hemmings szarpał się i rzucał jak jakaś płotka na wędce. Dosłownie.
Odwróciłam się w jego stronę i dostałam z pięści w nos. Szybko się za niego złapałam i podniosłam.
Pobiegłam bo łazienki i pochyliłam nad umywalką by nie musieć oddechać własną krwią. Po chwili przemyłam to i spojrzałam w lutrze. Westchnęłam wkurzona po czym wyciągnęłam plaster i umieściłam go na nosie mocno przyciskając końcówki.
Postanowiłam że ubiore się w jakieś ciuchy. Padło na koszulke blondyna i jego rurki, które świetnie pasowały na mnie, chociaż nogawki to musiałam podwijać kilka razy bo on kest wysoki jak wieża Eiffla. Dziwie się że go nie mylą jeszcze z nią.
Weszłam do pokoju gdzie blondyn przecierał twarz. Podeszłam do okna i je otworzyłam. Spojrzałam na Hemmingsa który przyglądał mi się a szczególnie mojemu nosowi
- Co ty sobie zrobiłaś?!?- parsknął śmiechem
- Po pierwsze to ty mi to zrobiłeś, a po drugie odwieź mnie do domu- mina mu zrzędła
- Czemu??! To o ten nos?? Czy o to co zrobiłem??- spytał gorączkowo
- Muszę to przemyśleć Luke. Ja nie wiem czy cie kocham- mruknęłam cicho, a chłopak zaczął się histerycznie śmiać. Tak bardzo że aż sztucznie to wyglądało
- Ale...ja.. ciebie nie kocham Amber!!- powiedział między napadami śmiechu- Mi chodziło o to byś wczuła się w role mojej dziewczyny- opanował śmiech i spojrzał na mnie- Czemu płaczesz??
NO WŁAŚNIE?!!? CZEMU JA PŁACZE???
Otarłam łzy i wybiegłam z jego domu.
Biegłam w kierunku jakiegoś sklepu gdzie wbiegając strąciłan kosz z jabłkami a ekspedientka zaczęła się na mnie drzeć.
Po kilku minutach podeszłam do kasy i zapytałam się gdzie jestem a ta mi odpowiedziała że na drugim końcu miasta.
Zadzwoniłam po taksówkę i usiadłam na murku przy markecie. Po piętnastu minutach samochód stał już pod moim nosem.
Wsiadłam do środka i podałam mu adres.
- Poczeka pan tutaj chwile? Przyniose pieniądze- mężczyzna uśmiechnął się i kiwnął głową
Szybko wbiegłam do MOJEGO domu i wyciągnęłam pieniądze które szybko wręczyłam taksówkarzowi i wróciłam do domu.
Rzuciłam się na kanape i leżałam nie zwracając na nic uwagi.
Ocknęłam się dopiero gdy ktoś krzyknął mi do ucha. Spojrzałam smutno na osobe a raczej osoby które to zrobiły i uśmiechnęłam się na widok Caluma
Wtuliłam się w niego a on zaskoczony oddał przytulasa.
- Czym sobie zasłużyłem na przytulasa od ciebie hmm??
- A nie moge tak poprostu cię przytulić??
- Ty??
- Tak, ja
- Ty?! Dziewczyna która po trzech próbach gwałtu nie płakała, która przeszła tak wiele ale żyje dalej i ty dziewczyna która nikomu nie wybacza mnie przytuliła za nic. To nie możliwe więc mów prawde.
- Mówie, nic się nie stało. Mam taką potrzebe.
- Skoro masz to se miej mnie w to nie mieszaj- powiedział i oddał mnie w ręce Mike'a który mocno mnie objął i podparł swój podbrudek na moich włosach zaciągając się ich zapachem
Nagle z korytarza doszły krzyki, a po chwili w salonie stali Soph,Ash i upity Luke Hemmings
- Co wy robicie??- spytałam widząc jak Ash i Soph bardziej podtrzymują blondyna...
- Luke chciał do ciebie. Jesteś jego dziewczyną więc zajmij się nim- powiedział Ash
- To było kurwa udawane- warknęłam a Ashton zrobił duże oczy- Co się tak patrzycie!? Chciałam się na kimś zemścić a on był moją pomocą. Dalej jest ale mniejsza z tym.
- Więc to jest tylko przedstawienie??
- Tylko i wyłącznie. Zanieście go do mojego pokoju.-rozkazałam
- Okej- powiedziała Soph i wręczyła Luke'a Calum'owi, Ashton'owi i Mike'owj
Razem zanieśli go do góry a ja spięta poszłam za nimi. Rzuci go na łóżko i wyszli zostawiając mnie samą z ledwo kontaktującym blondynem.
- I co ja mam zrobić skoro rozłożyłeś się na całym łóżku?- spojrzałam na niego i westchnęłam
Zabrałam jedną poduszke i rzuciłam na jego brzuch. Położyłam się na nim i zasnęłam.
Tak, zasnęłam na torsie Hemmo!!
*************
Przebudziłam się dość efektownie jakby to tak ująć. Spadłam z chłopaka który się obudził. Jękłam po czym złapałam się za tyłek.
- Och to ty!- powiedział jakby kamień spadł mu z serca
- Fajnie, a teraz spierdalaj. Musze się naszykować na wyścigi- warknęłam
Naprawdę mam zamiar jechać na nie
- Nie pojedziesz
- A to niby czemu??
- To nie dla ciebie. Dzisiejsze wyścigi są najważniejszymi w roku.
- No to tym bardziej ja tam musze być- uśmiechnęłam się i odwróciłam
- Nawet nie wiesz o co jest wygrana
- Dowiem się tam
- Będzie już za późno
- No? O co jest wygrana??
- Szefowie gangów zakładają się, że ten który wygra może wziąć wszystko co chce od przeciwnika.
- Ach czyli auto?! Motor?! Pieniądze? Dom? Broń? Serio?? Tylko tyle??
- Mogą wziąć sobie też człowieka na przykład ciebie a wtedy będziesz tylko jego
- A jakbym się nie.zgodziła??
- Musisz ale jest jeszcze jedno wyjście
- Jakie??
- Musisz...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro