Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

S2 Odc 2 Triwizard Tournament


W końcu powozy bez koni zajechały pod wrota Hogwartu. "Wreszcie w domu" pomyślała Nicole, wyskakując prędko z powozu. Była potworna burza i każdy chciał znaleźć się jak najszybciej w Wielkiej Sali. Szczególnie, że Molly mówiła, że czegoś dowiedzą się na kolacji. Tylko czego?

- Och, niechże się pospieszą! Zjadłbym hipogryfa.

Ledwo Ron skończył zdanie, a drzwi Wielkiej Sali otworzyły się. Cała sala zamarła. Profesor McGonagall wprowadziła rząd pierwszaków. Mokre szaty Nicole, Harry'ego, Rona i Hermiony to było nic w porównaniu z pierwszorocznymi. Wyglądali, jakby przepłyneli jezioro wpław. Gdy dzieciaki ustawiły się przed stołem nauczycielskim, McGonagall ustawiła przed nimi stołek z Tiarą Przydziału. Gdy zapadła cisza, Tiara rozwarła rozdarcie przy rondzie niczym usta, i zaczęła śpiewać:

Tysiąc lub więcej lat temu,
Tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
Żyło raz czworo czarodziejów,
Niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Gryffindor z wrzosowisk,
Piękna Ravenclaw z górskich hal,
Przebiegły Slytherin z trzęsawisk,
Słodka Hufflepuff z dolin dna.
Jedno wielkie dzielili marzenie,
Jedną nadzieję, śmiały plan:
Wychować nowe pokolenie,
Czarodziejów potężnych klan.
Takie są początki,
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów upartych
Zapragnął mieć własny tron.
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną z cnót obrał za swą,
Każdy inną zdolność chętnie krzewi,
I chce jej zbudować trwały dom.
Gryffindor prawość wysławia,
Odwagę ceni i uczciwość,
Ravenclaw do sprytu namawia,
Za pierwszą z cnót uznaje bystrość.
Hufflepuff ma w pogardzie leni
I nagradza tylko pracowitych.
A przebiegły jak wąż Slytherin
Wspiera żądnych władzy i ambitnych.
Póki żyją, mogą łatwo wybierać
Faworytów, nadzieje, talenty,
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
Jak przełamać śmierci krąg zaklęty?
Jak każdą z cnót nadal krzewić?
Jak dla każdej zachować tron?
Jak nowych uczniów podzielić,
By każdy odnalazł własny dom?
To Gryffindor wpada na sposób:
Zdejmuje swą tiarę - czyli mnie,
A każda z tych czterech osób
Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram,
Ja serca i mózgi przesiewam,
Każdemu dom przydzielam'
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi,
A nigdy z wyborem nie zwlekam.
Nie mylę się też i nie waham,
Bo nikt nigdy mnie nie oszukał,
Gdzie kto ma przydział, powiem,
Niech każde z was mnie wysłucha.

Gdy tylko zamknęła swe usta, cała sala rozbrzmiała oklaskami i wiwatami. Profesor McGonagall rozwijała już wielki zwój pergaminu.

- Uczeń lub uczennica, której nazwisko wyczytam, wkłada tiarę i siada na stołku. Po usłyszeniu swojego przydziału wstaje i siada przy odpowiednim stole.- oznajmiła. 

- Boże czy my naprawdę musimy to przerabiać? Jak dla mnie oni mogliby zostać przydzieleni kiedy indziej albo w innej sali, bo mnie to naprawdę nie obchodzi. - mruknęła do siebie Black, kładąc głowę na stół. 

- Nicole, przecież wiesz, że to jest wielki dzień dla pierwszaków. - uśmiechnęła się Hermiona. 

- Oh no wiem. - przewróciła oczami. 

- Szybciej, głodny jestem. - burknął Ron. 

- No wiesz, Ron, Ceremonia Przydziału jest chyba ważniejsza od pełnego brzucha. - przypomniał mu Prawie Bezgłowy Nick. 

- Jasne, zwłaszcza kiedy jest się martwym - warknął Ron. 

- Ronald! - Nicole pacnęła go po głowie. 

- Oj no co?! - oburzył się rudzielec.

- Trochę szacunku do starszych i zmarłych!

Wreszcie, jakieś 10 minut później, Ceremonia Przydziału dobiegła końca. Profesor McGonagall wyniosła stołek z Tiarą, a chwilę później powstał Dumbledore. Rozejrzał się po sali i rozłożył ramiona w geście powitania. 

- Na razie mam wam tylko jedno do powiedzenia. - zrobił pauze. - Wsuwajcie!

Po czym wrócił na swoje miejsce, a cała sala zaczęła zajadać się pysznościami. 

- Macie szczęście. - powiedział Nick. - Były kłopoty w kuchni.

- Jakie? - zapytała Hermiona. 

- Irytek. Chciał wziąść udział w uczcie. A to, rzecz jasna, niedopuszczalne, rozumiecie dlaczego. Odbyliśmy naradę duchów.... Gruby Mnich chciał dać mu szansę, ale Krwawy Baron bardzo rozsądnie, przynajmniej moim zdaniem, przesądził sprawę. 

Po jakimś czasie wszystkie dania, nawet najmniejsze okruszki znikły z talerzy. Ponownie powstał Dumbledore i przemówił. 

- Moi mili! Skoro wszyscy najedli się i napili muszę raz jeszcze poprosić o uwagę. Mam wam kilka informacji do przekazania. Pan Filch, ... - zaczął swój monolog. 

- Obudźcie mnie jak zacznie gadać coś czego nie mówi co roku. - poprosiła Black, zamykając oczy. Niestety już po chwili została wybudzona. I to przez, w pierwszej chwili, jak sie wydawało, okropną informację. 

- Nico, Nico, nie będzie Quidditcha..! - potrząsnął jej ramieniem Potter. 

- CO??!!!??? - wydarła się na całą Wielką Salę. 

Jak przed chwilą każdy był oburzony tą informacją, tak teraz każdy ucichł. Wszystkie pary oczu były skierowane na czarnowłosą Gryfonkę. Dumbledore patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Zrobiło się jej cholernie głupio. 

- Przepraszam... - powiedziała przepraszająco. 

- Wracając, nie będzie ich, ponieważ od października do końca roku odbędzie się coś dużo ważniejszego. I na pewno wam się spodoba. - zamilkł na chwilę, aby rozejrzeć się po każdym stole. - Mianowicie, chodzi o... - i w tym momencie drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z wielkim hukiem. 

W drzwiach stanął mężczyzna, nie podobny do innych mężczyzn. Cała twarz była okryta bliznami, a zamiast normalnego oka, miał wielkie jak pięć złoty, jaskrawoniebieskie sztuczne oko. Podszedł do dyrektora, przywitał się z nim uściśnięciem dłoni, wymienili parę słów, po czym dyrektor pokazał mu, by usiadł. 

- Pragnę wam przedstawić naszego nowego profesora Obrony Przed Czarną Magią, Alastora Moody'ego.  - przedstawił go Dumbledore.

Zawsze nowych profesorów wita się gromkimi brawami. Jednakże tym razem przez chwilę klaskali tylko Hagrid, Dumbledore oraz Nicole. ''Chyba są nim wstrząśnięci'' pomyślała dziewczyna. Dumbledore cicho odkaszlnął.

- Tak jak już mówiłem, będziemy świadkami niezwykłego wydarzenia, jakim jest Turniej Trójmagiczny!

- Pan chyba ŻARTUJE! - wykrzyknął Fred. 

- Nie, nie żartuje, Panie Weasley - odparł - chociaż jak już Pan wspomniał o żartach... 

Ale już Nicole nie słuchała. Czytała kiedyś mnóstwo o Turnieju Trójmagicznym. Brały w nim udział trzy największe szkoły magii w Europie: Hogwart, Drumstrang i Beauxbatons. Kazda ze szkół wybiera jednego kandydata. Cała trójka rywalizuje w trzech magicznych zadaniach.   Turniej był organizowany co 5 lat. Niestety było za dużo ofiar śmiertelnych, że wkońcu zaprzestano je organizować. 

- Wiem, że każde z was chciałoby reprezentować naszą szkołę. Jednakże, w porozumieniu z dyrektorami pozostałych szkół, oraz z przedstawicielami Ministerstwa Magii, uzgodniliśmy, iż w tym roku do Turnieju mogą przystąpić tylko ci uczniowie, którzy ukończyli 17 lat. - głos Dumbledore'a wybudził ją z rozmyśleń. Ukończyli 17 lat? Dlaczego nie 14?

Kilkanaście minut później rozchodzili się do swoich dormitoriów. Pod koniec września mają przyjechać delegacje z dwóch innych szkół. W ciągu roku będą się z nimi uczyć, a w wyznaczonych datach trójka uczniów ze wszystkich szkół będzie rywalizowało ze sobą w trzech zadaniach. ''Wreszcie będzie się działo coś normalnego w tej szkole. A nie, pierwszego roku wielki trzygłowy pies ma na imię Puszek, kamień filozoficzny ukryty w zwierciadle ain eingarp, Quirrell ma z tyłu głowy mordę Voldka, drugiego roku bazyliszek i Tom Riddle, a trzeciego dementorzy. Oby ten rok był przynajmniej przyzwoity'' myślała Gryfonka, kładąc się spać w swoich łóżku w wierzy Gryffindoru. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro