Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21

- Bartek -

Obydwoje obudziliśmy się w tym samym czasie
z Faustyna i odruchowo odrazu spojrzałem na nią lecz ona już na mnie patrzyła, uśmiechnąłem się do niej i włożyłem rękę pod kokardę gładząc jej udo, leżeliśmy w ciszy patrząc się na siebie a w dodatku gładziłem jej udo

- O Wow - odparłem przerywając głuchą ciszę

- Hmm?

- Jak się czujesz?

- Lepiej, wogóle to zaspaliśmy do szkoły

- Faustynka dziś jest sobota

- Serio? Myślałam że jest piątek

- To coś ci się pomyliło

- No raczej - podniosła się okrywając się kołdrą na piersiach

- Nie musisz się przykrywać, przecież już Cię widziałem wczoraj

- Wiem, ale przecież nie będę przed tobą nago latała

- Jeśli chcesz to możesz, mi to nie przeszkadza mi się to podoba - położyłem dłoń na jej udzie ściskającą

- Tak, wiem Bartek

- Czas wstawać, idziemy robić śniadanko bo musisz coś zjeść

- Głodna nie jestem

- No i co? I tak musisz zjeść prawda?

- Nie będę się z tobą kłócić o takie coś ale doprowadzasz mnie tym do szału

- Nie dyskutuj ze mną

- Słucham?

- Faustyna w tym momencie wstajesz i idziesz jeść śniadanie

- Ale ja nie chce narazie

- Faustyna idziesz jeść

- Mam ci to przeliterować, nie mam ochoty w sumie to idę do domu, nie będę się z tobą użerać

- Nie no najlepiej tak idź do domu

- A żebyś wiedział że pójdę

Faustyna podniosła moją koszulkę z podłogi i ją na siebie założyła, rzuciła kołdrę i poszła do łazienki, wstałem z łóżka ubrałem na siebie jasno nieboskie spodnie, szarą bluzę, białe skarpetki
zszedłem na dół i postanowiłem zrobić placki z cukinii i marchewki, miałem specjalną patelnię
na takie rzeczy więc kiedy przygotowałem sobie wszystko to mogłem wlewać na patelnię aby się placki zrobiły, zrobiłem sobie kawę a Faustynie herbatę jeszcze do tych placków zrobiłem sos śmietanowy, rozłożyłem talerze na stół oraz placki które leżały na dużym talerzu, położyłem sos i nasze napoje, w oczekiwaniu na Faustynę posprzątałem na blacie lecz jak przyszła to nawet słowem się do mnie nie odezwała i chciała wyjść ale ja ją zatrzymałem

- Siadaj do stołu - odparłem spoglądając na blondynkę

- Nie mam zamiaru

- Jak zjesz chociaż jednego placka to Cię wypuszczę

- Słuchaj nie chce powiedzieć czegoś czego później będę żałować dlatego łaskawie cię proszę abyś mnie wypuścił

- Chociaż herbatę wypij

- Bartek!

- Przepraszam - odpowiedziałem ze smutkiem w głosie

- No otwieraj mi już te drzwi bo jestem umówiona z kimś

- Z kim?

- Nie powinno cię to interesować

Westchnąłem i podeszliśmy do drzwi aby otworzyć drzwi Faustynie, za nim zdarzyłem się
z nią pożegnać ona już zniknęła z pomieszczenia
zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do kuchni
odechciało mi się jeść więc placki wpakowałem w folie aluminiową i zaniosłem do lodówki tak samo jak sos, wylałem herbatę Faustyny bo co innego miałem z tym zrobić, wziąłem swoją kawę
i usiadłem na kanapie w salonie, włączyłem film sobie i popijałem kawą, ten poranek nie należał
niestety do najlepszych wogóle nie mam pojęcia
co się stało z Faustyną a może to coś ze mną nie tak zjebałem sobie już kolejny związek a może to taka chwilowa kłótnia i przyjdzie Faustynę, lecz ona nawet nie zwróciła uwagę na to że chciałem
ją przeprosić, może się wczoraj za szybko rozpędziłem ale to jej nie przeszkadzało a po drugie zaczęła to ona i podobało się jej to, już nie wiem co mam myśleć chyba powinienem się położyć ale za nim to zrobiłem to zadzwoniłem
do Julity może ona coś mi pomoże

- Cześć, obudziłem cię czy nie? - spytałem popijając już zimną kawę

- Nie, a coś się stało że dzwonisz?

- Tak, chodzi o Faustynę

- Pokłóciliście się?

- Nie, znaczy tak a po za tym to skład wiesz że
się pokłóciliśmy

- Rozmawiałam z nią a za chwilę jestem z nią umówiona, właśnie idę do kawiarni w której mamy się spotkać

- Powiesz mi co się z nią ostatnio dzieje, wczoraj jeszcze, dobra nie ważne po prostu dziś rano zaczęła się ze mną kłócić o to że nie jest Głodna
a ja ją tylko poprosiłem o chociaż mały kawałek
nawet nie pożegnała się ze mną tylko poszła
mówiąc że się speszy bo jest z kimś umówiona
Ale na szczęście wiem że to z tobą jest umówiona

- Spokojnie Bartek, ona by cię nie zdradziła

- No wiem ale już zaraz zostałem zdradzony to co mam myśleć

- Uwierz mi że tak się nie stanie

- Dziękuję, bardzo mi pomogłaś

- Spoko, dzwoń jak będziesz chciał pogadać
jestem po obu stronach pamiętaj bo Faustyna też jest moją przyjaciółką od dziecka

- Wiem, dobra rozłączam się bo idę spać

- Pa - rozłączyłem się

Położyłem się na kanapie i próbowałem zasnąć lecz nic z tego, cały czas myślę o tym co będzie
dalej ze mną i Faustyną, nie chce aby to się skończyło na rozstaniu, postanowiłem jednak
iść na spacer, ubrałem kurtkę oraz buty i wyszedłem, na dworze sypał śnieg ponieważ
mamy grudzień a za tydzień wigilia, ogólnie
w tym tygodniu mamy zrobić sobie wigilię przyjacielską którą będziemy organizować
wszyscy razem a potem będzie dwudziesty czwarty grudnie gdzie razem z rodziną mamy spędzisz święta, o ile wróci moja mama z ojcem
z Londynu, zszedłem po woli nie speszyłem się nigdzie chciałem odpocząć na świeżym powietrzu
ale nagle poczułem dłoń na moim ramieniu odwróciłem się i zobaczyłem rozpaczoną blondynkę która odrazu się do mnie przytuliła
położyłem dłoń z tyłu jej głowy i głaskałem

- Co się stało? - spytałem cicho a blondynka pociągnęła nosem

- Przepraszam

- Przecież nic się nie stało

- Stało się, nie chciałam żeby tak wyszło tylko się wtedy zdenerwowałam, nie musisz mi wybaczać jeśli nie chcesz

- Ja ci już dawno wybaczyłem i rozumiem że mogło ci się zdarzyć to zdenerwowanie

- Dziękuję - pocałowałem blondynkę w czoło

- Jakbyśmy się dziś nie pogodzili to bym nie zasnął, bo miałbym cały czas świadomość że
jesteśmy pokłóceni

- Tak samo bo to moja wina

- Naprawdę cię kocham

- Też cię kocham

- Nareszcie, czekałam aż się pogodzicie - odparła niska brunetka podchodząc do nas

- Właśnie nareszcie, nie kłóćmy się więcej o takie rzeczy

- Nie będziemy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro