33
- Bartek -
Dziś jest ostatni dzień w którym widzę się z Faustyną oraz swoimi przyjaciółmi, obiecałem
mojej kobiecie że wrócę za miesiąc, to mamy z
planach z moją rodzicielką i mam nadzieję że dotrzyma słowa, ubrałem na siebie jasno niebieskie spodnie i czarną bluzę, białe skarpetki
umyłem zęby, popsikałem się perfumami i poszedłem na dół aby zrobić śniadanie sobie
czyli postanowiłem na zwykłe kanapki oraz kawę
nie mam nawet apetytu za bardzo lecz muszę niestety coś zjeść, jestem wkurzony tą całą sytuacją z wyjazdem do anglii, chciałem zostać
tutaj z Faustyną ora przyjaciółmi a musz wyjechać, po śniadaniu zacząłem się zbierać do wyjścia mieliśmy wszyscy się spotkać w parku bo chciałem im powiedzieć bo Faustyna wie, ale też będzie, kiedy tam szedłem to musiałem aż zapalić ze stresu ale zgasiłem papierosa jak byłem już na miejscu, byli już wszyscy
- Część - powiedziałem cicho
- Część - opowiedzieli wszyscy
- Co taki smutny jesteś? - spytała niska blondynka
- Zaraz wam wszystko powiem
- Faustyna coś wie?
- Tak wiem od wczoraj, bo mi powiedział
- Zerwaliście?
- Nie, oczywiście że nie, nie dopuściłbym do tego
- To co się stało?
- Jutro wyjeżdżam do Anglii na miesiąc
- Ale jak kto? - znów powiedzieli wszyscy razem
- Muszę, mimo że nie chce
W oczach Faustyny zobaczyłem łzy, wogóle dzisiaj była nie ogarnięta co to do niej nie podobne, widać jak przeżywa ten wyjazd ja też
ale niestety muszę, usiadłam bliżej Faustyny aby ją przytulić bo najbardziej to przeżywa, ale co się dziwić skoro mnie kocha, pocałowałem ją w skroń i reszta się do nas przytuliła
- Będzie nam ciebie brakować - odparł Patryk
- Mi was też
- Biedna Faustynka
- Obiecajcie mi że się nią zajmiecie jak mnie nie będzie
- Obiecujemy
- Trzymam was za słowo
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawiajmy o wszystkich i o niczym, potem zabrałem Faustynę
na jej ulubione danie oraz ulubiony deser oraz jeszcze w dodatku gorącą czekoladą, później poszliśmy do niej i usiedliśmy na kanapie wtulając się w siebie, oczywiście nie obyło się bez naszego psa, wziąłem go na ręce i przytuliłem do
sobie całując go delikatnie w głowę
- Pachniesz kokosem
- No bo ten szampon dla psów pachnie jak kokos
- Nazywasz się kokos i pachniesz jak kokos
ciekawe mały
- Dziękuję ci za tego pieska, jest cudowny
- Proszę bardzo, kokos opiekuj się Faustynką jak mnie nie będzie, teraz potrzebuje ciebie
- Będziemy tęsknić za tobą
- Ja za wami też
Zadzwonił mi telefon w tym momencie, była to moja rodzicielka dowiedziałem się tylko abym wracał bo jednak lecimy już dziś a nie jutro
wstałem z kanapy i ruszyłem do drzwi ale za nim
wyszedłem to pożegnałem się z Faustyną i kokosem bo go trzymała na rękach, wyszedłem
i kreowałem się do swojego domu, poszedłem tylko po walizkę i zszedłem na dół znów
usiadłem do samochodu a potem pojechaliśmy
na lotnisko
Nie byłem zadowolony z tego wyjazdu ale nawet jest tu fajnie, tylko brakuje mi tu czegoś a raczej kogoś czyli Faustyny, chociaż może kiedyś ja tu zabiorę ze sobą, poszliśmy do domu ponieważ
mój ojciec ma tutaj dom i będziemy razem z moją rodzicielka mieszkać przez miesiąc a potem wrócimy do Polski
Wieczorem mimo że było zimno siedziałem sobie w ogródku na tarasie rozmawiając z Faustyną przez telefon, było słychać bo jej głosie że jest
zadowolona że zadzwoniłem ale z drugiej strony
nadal była smutna, niestety dwie godziny później musiałem się znów pożegnać ponieważ kładła się już spać, ja też stwierdziłem że położę się spać
aby być wypoczętym na nowy dzień, lecz nie zmrużyłem oka do godziny trzeciej w nocy
Rano moją rodzicielka mnie obudziła, lecz byłem ledwo żywy marzyłem tylko o tym aby znów się położyć spać ale niestety musiałem wstać i ruszyć się, jeszcze nie wiem co będę tu robić jedynie wiem że będę tutaj pracować z moim ojcem ale nie mam pojęcia co on pracuje
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro